30.06.2010

upał

Upał, po prostu temperatury jak w Afryce. Nie wiem sam co już mam z sobą zrobić.
Na balkonie duszno, w mieszkaniu jak na balkonie.
Szukam miejsc w których jest chłodno, ale naprawdę ciężko znaleźć.
Zrzucam futro jak szalony i staram się nie słyszeć co Pani na ten temat myśli.
Piję ogromne ilości wody, co skutkuje tym, że idę jeszcze w nocy na sikanie, bo mój pęcherz by z tym do rana nie wytrzymał(chyba).
Trawa wszędzie wysuszona. Nawet króliki jakieś otępiałe w parku.

Na balkonie jest przyjemnie dopiero późnym popołudniem i wieczorem, choć tylko dlatego, że po prostu słońce już tam o tej porze nie przygrzewa ;-)
Co wieczór Pani sprawdza prognozę pogody na kolejny dzień.
I nawet gdy pojawia się znaczek deszczu i burzy, to w rzeczywistości jest upał od 30 stp w górę:(
Czekam aż to się skończy, naprawdę. Deszczu, miłego, orzeźwiającego wiatru, na to czekam.
I jeszcze mój bambusowy design mnie coś denerwuje, wiedzę że są pewne niedogodności i powinienem nad tym popracować. Może gdy będzie o 10 stopni ciepła mniej?;-))))

brukselskie migawki

Przez parę dni byłem tylko z Panią. Pan pojechał do Brukseli, trochę tam przy okazji zrobił zdjęć, a ja wybrałem te, które mnie zaciekawiły z psiego punktu widzenia.

To mi wygląda na jakiegoś kota, no zdecydowanie kocicę. Najwyraźniej w Brukseli koty mają dla siebie specjalne rowery. Super.
To psy od bezdomnych, na zdjęciu ich(bezdomnych) nie widać, tylko część dobytku w reklamówkach. Psy pomimo wszystko widać, że mają nastrój na zabawę, myślę też, że są kochane przez swoich opiekunów.

Pan spotkał metalowego psa. Prezentował się na ulicy w różnych pozycjach. Takiego czegoś to jeszcze nie widziałem! Nie wiem co ten pies miał oznaczać, jakie jest jego znaczenie, dlaczego pilnuje tych słupków. Pan też nie wie;-)
Jak ktoś jest z Brukseli i wie co to za psy, to niech da znać:-)

Ładny obrazek chociaż bez psa;-)

Rzadko jem to co ludzi, mam swoją psią żywność. Jednak jak zobaczyłem te wesołe frytki, to aż ślina mi pociekła z apetytu.
Belgia słynie z piwa, czekoladek i frytek i coś czuję, że najbardziej polubiłbym te ostatnie.
Pan zajmował się jakimiś sprawami w Brukseli, a ja w tym czasie starałem się pilnować domu. Byłem czujny i gdy zaszła potrzeba to interweniowałem.
Były jednak chwile (Pani twierdzi, ze całkiem sporo czasu a nie chwile) kiedy się relaksowałem:
Potem Pan wrócił i zamiast rożka z belgijskimi frytkami dał mi podsuszoną bagietkę. Belgijską.
:-)
Oczywiście zjadłem z apetytem:D

28.06.2010

o Nancy



Chciałem napisać co się przydarzyło Nancy. Poznałem ją podczas ostatniego pobytu w Polsce i jak wtedy pisałem, jest ona małym psem, yorkiem.
Ponoć yorki są w Polsce bardzo popularne i (aż głupio mi to pisać) modne.
Nancy wyszła ze swoją młodszą panią, Karoliną na spacer. Do osiedlowego sklepiku wejść nie mogła, więc dosłownie na chwilę została sama. W tym czasie ją bezczelnie porwano.
Jakiś podły człowiek szybko ją wziął i uciekł.
Oczywiście nikt nic nie widział, można by pomyśleć, że Nancy rozpłynęła się w powietrzu i nigdy jej pod sklepem nie było.
Pani i Pan Nancy rozpytali kogo się dało, porozwieszali ogłoszenia i czekali na odzew.
I jedna osoba się odezwała, kobieta twierdziła, że oferowano jej yorka w "okazyjnej cenie". Po nitce do kłębka trafiono pod właściwy adres. Jednak nikogo tam nie było:(
Po wielu próbach nawiązania kontaktu w końcu się udało. Pan Nancy pomiędzy domami zauważył pieska w typie Nancy, pobiegł się upewnić. Szybko ją rozpoznał i zawołam, a Nancy jak szalona pobiegła w jego kierunku i wskoczyła mu na ręce.
Zaczął wypytywać tego człowieka, który z nią spacerował skąd mają psa. Cóż, tamten był tak zaskoczony, że nawet nie udawał iż jest prawowitym właścicielem..
Okazało się, że jeden pijak sprzedał Nancy innym pijakom (bez obrazy, to po prostu suchy fakt).
Gdy pojawiła się Pani Nancy i ucieszona ją zawołała, to obcy sam stwierdził "to chyba faktycznie jest wasz pies". Po sugestii, że jak ma jakieś wątpliwości to można je rozwiać na pobliskim posterunku policji sprawa została szybko zakończona. Obcy pan odszedł w swoją stronę, a Nancy zadowolona pojechała do swojego prawdziwego domu.
Tam została od razu wykąpana i poszła do weterynarza na kontrolę.
Na szczęście poza pchłami i ugryzieniami kleszcza nic nie było.
Jednak ten prawie tydzień poza domem był dla wszystkich stresujący.
Byłem zbulwersowany takim złodziejstwem. Inna rzecz, że taki złodziej to w ogóle się nie bal Nancy, bo ona jest mała i nie miała się jak obronić. Mnie chyba nikt nawet by nie próbował porwać, a jakbym tylko się zorientował, że ktoś ma takie podłe zamiary, to pokazałbym swoją groźną twarz! (mam taką, a co, nie jestem do końca takim potulnym misiem).

szczęśliwa Nancy na rękach swojej Pani:

27.06.2010

po meczu



Jejku, ja miałem dziś przez moment wrażenie, że Mistrzostwa Świata w piłce nożnej się już zakończyły i niemiecka reprezentacja je wygrała:-)))
I fakt - wygrała, ale dopiero możliwość grania w ćwierćfinale;-)
To oczywiście jest powód do radości, ale wiadomo, że najważniejsze to wygrać w finale.
Dzisiejszy mecz z Anglią miał taka atmosferę (media się już o to postarały), że naprawdę można było mieć wrażenie, że zwycięzca otrzyma Coupe de Monde!
Jak po którymś z meczów na naszej ulicy ktoś pokrzykiwał radośnie, to wybiegłem szybko na balkon i się dołączyłem. Kibic się chyba speszył..
Na balkonach wiszą różne flagi, z naszego domu już znikły grecka i nowozelandzka..
Moi faworyci wszyscy już poodpadali(niektórzy w wielkim wstydzie).
Teraz już liczę tylko na Lukasa i Miro, że jeszcze tych bramek sporo zdobędą i niemieckie flagi będą mogły powiewać wesoło do finału.
Póki tutejsza reprezentacja w grze, to jest atmosfera sportowego święta i jest weselej. Tylko te trąbki to po prostu koszmar. No ale też większy koszmar to sędziowanie na tych Mistrzostwach. Może jednak ten temat zostawię, po co przed snem się denerwować???
Ach, a dziś w wyścigu F1 w Walencji, to jechał tylko Mischa Schumacher, może niemiecka tv powinna zrobić dodatkowy kanał sportowy? Na jednym normalnie pokazywano by wyścig i manewry wszystkich kierowców, a na tym drugim kanale analizowano by tylko jazdę starego mistrza;-)))

Kibice mogli czuć się bezpiecznie;-)

Jakaś dziewczyna z wspomnianą wcześniej trąbką, która działa mi na nerwy, zauważyłem, że wielu ludzi też nerwowo reaguje na trąbkowy dźwięk.

Oflagowane samochody, ręka przyklejona do klaksonu i wesołe okrzyki i tak prawie, że do wieczornego meczu Argentyna-Meksyk.
A ja luz.
Zastanawiam się kto wymyślił upał, nie wiem gdzie przed nim się schować.

25.06.2010

francuskie obrazki

Jeszcze raz rzut okiem na Alzację.
To ulica w Turckheim na której znajdował się dom w którym nocowaliśmy.

Gospoda była mała i przytulna, a psy były tam mile widziane. To właśnie moje wygodne, turystycznie legowisko.No naprawdę jest wygodne;-)))
Jednak w nocy większość czasu spędziłem na podłodze, bo mnie lepiej chłodziła.
Pokój jakiś ogromny to nie był, ale miałem się gdzie poprzemieszczać.
W drodze powrotnej przejechaliśmy też przez Bergheim, male miasteczko z ogromną ilością różnych kwiatów. Każdy kto lubi kwiaty znalazłby tutaj coś dla siebie, tego jestem pewien.
Nawet fontanna została ukwiecona.
Miło mieć taką ławkę nad którą wiją się róże. Sądząc po ogłoszeniu w oknie ławka jak na razie jest bezpańska. I tyle tej alzackiej wycieczki;-)


23.06.2010

Cyganeria

Słowo wyjaśnienia skąd taki tytuł;-)
Otóż po francusku bocian to cigogne. Po drodze wiele razy mijaliśmy duże skupiska bocianów, ich kolonie, parki i w którymś momencie pojawiło się słowo "cyganeria" i tak już zostało.

Na bocznych drogach lepiej być przygotowanym na i takie sytuacje:
Bocian nie był wystraszony i niespiesznie przeszedł sobie na drugą stronę drogi.

A to jedna z ulic w Strasburgu - każde drzewo z gniazdem, a w każdym bocian;-)
Na tej ulicy nie ma problemu z wolnym miejscem do parkowania. Nikt nie zaryzykuje, chyba że nie ma wyobraźni. Widzieliśmy samochód załatwiony przez bocianie kupy, trudno to opisać;-)))
Park w którym też jest spora bociania kolonia. Mają gniazda wszędzie i jak 2 lata temu nocowaliśmy obok tego parku, to rankiem na spacerze spotkałem tyle bocianów na ścieżkach, że sam nie wiedziałem jak reagować.

W parku ludzi prawie wcale, to pewnie była wina zachmurzenia. Dzięki temu na zdjęciu nie ma ludzi.

Na tym ładnym budynku bociany też mają swoje domy, dla nich nie jest to teren zakazany...

..dla mnie za to jest:

Nikt mi jednak nie zabronił siedzieć na trawniku:-)A to jeszcze raz Turckheim, też bociany wszędzie miały tam swoje gniazda.

Turckheim


Na nocleg zatrzymaliśmy się w Turckheim, miasteczko, które znane jest z tego, że jest tam po prostu ładnie;-). Oczywiście znane jest też z produkowanego tu wina.
Budynki ładne, ulice ładne, wszystko tam przyjemne dla oka, jednak mi najbardziej spodobała się ścieżka turystyczna wijąca się między winnicami.
Widok na miasto z trasy:

Ten mały, czarny po lewej to ja!
Wyczułem różany krzew..zaraz do niego podbiegłem i delektowałem się zapachem róż.

Inne widoki ze spaceru:

Te chmury widoczne na niektórych zdjęciach mogą być mylące. Tak naprawdę to w ciągu dnia było bardzo ciepło, deszcz padał w nocy.
Tu jeszcze ja na tle winnic.
Spotkałem w Turckheim sporo psów i tradycyjnie zachowałem się niegrzecznie, bo wszystkie obszczekiwałem. Potem zawsze mam wyrzuty sumienia, że źle zrobiłem. Powinienem wymienić z nieznajomymi spojrzenia, machnąć kitą, ewentualnie zignorować. Tak jak to robię w stosunku do ludzi. jeden pan mnie tam bardzo chwalił, szczególnie dobrze mówił o mojej sylwetce i o tym jaki mam wspaniały łeb. Przyznać muszę, że dużą przyjemność mi te słowa sprawiły;-)

Alzacja

W czerwcowy weekend pojechaliśmy do Alzacji. Rano od razu zorientowałem się, że szykuje się nocleg w innym miejscu niż dom, bo zostało spakowane moje turystyczne legowisko:)
Drzemałem sobie w aucie dopóki nie zjechaliśmy na jakieś boczne drogi i pojawiły się zakręty..
Wtedy zacząłem obserwować krajobraz, a warto było, bo teren górzysty się zrobił, wszędzie też winnice i kwiaty(w miasteczkach które mijaliśmy). W niektórych miasteczkach zatrzymywaliśmy się, nie wiem po co;-). Musiałem wychodzić i spacerować. Fakt, wszędzie nowe zapachy i była szansa na pozostawienie swoich oznaczeń to tu to tam;-)
Są jednak oczekiwania bym w mieście, między ludźmi zachowywał się z kulturą..
Na szczęście przystawaliśmy i w takich miejscach gdzie i mi się podobało. To właśnie takie miejsce. Znajduje się ono pomiędzy miasteczkami na Alzackim Szlaku Wina(Route du Vin).

Zatrzymaliśmy się przy ścieżce prowadzącej między winnicami. W oddali widoczne były Wogezy i najbliższe miejscowości.
Ja od razu pobiegłem w stronę trawy, pachniała bardzo zachęcająco.i jej smak mnie nie rozczarował.Poszalałem:-)


Nawet -ku mojej radości- pojawiła się kałuża..
pozwoliłem sobie przebiec po niej. Parę razy.
Słońce było więc szybko mi się futro wysuszyło.

Trochę trawy, mała kałuża, przestrzeń i już pies szczęśliwy..
Jeszcze muszę wspomnieć, że w każdym mijanym miasteczku były fontanny których łatwo można było napić się wody, z jednej skorzystałem;-)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...