31.07.2013

reklamy z tv

Jak już wspomniałem w poprzednim wpisie zerkam sobie często na ludzką telewizję.
Czasem tzw. blok reklamowy jest ciekawszy niż to co następuje po nim.
Tej reklamy nie widziałem akurat w tv, a szkoda bo jest wspaniała i pojawia się pies z beczką;-))





W tv już od paru dni królują reklamy nawiązujące do 1.08, czyli szwajcarskiego święta narodowego.
Moje ulubione Swissmilk też na tę okazję ma nowy spot reklamowy. Jest na razie dostępny na ich oficjalnej stronie:
reklama z krowami
Można na tej stronie obejrzeć też wcześniejsze reklamy szwajcarskiego mleka.

A tu spot sieci sklepów Migros, ostatnio to moja ulubiona reklama:-)
Krowia love story z nawiązaniem do sierpniowego święta.

30.07.2013

tv dla psów


Naprawdę myślałem sobie, że to jakiś żart jest! Ale przecież do pierwszego kwietnia daleko, więc to musi być prawdziwa informacja. Telewizja przeznaczona specjalnie dla psów, ciekawe.
Już niedługo właściciele psów będą mogli wyjść do pracy z lżejszym sercem. Podczas gdy oni będą zarabiać na karmę, samotne i znudzone zwierzaki zalegną przed telewizorami i będą miały cyfrowe towarzystwo. 1 sierpnia rusza DOGTV - kanał telewizyjny przygotowany specjalnie dla psów. Program będzie nadawany 24 godziny na dobę, jednak DOGTV nie będzie pokazywał psich odpowiedników "Klanu", "Zagubionych" czy "Ukrytej Prawdy". W ramówce mają się za to znaleźć programy z muzyką, wizualizacjami i animacjami, przydzielone do jednej z trzech kategorii - relaks, stymulacja i ekspozycja.To coś więcej niż rozrywka dla psów. Psy są znudzone i często cierpią na skutek rozłąki z właścicielami. Nie chcemy tworzyć nowej generacji psich leniuchów. Chcemy im dać coś, na czym skupią swoją uwagę - mówił dziennikarzom Gilad Neumann, szef DOGTV. Według Neumanna psy zachowują się inaczej niż ludzie, którzy mogą oglądać telewizję całymi godzinami. Jeśli czworonogi czymś się zainteresują, to tylko na chwilę, dopóki nie zobaczą czegoś ciekawszego. Dlatego na nowym kanale wszystkie obrazy mają być dopasowane do psiego wzroku, a skala dźwięku będzie przystosowana do ich zmysłu słuchu. W ramówce DOGTV pojawić się mają programy tworzone przez ekspertów, m.in. weterynarza z Uniwersytetu Tufts - profesora Nicholasa Dodmana, brytyjską trenerkę psów  Victorię Stilwell, oraz behawiorystę Warrena Ecksteina. Amerykańskie Stowarzyszenie Lekarzy Weterynarii nie zajęło oficjalnego stanowiska w sprawie psiej telewizji. Według nich każdy rodzaj relaksu i stymulacji jest dobry dla zwierząt, ale nie wszystkie czworonogi będą zainteresowane taką rozrywką. Póki co kanał będzie dostępny tylko w Stanach Zjednoczonych, na platformie cyfrowej DirecTV. Z biegiem czasu firma planuje uruchomić DOGTV również w innych krajach. W planach mają też stworzenie programu przeznaczonego specjalnie dla kotów. Na razie psi kanał można oglądać w internecie. Miesięczny abonament wynosi 9,99 $. Wersja telewizyjna jest tańsza, a jej zakup będzie kosztował 5 dolarów miesięcznie. Źródło
Podumałem nad tym i sensu w tym za bardzo nie widzę. Ta ludzka telewizja ma wszystko co trzeba. Jest sport, są programy przyrodnicze - dla mnie to wystarczające. Poza tym co to znaczy, że psy są znudzone i co za "generacja psich leniuchów"??? Ten fragment to normalnie mnie oburzył.  To, że sobie leżę, to nie znaczy, że jestem leniwy. W tym czasie rozmyślam o tylu rzeczach, analizuję, porównuję, wymyślam setki rzeczy, mam genialne pomysły, z wysiłku zasypiam. A sen to zdrowie, każdy tak powie;-)
Ta cała DOGTV to taki marketing i wydaje mi się, że to się nie przyjmie. 

29.07.2013

w końcu deszczowo

Już nie wierzyłem w to, że w końcu pojawią się jakieś, choćby przelotne, opady deszczu. A jednak! Całą noc i prawie cały dzień padało i to jak! Deszcz padał albo taki cienki, że miało się wrażenie, że to mżawka, albo tak gęsty i głośny jak przy urwaniu się chmury. Wsłuchiwałem się z przyjemnością. Szybko jednak zasypiałem, bo zaraz po szumiącym odkurzaczu, to deszcz jest największym moim usypiaczem;-).
Był to bardzo miły dzień, bo nie musiałem po każdym spacerze dyszeć, ani nie czułem też potrzeby wypicia aż tylu misek wody.
No i prawie tydzień po moim drugim zabiegu, jak to mówię - poprawiającym to i owo.
Wiedziałem, że ma nastąpić, ale kiedy to dowiedziałem się rankiem poprzedniej środy, kiedy to nie dostałem śniadania.
Odebrano mnie z kliniki późnym popołudniem i tak naprawdę, to w głowie już miałem jedynie miskę z  jedzeniem..
Teraz dużo lepiej było po zabiegu, od razu potrafiłem samodzielnie załatwić swoje potrzeby fizjologiczne, wejść po schodach itd. 
Noc była więc spokojna nie licząc częstych wyjść na siku, ot suszyło mnie :-)
Szycia mam w tym samym miejscu, więc nie są mi dostępne. Odkryłem jednak że i na łapie mam parę szwów, miałem tam taką wieloletnią brodawkę i mi ją jakby przy okazji usunięto. Bardzo mnie ta rana fascynuje i staram się ją lizać przy każdej okazji. Zostałem postraszony kołnierzem - wisi w widocznym miejscu.. Sam nie wiem, mój jęzor jakoś bezwiednie ciągnie do tylnej łapy.

Tak, to jabłko było dla mnie przeznaczone, ale leżało tam i leżało, druga godzina mijała, a ono nadal na parapecie. Spojrzałem więc dyskretnie;-)

23.07.2013

paryski upał

Byłem na chwilę w Paryżu. Było tak upalnie i duszno, że nawet nie chcę myśleć o tym jak może być na takiej Saharze..
Spacerowałem po ulicach, było mi gorąco, leżałem w hotelu - też było mi gorąco.
Tylko u Holly, którą odwiedziłem, było mi nieco chłodniej. Dlatego zamiast grzecznie drzemać lub dumać sobie o paryskich zabytkach czy też wesołych pudelkach szukałem rozrywek. Kręcąc się po pokojach namierzyłem but, a w zasadzie klapek.To różnica, bo buty mnie za bardzo nie interesują. A klapki bardzo. Zaszyłem się z nim pod stołem i.. no wiadomo, przyciąłem go nieco.
 I to chwilę po tym jak Pan powiedział na głos "Enzo żadnych butów nie zniszczył".
Trochę mi więc wstyd, ale te słowa dotarły do mnie jakby  z pewnym opóźnieniem. Gdy zwiedzałem mieszkanie i zaglądałem gdzie tylko mogłem,  nie wsłuchiwałem się dokładnie w to co ludzie mówią.
Potem już leżąc pod stołem, delikatnie przeżuwając upolowany łup, dotarł do mnie sens tego co Pan powiedział. Ale było już za późno...

Wieża Eiffla witała mnie przy okazji każdego spaceru. Wystarczyło wyjść z hotelu i zajrzeć za róg.
O poranku poszedłem tam z Panem. Było cicho i spokojnie. Pewnie dlatego, że o tej porze wszyscy jeszcze spali. Ruch zacznie się tutaj za jakieś dwie godziny.
Dlatego mogłem sobie trochę pobiegać i posprawdzać kto tu był przede mną.
Paryskie ulice są dla mnie zapachowo fascynujące. Baaardzo dużo tu różnych pozostawionych śladów i znaków od innych psów. Właściwie, to mój nos stale pracował.
O psich problemach w Paryżu już kiedyś pisałem - nadal jest tak samo. Psy są tu kochane, ale nie mają gdzie spacerować.
Pojenie się w trakcie spaceru

Ze względu na wysokie temperatury wysłałem na zwiedzanie replikę;-). Tu na barierce pod Łukiem Triumfalnym. Barierki były nie tylko tu, odgradzały też Pola Elizejskie, Luwr, a to wszystko z okazji Tour de France. Ale to oddzielny temat.
Trochę ten Poniatowski oberwał od gołębi. Nie mają litości ptaszyska.
Luwr już zamknięty, więc na placu obok spokojnie. Tylko wokół piramid kręcą się amatorzy "oryginalnej" fotografii. Czyli, o zobaczcie trzymam piramidę na dłoni, o a ja cała podpieram jednym palcem. A nie ja jestem lepszy bo na niej leżę...
Lubię te paryskie piramidy, szczególnie gdy nikt przy nich nie pozuje;-).

W dzielnicy w której mieszkałem zauważyłem taki oto lokal. Był jednak zamknięty a byłem przez te dwa dni ciekaw jak stamtąd pachnie. Mam nadzieję, że ich pizza i pasta są dobre;-)
I takie ładne domy widziałem podczas spaceru, choć nie wiem czy takie twarze nie są trochę groźne;-)

Kiedyś przeczytałem, że w Paryżu wieżę Eiffla widać z każdego miejsca. Wiem, że to nieprawda, ale czasem jednak ma się takie wrażenie!

Paryska Statua Wolności
 Pierwszy raz w to miejsce dotarłem!
Paryż jest pełen uroku, szczególnie w miesiące jesienne, zimowe i wiosenne;-). I planuję swoje przyszłe tu przyjazdy właśnie w takich okresach. Pospacerować bez zwisającego jęzora, przesypiać kamiennym snem całe noce.


22.07.2013

tour de france

 Już praktycznie od soboty Paryż był przygotowany na niedzielny, ostatni etap Tour de France.
A w niedzielę to już wszystko kręciło się tutaj wokół wyścigu. Barierki odgradzały trasę, nie było możliwości na pamiątkowe zdjęcia spod Łuku Triumfalnego bez koczujących kibiców;-)
 Od samego poranka kibice obstawiali barierki - zajmowali sobie miejsca na wieczór. Było to naprawdę bohaterskie z ich strony, bo tyle godzin siedzieć w upale, słońce nie miało litości.
 Był to bardzo pracowity dzień dla policji i innych służb, wszyscy w gotowości.

Aby przygotować się na przejazd peletonu dobrze było śledzić ruchy helikoptera, jak zbliżał się, to wiadomo było, że zaraz przejadą jakieś samochody związane z wyścigiem, motocykle, a już motocykl z kamerzystą oznaczał, że za sekundę będzie kolarz lub kilku:-)


Kolarze przejeżdżali w takim tempie, że można było mieć wrażenie, iż ogląda się wyścig Formuły1, a nie rowerowy! Peleton zlewał się w jedną masę, a w uszach pozostawał tylko świst. Szczęśliwie trasa była tak zorganizowana, że pętlę po Paryżu musieli objechać parę razy, więc nie było to tak, że pół dnia ktoś obstawiał miejsce przy barierce by potem podziwiać peleton przez 5 sekund;-)

 Nie wiem ile kolarze widzą podczas takiego szybkiego przejazdu, ale może potem w tv mogą zobaczyć jaki mieli świetny doping.
Oczywiście ja na kibicowanie wysłałem replikę, takiej małej łatwiej się wcisnąć w te tłumy;-)

14.07.2013

pies w sieci


Kto jeszcze nie zna tego słynnego już zdjęcia?(źródło:wykop.pl)
Ze mną to akurat sprawa jasna - nie ukrywam, że jestem psem;-). Ale.. okolica nie wie, że sobie bloguję. Nie chwalę się tym, że mam taki publiczny pamiętnik. Jeszcze nikt mnie nie zagadał: ej to ty, ten Enzo z bloga? Z tego wniosek taki, że czytelnictwo wśród zwierząt jest słabe. Może być też tak, że akurat moi znajomi nie mają dostępu do komputera, albo ich łącze internetowe jest nie najlepsze.
Być może moje znajome psy i inna zwierzyna poczytają jakaś gazetę czy książkę i to im wystarcza?
Mnie od małego interesowała technika i jak tylko miałem możliwość to sprawdziłem co to komputer i o co chodzi z tym internetem.
Proszę, oto moje pierwsze próby nawiązania kontaktu ze światem wirtualnym:-)
Luty 2007.



A tu dowód, że sporo psów (podejrzewam, że inne zwierzęta np. koty też mają swoje fora) jest aktywnych w sieci. Zresztą ile psów ma swoje blogi!! Część z nich na pewno też zagląda na psie forum i udziela się w dyskusjach:-)

(źródło:joemonster.org)

Ha i znalazłem coś ważnego: instrukcja misiowania - gdzie kogo można misiować:




Engadyna

W ubiegły weekend pojechałem w góry. Wszystko fajnie, tylko te górskie serpentyny.. nie wiem nigdy ile ich będzie i czekam niecierpliwie, aż droga znów będzie prosta. Nie, nie jest mi niedobrze;-), po prostu te zakrętasy wyrywają mnie ze snu, co się wygodnie ułożę, to udko mi się przesuwa, bo zaś zakręt. Muszę jednak przyznać, że widoki na tej trasie cieszyły oczy.
Naszym celem było miasteczko Zernez.
Typowe alpejskie miasto, czyli nie za wielkie, ale gdzie się nie spojrzy, to jest ładnie.
Akurat był spory ruch, wszyscy kręcili się koło szkoły gdzie wydawano numery startowe do niedzielnego, kolarskiego wyścigu. Pan też musiał swój odebrać. Pod sklepem ze sprzętem turystycznym zauważyłem taki oto znak:
Psi parking;-))))

W Zernez wszystko już było przygotowane do wyścigu, odpowiednie transparenty wisiały, stanowiska z makaronem czekały:-)

To meta w niedzielę, ja wtedy spałem w pokoju hotelowym i kibicowałem myślami. Dla każdego psa podczas upału najlepsze miejsce jest w jakimś chłodniejszym miejscu. Oczywiście potem Panu pogratulowałem:-)

Tak się złożyło, że miejsce noclegowe mieliśmy w Livigno, czyli już we Włoszech. Ale naprawdę wszystko wyglądało tak jakbyśmy nadal byli w Szwajcarii.
A samo Livigno okazało się dość zaskakującym miejscem. Pełne sklepów z markowymi ubraniami, zegarkami, bizuterią, torebkami, perfumeria na każdym rogu;-). Okazało się, że to miasteczko ma szczególne prawa - nie płaci się tutaj podatku VAT, to obszar strefy wolnocłowej.
Główna ulica Livigno to po prostu jeden wielki outlet.
Przed wyjazdem nikt nie sprawdził jakie to atrakcje znajdują się w tym miejscu, raczej spodziewane było drugie Zernez;-).
Ale.. na weekend jest to naprawdę przyjemne miejsce, tak, pomimo tego tłumu (środek sezonu, to co się dziwić).
Po prostu wystarczy pójść w drugą stronę i już jest spokój, nie ma przecież przymusu by spacerować tylko ulicą handlową.
Oto widok na dom w którym spałem. W tym czasie za plecami Pani był tłum prawie jak na Polach Elizejskich;-))))(trochę przesadziłem).
Nasz pokój jakiś wielki nie był, za to łazienka była olbrzymia i było w niej tak przyjemnie chłodno, że często właśnie tam się układałem na drzemkę. Okolicę stale też monitorowałem z balkonu. Podczas wyjść na spacery wyraźnie zaznaczyłem(głosowo), że przyjmuję przywództwo w tym hotelu. Musiałem to uczynić, bo sporo innych psów też tu zamieszkało. Na przykład trzy charciki;-)
Rano Livigno było jak z bajki, drewniane domy, całe ukwiecone, cisza, wychylające się słońce. Na uliczkach tylko dostawcy pieczywa do pensjonatów i .. psy na spacerach.
Prawie każdy pies biegł na tę łąkę. Ja po prostu zwariowałem jak poczułem te trawy i drobne kwiatki łaskoczące mi podbrzusze, a wszystko to wilgotne od porannej rosy.
Nie wiedziałem czy jeść czy skakać z radości, wybrałem coś pośrodku.
Taką łąkę chciałbym mieć zawsze blisko siebie.
W drodze do przełęczy Bernina (Berninapass) mija się wiele uroczych miejsc.
Oto i przełęcz, wspominam o niej, bo właśnie wyścig w którym jechał Pan przejeżdżał dokładnie tędy!
Sam nie wiem co gorsze - wjechać tak wysoko, czy potem stamtąd zjeżdżać!
W dole słynny Bernina Express . Nawet wydaje mi się ciekawa taka podróż pociągiem, ale jak siebie znam, to w którymś momencie mógłbym poczuć się znudzonym. Na pewno też trafiłyby mi się zaczepki ze strony innych pasażerów. To lubię, tylko nie wszyscy potem są zadowoleni, że chcę się z nimi bawić;-).

Pomiędzy Szwajcarią a Włochami znajduje się tunel Munt la Schera . Jest naprawdę wąski i ruch odbywa się wahadłowo. Od strony Zernez dopiero po jego przejechaniu jest granica, jednak dokumentów nikt nie sprawdzał, kasowano za to opłatę za przejazd.
A to górskie koleżanki i koledzy też (jak się okazało;-)).
Praktycznie każda łąka w okolicy to pastwisko i dominującym tu dźwiękiem jest dźwięk krowiego dzwonka.


12.07.2013

buszujący w zbożu

Wszystko rośnie jak oszalałe i ledwo trawa zrobi się wysoka, to już ją koszą. Widocznie tak właśnie trzeba. W sumie to o wielu sprawach nie wiedziałem. Niby wcześniej też biegałem po łąkach, ale tam był inny cykl życia trawy. I w Kolonii i we Frankfurcie rosła, aż nadchodził dzień koszenia. Wjeżdżały kosiarki i goliły na krótko, taka żołnierska wręcz fryzura;-).
Resztki sprzątano i tyle. W Koloni działo się to rzadziej, bo to jednak była taka dzika łąka, we Frankfurcie to już podchodziło pod park, więc dość często robiono porządek.
Zawsze żałowałem. że znów nie ma w czym się zanurzyć, że nic nie łaskocze w brzuch.
Teraz widzę coś całkiem innego - skoszona trawa leży póki nie wysuszy się, potem jest zbierana w wołki i składowana w stodołach. To zimowe jedzenie krowy i konia i owiec(  innych zwierząt pewnie też, aż tak się nie znam..)
Jasne, że widzę różnicę, tu naprawdę jest alpejska łąka, co tam  - moje kubki smakowe czują tę różnicę również;-)))
Okazuje się, że nie wszystko co zielone to miejsce do harców. Na przykład w zboże nie powinno się wbiegać..w pole kukurydzy też nie wolno.
Staram się, ale często mnie kusi by wykonać tam jakiś dziki, psi taniec radości!
A potem z niewinną miną wrócić do domu udając, że to wcale nie ja tam grasowałem;-))
Upały, bez końca upały. Czasem trudno z nimi wytrzymać, najlepsze są poranne i wieczorne wyjścia, przynajmniej aż tak mi słońce po grzbiecie nie grzeje.

8.07.2013

kot tu, kot tam

Będzie o kotach, ale zdjęcia będą ze mną w roli głównej. Bo jak mogłoby być inaczej?;-)
Przyznaję, że czasem jakieś fotki kocie się tu pokazują, ale zawsze długo się zastanawiam czy naprawdę być muszą? Czy nie lepiej wrzucić jakąś moją..
Trochę to może narcystyczne, ale jestem pewien, że żaden tutejszy kot mojego zdjęcia by nie zamieścił na swoim blogu!
Hmm, zresztą wątpię by jakiś zajmował się pisarstwem i fotografowaniem hehehe..
Oj, może nie powinienem być taki złośliwy.
Lato sprawiło, że koty widuje wszędzie, po prostu wszędzie. W każdej kępie traw, krzakach, na kamieniach przy strumyku, na ścieżkach, a ostatnio na pojemniku na śmieci stojącym obok wejścia do naszego domu. Właśnie to przelało czarę goryczy!
Tylko czekać, aż jakiś kocur się będzie do drzemki układał na naszej wycieraczce..
Wiele razy próbowałem nawiązywać jakieś normalne relacje z kotami. Ale one albo nieprzyjaźnie psykały, albo znikały znienacka, czy też (i to mnie najbardziej irytuje) ignorowały mnie. Siedzi taki na jakichś schodkach, czy przy drodze i niby się nie gapi na mnie, ale ja czuję to spojrzenie kocie..
Gapią się jakby przeze mnie, a doskonale wiem, że potem plotkują ("a wiecie, że Enzo dziś znów tak śmiesznie podskakiwał podczas szczekania" itp.).
Niech tam sobie gadają, chociaż mam wrażenie, że koty mają jakieś swoje określone kręgi towarzyskie.  Nie kolegują się ze sobą ogólnie(na zasadzie każdy z każdym gawędzi), tylko mają jakieś koterie, układy, blisko są tylko z tymi kotami z którymi mieszkają.
Ja tam prawie z każdym psem wymieniam powitanie, fakt, czasem jest ono niezbyt uprzejme, ale jednak się zauważamy. Jest jakaś reakcja na swój widok, a z kotami to nigdy nie wiadomo o co chodzi.
Czają się w tych trawach myśląc, że są niewidoczne! Czasem ich serio nie widzę, ale to dlatego, że nie patrzę akurat w tę stronę co trzeba.
A to w sumie jest ciekawe co można robić tyle godzin w jednym miejscu, siedząc lub leżąc. Ponoć to jest to kocie polowanie. Na myszy, ale jeszcze nie spotkałem kota z upolowaną myszą. Wszystkie adlikońskie koty są domowe, więc w domu miska pewnie też na czas się zapełnia. Może to wysiadywanie na polach to takie hobby, bardziej podglądactwo niż polowanie?
Zgaduję, snuje domysły, bo przecież żaden kocur, ani kotka mi nie opowiedzą o swoim codziennym dniu;-)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...