31.01.2010

Enzo, Rufus i Wolf na śniegu

Nasza wesoła trójka, Wolf i Rufus zapoznają się z parkiem.
Wydaje mi się, że im się spodobało. Bardzo bym chciał, aby jeszcze do mnie przyjechali.
Wiele razy;-)


Od paru dni jest naprawdę bardzo zimowo, nawet jak śnieg się topi, to pojawia się zaraz świeży.
Tak sobie myślę, że zima mogłaby trwać długo, bieganie w śniegu, tarzanie się, obsikiwanie bałwanów - to tyle radości.
Zdecydowanie wolę mróz niż upał.

Jeszcze raz my..
Naprawdę to był mój szczęśliwy dzień.

Podczas gdy my sobie w domu przekazywaliśmy różne psie plotki, nad stadionem szalała śnieżna burza.. Piłkarze nie mieli łatwo;-)

30.01.2010

Wolf i Rufus u mnie w domu

Czy ktoś wie jak wielki może być psi smutek?
Pewnie nie...
Mój smutek jest ogromny, jak ocean.
W zasadzie to był bardzo udany dzień, to był wspaniały dzień!
Smucę się jedynie tym, że się skończył, a Wolf i Rufus pojechali już do swojego domu.
Do końca nie było pewności czy dziś przyjadą.. ich pan miał trudną sytuację zawodową i mógł się nie wyrobić na czas.
Rankiem pogoda była średnia do podróżowania, a z każdą godziną się warunki drogowe pogarszały.
Przejechanie tych 200km z Kolonii zajęło im sporo czasu.
Wyszedłem im z Panem naprzeciw  - spotkaliśmy się przy drzwiach wejściowych do naszego domu.
Przyznaję: po prostu zwariowałem ze szczęścia:-)
Poszliśmy do parku, oni (Wolf i Rufus) zapoznawali się z nowym terenem, a ja niecierpliwiłem się, chciałem biegać z Wolfem, ścigać się, siłować;-)
Nie widzieliśmy się od sierpnia 2009, to sporo czasu..
Wolf spoważniał, a co gorsza - ma siwą brodę! szok!!
Rufus jak zawsze, miły i wesoły ale nie wtrącający się w nasze wygłupy.
Wróciliśmy do domu, od razu powstało bajoro, bo w trójkę piliśmy wodę, a tylko Wolf potrafi się tak napić, że wokół miski jest sucho.
Nie byłbym sobą gdybym nie próbował swoich przyjaciół zdominować, to jest to czego Wolf bardzo nie lubi i szczerzy wtedy na mnie kły. Dla niewtajemniczonych może wyglądać to groźnie, ale to takie nasze męskie gierki.
Kare wyjął taką wielką matę i rozłożył w kuchni, takie powiedzmy turystyczne psie legowisko;-)
Pani, Pan i Kare ubrali się, pomisiowali nas przed wyjściem i zostaliśmy sami.
Odczekaliśmy aż na sieni zrobił się spokój i zaczęliśmy się cieszyć, że nie ma nikogo kto zrzędzi, kto nas pilnuje.
Jeszcze chwile powariowaliśmy jak dzikie zające, Rufus spoglądał wesoło, ale powiedział, że on już wyrósł z takich szaleństw i najlepszą dla niego rozrywką jest leżenie w ogrodzie i drzemka.
;-)
Zaproponowałem więc zwiedzenie mego królestwa - poszedłem w stronę sypialni, a tam niespodzianka, drzwi zamknięte. Naciskałem klatą, ale nie pomogło. Pokazałem swój pokój, legowisko pod oknem,  wygodne miejsca pod biurkami, kanapę która służy mi do leżenia tylko gdy narzucona jest na niej specjalna szmatka.
Przeszliśmy do kuchni i dużego pokoju, mój kącik jadalny już poznali podczas picia wody.
Obwąchali wszystkie kąty. Spodobało im się to, że z okien mam tak świetny widok, balkon też zebrał dobre opinie choć mogliśmy go obejrzeć tylko przez szybę.
Wskazałem też miejsce gdzie jest ukryta moja żywność, ale wejść się tam nie dało;-)))))
(hehe ale byśmy poucztowali).
W końcu stwierdziliśmy, że pora na to co psy lubią najbardziej poza jedzeniem, spaniem i zabawą: zajęliśmy się plotkowaniem.
Na początku musiałem opowiedzieć o moich nowych znajomych. Mówiłem więc o Dżilu, malym Enzo i Dżeksonie, o tym jacy są ich panie i panowie.
Opisywałem wycieczki do lasu, trochę poopowiadałem o Francji i pływaniu w oceanie.
Wolf i Rufus byli kiedyś w Finlandii, mają tam taki rodzinny kawałek ziemi. Widziałem kiedyś filmy z ich wyjazdu - woda, zieleń i przestrzeń, lubią jak opowiadam o oceanie.
Potem oni opowiadali o tym co nowego na kolońskiej łące. Pojawiły się nowe psy, wiadomo.
Obgadywaliśmy wspólnych znajomych. Goldenka Leila ponoć w dobrej formie;-)))
Niestety nie mogę napisać dokładnie co sobie za newsy przekazywaliśmy, bo to w pewnym sensie takie nasze tajemnice.
Poruszaliśmy też poważniejsze tematy, jak np bulwersującą sprawę psiego smalcu, porzucanie psów i to, że wiele z nich mieszka w azylach psich i może nigdy już nie zaznać ciepła domowego ogniska.
Te tematy nas wprowadziły w dość smutny nastrój, postanowiłem opowiedzieć coś pokrzepiającego i bohaterem mojej opowieści został uratowany z kry pies Dryfus (podaje  imię  za Boraksem).
Zgodnie stwierdziliśmy, że mamy wiele szczęścia w swoim psim życiu..
Rufus jako najstarszy z nas zadecydował, że pora przerwać w tym momencie gadanie i należy się zdrzemnąć. Wstał i poszedł sobie na moje legowisko. My z Wolfem zostaliśmy na turystycznej szmatce, pożartowaliśmy jeszcze trochę, zwinęliśmy się w kłębki i po chwili wszyscy zgodnie pochrapywaliśmy..
A za oknem szalała burza śnieżna, Pani, Pan i Kare siedzieli na stadionie i obserwowali jak Eintracht przegrywa z FC Koeln ( no przynajmniej Kare miał radość:D)

Zapadła ciemność, przemieszczaliśmy się po pokojach, aż nadszedł moment, że ludzie wrócili do domu i mogliśmy zjeść wieczorny posiłek;-)
Potem jeszcze wyjście do parku, trochę zabaw i przyszła pora na pożegnanie.
Naprawdę nie mogłem w to uwierzyć i choć widziałem z balkonu jak odjeżdżają, to długo sobie popłakiwałem pod drzwiami...

Rufus i figura typu "biedny labrador"

Rufus i Wolf z świecącymi ślepiami

26.01.2010

minus osiem


Właśnie chwile temu widziałem w niemieckiej tv wiadomość o uratowanym z kry psie!
Pokazali fragment tego co widziałem w "Faktach", czyli ten pies jest już znany poza Polską:-)
Mam nadzieję, że teraz śpi sobie w jakimś bezpiecznym miejscu i śni mu się coś przyjemnego.

Tu Pani mnie trochę przysypała, ale nawet nie zwróciłem na to uwagi:-)
Zastanawiam się czy pokazać Wolfowi i Rufusowi moją piłkę..
Oni nie są kibicami Eintrachtu,wolą FC Koeln. Pewnie dlatego, że ich Pan jest wiernym kibicem tego klubu. Będą w trójkę u nas w sobotę.
Plan jest taki, że będą jakieś psie zabawy, a potem ludzie pójdą na mecz, a ja będę Wolfa i Rufusa gościł w domu.
Zastanawiam się czy nie powinienem ludzi zamknąć w jednym pokoju, a sam ze swoimi przyjaciółmi skorzystać z kanap i zasobów lodówki;-)
W minioną sobotę było u nas chyba z 15 osób, państwo Dżila też (bez Dżila....). Ja cały wieczór siedziałem w sypialni. Głównie spałem, to fakt;-), ale chwilami byłem ciekaw co tam się dzieje, no i wiedziałem, że na stole było mnóstwo smakołyków.
Wiadomo jak to jest przy takich imprezach - zawsze znajdzie się ktoś kto ma dziurawe ręce;)
Jak już wszyscy sobie poszli, to ponozdrzowałem sobie wszędzie - mnóstwo różnych zapachów.


Jeszcze znalazłem zdjęcie z pożegnania choinki. To moment gdy stała w przedpokoju i czekała aż Pan ją wyniesie na chodnik. Potem firma sprzątająca pozbierała wszystkie wystawione choinki i wywiozła je w niewiadome mi miejsce. Szkoda.

odszczekuję

Zima wcale sobie nie poszła, to był tylko taki fałszywy alarm.
W zasadzie to.. to się tym nie zmartwiłem;-)
Lubię zabawy w śniegu i nawet jak moje wąsiki są oszronione czuję się dobrze - zimno mi nie straszne!
Nie mam nowych zdjęć, bo Pani palec pewnie by przymarzł do aparatu gdyby dziś robiła;-)

Za to mam utrwalone przez Pana zabawy z przypadkowymi psami, z początku stycznia.

To młoda labradorka, nie znam imienia tej koleżanki niestety.
Wesoło ze mną biegała, już nawet chcieliśmy się bliżej zapoznać ale jej pani spanikowała i był koniec imprezy.Po tych biegach poleżałem na śniegu czekając na jakąś nowa, towarzyską okazję.
Pojawił się tajemniczy kolega;-)
Z dość rozbudowaną klatą i srogim spojrzeniem:

Jednak szybko nawiązaliśmy nić porozumienia i nasze relacje stały się przyjazne..
Tylko pan nowego znajomego nie wytrzymał napięcia i zabrał go do domu.
Może sposób naszej zabawy mu się nie spodobał? Nie wiem, wygłupialiśmy się całkiem normalnie, jak to dwa dorosłe psy:)
To był udany dzień, całkiem niespodziewane psie spotkania, śnieg, dobra zabawa:-)

o uratowanym psie

Dziś w 'Faktach" zobaczyłem materiał o psie, który na krze dopłynął do morza. Rzeka Wisła go porwała, a on nie wiedział jak się dostać na brzeg.
Ludzie go widzieli, ale nurt rzeki był szybszy niż oni.
Wczoraj statek "Baltica" wypłynął na rejs monitoringowy, a dziś ok. 15 mil od brzegu marynarz wachtowy zauważył coś na krze. I nie była to foka, był to pies!
Kapitan statku zadecydował iż należy psu szybko pomóc. Pies jednak nie chciał wejść do takiej specjalnej siatki, więc na ratunek wypłynął ponton.


I w "Faktach" było widać jak pies leży już sobie w bezpiecznym miejscu, otulony jakimiś szmatkami. Podobno ma swojego właściciela, wierzę, że szybko wróci do domu i zapomni o tych ostatnich dniach.
Jak dobrze, że ludzie ze statku "Baltica" przejęli się psem i pomogli mu wrócić na ląd.
link do wiadomości:
http://deser.pl/deser/1,97052,7495892.html
(stąd też zdjęcia, które zamieściłem w wpisie)

21.01.2010

koniec zimy??




Przede wszystkim bardzo dziękuje wszystkim, którzy wysłali smsa na mój blog.
Jak na razie mam "dwie kulki", czyli dostałem od 6 do 50 głosów.
Pan powiedział, że pewnie około 10-ciu, a Pani, że pewnie 49;-)
Sam uważam, że więcej niż 10 a mniej niż 49.
Nie zrobiłem żadnej akcji reklamowej, być może to błąd.
Jakbym mieszkał w Polsce, to puściłbym takie baloniki z kawałkiem materiału, na tym materiale nazwa bloga i numer do głosowania i odcisk łapy;-).
Albo z jakiegoś bloku rzuciłbym ulotki z informacją i moimi zdjęciem(a zdjęcie jakieś specjalnie wybrane, takie z prośbą w oczach).

Na dworze leżą resztki śniegu, robi się błoto. Akcja wycierania łap i brzucha po powrocie ze spacerów zaczyna mnie denerwować.
Ja bardzo chciałbym, aby śnieg jeszcze został, a raczej aby nowy napadał. Mrozem mogłoby jeszcze ścisnąć. Psie zabawy w   śniegu są takie wesołe...
jednak ani Pan, ani Pani nie są już zainteresowani śniegiem. Coś o wiośnie wspominają, chyba trochę za wcześnie?;-)

13.01.2010

głosowanie na Blog Roku, 2009





czy mogę prosić o parę głosów na mój blog?

        Jeśli chcesz oddać na niego głos, wyślij SMS o treści H00074 (H-zero-zero-zero-siedem-cztery)  na numer 7144.
                                                      Koszt SMS, to 1,22 zł brutto

każdy głos mnie ucieszy;-), za każdy bardzo dziękuję
 
(foto:luty 2008)

8.01.2010

na śniegu

Pani pomimo tego, że chora to gra ze mną w piłkę popołudniami.
Tylko, że nic do mnie nie mówi przez ostatnie dni, ale to nawet lepiej, bo jej głos chwilami jakoś obco mi brzmi.
Pan wieczorem to i godzinę ze mną na mrozie spędza.
Najczęściej wtedy bawię się z małym Enzo i Dżeksonem(to ten pies co wystraszył się petardy).
Pan Dżeksona ostatnio sam wspomniał, że bardzo głupio zrobił z tą petardą..
Dżekson jest ok, na wiele mu pozwalam, bo to szczeniak. Choć on, jak Dżil, też pewnie szybko wyrośnie.

Słońce ładnie świeci, śnieg wesoło błyszczy, a ja szczęśliwy biegam prezentując Pani moje futbolowe umiejętności.

Trochę tutaj obśliniony jestem, ale tak to już bywa jak pies zaangażuje się w zabawę całym sobą.

4.01.2010

mroźny dzień

Mróz trzyma. Dzięki temu na dworze nadal śnieg, co mnie weseli.
Lubię jak śnieg skrzypi pod moimi łapami, łatwiej też znajduję ślady bytności psich znajomków;-).
Popołudniu Pani wzięła na nasz spacer moją piłkę. Biegałem za nią szczęśliwy.
Po takim intensywnym spacerze na mrozie zawsze czuję się mocno senny, dziś też nawet nie wiem jak minął mi czas do powrotu Pana z pracy.


Podczas wieczornego spaceru miała miejsce dość niemiła(?) sytuacja.
Biegałem razem z małym Enzo i jeszcze jednym psem, takim szczeniakiem podobnym do amstaffa.
W pewnym momencie pan szczeniaka postanowił odpalić noworoczną racę. Ja oczywiście byłem bardzo ciekaw. Raca została odpalona i wzbiła się wysoko w niebo, tak szybko jak się wzbiła i opadła w dół wybuchając.
Spadła obok mnie. I to bardzo blisko mnie.
Szczeniak wystraszył się dźwięku i pobiegł przed siebie wystraszony, mały Enzo schronił się u swojej pani, a ja nic. Nie bałem się, chyba ludzie się bardziej wystraszyli, że mi coś się stało.
Pan nawet nie musiał nic mówić, bo temu od racy było bardzo głupio.
No i jeszcze musiał odszukać swojego wystraszonego psa!
Pan pomacał mnie dokładnie czy jednak nic mi się nie stało, tak dla pewności. Ja wiedziałem, że jest ok, ale wiadomo, Pan chciał sprawdzić, to nie protestowałem.
W parku jeszcze nie jest posprzątane po zabawie sylwestrowej, wszędzie szkło, papiery i resztki po petardach.
Jak tak biegałem to coś uraziło mnie w łapę i starałem się pozbyć tego co mnie drażniło. Wykonywałem więc taką psią ekwilibrystykę łapową, co Pan odebrał jako konkretny uraz mojej łapy.
Było za ciemno aby mógł tak od razu ocenić co się stało. Wziął mnie na ręce i zaniósł do domu.
Postawił przy windzie i tam zobaczył, że na szczęście nie ma żadnej krwi a ja normalnie już stawiam łapy.
Przyznam, że sam też się trochę wystraszyłem gdy poczułem biedną łapę, na szczęście był to taki chwilowy uraz. Z drugiej strony nie chciałem pokazać, że coś mnie tam zabolało, bo przecież labradory słyną z dużej odporności na ból, musiałem więc zachować się godnie.
W domu moje poduszki Pan dokładnie przejrzał, mnie tylko irytował pewien zapach utrzymujący się na moim udku, Pani twierdzi, że może to ta raca mnie trochę osmaliła;-), ale to nieprawda;-))
Przy okazji wyczyszczono mi uszy, no trudno.
I ogarnęła mnie senność, śnieg się skrzy, -10 stopni...

3.01.2010

podsumowanie roku (blogowego)

Nowy Rok, dobra pora na zmiany. Tak przynajmniej pomyślałem.
Stąd też mój blog zmienił nieco wygląd, jeszcze sam nie mam pewności czy się do niego przyzwyczaję;-)
Wydaje mi się, że tak. Różowy kolor pasował mi póki byłem szczeniakiem, obecnie czuję się dojrzalszy i wolę spokojniejszy kolor - zielony.
Zieleń to przyroda, świeża trawa, dłuższe wieczory..

Dziś za oknem śnieg, rankiem poszalałem z Dżilem i to tak, że większość dnia przespałem. Budziłem się na toaletę i jedzenie. Zaakceptowałem też zmiany w blogu i tyle.

Nie wspominałem wcześniej, że mam teraz też stanowisko do wylegiwania się na kanapie!

Któregoś dnia Pani przyniosła taka specjalna szmatkę z piwnicy i na części kanapy ją rozłożyła. Od razu wiedziałem, że to dla mnie.
Podjąłem próby zajęcia całej kanapowej przestrzeni, ale Pani tak to urządziła, że mogę korzystać tylko z kawałka. Jak to mówią: lepszy rydz niż nic.

Włączyłem też w blogu nową edycję postów, niby ulepszona, rozszerzona. Jednak mam parę wątpliwości.. może z czasem lepiej będzie ze mną współpracować niż dziś;-)

Podsumowanie ubiegłego blogowego roku:
12304 wizyt
w tym wielu tajemniczych osób i pewnie jeszcze więcej całkiem przypadkowych;-)

najwięcej osób zaglądało do mnie z Polski(75,33%), potem z Niemiec(13,28%), na trzecim miejscu Unknown, czyli Tajemnicze Miejsce (4,88%) i dalej USA, Wlk.Brytania, Francja, Holandia, Irlandia, Włochy, Kanada i wiele innych.

najczęściej szukano na moim blogu:
-piosenki o psach
-labrador czarny
-enzowe plotki
-kula smakula
-plotki
-labradory zdjęcia
-parada labradorów
i inne sprawy dotyczące labradorów lub ogólniej psów.

najczęstsze wyszukiwania nie mające nic wspólnego z psami:
- Robert Kubica
- Bergues
- zwierz na Opolszczyźnie
- koala Sam
- Pietrasanta
- jak dbać o czystość wód







2.01.2010

witam w 2010!

W 2010 roku wszystkim którzy tu, do mnie zaglądają , życzę wszystkiego co najlepsze.
Dużo zdrowia i dobrej kondycji, zawsze pełnej miski(lub jak kto woli talerza), dobrych zwierząt i ludzi wokół siebie, dobrego humoru i wygodnego legowiska;-)))

Dla mnie wprawdzie szampana nie nalano, ale możecie mi wierzyć, że też go skosztowałem;-)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...