30.03.2013

psi węch (Supernase auf vier Pfoten)

Któregoś dnia obejrzałem bardzo interesujący program, w którym pierwszoplanową rolę grała Donatella. Urocza i utalentowana!
Program był w niemieckiej telewizji, dlatego ja opiszę zarys tej historii, aby był dla wszystkich zrozumiały.
Niestety nie ma opcji by bezpośrednio tu zamieścić ten film, można tylko udostępnić link. Zachęcam jednak do kliknięcia i zapoznania się z Donatellą:-)
Ważna wskazówka - po kliknięciu, na dole ekranu będą widoczne 3 tytuły, należy kliknąć w tytuł "Supernase auf vier Pfoten"(Super nos na czterech łapach).


DONATELLA W AKCJI


Występują: Donatella, pies pomagający w poszukiwaniu zaginionych osób, jej opiekun Stefan i Dirk, który będzie usiłował się skutecznie przed Donatella ukryć.
Pierwsza próba odbędzie się w 40 tysięcznym mieście. Zanim Dirk pobiegnie się gdzieś ukryć zostawia swój zapach - po prostu dmucha do foliowej torebki.
Potem biegnie przed siebie, byle dalej, po drodze obmyślając jak się schować przed węchem Donatelli.
Chwile przed wyruszeniem na poszukiwania Stefan daje psu do powąchania "próbkę Dirka", czyli to chuchnięcie do torebki.
Psi nos składa się z 220 milionów komórek, czyli ma ich 44 razy więcej niż nos człowieka.
Dirk postanawia wbiec do drogerii i psika się tam perfumami, ma to wprowadzić Donatellę w błąd. Jest przekonany, że taka mieszanka zapachowa sprawi, że pies straci trop. Tak się jednak nie dzieje, Donatella wyłapuje właściwy zapach i biegnie dalej prawidłowym śladem. W takim razie dziennikarz wbiega do centrum handlowego, wiadomo - dużo ludzkich zapachów na małej stosunkowo powierzchni, suche powietrze, zapachy spożywcze, które mogą rozproszyć każdego psa;-)
(czyż Donatella przy kiełbaskach nie jest urocza?)
Początkowo wydaje się, że Donatella się pogubiła, ale ona po prostu wyszła na zewnątrz by przeczyścić sobie nozdrze świeżym powietrzem, na nic wcześniej rozpraszające jej uwagę lady z jedzeniem - biegnie prosto w stronę kryjówki zaskoczonego Dirka;-))
Dla niej teraz zapach Dirka jest zapachem dominującym, czyli ona póki pracuje(jest w trakcie poszukiwań) skupia się tylko na wynajdywaniu jego zapachu, odrzuca te inne, nawet jeśli normalnie są dla niej interesujące.
Druga próba odbywa się w lesie. Dirk pomyślał, że może na takiej otwartej przestrzeni, gdzie pojawia się wiele zapachów innych zwierząt uda mu się skutecznie schować.
Wpierw biegnie na przełaj, ale dla Donatelli to nie jest żadne wyzwanie, przeciwnie, świeże powietrze jej pomaga, łatwo wyłapuje ślad Dirka.
Pomimo niskiej temperatury Dirk postanawia przepłynąć jeziorko, myśląc, że woda będzie jego sprzymierzeńcem.
Stefan ze swoją podopieczną dobiegają do jeziora, dokładnie do miejsca w którym Dirk skoczył do wody. Co tu robić? O właśnie, może panowie płynący kanu pomogą? A owszem, zapraszają. Pojawia się inny problem -  Donatella nie przepada za wodą i nie ma siły, aby weszła do kanu. Stefan ponawia prośby, ale bezskutecznie. Wiadomo, że Dirk tak jak gdzieś wskoczył, to tak samo gdzieś musiał wypłynąć. I Donatella idzie brzegiem tak długo aż odnajduje zapach Dirka.. Nie da się nasza bohaterka wyprowadzić łatwo w pole, o nie!
Gdyby się nie bała wody, to popłynęłaby dokładnie śladem Dirka, bo jego zapach unosił się nad wodą na tyle wyraźnie, że psu to by wystarczyło.
Do trzech razy sztuka, Dirk ma nowy pomysł, Stefan nieświadomie sam podsunął mu pomysł. Skoro Donatella odnajduje trop jak przerwaną nić - na zasadzie, że gdzieś musi być drugi koniec, to po prostu trzeba dobrze schować przed nią właśnie ten drugi koniec.
Dirk biegnie na lokalne(małe) lotnisko, wsiada do helikoptera i krąży nad lotniskiem wypatrując Donatelli. Ta w końcu się pojawia i biegnie dokładnie do miejsca w którym helikopter z Dirkiem oderwał się od ziemi. Tu psica sygnalizuje Stefanowi urwany ślad. Mogłoby się wydawać, że to koniec, prawda?
Ale przecież nasz sprytny Dirk nie będzie tak w nieskończoność krążył nad lotniskiem;-)
Wylądował na drugim końcu, zadowolony że taki miał świetny pomysł. Jednak gdy tylko stanął na ziemi, to nos Donatelli zaczął pracować, a może i wiatr zawiał tak, że znów znalazła to czego szukała?
Nie do końca, jak tylko Dirk opuścił kabinę, to śmigła helikoptera "rozrzuciły" jego cząsteczki zapachowe i Donatella je zaraz wyłapała.
W tym czasie Dirk się troszkę tłumaczy: uważa, że jego zagranie nie było do końca fair, bo psy nie potrafią latać;-)
A tu kto pojawia się na horyzoncie? Piękna Donatella!!! I jaka zadowolona, że zguba(Dirk) się znalazła.
Donatella w ciągu roku bierze udział w około 300 sprawach. Wszystko co jest jej potrzebne do pracy, to jakaś rzecz należąca do zaginionej osoby, musi mieć próbkę zapachu. I oczywiście to nie ta szczególna rasa psów ma takie super umiejętności, to po prostu indywidualny talent Donatelli.

27.03.2013

jak się wesoło reklamować

Czasem zanim zasnę to spoglądam na ekran telewizora. Jak się trafi jakiś program przyrodniczy, to oglądam w skupieniu. Jestem ciekaw innych zwierząt, a na przykład takiego misia, to lepiej zobaczyć w tv niż spotkać w lesie..
Oczywiście czasem obejrzę z rozpędu i blok reklamowy. A jakie są reklamy to każdy wie. Większość jest według mnie po prostu głupia. Ale.. niektóre naprawdę lubię. Zresztą już kiedyś zamieszczałem reklamy z finału NFL, było wtedy parę spotów z psami w roli głównej :-)
W szwajcarskich reklamach często pojawiają się zwierzęta i nawet większość ich już poznałem - kury, krowy, no prosiaka jeszcze nie, ale kto wie;-))

Najnowszy hit, reklama jajek z zaznaczeniem, że pochodzą od szczęśliwych kur
"Oh happy day"




W sieci sklepów Migros klient zawsze znajdzie świeże produkty:


Swissmilk, czyli najlepsze jest mleko szwajcarskie, a tutejsze krowy potrafią wszystko:-)







Sieć sklepów Coop poniższą piosenką promowała swoje produkty, dodam, że swego czasu nuciłem sobie ten utwór całkiem bezwiednie.

24.03.2013

spotkanie

Jakiś czas temu do naszego domu wprowadzili się nowi mieszkańcy. Razem z nimi przybyła i Ona.
Początkowo tylko wyczuwałem jej obecność nozdrzem. Nie dziwne, przechodziłem codziennie wiele razy pod jej drzwiami (zamieszkała na parterze). Czekałem na okazję by się jakoś zapoznać.
Pierwsze tygodnie sąsiadka godzinami wyła i wydawała z siebie inne dźwięki. Czuła się bardzo samotna i nowe miejsce jeszcze zdawało się być jej obce. Niestety nie miałem jej jak pocieszyć!
Nawet jak mnie obszczekiwała przez drzwi, gdy szedłem po schodach do domu, to nie reagowałem. Bo co miałem jej wtedy powiedzieć? Nie szczekaj? To zapewne mieszkający obok sąsiedzi powiedzieli jej głośno i wyraźnie.
W końcu jednak sytuacja się unormowała. Jednak nadal nie spotkaliśmy się nosem w nos!
Raz Pani spotkała ją w garażu i powiedziała mi, że to bardzo miła rottweilerka i ma przyjazne nastawienie. No wspaniale..
I któregoś dnia pod domem zobaczyliśmy się z bliska! Oczywiście świadkowie tego spotkania będą twierdzili że się obszczekaliśmy, jednak to po prostu był dialog zapoznawczy;-)))

Oczywiście z emocji wszystkiego nie zapamiętałem tak dokładnie jakbym chciał. Starałem się być elokwentny, ale jak teraz czytam to co napisałem, to wydaje mi się to takie banalne..
Kto jednak powiedział, że pierwsza pogawędka musi być filozoficzna dysputą?
  • - Halo, jestem twoim sąsiadem z pierwszego piętra, nazywam się Enzo.
  • - Gruetzi, jestem Ajona. Długo tu już mieszkasz?
  • - Nie, wprowadziłem się jesienią, ale już się przyzwyczaiłem do wiejskich klimatów.
  • - A gdzie mieszkałeś wcześniej?
  • - W mieście, w innym kraju..
  • - Haha, poznałam, że jestem obcokrajowcem, bo powiedziałeś "halo";-)
  • - A ty już się tutaj zadomowiłaś? Słyszałem, twoje skargi w pierwszych dniach..
  • - Już lepiej, już praktycznie nie zostaję sama w domu.. A ty lubisz być sam?
  • - Ja już jestem dojrzałym psem, mam 6 lat i często bywam sam:-). Albo wtedy rozmyślam, albo śpię lub obserwuję co się dzieje na zewnątrz.
  • -  Mi było przykro, że siedziałam sama, nudziłam się.
  • - Oj, Ajona, jak byłem młodszy, to nigdy się w domu nie nudziłem, dużo wtedy czytałem i rzeźbiłem w  tynku. Ale wszystkie moje prace pozostały w starym mieszkaniu.
  • - Muszę to przemyśleć, czytać też lubię, ale być może powinnam sobie znaleźć jeszcze jakieś zajęcia związane właśnie ze sztuką?
  • - Widzę, że już zaraz będzie koniec tej miłej rozmowy, ale następnym razem podrzucę ci parę pomysłów na nudę w domu:-)
  • - Ciekawe czy jest możliwe byśmy sobie kiedyś razem pobiegali po tutejszych polach? Jak myślisz??
  • - Bardzo dobry pomysł, też chciałem się o to zapytać:-) Tylko musimy się jakoś czasowo zgrać, jak lubisz wodę, to zapraszam w okolice za tunelem.
  • - Ok, znam to miejsce, to do zobaczenia!
  • - No cześć:-)


Taaa, wiosna idzie trzeba działać! Teraz faktycznie muszę poobserwować o której ona wychodzi na spacery.. Tylko ostatecznie nie wiem czy lubi wodę.. Ale biegać na pewno uwielbia, więc jak coś, to się będziemy gonić.
Ma zgrabna figurę, błyszczące futro, miejscami podpalane, co dodaje jej uroku. Wesołe oczy i urocze ułożenie uszu. Ogólnie naprawdę atrakcyjna psica. Mam tylko nadzieję, że i ja zrobiłem na niej duże wrażenie. Byle tylko podczas takiego biegania mnie lumbago nie złapało.
Na pewno, w końcu mam jak zawsze pozytywne nastawienie!
To jeszcze wspomnienie po poprzedniej kąpieli, cóż, i sobota i niedziela nie były zbyt słoneczne, szkoda. I też nieco się ochłodziło, ale nadal mogę śmiało powiedzieć, że jest wiosna. A powyżej środek Adlikonu w wiosennym słońcu.



woda czy trawa

Nie będę już nawet wychwalał pogody, gdyż wiem, że w wielu miejscach czapki, szaliki, śniegowce wróciły do łask.
Jak wbiegłem na pola, to nie wiedziałem czy wpierw do strumyka, czy jednak sprawdzić czy jest już jakieś źdźbło soczystej trawy. Postanowiłem, że wpierw trawa, a potem będę badał temperaturę wody.




Oczywiście gdy już raz wbiegłem do strumyka, to dostałem ataku radości i trochę poszalałem. O tej porze cały teren był mój, nie licząc paru okazów czapli siwej.

21.03.2013

wiosenny

I oficjalnie jest już wyczekiwana przez wszystkich wiosna! I naprawdę to już nie tylko przebiśniegi i niesmiałe krokusy widać w okolicy.  Krzaki i drzewa są w pąkach, a bazie widziałem ogromne!
Codziennie podczas spacerów obserwuję rośliny - czy już się obudziły, czy nadal są w zimowym śnie.
Niektóre niestety dały się nabrać na te parę ciepłych dni, które były jakiś czas temu. Potem mróz wszystko brutalnie wyprostował. Teraz już nikt nie myśli o mrozie. Teraz wiosenna krzątanina nabrała na sile. Kwiatki na naszym skwerku zasadzone, w donicach bratki i kolorowe wydmuszki. Fontanna już działa. Konie z domu po drugiej stronie ulicy  przyjęły u siebie specjalistę od wizerunku: było czyszczenie czy też naprawa podków(podglądałem z daleka, to nie mam pewności), stylizacja grzyw i ogonów, jeden ma teraz ogon spleciony w warkocz. Koty znów wypuszczają się na całonocne wyprawy łowieckie. Niektóre potem chyba tracą orientację: pełno ogłoszeń o zaginionych kotach widziałem.
W domu też mogę wygrzewać się w słońcu:

Jak już słońca mi za wiele, to mogę skryć się pod którymś z biurek. Najważniejsze, że mam na czym łeb oprzeć. Najlepiej jak ktoś jeszcze siedzi na krześle, to robi się takie bezpieczne miejsce.
Chciałby mieć legowisko pod stołem. Ale on musiałby stać przy ścianie i najlepiej jakby miał taki zwisający  obrus (czy cokolwiek, byle zwisało). Miałbym taką swoją pieczarę.

18.03.2013

było zimowo

Pomyślałem, że może owinę się chustą, czapka na oczy i nikt nie będzie się mnie czepiał przy wejściu na stadion. Jednak śmiech bliskich mi osób sprowadził mnie na ziemię. No tak, to nie mogłoby się udać. Ale jakby miał czapeczkę z napisem "polizei" i kamizelkę np. z napisem "zoll", to kto wie;-))) 
Zanim ktoś zacząłby się zastanawiać, to ja już bym siedział w takim miejscu z którego miałbym doskonały widok na boisko, a sam byłbym niewidoczny dla ochrony. Tyle było moich przygotowań na weekendowy wyjazd do Frankfurtu. Wiadomo, na czas meczu ja pilnuję domu(oficjalnie).
A nieoficjalnie...
:-)))

Czasem dostaję pozwolenie na podrzemanie na kanapie, jasne że korzystam i to bardzo chętnie. Tyle, że zawsze mam wyznaczone miejsce, czyli położony kocyk, czy jakąś tam szmatkę. I faktycznie zwijam się w kłębek i trzymam się wyznaczonej granicy. Bywa, że dopuszczam się pewnej samowolki i układam się, tak jak mi pasuje, co dokładniej widać poniżej. Moim terytorium miał być ten koc. Przez chwilę był, ale stwierdziłem, że tak jest jakoś przytulniej.

We Frankfurcie tradycyjnie podczas mojego pobytu było zimowo. Padał śnieg, potem deszcz. Mało kto się cieszył. Właściciele kawiarni coś mi się wydaje też nie byli szczęśliwi.

Ja nie narzekałem, ale aż bałem się okazywać jakieś większe zadowolenie, bo wszyscy negatywnie się wyrażali o tym ochłodzeniu, a mówiąc o śniegu używali niecenzuralnych słów.
A jak w niedziele wróciliśmy do domu, to w Adlikonie nadal była wiosna;-)





11.03.2013

marcowe kąpiele


Naprawdę jest tak przyjemnie, że trudno się oprzeć i nie wbiec do strumyka. To nie jest tak, że cały spacer jestem w wodzie. Biegam po polach, ścieżkach i gdy poczuję, że woda woła "halo Enzo, zamocz stopy", to biegnę i się moczę. Podczas spaceru parę razy.



Czasem szaleję w wodzie, czasem tylko chcę mieć uczucie mokrego brzucha, nigdy nie wiem co mi to głowy wpadnie.

10.03.2013

ze spaceru

Przez cały weekend w Adlikonie trwały porządki wiosenne. W każdym ogródku widziałem krzątających się ludzi - przycinali krzewy, drzewa, ogarniali trawniki. Chętnie bym się dołączył, wprawdzie nie wiem co konkretnie mógłbym robić:-). Starałem się pociąć gałęzie, które znalazłem na polach, co widać na zdjęciu poniżej. A powyżej odpoczywam sobie siedząc na ławce, za mną widoczna Krowia Górka, ten budynek po lewej to szkoła.

Ponieważ trochę popadało, a potem słońce się pojawiło wszystkie okoliczne krzaki mają potężne pąki i naprawdę można mieć wrażenie, że lada chwila pojawią się listki. Oczywiście czasem bywam realistą i zdaję sobie sprawę, że być może i u nas pojawi się jeszcze trochę zimy.
Znalazłem też krzak, który już parę tygodni temu zakwitł, jednak potem mróz się ostry pojawił i przemarznięte kwiaty zmarniały i poodpadały. Teraz pojawiły się nowe, może będą miały więcej szczęścia.
Czy to nie romantyczne i wzruszające ? W takim betonowym płocie wiosenne kwiaty znalazły przyjazne środowisko..

9.03.2013

koledzy

Pragnę przedstawić bliżej swoich kolegów z Adlikonu. Wprawdzie nie jesteśmy zaprzyjaźnieni, a nawet bym powiedział, że podchodzimy do siebie z rezerwą, ale prawie codziennie się widujemy, więc chyba jest to już jakiś stopień koleżeństwa?
Oto kogut mieszkający za Krowią Górką, już pojawił się w jednym z moich wpisów.
Wokół koguta zawsze drepczą kury, ewentualnie zbite w stadko trzymają się nieco z boku. Od razu widać kto jest panem na tym podwórku. Kogut, muszę to obiektywnie przyznać, wygląda bardzo dumnie, chyba często się przegląda w jakiejś szybie i widzi, że wszystko ma bez zarzutu. Nie znam się za bardzo na ptactwie domowym, ale ten kogut wydaje mi się przystojny.

Krów jeszcze nie ma i jak rozumiem jeszcze będę musiał poczekać na ich powrót na pastwiska, za to barany i owce już podskubują zeszłoroczną trawę.
Te zwierzęta wydają się bardzo przyjazne i też.. ciekawskie:-). Na krótkim filmiku można zobaczyć, że łatwo nawiązują kontakt głosowy:-)

7.03.2013

ogłaszam wiosnę

Wędrując wczoraj przez wieś co krok spotykałem ślady wiosny. I to takie konkretne, nie pojedyncze nieśmiałe przebiśniegi czy krokusy. Teraz są już całe dywany kwiatów, a drzewa kolejny raz budzą się do życia. Kolejny, bo już podjęły jedną taką próbę, ale mróz i śnieg załatwiły wtedy sprawę. Teraz już tak na pewno nie będzie!
Oto moje wczorajsze znaleziska (można kliknąć na zdjęcie, to będzie lepiej widać).

                                                   

Miło się tak człapało w słońcu, choć też szybko odczułem że jeszcze mam na sobie zimowe futro. Ale pozbędę się go najszybciej jak się da. 

 Próbowałem powąchać kwiatki, ale nic nie poczułem, no oprócz zapachu ziemi.
Zrobiłem też w dostępnym kawałku Krowiej Górki wizytację: świeżej trawy jeszcze nie ma. Ale jak pogoda się utrzyma, to kto wie czy trawa nie zdecyduje się na szybsze pojawienie? Zapewne wtedy pojawią się też koleżanki krowy ze swoimi dzwonkami.


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...