30.04.2009

historia o jedzeniu


Podczas wyjścia nad rzekę nie tylko pływaliśmy. Razem z Kamą biegałem i prowokowałem ją do zabawy. Zamieszczam parę zdjęć jak się wygłupiamy, pędzimy droga a za nami kurz i pył:-)
Wprawne oko zauważy, że u mnie wystąpiło oczywiście psie adhd zwane przez innych głupawką.
Tak się czasem objawia psie szczęście i radość.
W tym dniu miałem masę energii i niekoniecznie wynikało to z pewnego porannego wydarzenia..
Trochę wstyd się przyznać, a może nic w tym złego że skorzystałem z okazji?
Przysłowie mówi: okazja czyni złodzieja. A mówi się, że przysłowia mądrością narodu czyż nie?
:-)
Rano Pan przygotował mi posiłek, zjadłem i chodziłem sobie za Kamą. Ludzie zajęli się jakimiś swoimi sprawami, a ja wszedłem do pokoju w którym spaliśmy i zauważyłem, że mój plecak jest otwarty. Zaciekawiony podszedłem, a tam torba z moim jedzeniem zapraszająco była rozchylona..
Automatycznie i nawet nie namyślając się za bardzo włożyłem w nią pysk i po prostu zająłem się jedzeniem...
Nagle poczułem rękę na karku i Pan mnie odsunął. Do tej pory nie wiem kiedy Pan tam się pojawił i jak się zorientował, że robię coś niewłaściwego.. Nawet nie będę pisał ile się nasłuchałem.. Hehe ale ile zjadłem to moje! W tym dniu już wieczornego posiłku nie dostałem, tak się spodziewałem choć łudziłem się że się zlitują. No ale zeżarłem tyle, że resztka starczyła ledwo co na poranne jedzenie i potem dwa razy musiałem dostać karmę od Kamy..
Wymyśliłem sobie, że jak im wcześniej w poniedziałek zrobię pobudkę tym szybciej dostanę michę. Już kwadrans po piątej Pani była ze mną na podwórku:-), coś tam do mnie mruczała, ale starałem się nie zwracać na to uwagi. Posiłek jednak był dopiero po siódmej..
Uczciwie napiszę, że nie mam wyrzutów sumienia z powodu włamu do plecaka. W końcu to był mój plecak i moje jedzenie, wobec tego nawet nie powinno się tego nazywać złodziejstwem, bo czy można ukraść coś sobie samemu?

foto story z pływania w leśnej rzece

Pierwsze moje porządne zanurzenie w wodzie w tym roku!
Nawet nie muszę chyba mówić jak się cieszyłem i z jaką radością wbiegłem do rzeki.

Woda jest tam czysta, choć jak widać na zdjęciach szybko się zamula. Ja i Kama mocno szaleliśmy - wskakiwaliśmy, wybiegaliśmy mącąc rzekę maksymalnie. Brzeg piaszczysty, w zasięgu sznupy wiele kijków.

Trochę pod górkę ale chwila i jestem na górze,
Kama też. Za nami na wodzie pozostają tylko ślady:-)


Czyż nie wygląda tam sielsko? Miałem chwilami wrażenie, że jesteśmy w samym środku jakiejś leśnej głuszy. Wokół las, rzeka odpowiednio szeroka i głęboka, żadnych innych osób. I ja sobie płynę spokojnie środkiem rzeki,
a ogon moim sterem.
Tu się trochę na Pana zagapiłem, ale nie zachłysnąłem się wodą.


Leśny mostek, trochę się zużył i nie miałbym odwagi na niego wejść,
Pan jednak nie miał obaw żadnych i wszedł by zrobić mi m.in. takie zdjęcie:
Tu z Kama razem,
a w zasadzie gęsiego, płyniemy:-)
Tu też spojrzenie z góry na nasze grzbiety:
Kama jak prawie każda kobieta lubi kwiaty, więc jak tylko jeden z nich zauważyła w wodzie to popłynęła w jego kierunku:
Ja też lubię kwiaty:-), ale w tym przypadku wybrałem kijek:-)

I jeszcze solo w wodzie:

gdzie byłem jak mnie nie było

Przez parę dni nie było mnie w domu. Wyjazd był dla mnie sporym zaskoczeniem -wszystko tak szybko się potoczyło, że zanim się zastanowiłem co się dzieje, to już miałem założone szelki i siedziałem w samochodzie.
10 godzin minęło nie wiedzieć kiedy i już witałem się z Kamą!
We wtorek musiałem się jednak z nią miło pożegnać - wracaliśmy do domu.
Pan załatwiał przez te dni bardzo ważne sprawy, ja w tym czasie byłem albo z Panią albo z Kamą i jej Państwem.
Podczas tego krótkiego pobytu w Polsce odwiedziłem z Panią Dankę, byłem z Kamą popływać(nasi Panowie z nami, w końcu ktoś musiał to uwiecznić), Kama pokazywała mi podczas innego spaceru swoje ulubione leśne miejsca, a także joggowałem o poranku i już w dniu wyjazdu udawałem posąg w szpitalnym parku(dawno tylu komplementów nie usłyszałem ..)
Bardziej szczegółowa relacja oczywiście nastąpi, a nawet dorzucę do niej zdjęcia:-)

Teraz tylko film jak biegam po podwórku u Kamy w Sławkowie:


25.04.2009

dom

Jeszcze krótkie wspomnienie świątecznego spaceru. Lubię i takie wyjścia w teren - jestem sam(bez innych psów), tu sobie pobiegnę, tam powącham, przystanę. Musi być czas i na refleksje, nie zawsze możliwa jest zabawa.
Choć dziś zdenerwowałem się na łące jak nigdy dotąd. Jakiś nieznany mi pies chciał mnie zdominować i tak chytrze do mnie podchodził. Wydałem z siebie dźwięk, zdecydowany i groźny, a moje kły nigdy nie były większe niż dziś. Tak przynajmniej Pan powiedział i że nie widział mnie jeszcze takiego złego.
No ale za chwilę byłem znów prawie jak baranek:-)

A to widok na mieszkanie z ubiegłej soboty. Kolor taki sobie, tak bym to delikatnie ujął, na szczęście będąc wewnątrz nie będziemy go mieli na widoku:-))
To przejście z ciemniejszego w jaśniejszy odcień jest dokładnie na naszych oknach.
Tu widok na balkon, cieszę się że tyle miejsca do leżenia tam będzie.
I widok z trochę dalszej perspektywy:

24.04.2009

wszędzie kartony




Robi się coraz cieplej ale nie w głowie nikomu wycieczki do lasu, szaleństwo w jeziorze. Chyba muszę odczekać to całe przeprowadzkowe zamieszanie.
Wieczory mam jednak bardzo udane, czasem i dwie godziny jestem z Panem na łące. Jak już Wolf ma dość i nie chce mu się bawić to pojawia się jakiś inny znajomy pies i znów mam kogo zaczepiać. Jestem niezmordowany. Choć bywają dni gdy i ja chodzę po łące spokojnie i nic mi się nie chce, ani biegać, ani kopać w ziemi, ani bawić z kimkolwiek.
Po południowym spacerze wypoczywam teraz zawsze na balkonie, albo sobie sąsiadów podglądam, albo ucinam drzemki na słońcu.
W pokojach chaos, Pani wszystko pakuje w kartony na początku się tym interesowałem, ale widzę że to mało ciekawe zajęcie i tylko moja osoba przeszkadza(bo niby zawsze kładę się w przejściu).

22.04.2009

II Ogólnopolski Tydzień Walki z Otyłością Psów i Kotów

Sam miałem epizod gdy ważyłem za dużo. Było to w czasach późno szczenięcych i ciągle wyglądałem jak puszysta kulka, taki trochę ciapek.
Łapy miałem wielkie, skóry sporo i ciągle rosłem. Nie była to duża nadwaga, ale niewskazane te dodatkowe kilogramy były ze względu na moje zdrowie.
Pan doktor mnie pomacał i stwierdził, że jest tłuszcz. Przestałem dostawać smakołyki, tylko karma dwa razy dziennie i to dokładnie zważona..
Odpowiednia ilość ruchu, choć to miałem zawsze. Efekty przyszły naprawdę błyskawicznie, choć przyznaje, że miałem ochotę na więcej jedzenia. Co tu gadać - teraz też zjadłbym więcej bez problemu:-)
Przecież rano tylko dlatego idę do kuchni, bo wiem, że Pani mi da kawałek jakiegoś warzywa, pewne posłuszeństwo też jest ściśle związane z smakowitymi przegryzkami.
Od tamtego odchudzenia nigdy nie miałem już problemów wagowych. Nieskromnie dodam, że moja figura była nawet przykładem dla innych i dzięki temu poprawiła się sylwetka Wolfa i Leili.
Nie wiem jak będzie w przyszłości gdy już nie będę miał tyle energii na bieganie i będę po prostu mniej aktywny. Na pewno jakiś zaokrąglony brzuszek mi się zrobi.., a chęć na jedzenie będzie taka sama, kto wie czy nie większa?
Zobaczymy, póki co staram się prowadzić zdrowy tryb życia - odpowiedni posiłek, jakiś owoc, warzywo, psie smakołyki(nie za tłuste), trawa. Czasem kuszą mnie różne znaleziska, ale dostaję polecenie "nie rusz", albo gdy już złapie w pysk to Pani jest w stanie mi to z niego wyciągnąć, czasem więc wolę sam wypluć.

strona na temat, łatwy do zapamiętania adres:
http://www.otylosczwierzat.pl/


wywiad z psim lekarzem, skopiowane z gazeta.pl:

Małgorzata Goślińska: Przychodzi właściciel i mówi: panie doktorze, mój pies jest otyły. Często się tak zdarza?
Krzysztof Czogała, lekarz weterynarii, szef Kliniki Weterynaryjnej Brynów w Katowicach: - W ciągu moich 36 lat praktyki, takie przypadki mógłbym policzyć na palcach jednej ręki. Aż 30 proc. moich pacjentów ma problem z otyłością. Ich właściciele mówią, że pies czy kot ma problemy z siusianiem, ze skórą, słaby jest, pewnie ma chore serce... Ale że cierpi na otyłość, tego nigdy nie powiedzą.
Dlaczego?
- Bo widzą swojego psa na co dzień, więc nie zauważają zmian. I jak z dzieckiem - żaden rodzic nie przyzna, że niezbyt ładne, bo go kocha. Właściciele dziwią się: jak to, on tak mało je! A kot waży osiem kilo, zamiast trzech.
Czyli trzeba zwierzę ważyć na bieżąco?
- Waga nie jest jedynym miernikiem, bo zależy od rasy. Chihuahua na przykład prawidłowo ma ważyć półtora kilograma, a dog 80. Otyłość widać z góry, najczęściej z takiej perspektywy patrzymy na zwierzę. Pies zaczyna przypominać mysz: mała głowa i rozszerzający się do ogona tułów. Robi się opływowy, baryłkowaty. Właściciele psów powinni słuchać uwag w gabinecie weterynaryjnym, w związkach kynologicznych, na wystawach czy choćby od sąsiadki: ale twój pies gruby! To krępujące, bo właściciel zaraz patrzy na siebie. Często ma ten sam problem z otyłością, co jego zwierzę.
Upodabniają się?
- Ja mam 60 lat i już nie biegam z psem, ale wstaję codziennie o wpół do szóstej rano i na rower, a pies biegnie przy mnie. Dzięki temu dobrze się trzymam. Niestety, cywilizacja odbija się na naszych zwierzętach, tak samo jak na nas. Brakuje nam ruchu. Spacerujemy z psem na smyczy, albo w ogóle nie mamy czasu na spacery. Łatwiej podać jedzenie. I jak odmówić psu, kiedy on tak na mnie patrzy. Jedynym miejscem, z którego pies je, powinna być jego miska. To rygorystyczne podejście. Przyznam się, że sam tego nie przestrzegam. Akt jedzenia jest przyjemnością, a dla psa, mniej dla kota, ponętne jest to, co je właściciel.
Tak go kocham i mam się nie podzielić?
- Na takie uwagi odpowiadam właścicielom: otwórzcie drzwi i wyjdźcie z psem na spacer. Dopiero będzie miał radość. Wypatrzyć zwierzynę i upolować, ten dawny cykl życiowy nie zmienił się w jego mózgu. Nie chodzi o to, żeby dzisiaj zjadał koty. Ale stwórzmy mu namiastkę, rzucając patyk, dając zabawkę do rozszarpania. W jego mózgu wyzwolą się wtedy hormony szczęścia. Gdy pies leży na kanapie, myśli o pogoni i z tej frustracji je, bo miska jest pełna. I tyje.
No dobrze, a co z kotem? Mój całe dnie siedzi w domu i znajomi mówią mi: ale grubas, z czym się oczywiście nie zgadzam. Jest kastrowany i jada tylko surowe mięso. Mam go wypuszczać na noc?
- Absolutnie! W Anglii czy w Niemczech jest nawet zakaz wypuszczania kotów, a my wciąż nie przyjmujemy do wiadomości, jakie szkody potrafi czynić w plenerze. Kot jest zwierzęciem domowym. Ale pozostaje mięsożernym drapieżnikiem i nawet, gdy jest najedzony, bezlitośnie tępi - na przykład ptaki. W czwartek oddałem ornitologowi do leczenia rudzika, któremu kot wyrwał ogon. Kastracja zwalnia metabolizm, ale jeszcze nie jest przyczyną otyłości, tylko jedzenie do woli. I czemu nie wychodzić z kotem na smyczy?
A jeśli właściciel jest w podeszłym wieku i ma problemy z poruszaniem się?
- No to zwierzę musi być na kanapie. Niech chociaż w miseczce ma mniej. Kota nie wolno głodzić, objawia się to stłuszczeniem wątroby, ale pies może jeść co trzy dni i nie będzie miał z tego powodu perturbacji.
Ale będzie cierpiał!
- Otyłość powoduje cukrzycę, schorzenia dermatologiczne, hormonalne, sercowo-naczyniowe, aparatu ruchu, bo trudno mu dźwigać coraz większą masę. Dla każdego właściciela, który wypełni u nas ankietę, mamy darmową książeczkę o utrzymaniu kondycji zwierzaka i gratisowe gadżety. Przy świadomym właścicielu, w ciągu miesiąca pies może stracić 8 proc. wagi.
Co z tego pies będzie miał?
- Będzie szczęśliwszy.

21.04.2009

odsypiam


Pierwsze kartony spakowane. Przy pierwszym wykazałem nawet zainteresowanie, ale Pani układała w nim ubrania i książki, to co w tym może być dla mnie ciekawego..
Spokojnie udałem się na balkon, tam miałem spokój. Dziś tak większość czasu spędziłem. Leżałem póki słońce nie nagrzało mnie całego, potem szedłem do pokoju położyć się na zimne kafle. I tak do czasu aż Pan z pracy przyszedł.
Na łące od paru dni mam interesujące spotkania, zawsze jest ktoś skory do zabawy. Choć przedwczoraj rodezjan(rhodesian ridgeback) dał mi nieźle popalić. Ja go zaczepiałem, on w pewnej chwili miał dosyć mojej nachalności i szczypał mnie po uszach, a ja piszczałem ale mu nie odpuściłem.. Potem spałem kamiennym snem. Dziś też się wyszalałem, Pan w tym czasie plotkowal ze swoimi kolegami, wiem bo trochę podsłuchiwałem. Pomimo, że jestem męskiego rodzaju to mam na swój sposób podzielność uwagi:-)))
Już jest tak ciepło, że po psich szaleństwach wracam naprawdę wymęczony. Czekam tylko na jedzenie i po paru chwilach układam się gdzieś wygodnie i zasypiam mocno by nabrać sił na kolejny dzień.
Za niecałe 4 tygodnie akcja zwana przeprowadzką. Moja pierwsza, ale się nie stresuję, w końcu różne trzeba mieć doświadczenia.

16.04.2009

moja ulubiona ulica

Mam tu w okolicy taką ulubioną uliczkę. To znaczy jest ulubioną na przełomie kwietnia i maja. Wtedy właśnie drzewa na tej ulicy kwitną i jest tam bardzo przyjemnie. Taki nastrój trochę tajemniczy, trochę może i baśniowy? Tam nie słychać odgłosów z przebiegającej niedaleko autostrady, tam człowiek mało kiedy się pojawia, samochód sporadycznie. Tylko ja z Panią tam spacerujemy, inni to mieszkańcy tej ulicy.
Niestety dzień nie był słoneczny i drzewa nie są ładnie oświetlone promieniami, ale i tak było miło:

O tutaj wręcz baldachim.. jeszcze chwila i zamiast tych kwiatów będą liście. Też fajnie ale już inaczej.
Trawa tam nie zdeptana, porośnięta mleczami. Posiedziałem, podumałem.. w przyszłym roku będę musiał znaleźć inną uliczkę do zachwycania się. Pani mnie pociesza, że nie będzie z tym problemu. Zobaczymy..kącik z niezapominajkami:
Nawet trochę się zdyszałem spacerując, to przez to posłuszeństwo:-)
Kwiaty pasujące do mnie - kolorystycznie:

13.04.2009

filmowa wersja spaceru
















świąteczny Marienfeld

Pogoda nie rozpieszczała. Od rana mgła i można było mieć wrażenie, że lada chwila zacznie padać.
Pan już w lepszej formie ale za to Pani zaniemogła i naprawdę już nie byłem pewien czy ten świąteczny spacer dojdzie do skutku.
W końcu zauważyłem pewne przygotowania i pomimo mgły pojechaliśmy na Marienfeld.
Słońce usiłowało się przebijać przez gęste chmury i nawet było dość przyjemnie. Tylko widoczność naprawdę marna:
Stokrotki wysypały, a wśród tej koniczyny może i jakaś czterolistna by się znalazła:
Za mocno nie szalałem, starałem się zachowywać porządnie i nawet usłyszałem po spacerze, że byłem grzeczny i zachowanie wzorowe:-)
Tu tylko jedną łapa mam połączenie z ziemią:
Lekko zmęczony ale bardzo zadowolony:
Odkryłem też rów z wodą, na filmach będzie bardziej widać jak tam sobie biegam. Woda pozornie czysta, ale jak wskoczyłem to zmąciłem i już nic nie było czyste:-)

11.04.2009

pierwsza burza

tego roku rzecz jasna:-)
Błyskało na łące i wróciłem już z Panem do domu. A tu w piekarniku ciasto migdałowo jakieś tam. Niestety dokładnie nie wiem jakie, bo nie brałem udziału podczas jego powstawania. Musze więc czekać na efekt końcowy.
Czyli Pani wprowadziła w czyn swoje słowa: nie ma umytych okien na święta, będą za to trzy różne ciasta!
A dla mnie co?

Może ten posprzątany balkon był dla mnie? Dziś każdą wolną chwilę tam spędziłem, jak już czułem, że futro mam za bardzo nagrzane to szedłem poleżeć na kafle w przedpokoju albo pod biurko.
Bardzo słoneczna była dziś pogoda, ale widzę że wieczorem przyszła pora na burzę.
Nawet nie było mi żal schodzić z łąki, Wolf pojechał z Rufusem i swoim panem do Bielefeld na święta, więc nie ma co liczyć na do wtorku na jakieś brykanie.

spacerowe rozważania


Słońce mocno dziś przygrzewało gdy z Panią wybrałem się na spacer, albo też ona ze mną. Ale to chyba na jedno wychodzi?:-)
Takie spacery maja ten plus, że zawsze poznam jakiś kawałek nowego terenu i jest to dla mnie fascynujące zapachowo, minus spacerowania jest taki, że muszę się porządnie zachowywać..
Las, łąka to jednak większa swoboda. Ponoć tak to już jest, są dwie strony medalu. Jak dłużej nad tym pomyślę, to wychodzi mi, że to szczera prawda.
Pobiegam jak szaleniec - jestem zmęczony, nie pobiegam to zmęczony nie jestem, ale za to znudzony. Chyba wolę być zmęczony niż znudzony. Tak się może wydawać, że pies to za wiele myśleć nie musi, ale to bardzo mylne wyobrażenie.
Po drodze różne ładne obrazki, tu tulipany pośród niezapominajek:
A tu próbuję świeżej trawy, w końcu się pojawiła..

Tak też sobie spacerując wymyśliłem, że gdybym był człowiekiem, to chciałbym być ogrodnikiem. Miałbym jakiś duży ogród z kolorowymi kwiatami. Tak dobranymi że gdy jedne by przekwitały drugie zaczynałyby dopiero się rozwijać. Grządka z marchewką, jakieś jabłonie, krzaki dające odpowiedni cień. I trawnik z gęstą trawą. jeszcze jakby była tam jakaś woda to byłbym w pełni usatysfakcjonowany.
No takie marzenia.

A tu tri-kolor:-)
Tak się drzewa nałożyły na siebie, a każde kwitnie w innym kolorze. Potem wszystkie trzy będą tylko zielone, ale teraz bardzo się różnią.


Wszystkim czytającym o moich przygodach chciałbym życzyć udanych i spokojnych Świąt. Żeby były wesołe i wiosna nadała im odpowiednia oprawę.

10.04.2009

wieści z Ffm

Dostaliśmy zdjęcia od kierownika budowy:-)
Trwają też zaawansowane roboty w środku i wygląda na to, że przez miesiąc zdążą z wszystkim.
Ciekawy jestem jakie będę miał ciekawe miejsca do obserwacji otoczenia, w którym miejscu będzie mi się wygodnie leżało. Nawet nie wspomnę o otoczeniu, już w jakiś sposób je przez ostatni rok poznałem. Ale najważniejsze dla mnie jest to czy poznam tam kogoś interesującego.
Nie martwię się tym, że może nie być tam psów - na stówę są, pytanie brzmi -jakie?
Tutaj prawie każdego znam choćby z widzenia...
Dziś poszedłem z Panem na łąkę dość późno i bardzo dobrze, bo spotkałem Wolfa i Rufusa. Szaleliśmy sobie ile tylko sił starczyło. Od razu energia we mnie wstąpiła, dziś z Panią byłem na spacerze i wróciłem naprawdę zmachany, jednak na zabawę z Wolfem zawsze mam siłę.
Pan półsłówkami daje mi do zrozumienia, że różnie może być z świątecznym spacerem, wszystko przez to, że Pan jest chory.
Nie narzucam się, tylko sobie cicho myślę, że może do niedzieli, poniedziałku Pan wydobrzeje:-)

Nasze mieszkanie w domu po lewej. Zdjęcia autorstwa pana Ingo.


Ponieważ w Formule ostatnio dziwne rzeczy się dzieją ja poszukałem czegoś lżejszego niż wzajemne oskarżenia, pretensje i kłamstwa:-).
Quiz "Spytaj eksperta" - jak na razie Robert Kubica najlepiej odpowiadał na pytania:-)
A pytania są różne, czasem dość śmieszne:

Kubica dużo wie o swoim koledze z zespołu Nicku Heidfeldzie. Bezbłędnie odpowiedział na pytania o imiona dzieci Heidfelda (Juni i Joda) i co ciekawsze, Polak wie ile Niemiec ma par okularów przeciwsłonecznych. - Tylko przez ostatni weekend nosił siedem różnych modeli. Musi ich mieć około 30! - poprawnie odpowiedział Kubica.
Dziennikarze F1.com dokładnie przepytali kierowcę BMW Sauber o jego pasje i w tych tematach Polak był niemal bezbłędny. Co oznacza termin "ducks" w pokerze? - To łatwe! Para dwójek - odpowiada Kubica. Który kręgiel jest nazywany "królem"? - Kolejna łatwizna. To centralny kręgiel - mówi bez wahania. Nie wiedział natomiast kto grał główną rolę w filmie "Big Lebowski". "Kolesia", który całe życie najchętniej spędziłby na kręgielni zagrał Jeff Bridges.
Krakowian nie wiedział też ile kosztuje jego czapka na oficjalnej stronie BMW Sauber. - Za drogo! 20 euro? - pytał. Czapkę można kupić za 25 euro. Pomylił się w ocenie ile osób w Polsce ogląda wyścigi F1. - Więcej niż 3 miliony? Tak przypuszczam, ale nie zaglądałem ostatnio w statystyki - mówi Kubica. Tymczasem widownia F1 w Polsce to już około 4 miliony.
Problemy sprawiły Kubicy pytania o to, ile wskazań uzyskuje się na stronie Google po wpisaniu "Robert Kubica" (ok. 2 780 000) i kiedy BMW wyprodukowało pierwszy pojazd z silnikiem, choć w tym przypadku, odpowiadając: "80 lat temu" pomylił się niewiele. W 1923 roku BMW wyprodukowało pierwszy motocykl.
Kubica poprawnie odpowiedział na 70 proc. pytań, co w tej chwili daje mu pozycję lidera. Przepytywany wcześniej Sebastian Vettel uzyskał wynik 64 proc., a Nick Heidfeld 57 proc.
gazeta.pl

Tylko powiem, że imiona Juni i Joda byłyby dobre dla psów, krótkie i łatwe do wołania:-)
Chyba Nick jest fanem Star Wars.

9.04.2009

świąteczne spacery

Ostatnio w sporcie nic nie szło po mojej myśli: Robert Kubica z ledwością ruszył, a zanim się rozpędził, to już gaśnica była potrzebna i wyścig mógł obejrzeć na ekranie..
Kolega z teamu miał tyle szczęścia, że sam chyba do tej pory w ten przypadek uwierzyć nie może. Gorzej, że pewnie uwierzył teraz w swoje groźby iż w tym roku będzie Mistrzem F1
:-)
No ale w to wierzy chyba tylko on sam.
Wczoraj Liverpool niespodziewanie przegrał z Chelsea. A nic, absolutnie nic tego nie zapowiadało. Początek meczu był więcej niż obiecujący. A potem to szanse na wygraną malały, chyba tylko Pani do jakiejś 88 minuty wierzyła, że choćby zremisują:-)
Teraz czekam na wyścig w Chinach i rewanż w Londynie.

Miałem za to w tym tygodniu udane spotkania towarzyskie, wygłupy z Wolfem, zapasy z młodym rodezjanem. Młody ale już ode mnie większy, oczywiście i silniejszy co odczułem. Zabawa była świetna. Nawet nie wspomnę o wizycie u lekarza, to jest przecież ciekawe wydarzenie towarzyskie bez dwóch zdań. Choć tym razem nie było kury oczekującej na diagnozę lekarską:-)
Teraz czekam na jakiś świąteczny spacer. Mam nadzieję, że Pan wymyśli coś atrakcyjnego. W lesie na pewno jest już przyjemnie i chętnie bym sprawdził czy jest świeża trawa.

Wspomnienie z świątecznego spaceru z 2007 roku.
Uszy miałem wtedy ogromne jakieś i brzuszek też nieco zaokrąglony, łapy krótsze - trochę taki ciapowaty jeszcze byłem.
Byliśmy wtedy na spacerze w pobliskim parku.

A to już wspomnienie ubiegłoroczne. Już sylwetka sportowa, wyprawa do lasu, pogoda jeszcze mało wiosenna, w tym roku pod tym względem jest lepiej, może sezon wodny pora otworzyć?

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...