23.05.2013

koński punkt widzenia

- Gruetzi Szarotko! Co tak dumasz?
- Gruetzi Enzo, nie dumam tylko drzemię sobie.. to znaczy drzemałam.
- Oj wydawało mi się, że jednak masz oczy otwarte, pardon, że przerwałem drzemkę..
- My konie, potrafimy spać na stojąco, nawet na trzech nogach, a oczy wtedy mamy takie właśnie półprzymknięte. Widać Enzo, że mieszczuch z ciebie hihihihi..
- Zauważ że jednak już i tak dużo więcej wiem i rozumiem. Nawet wiem dlaczego kogut się tak wydziera!
- Tak, tak, masz rację, chciałam się tak troszkę podroczyć z tobą. Ty pewnie chcesz zagadać o tę naszą słynną już na cały Adlikon wycieczkę-ucieczkę?
- Jeśli chcesz opowiedzieć to chętnie posłucham:-))))
- Jasne, ale podejdź tu bliżej, niech Śnieżek dalej sobie śpi. Poza tym nie chce by słyszał, że tak wszystko opowiadam, bo znów powie, że klapię jęzorem na lewo i prawo.

Był to dzień jak każdy inny. Wszystko szło zgodnie z rytmem. Pobudka, śniadanie, wyprowadzenie na podwórko, usługi pielęgnacyjne.. właściwie tylko jak jedziemy gdzieś bryczką, to jest inaczej, no i cotygodniowe odkurzanie naszego owłosienia. To jest bardzo przyjemne, taki masaż.. no tak, ale to nie był akurat ani dzień bryczki, ani odkurzania;-).
Nasz opiekun Reto wszystkie czynności wykonywał sumiennie i z zaangażowaniem. Ale wiadomo - pomyłki zdarzają się każdemu!
Późnym popołudniem Reto przyszedł by nas już przygotować do przejścia do stajni. Coś go jednak pogoniło do domu i po prostu nie zahaczył furtki jak trzeba. Nasza łąka jest otoczona płotem, a wybieg dodatkowo taśmami. Z łąki jest wejście do boksów z jedzeniem i do stajni, z wybiegu da się dodatkowo wyjść przed dom, czyli już się jest i na ulicy.
My dopiero po długiej chwili zauważyliśmy, że furtka nie jest zahaczona i że da się tak normalnie wyjść. Śnieżek jak to Śnieżek, chciał i nie chciał wykorzystać nadarzającą się okazję. Ja przyznam się, że też miałam sporo strachu! Zawsze na zewnątrz idziemy z Reto i on dba o nasze bezpieczeństwo. 
No ale dlaczego by nie wyjść i nie rozejrzeć się, tak po prostu? Dreptaliśmy koło tej furtki i dreptaliśmy, bo jednak jak się nie ma jakiegoś konkretnego celu, to bezsensu wyjść by postać z drugiej strony ogrodzenia. Przecież widzimy co tam jest;-).
I nagle Śnieżek mówi: Biegnijmy zapaskudzić trochę Krowią Górkę!
Genialne! W końcu stoi pusta i w czym krowie placki są gorsze od naszych?
To była sekunda, furtka trącona, otwiera się, a my już galopujemy przez ulicę. Sam widziałeś, że tego dnia był spory korek, to samochody nie pędziły. Mieliśmy więc dużo szczęścia bo bezkolizyjnie przebiegliśmy ulicę (i tak parę razy..aż mi teraz skóra na grzbiecie cierpnie jak o tym pomyślę).
Ale jak wspaniale było poczuć wiatr w grzywie, a nasze ogony falowały i nas to bardzo kręciło!! Tak samo świadomość, że w całej wsi słychać tylko stukot naszych kopyt!
Wpierw biegliśmy obok Groźnych Mastifów, ale stamtąd nie widać było naszego Celu, więc zwrot i galop obok Firmy.. tak to był dobry wybór, ale z tych emocji..
Hmm, zresztą sam pewnie widziałeś, że zanim dobiegliśmy do Krowiej Górki, to upstrzyliśmy pewien parking.. każdy widział, bo z emocji to naprawdę mieliśmy w żołądku rewolucję.
Śnieżek powiedział, że może lepiej wrócić, Reto pewnie się denerwuje.
Ale tak naprawdę to my byliśmy troszkę zdenerwowani. Adrenalina jak się tak galopuje jest duża, wszyscy schodzą z drogi, czuliśmy się tacy niezwyciężeni, silni, wielcy!!
Tylko nie za bardzo wiedzieliśmy co zrobić z tą nagle zdobytą swobodą, niby wszędzie można pobiec, ale co z naszą stajnią, naszą łąką, kto nas nakarmi, wyczesze, co z bryczką?? Bez nas jest bezużyteczna!
Pod domem nikogo, a furtka zatrzasnęła się za nami siłą rozpędu.. łatwo było wyjść, a nie ma jak wejść.
Nerwowo chlipiemy wodę z fontanny (wiem Enzo, że też tam często gasisz pragnienie), znów biegniemy obok Firmy i stoimy przy końcu drogi zastanawiając się co dalej???
Mówię, że musimy jeszcze raz biec w stronę domu - i gdy zawracamy to słyszymy nagle głos Reto! Nic nie krzyczy ale po prostu mówi, tak spokojnie jak zawsze w stajni. Tak bardzo tęskniliśmy za tym opanowanym głosem, od razu zwolniliśmy, nagle poczuliśmy się znów pod opieka, chociaż jeszcze się nie widzieliśmy.
Już dostojnie podeszliśmy do naszego kochanego opiekuna, on nas czule poklepał i po słowach jak po sznurku doszliśmy spokojnie do naszej przytulnej stajni!
Och, zaraz się sama wzruszam  jak ten moment mi się przypomina!
Potem z Śnieżkiem po cichu przeżywaliśmy naszą małą wyprawę, dopiero następnego dnia trochę o niej podyskutowaliśmy.
Wnioski mamy podobne - konie z nas udomowione:-), potrzebujemy Reto, naszej znanej nam od lat stajni, nasza łąka jest bezpieczna, za furtka jest wiele pokus i ciekawych rzeczy, ale lepiej jak tam jesteśmy z opiekunem..


- Czy ja dobrze słyszę Szarotko, że znów opowiadasz naszą przygodę?
- Tak Śnieżku, gawędzę sobie z labradorem Enzo..
- Koń by się uśmiał kochana, tylko ciebie słychać:DD


Ha, miał tu Śnieżek rację! ale też Szarotka tak interesująco opowiadała, z takimi emocjami, że nie chciałem jej przerywać jakimiś pytaniami..

- Enzo, a ty znasz jakiegoś innego konia?
- Tak Szarotko, znam, wprawdzie nie osobiście, ale jesteśmy internetowymi znajomymi..
- Jak to, jak to..opowiadaj!

I opowiedziałem im historię o Białym Koniu, potem o tym jak został Brylantem i jak mu się
wiedzie teraz w Domu Tymianka


22.05.2013

nicejskie klimaty

W czasie gdy ja pilnowałem swoich adlikońskich włości replika poleciała sobie na Lazurowe Wybrzeże. A konkretnie do Nicei!
Mała zazdrość była, owszem, ale ja i samolot? O nie!
Zdecydowanie wole spoglądać na samoloty z dołu, zadzierając łeb do góry, a takie widoki jak poniżej, to mogę pooglądać właśnie na zdjęciach;-)
 Cel coraz bliżej.
Pierwszego dnia wszystko takie jak pamiętam z ubiegłorocznych wakacji: błękitne niebo, palmy, piękne morze.
Jednak pogoda szybko się zmieniła i po prostu pojawił się deszcz, a leżaki już przygotowane do sezonu;-), a w pobliskim Cannes już festiwalowa gorączka. Jednak nie było czasu na takie atrakcje, obowiązki wzywały. No tak, zapomniałem wspomnieć, że replika załapała się na wyjazd typowo służbowy, więc nie mogła liczyć na zbyt wiele tzw. czasu wolnego.


Chwila oddechu to była w porze śniadaniowej, wtedy można było napawać się widokami i jeszcze spokojnym miastem.

Potem już  - z punktu widzenia repliki- nudy, czyli drzemki w torbie, bo ile można słuchać na temat o którym się ma blade pojęcie? Równie dobrze te konferencje mogłyby by być na przykład w języku.. chińskim, dla repliki bez różnicy. Ha, doskonale to rozumiem, też bym wtedy przyciął komara:-)
Tyle co dało się zobaczyć zrobiło na replice bardzo dobre wrażenie, wszędzie dużo kwiatów, co sprawia że ładnie pachnie.
Pogoda już się do końca pobytu niestety nie poprawiła, ale morze jest przecież ładne nawet podczas deszczu!
 A potem znów godzina w powietrzu i już mogłem wysłuchać relacji z tej krótkiej podróży.

21.05.2013

wsi spokojna

Dawno nigdzie nie byłem poza moja wsią. Nie liczę wyjazdów do Frankfurtu, bo tam przecież też jestem u siebie, w swoim parku;-)
W Adlikonie mam praktycznie wszystko co lubię - wodę, łąki, pole, zacieniowane ścieżki, przy bardzo dobrej pogodzie widok na góry. Spotykam zwierzęta i życzliwych ludzi.
Jednak nadal Krowia Górka jest pusta! To jest dla mnie dość wielkie rozczarowanie. Jesienią przy porannym spacerze zawsze nasłuchiwałem dzwonków i czułem jakąś radość wiedząc, że Górka jest pełna. Jak na razie rano słyszę tylko to nerwowe kogucie zawodzenie.
Być może Adlikon jednak jest zbyt "miastowy" i krowie stado nie czuło się tu tak wyluzowane jak powinno?
Szkoda..
Poprosiłem Panią, aby porobiła zdjęcia tych idealnych wsi i jak już będę miał możliwość, to też tam pojadę wymienić psio-krowie uprzejmości:-)

Na razie wszędzie zielono - żółto, więc nawet jak słońca brakuje, to jest wesoło. Trzeba przyznać, że to na pewno są lepsze warunki do wypasu niż w Adlikonie
 Typowa zagroda:

 Ciekawskie jak zawsze:



deszczowy maj

Gdzie te dni kiedy było dość słonecznie? Kiedy dla ochłodzenia wskakiwałem do strumyka? Szkoda, że nie da się w nim popływać, ale za to przyjemnie woda chłodzi podbrzusze. Od paru dni jednak tylko pada i wieje. Takiego psa jak ja to za bardzo nie martwi, jednak lubię jak jest nieco słoneczniej, wszystko wokół jest znacznie weselsze.

Mój narkotyk smakołyk jest najlepszy właśnie nagrzany słońcem, a nie mokry od deszczu.
Potem, znużony zasypiam na Argentynce. Ponoć bardzo się z nią zlewam, choć moja sierść ma jednak inny kolor. Przed zaśnięciem zawsze sobie myślę jaka Argentynka była? Czy swobodnie sobie biegała po pastwiskach jak tutejsze krowy? Czy w Argentynie też krowy noszą dzwonki? Jakie było jej stado i zagroda? I dziesiątki innych pytań, wyobrażeń aż po prostu zasypiam.
Czasem mi się śni jak ze stadem pasę się na pampie, kolegujemy się ze sobą(ja i krowy).
Są to bardzo miłe sny, w rzeczywistości mam jednak przed krowami spory respekt:-)




20.05.2013

tęczowo

Zawsze się zastanawiałem skąd bierze się tęcza? Często widywałem ją na niebie, ale nigdy jej początku i końca, a przecież gdzieś musi się kończyć i zaczynać.
W mieście domy zasłaniały jej dół i mogłem podziwiać tylko łuk, czasem nieco rozmyty, czasem wyraźniejszy. W niedzielę spokojnie drzemałem w samochodzie, szum deszczu tak mnie usypiał. Jednak jak już byliśmy blisko domu, to się przebudziłem i mogłem podziwiać i czarne chmury i kawałki błękitnego nieba i tęczę. Tęcza miała tak intensywne kolory, że aż oczy ze zdumienia przecierałem. Szybko potem pobiegłem na pola i naprawdę widziałem tęczę w całości, a nawet widziałem dwie! Ze zdumienia nie przeżułem nawet stałem porcji trawy;-)
A co najważniejsze - widziałem, że tęcza wychodzi z ziemi, dokładnie tak! Wprawdzie kątem ucha słyszałem jakieś zaprzeczenie, ale nawet nie chcę w to głębiej wchodzić. Uwierzyłem jedynie w to, że nie ma sensu biec to początku tęczy, bo jest to daleko, a tylko się tak wydaje, że na wyciągniecie łapy. Chociaż kusiło;-))
No ale jak może tak być, że nie wychodzi z ziemi skoro wychodzi? Ludzie do wszystkiego dorabiają jakieś historie, które dla mnie brzmią dość skomplikowanie.
Choćby te opowieści o samolotach - dlaczego latają. To proste, mają skrzydła to latają.. Przynajmniej mi takie wyjaśnienie pasuje i jest zrozumiałe.

19.05.2013

z Attilą

Jak wcześniej pisałem, podczas meczów niestety nie mogę przebywać na stadionie. Dlatego prawdopodobnie nigdy nie spotkam na żywo Attili. Dostałem jednej jego hmm... replikę;-)))
Bardzo mi się ta maskotka spodobała! Wiadomo, maskotkę można jedynie poprzytulać, do pogadania się nie nadaje, ale mogę czasem sobie wyobrazić, że to prawdziwy Attila i w myślach przelewać mu swoje myśli (radości, smutki i żale też).

I Attila we własnej osobie:
 Oko przed którym nic się nie ukryje!

14.05.2013

żywicielki


Na razie czekam na krowy u nas - w Adlikonie są łąki na których mogłyby się paść. Wiem oczywiście że najlepsze są łąki położone znacznie wyżej i większość krów już na nich przeżuwa trawę.
Jednak Pani podczas rowerowych wycieczek zawsze gdzieś spotka pasące się krowy, wtedy oglądam sobie zdjęcia. Tak nawet jest lepiej, bo szczerze przyznam, że czuję jakiś respekt przed taką masą. Jak krowa się na mnie spojrzy tym okiem, to czuję się bardzo, bardzo mały, prawie jak jakiś jamnik.
Widziałem ostatnio program o pastwiskach górskich, taka opowieść o rodzinie mieszkającej w górskiej wiosce. Ciągle mieli co robić, samo koszenie łąki było bardzo czasochłonne. A jeszcze zajmowali się swoim stadem krów, produkcją serów.
Polecam obejrzenie nawet jak się nie zna języka, dla samych widoków!
I warto zobaczyć jak się traktuje tu krowy..




11.05.2013

być krową

Moje spacery teraz wyglądają właśnie tak - załatwić co tam trzeba(jak mi się przypomni:D), a skupić się na kontemplowaniu widoków i testowaniu trawy. Najlepsza rośnie nad strumykiem i na Krowiej Górce. Długie pasma, soczyste, czyste. Dla mnie absolutnie nie jest dziwne, że krowy tyle czasu poświęcają na żucie. Ja też potrafię stać przy jednej kępie w nieskończoność, delektować się pojedynczym źdźbłem, lubię czuć na jęzorze ten specyficzny smak- trochę cierpki ale i orzeźwiający.

Obrodziło dmuchawcami i stokrotkami, o mleczach nie wspomnę - obecnie biały i żółty dominują w przyrodzie, zielony kolor wykluczam, bo wiadomo to król wiosennych kolorów.

Krowia Górka w pełnej krasie, tylko krów brakuje, ale ja chętnie bym je zastąpił:-). Na razie codziennie zerkam czy znów będzie tutaj pastwisko, trochę mi żal, że taka trawa się marnuje.


Cały jestem w trawie..(i mleczach):-)

8.05.2013

majowe kwiaty

Chodzę i obserwuję co kwitnie, a co już przekwita. Wszędzie sporo tulipanów i to w różnych kolorach.
Dużo kwiatków, które nawet nie wiem jak się nazywają..
Wszystkie według mnie są piękne!- no tak wychodzi moja romantyczna natura:-)

Co krok kwitnący bez, w różnych odcieniach fioletu. Biały też się trafia, ale tych fioletowych jest najwięcej.

I mnóstwo drzew owocowych, na pewno jabłka i wiśnie (czereśnie), bo to pamiętam z września.
A to już tulipany przekwitające, szkoda, że one tak szybko tracą płatki. Chyba najtrwalszym kwiatem są róże i bratki.



LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...