22.10.2011

sól

Krajobraz w Camargue to miedzy innymi sól. teraz inaczej będę już spoglądal na solniczkę;-)
Tak sobie myślę, że może na jakichś innych planetach tak właśnie wygląda? Może ciemna strona Księżyca..

sól w basenach:

To co na filmach można wziąć za jakieś paprochy z obiektywu, to gigantyczne owady. One byly wielkości mojego ucha, to tak dla porównania.
I jeszcze raz widok na góry soli

21.10.2011

w winnicy z Kamą

Kamy nie muszę już przedstawiać, gościła u mnie jakiś czas. Pierwszego dnia byłem oczywiście jak zakręcony, łaziłem za nią krok w krok, zaczepki stosowałem różniste - niestety wszystko na nic. Kama chciała bym się odczepił i dał jej spokój. A ja, no cóż, jestem bardzo wytrwały więc moje erotyczne propozycje ciągle ponawiałem. Potem przespałem się z tym problemem i rankiem stwierdziłem, że jednak nasza znajomość musi nadal być typowo koleżeńska;-)
I wtedy już była po prostu sielanka. Jak były posiłki to zajmowaliśmy razem miejsce w okolicy stołu, nosiliśmy tego samego misia, obserwowaliśmy ulice z balkonu, szlismy razem do parku.
Pojechaliśmy też do winnicy. Ja jak się dowiedziałem, że w planach jest winnica, to bardzo się ucieszyłem, to takie przypomnienie sobie wakacyjnych klimatów. Byłem ciekaw czy owoce jeszcze wiszą na krzakach, aby sobie uszczknąć jakieś gronko.
Pogoda nas mile (a innych niemile) zaskoczyła - był po prostu upał!
Wpadliśmy z Kamą pomiędzy winorośle jak psy spuszczone z łańcucha (:D).
Każdy z nas biegał po swojemu i widziałem, że Kamie się spodobało!

Wszystkie krzaki przybrały już jesienne barwy, część była już goła, tzn. owoce zostały zebrane. Ale kto szuka ten znajdzie i oczywiście znaleźliśmy takie na których jakieś kiście jeszcze wisiały.
Słodkie:-)
Nawet w jednym miejscu rosły krzaki róż, prawie jak w winnicach w okolicy Bordeaux!
Biegaliśmy i ścieżkami i na przełaj pod krzakami i drogami i w góre i w dół. Naprawdę to był taki przyjemny spacer i czułem się bardzo szcześliwy. Bardoz lubie takie miejsca w ktorych czuję, że przestrzeń jest nieograniczona.
Oczywiście w końcu poczuliśmy zmęczenie, schowaliśmy się z Kamą w cieniu. Potem przy samochodzie wypiliśmy po misce wody i tylko czekaliśmy kiedy będzie możliwość zwinąć się w kłębek i uciąć sobie drzemkę.
To nastąpiło dośc szybko, zatrzymaliśmy się pod znajomą już kotleciarnią, gdzie psy sobie odpoczywały w cieniu, a ludzie zajmowali sie kotletami w panierce.
Ja nawiązałem tam kontakt z obcymi psami, głośno wymieniliśmy różne uwagi. Cóż, ostatecznie odpoczywałem pilnując samochodu. Pozornie.. bo tak naprawdę spałem po 5 minutach jak reks i można by mnie porwać razem z tym samochodem;-)
I jeszcze jesienne widoki:

Fontaine de Vaucluse

Tyle się naczytałem o tym miejscu w przewodnikach, same zachwyty. Jakie jest wyjątkowe, niespotykanie,jedyne w swoim rodzaju. Tyle, że nie o tej porze roku o której ja tam pojechałem!
We wrześniu to po prostu rzeka, skałki, jaskinia, wszystko to obok dość malowniczego miasteczka(wsi?).
W Fontaine de Vaucluse znajduje się jedno z największych na świecie wywierzysk krasowych
(obfite źródło krasowe wypływające pod ciśnieniem; otwór w skale, skąd to źródło wypływa).
Najlepiej przyjechać i oglądać to zjawisko wiosną, we wrześniu wszystko wygląda tam bardzo spokojnie.
To właśnie TO miejsce, jak widać nic szczególnego, przynajmniej dla mnie, taka dziura w skale:-)
Ja zostałem na scieżce i stamtąd wszystko obserwowałem. Wiele się działo: co chwile jakaś psia damulka się pojawiała!
Pani poszła do takiego jakby kompleksu handlowego: stara fabryka papieru w której od razu można kupić ozdobne arkusze, mapy, notesiki itd. Sklepiki z biżuterią, piekarnia, galeria malarstwa i wszystko co turyści mogliby chcieć zakupić. Ja w tym czasie spokojnie z Panem czekałem. Jak widać miałem bardzo dobre miejsce na obserwacje. Niby było wtedy poza sezonem, ale ludzi sporo przechodziło. Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak wygląda droga do źródeł w lipcu i sierpniu!

13.10.2011

w morzu



oczekiwanie:


z Panem:

Arles

Kolejne miejsce, które w moim imieniu zwiedzała replika. Arles, miasto pełne zabytków i ducha van Gogha.

Place de la Republique. W tym dniu plac byl pełen ludzi, odbywały sie tam różne prezentacje z zakresu bezpieczeństwa ruchu drogowego.
W antycznym teatrze było już dużo spokojniej. Wiele osób oglądało goczając się za ogrodzeniem. Niby wszystko widać, ale jednak zobaczyć takie kolumny z bliska to całkiem coś innego niz zerkanie zza płotu. Teatr mieście 12 tysięcy osób i odbywają się tu różne przedstawienia i koncerty.
http://www.arlestourisme.com/

http://www.arles-guide.com/

Trudno nie wspomnieć pisząc o Arles o van Goghu. Nie przebywal on w tym mieście za długo, ale miało ono wielki wpływ na jego twórczość.
http://www.vangoghgallery.com/in_his_steps/arles.html

i jeszcze polecam wpis na innym blogu:
http://chateaudeprovence.blogspot.com/2010/10/sladami-van-gogha-arles.html


A to już Arenes d'Arles
http://en.wikipedia.org/wiki/Arles_Amphitheatre
Arena robiła wrażenie, wszystko było tam po prostu wielkie. Na tych siedziskach replika jest prawie niewidoczna. Arena zmieści ponad 20 tysięcy osób, odbywają się tu corridy, ale można to miejsce też po prostu zwiedzać. W tym dniu tłoku nie było, co miało swoje zalety.
Taa, zabytki zakryte specjalna siatką (jak np w Monachium) tracą na uroku, ale też ptasie odchody to niezbyt atrakcyjna ozdoba.
Jeszcze chwila zadumy nad Rodanem.

moje ulubione owoce

Bardzo, bardzo dobre!
To pole było już praktycznie ogołocone z winogronowych kiści. Ale z tego co zauważyłem, w Prowansji prawie wcale nie zbiera sie winogron ręcznie, jeżdżą takie traktorki, większe lub mniejsze. Tu zostawią jedna kiść, tu dwie.. szkoda aby to się zmarnowało.


12.10.2011

Awinion

To chyba jeden z najbardziej rozpoznawalnych mostów świata. Tyle o nim słyszałem, no a się okazało, że to w zasadzie kawałek mostu. Tak czy inaczej calkiem ładny to widok.
A kto się bawił w Awinionie? Oczywiście replika. Nie, nie mam żadnych pretensji o to, że osobiście nie pojechałem do tego miasta. Odpoczywałem sobie po udnaym spacerze, a w Awinionie tego dnia był upał i wątpię abym był zadowolony z tego, że muszę człapać po mieście.
http://www.ot-avignon.fr/
http://www.avignon-et-provence.com/
Na placu przed Pałacem Papieskim. Bardzo ładne miejsce, wszystko takie wielkie, robi to wrażenie.
Po spacerze warto coś przekąsić, może Le Grand Cafe? Bistro przy Pałacu Papieskim, w zasadzie na tyłach Pałacu, jest więc tam spokojnie i cicho.
http://www.gaultmillau.fr/restaurant/le-grand-cafe-avignon-5199/
Replika miała za zadanie znaleźć jakieś psie miejsca. Wg mnie bardzo dobrze się spisała. Zabytki zabytkami, ale czasem ma się ochotę na całkiem inna rozrywkę.
I proszę, salon piekności dla czworonogów zapraszał:
http://www.madamepromenesonchien.fr/boutique.php
Sklep z akcesoriami dla psów. Cuda i cudeńka, rzeczy może i ładne, może i potrzebne..ale też coś czuję przez skórę, że drogie.
O! to wygląda zachęcająco. Ale nie mam pewności czy był to sklep z czekoladkami, czy po prostu ten szyld sobie wisial z innych czasów. Wolałbym jednak mieć czekoladkowy sklepik niż taki z drogimi obrożami. Wiem, że niektóre obroże dodałyby mi szyku i elegancji, ale czułbym sie skrępowany(dosłownie i w przenośni) nosząc na szyi jakieś drogie kamienie. Ciagle bym sie stresował, że zgubię. A znając moje szczęście te wszystkie ozdóbki by mi szybko odpadły i zagubiły się w trawie.
Na banku plakat ze znajomą postacią, tak to Sebastien Chabal. Wpradzie nie pojechał do Nowej Zelandii, ale pojawił się na paru reklamach.

Aix en Provence

Do Aix nigdy nie pojechałem osobiście. A miasteczko było blisko, no ale najwyraźniej tylko replika zasłużyła na to, by wysiadywać przy kawiarnianych stolikach przy Cours Mirabeau w Les Deux Garcons:-) http://www.les2garcons.fr/
Dobre miejsce do siedzenia i obserwowania tego co się dzieje na ulicy. A zawsze się coś dzieje. Oczywiście są to wydarzenia typu: przejedzie ładny samochód, przejdzie jakaś szykowana pani, dostawca żywności będzie zbyt szybki i niesiona przez niego paczka zachwieje się niebezpiecznie mu na ręce - po czym apetyczne ciasto malowniczo klapnie na chodnik. Oj, jak ten dostaca sie zdenerwował.
Albo przy uroczym placu Richelme, Brasserie L'unic.
W tym czasie na placu byl targ. Czego tam nie było! Owoce, warzywa, kwiaty, miody, zioła.. No i psy!
Instrukcja:
Place d'Albertas. Bardzo mały ale ładny placyk. Czasem na nim są tylko osoby z aparatami fotograficznymi.
I pies może powiedzieć, że spędza cały dzień w barze;-). Pewnie jego pan prowadzi ten bar, tak sobie to wymyśliłem. Z jednej strony to ciekawe, bo przeciez ludzie przychodzą i wychodza, pojawiają się nowi, ciągle coś się dzieje. Z drugiej strony ten szum może zmęczyć, wokół uliczki, a czasem trzeba udać się pod jakiś krzak.
Replika wskoczyła na skuter, ja to chyba bym się nie zmieścił? No może w takim koszu specjalnym, jaki miał Hans Kloss przy swoim motorze? Widziałem kiedys w tv.
Albo dla mnie zamiast skutera takie cudo? W czerwonym mi do twarzy:-)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...