Czyli znów chwila wspomnień. W Pirenejach byliśmy we wrześniu, była wtedy bardzo słoneczna pogoda, mieszkaliśmy na piętrze takiego domku w małym miasteczku Bastide Clairence.
http://www.iduki.net/locations-vacances-pays-basque/default.asp?IDPAGE=346
Obok tego ośrodka płynęła sobie taka rzeczka, strumyk w zasadzie. Któregoś dnia w nocy było urwanie chmury i rankiem strumyk był brudny i dość rwący nurt miał. A Pan puścił mnie abym sobie pobiegał po okolicznej trawie..możecie się pewnie domyślić co zrobiłem.
Pan musiał mnie za obrożę wyszarpać z wody, bo brzeg był bardzo miękki i łapy nie umiały znaleźć mocnego oparcia. Wyglądałem okropnie, choć dla mnie była to świetna zabawa, tylko coś czułem, że Pan nie jest zachwycony. Panią zatkało jak mnie zobaczyła.
Byłem taki ociekający tym błotem, że nie dało się tego usunąć szmatką. Musiałem iść do wanny. Łazienka tam była dość mała, wanna mnie nie stresuje, przeciwnie.
Ale wtedy byłem jeszcze mocno rozbawiony i w tej wannie dostałem psiego adhd. Nawet nie wiem jak to opisać, co się działo. Pani mówi, że też nie znajduje odpowiednich słów.
Po tej kąpieli Pani miała całe ręce podrapane moimi łapami, tak wierzgałem. Cud, że mi się nic nie stało, tak wydziwiałem w tej wannie. Potem mnie ogarnęła senność, a Pani musiała myć łazienkę z błota..
To był mój najgorszy numer wakacyjny, nie wiem co mnie napadło w tej wannie, nie mam wpływu na psie adhd.
Tutaj na parkingu w Espelette, miasteczku gdzie prawie na każdym domu wisiały strąki czerwonej papryki. Dostałem tutaj baskijską chustkę:-)
Tutaj z Panią w Ainhoa, bardzo ładne miejsce, spokój i wspaniałe widoki na Pireneje, dużo tam było też drzew nazywanych bananowcami.
Tutaj odpoczywam w naszym domku po wyczerpującym dniu:-)
Psia toaleta w Biarritz:-)
Oloron-Ste-Marie, Pan robi zdjęcia zabytkowego kościoła, a my z Panią cierpliwie czekamy. Wszędzie cisza i spokój, bo była to pora lunchu i całą ludność zajęta była jedzeniem.
Co rusz po drodze sklepik z smakołykami hehe..
I czy to naprawdę ja wskoczyłem do błotnistej wody?
Pogoda w ciągu dnia słoneczna, chociaż czasem wyglądało groźnie, na szczęście ulewy były tylko nocne.Raz jak byliśmy w dużym mieście Pau musieliśmy biec na parking przed deszczem, ale to był wyjątek.
Jeździliśmy do okolicznych miejscowości, zwiedzaliśmy je, Pani i Pan pamiętają nazwy, dla mnie to nie ma znaczenia. Najbardziej podobało mi się na plaży, wiecie wtedy gdy pogoniłem surfistę:-)
o tutaj o tym pisałem:
http://enzowy.blogspot.com/2008/02/przygoda-z-surferem.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość