29.01.2009

wieści

Wczoraj w końcu Pan załatwił psią ustawkę i spotkałem się na łące z Wolfem i Rufusem. Ostatnio się trochę mijaliśmy, bo Pan wracał później z pracy.
Na szczęście wczoraj się udało. Przekazałem też przyjaciołom wiadomość z ostatnich dni: po 15.05 wyprowadzamy się do Frankfurtu. Ja aż tak się tym nie ekscytuję, może dlatego, że tam wcześniej nie mieszkałem?:-)
Na razie zachętą dla mnie ma być nowa kanapa i obietnica, że tam też są szanse na psie przyjaźnie. Staram się w to wierzyć, ale przykro mi, że Wolf i Rufus tu zostaną. Dziś na łące pojawił się też Punkcik, czyli taki miły dalmatyńczyk. Bardzo chciał się z nami bawić, jednak gdy próbował podbiegać do Wolfa to go odganiałem wydając ostrzegawcze dźwięki. Wolf jakoś nie był tym specjalnie zmartwiony.
:-)
Teraz sobie pomyślałem, że we Frankfurcie mam znajomego, czekoladowego labradora Kimbę!
Już tu kiedyś o nim pisałem i zamieszczałem zdjęcia z naszych zabaw. Będę musiał się Kimbie przypomnieć.foto z Kimbą z maja 2007

Miałem w ostatnim czasie sensacje żołądkowe po pewnych psich przysmakach, które dostawałem jako nagrody podczas spacerów. Na szczęście już to za mną, odkryto co drażniło mój żołądek i już po kłopocie.

Widziałem wczoraj na dworze takie wiosenne już porządki, panowie ścinali drzewom gałęzie, ale pogoda niestety nie zrozumiała tej aluzji, nocami nadal jest mróz. Wieczorami jak idę na łąkę, to zawsze ziemia jest już zamarznięta, w południe za to samo błoto..
Tak po cichu to marzę jeszcze o jakimś śniegu, wspaniale byłoby poszaleć w takim białym puchu. Pani absolutnie nie rozumie mojego marzenia:-), Pan chyba też wolałby już wiosenne klimaty.

28.01.2009

piłka, tym razem ręczna

Z piłek wiadomo którą lubię najbardziej. Ale trudno pominąć milczeniem wczorajszy mecz.
Mistrzostwa Świata w piłce ręcznej odbywające się w Chorwacji.
Mecz o wejście do półfinałów, Polska z Norwegią.
Do ostatniej chwili szanse równe, w ostatnich sekundach zaś:


jem jabłko

27.01.2009

ratunek dla psów

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,6204737,Fabryki_psow.html

Jeśli kiedyś usłyszycie o czymś podobnym, albo zobaczycie takie miejsce na własne oczy, to od razu zawiadomcie organizację:

http://www.strazdlazwierzat.com.pl/

Jak komuś nie chce się czytać całego artykułu, albo się mu link nie otwiera, fragmenty:

Psy wycieńczone i chore w klatkach ustawionych jedna na drugiej. Oddają na siebie ekskrementy, a jedzą odpadki - tak wyglądają tzw. hodowle psów rasowych nierodowodowych

Taką "hodowlę" we wsi Cisie pod Warszawą zlikwidowała dwa tygodnie temu organizacja pozarządowa Straż dla Zwierząt przy pomocy policji.

- Było tam około setki psów. Klatki z yorkami na mrozie, inne ustawione piętrowo w szopie, jedna żarówka za całe oświetlenie. Psy chore: tyfus, nosówka, robaki, wychłodzenie, wycieńczenie, odwodnienie. Połamane palce od stania na siatce, z której zrobiona była podłoga klatek. Cztery szczeniaki husky umarły nam na rękach - opowiada Zbigniew Gruda, rzecznik Straży dla Zwierząt.

W sumie Straż przejęła 94 psy ponad 20 ras, m.in.: yorki, bigle, pudle, pinczerki, ale też większe: owczarki niemieckie, golden retrievery, labradory. Pierwsza pomoc dla nich kosztowała 3 tys. zł: badania, lekarstwa, szczepienia. Prawie wszystkie poszły od razu do adopcji. Gruda: - Zostały nam mama pinczerka i mama york z małymi, które muszą być na razie w szpitaliku. I stara labradorka, eksploatowana tak, że powyciągane sutki wiszą jej do ziemi.

Jego działalność nie była tajemnicą. Na forum internetowym "Dogomania" od trzech lat pojawiały się wpisy na temat tej hodowli i tego, że psy z niej pochodzące chorują, a niektóre niedługo po zakupie umierają. Klienci, którzy przychodzili z reklamacją, dostawali od "hodowcy" - najczęściej na gębę - zwrot pieniędzy wydanych na leczenie psa. Albo - jeśli zwierzę zmarło - zwrot zapłaconej kwoty. Byleby nie robili hałasu.

- Zjawisko przemysłowej hodowli psów jest szersze i nie da się go zwalczać bez pomocy osób, które się z nim zetkną. Ale przede wszystkim nie należy tworzyć popytu na psy "rasowe nierodowodowe". Kosztują taniej, ale potem i tak trzeba "zaoszczędzoną" sumę wydać na szczepienia i leczenie - przestrzega Zbigniew Gruda.

25.01.2009

labrador w lesie


jeszcze parę migawek z lasu. powyżej: staram się znaleźć w miarę świeżą trawę. nie jest to niemożliwe, parę kępek znalazłem i ze smakiem zjadłem.

poniżej z Panem, słońce jeszcze przygrzewało, choć jak wychodziliśmy z lasu, to nie było już takie intensywne.

o tej porze roku las nie wygląda najlepiej. ani zieleni, ani śniegu, ani kolorowych liści, dość nieciekawie. na szczęście słońce zawsze wszystko zmienia, w jego promieniach las dziś też wyglądał ładnie. dla mnie było to bardzo udane wyjście, wróciłem zmęczony ale szczęśliwy.

muszę przyznać, że taplanie w błocie mam też niby to zabronione. gdy Pan albo Pani widzą na horyzoncie błotną kałużę pilnują abym w nią nie wbiegał. ale czasem chwila nieuwagi i pierwszy odkrywam jakieś bajorko.. potem to już mogę włazić w każde - i tak jestem brudny.
zawsze potem albo spłukiwanie ze mnie brudu, albo czyszczenie mojego futra, przed wejściem do samochodu, a potem jeszcze w domu. bardzo tego nie lubię, ale cierpliwie staram się znosić.
w domu wszystkie ściany teraz są białe:-), kanapa też jest jasna, podłogi również... szkoda, że nie mieszkam tak jak Wolf - na parterze z ogródkiem, wówczas czyszczenie mnie przebiegałoby sprawniej i było nieco prostsze.

a to sobie leżałem w sobotę, baardzo się wtedy nudziłem:-)

woda i błoto -mój żywioł



to filmy z mojej dzisiejszej wyprawy do lasu.
opłaca sie czasem pomarudzić, Pani i Pan przejmują się moimi humorami (tak sobie przynajmniej myślę) i starają się, abym miał powody do radości.
w lesie szalałem nieźle, tyle nowych zapachów, tyle kałuż pokrytych słabym lodem. pod lodem dorodne błoto:-)
na filmie powyżej i poniżej widać fragmenty mojego psiego szaleństwa, które jedni nazywają psią głupawką, a inni psim adhd.
wg mnie obie nazwy nietrafione, to po prostu czysta, psia energia.



a tutaj już inny fragment lasu, żadne błoto, prawdziwy leśny strumyk. z daleka wyczułem wodę, i już byłem głównie skupiony na tym, by tam dotrzeć jak najszybciej.
Pan nawet stwierdził, że moje skoki do tej wody to dobry pomysł, bo część błota ze mnie zeszła:-).
temperatura powietrza podczas spaceru wynosiła jakieś 5stp.C, no może 6stp.C
do wody wskoczyłem sam, z własnej woli i chęci, bardzo mi się to podobało i aż żałowałem, że strumyk skręcał w inną stronę niż my:-)

22.01.2009

psie rozmyślania

Dziś wieczorem niebo już nie było takie ładne jak w poprzednie noce. Zachmurzone, gwiazdy niewidoczne.. dlatego podczas wieczornego wyjścia starałem się załatwić wszystkie sprawy jak najszybciej, by móc położyć się na legowisku. Cień kota tylko obszczekałem:-)
Jak są gwiazdy to mogę spacerując trochę porozmyślać, pomarzyć i nadzieja na ładniejszą pogodę następnego dnia jest większa.
Jutro pewnie będzie lało, a błoto na łące osiągnie jakieś katastrofalne rozmiary.

To błoto, to leśne, styczeń 2008, taka wtedy była to zima.

Można by na łące zorganizować psie zapasy w błocie, nawet już widzę paru kandydatów. Tylko nasi opiekunowie pewnie zadusiliby ten pomysł w zarodku. Labrador Placek sugeruje, że marudzę:-), chyba nigdy nie słyszał mojej Pani gdy wchodzimy na błotnistą łąkę..
Ja zawsze udaję, że to nie jest skierowane do mnie, no bo jaki to ja skromny labrador mam wpływ na stan techniczny łąki?
Już chciałem napisać, że żaden, ale jednak coś tam po mnie zostaje:D
I nie mam na myśli tylko wykopanych dziur i powyrywanych kęp trawy. Ale błoto to nie moja sprawka.
Dziś taki ubrudzony tu i ówdzie wracałem z Panią, na klatce schodowej spotkaliśmy dwie sąsiadki. Obie zaczęły do mnie zagadywać, po niemiecku, cmokały i zachwycały się mną, nawet wykonywały takie ruchy zachęty i gdyby nie moja kultura osobista i dobre wychowanie, to podbiegłbym i skoczyłbym się przywitać:-). Pani pewnie nie pochwaliłaby mnie za to, a sąsiadki już nic miłego by nie mówiły, tylko czyściłyby swoje jasne płaszcze.
Dlatego wdzięcznie stałem i merdałem ogonem spoglądając przyjaźnie.

Wszedłem cicho do łazienki gdy tylko usłyszałem, że szumi prysznic. Pani czyściła buty i mnie nie zauważyła, wskoczyłem przednimi łapami na wannę, aby lepiej widzieć co się dzieje.
Usłyszałem "a ty gdzie z tymi łapami", posłusznie je zdjąłem i tylko sznupę opierałem o wannę obserwując strumień wody. Pani zawsze obróci prysznic w moją stronę i ja łapię jęzorem krople.
Woda mnie fascynuje.
Już jako 5-cio miesięcznego szczeniaka interesowało mnie wyposażenie łazienki:

Przez cały ten tydzień staram się spać częściej na legowisku i przyzwyczaić do myśli, że moja kanapa w sobotę zniknie. Nie wierzę, aby została ocalona. Może mi jakoś zrekompensują brak kanapy? Nowa dopiero na wiosnę.
Tak myślę, że leśna wycieczka mogłaby trochę mój smutek i żal ułagodzić. Nawet chętnie bym już założył swoją odblaskową kamizelkę i pobiegał po leśnych ścieżkach.

Chciałbym jeszcze raz podziękować wszystkim tym, którzy głosowali na mój psi blog w konkursie Blog Roku 2008, do pierwszej dziesiątki w swojej kategorii nie wszedłem, kolejny etap więc mnie nie dotyczy.

18.01.2009

meczowo

Dziś sportowy wieczór, czyli w końcu jakieś emocje, bo od rana nuda. Trochę pada, pochmurno, Pan siedzi i robi jakieś zawodowe sprawy, Pani przysypia - nikt się mną nie zajmuje!
Wyspałem się porządnie i chciałem trochę rozkręcić towarzystwo, ale nikt nie chce się ze mną bawić choć poprzynosiłem różne zabawki.
Dlatego zajmę się oglądaniem finałów konferencji.
Moi faworyci już poodpadali, z tej czwórki Steelers, Ravens, Eagels, Cardinals myślę, że będę kibicował Eagels i może Steelers.

Na tym blogu więcej szczegółów dotyczących dzisiejszych spotkań
http://usasports.blox.pl/html

najlepsze momenty mijającego sezonu na krótkim filmie:

17.01.2009

zabawy w błocie


Głosownie na Blog Roku trwa i jestem jakoś tak pośrodku, ani w pierwszej dziesiątce, ani w ostatniej.
Bardzo dziękuje za wszystkie wysłane na mój pamiętnik smsy. Ten etap kończy sie 22.01

Dzisiaj świeciło zachęcająco słońce i Pani poszła ze mną na łąkę. Słońce niestety za słabe by wysuszyć błoto i wiadomo było, że wrócę do domu nieco uświniony. Pobiegałem, pobawiłem się, w drodze powrotnej wyczułem, że Rufus i Wolf są w swoim ogródku. Oni też poczuli, że idę chodnikiem i tak sobie dawaliśmy zapachowe sygnały:-)
Byłem przekonany, że za chwilę oni wyjdą na ulicę i wrócimy na łąkę, ale nic z tego - Pani zabrała mnie do domu. Jakoś nie przeszkadzało mi to, że wcześniej z 40 minut spędziłem na wybiegu, dalej miałem zapał na zabawę.
W domu trochę byłem obrażony, że wróciliśmy.
Pan za to gdy wrócił z pracy od razu na przywitanie mi powiedział, że załatwił mi ustawkę!
Ustawka to psie spotkanie : ja-Wolf-Rufus umówione wcześniej telefonicznie.

W końcu Pan ubrał co trzeba by nie zmarznąć (dziś był silny wiatr) i poszliśmy.
Już na chodniku się witałem z przyjaciółmi, a jak wbiegliśmy razem na łąkę to już było samo szaleństwo. Skoki, gonienie sie, zderzanie, tarzanie w trawie - ekhm w błocie:-)
Cały oddałem się zabawie. Był też Cash i inne psy, ale Cash jest gruby i nie ma chęci biegać z nami, głównie leży i obgryza patyki. Ja najbardziej lubię zabawy z Wolfem i Rufusem, choć ostatnio bardzo polubiłem Sheilę, to dalmatyńczyk, bardzo urodziwa suczka. Młoda i lubiąca zabawę.
Tak się zaangażowałem w bieganie z nią, że nawet nie słyszałem jak Pan mnie woła. Oj nie był ze mnie zadowolony.
W dodatku zostałem przez niego posądzony o zjedzenie kupy! To zwykłe oszczerstwo, fakt, że wbiegłem w krzaki i byłem tam chwile czymś zajęty, ale nie zjadałem tego o co Pan mnie podejrzewa, wygrzebywałem sobie korzonki trawy. Było ciemno więc Pan pewnie myślał, że kopię w czymś innym.
Wracałem do domu zadowolony i wybawiony.
Pani jak przejechała mój grzbiet psią ściereczką, to tylko otwarła drzwi z łazienki...
Sam wszedłem do wanny, Pan mnie asekurował a Pani spłukiwała ze mnie brud. Trochę czasu to zajęło, ale starałem sie być cierpliwy.
Po tej przymusowej kąpieli poczułem się bardzo zmęczony. Nawet nie chciało mi się śledzić poczynań Jacka Bauera w siódmej serii "24", zostałem u siebie w legowisku.


Dodam, że pogoda u nas tylko nocami trochę zimowa, tzn. jest lekki mróz, w ciągu dnia jest za ciepło na śnieg. Dlatego wszędzie jest błoto i śmieci (i inne wspaniałości) powychodziły na wierzch, nie wygląda ciekawie..

15.01.2009

rozważania o kanapie

Dziś zła wiadomość dotarła do moich uszu - kanapa na której się wyleguję nadaje się na śmietnik!
Wcześniej często słyszałem narzekanie Pani, że kanapa jest brudna i nie da się jej już porządnie wyczyścić i takie tam marudziejstwo.
Ale Pan nigdy nie potwierdzał tych paninych obserwacji.
A dziś sam od siebie powiedział, że kanapa -za przeproszeniem- śmierdzi..
(aż mi to słowo nie chce przejść przez gardło)
Mi tam nic nie śmierdzi i nie rozumiem problemu.
Ostatecznie wiadomo, że będę miał najmniej do powiedzenia. Dlatego rozważam już najgorszą opcję z możliwych: brak kanapy. Czyli ta zostanie wywieziona, a ja nie dostanę nic w zamian:-(
Pani od rana narzekała, że zapach jest niedobry, otwarła okno i nawet tu nie siedziała. Sądziłem, że zapomni:-). Potem poszliśmy na dwór, potem ku mojemu zaskoczeniu Pani sobie gdzieś poszła i zostałem sam w domu. Przynajmniej nikt mnie nie stresował wyimaginowanymi problemami zapachowymi.
Pani i Pan wrócili razem i zaś się zaczęło.. nawet Pan sprecyzował: w sobotę trzeba kanapę wywieźć.
Jak to! Jak to!
W kłębku najlepiej śpi mi się właśnie na kanapie, pozycja typu "orka" też najlepiej wychodzi mi na kanapie...
Bardzo lubię swoje psie legowisko, naprawdę, tyle że dobrze mieć opcję innego miejsca na poleżenie. W końcu w ciągu dnia dużo czasu spędzam śpiąc lub po prostu sobie leżąc i dumając nad życiem.
Wiem, że "wykończyłem" kanapę:-), a nie jest ona z tych które da się czyścić bez końca. Coraz szybciej się brudzi choć zawsze mam na niej rozłożone okrycie.
To nawet poprzedniego legowiska nie było mi tak mocno żal, może dlatego, że od razu dostałem to nowe?
Teraz w napięciu będę czekał do soboty, okaże się czy Pan tylko sobie żartował czy mówił poważnie. No i co dalej?

Dokumentacja zdjęciowa:

jeden z moich pierwszych razów na kanapie, czyli 5-miesięczny Enzuś:-)

klasyk, bardzo lubię tamte zdjęcia, jestem jeszcze szczeniakiem i kanapa nadal wydaje mi się ogromna!
to tzw. orka:-)

sekundę po przebudzeniu:

chwila rozmyślania i dumania nad psim życiem. najczęściej takie dumanie prowadzi prosto do porządnej drzemki.

żeby nie było, że tylko na kanapie śpię i rozmyślam: epizod czytelniczy

13.01.2009

konkurs

http://www.blogroku.pl/zasady.html

nasz blog ma numer
I00075
(to przed zerami to nie jedynka, to duże"i")

a SMSy można wysyłać pod nr 7144

jeszcze nigdy nie brałem udziału w żadnym konkursie:-))

ze statystyk


Czasem sobie patrzę co takiego sprowadza ludzi do mojego enzowego zakątka. Najczęściej sprawy związane z labradorami(l lub jak niektórzy myślą z "labladorami").

Bywa że poszukują tu ludzie informacji dość zaskakujących.
Na przykład o "beczułce na czekoladę na szyje psa". Kto słyszał o takiej beczułce? Z tego co wiem to w takiej beczce może być jedynie rum:-)
Czekolada to psom szkodzi i nie powinny jej jeść.
Jeśli kogoś interesuje pies bernardyn i jego beczułka:
http://bernardyn.cba.pl/historia.html

Dziś szukał ktoś rozwinięcia tematu "wady i zalety jedzenia w restauracji".
Ha, nigdy nie jadłem w restauracji, a byłem wielokrotnie gościem. Najczęściej leżałem pod stołem lub innym nie rzucającym sie w oczy miejscu. Jedynie mogłem napawać się zapachami, ewentualnie czuć się dumnym z pochwał i miłych słów gości, którzy mnie przyuważyli. Ale to Pani i Pan określiliby zdecydowanie jako wadę jedzenia w restauracji:-)
Przypuszczam, że jedzenie w restauracji ma same zalety gdy mnie w niej nie ma.
Może kiedyś ktoś wymyśli psie restauracje.. pewnie byłaby to samoobsługowa jadłodajnia:-).

Szukano też opinii o chińskich wannach i wiadomości o najzgrabniejszych taliach:-)
Przynajmniej sie ktoś dowiedział, że moja talia do takich należy.
Znalazłem też zapytanie "kawa co robi".
Ciekawe. Wg mnie jest w urządzeniu zwanym ekspresem do kawy, stamtąd przechodzi do kubka, a w drodze z kuchni do pokoju troszkę zawsze skapnie na podłogę:-)
(to jak Pani niesie ów kubek)
Stąd też znam smak kawy.

przypomnę tu wpis o kawie, razem z teledyskiem obrazującym co też kawa wyczynia z człowiekiem
http://enzowy.blogspot.com/2008/11/szybko-o-kawie.html

w oczekiwaniu na nową płytę:

11.01.2009

psie zabawy



pogoda słoneczna, można było coś sfilmować.
najwięcej sfilmował Kare, pan Wolfa i Rufusa, ale jeszcze tego materiału nie widziałem.
na razie trochę scen z aparatu Pani.
w roli głównej ja i Wolf i Rufus też czasem się dołącza.
powyżej biegam z charcikiem i takim małym pieskiem, Wolf pojawia się później.








różne psie zaczepki, ja trochę denerwuję Wolfa, a on mnie szarpie za fafle i szczypie. ale ja nawet nie pisnę. dziś nawet Rufus się z nami siłował, niestety nie widać tego na filmie.
tarzaliśmy się w śniegu, ścigaliśmy, było super. wcale nie chciało mi się wracać do domu. jak już jednak wróciliśmy to od razu zapadłem w mocny sen:-)

10.01.2009

sobotnio



Pan chciałby abym popracował nad niektórymi swoimi zachowaniami. Na przykład nad cierpliwością. Prawda, nie jestem okazem cierpliwości.
Ale nie uważam, że to jakaś wielka wada:-)
Najchętniej spędzałbym teraz czas na powietrzu i poganiam Pana lub Panią do wyjścia dość nachalnie. Jak Pan wraca z pracy to chciałby aby od razu ze mną szedł na łąkę, Pani jak wstaje to też mogłaby się ubrać i ze mną iść. A nie - pija kawę, jedzą, gadają.. czas leci. Jak tu być cierpliwym?
Na jutro już mam umówione spotkanie z Wolfem i Rufusem, może i inne psy dołączą. Wszystkie są mile widziane:-)
Parę dni temu spotkałem landseera, on sobie biegał, a jego pan jechał za nim w samochodzie, śmieszne to było. Może ten pan nie miał ciepłej kurtki i dlatego bał się wysiąść?
Dziś długa noc, z powodu NFL, ja jednak postanowiłem spać u siebie, nie będę oglądał, muszę się wyspać by mieć siły na psie zabawy!
Za to widziałem reportaż o psich zaprzęgach, interesujące, choć ja chyba sie nie nadaję do tego sportu.

labrador w śniegu

To akurat nie jest psia łąka, tylko taka inna, która jest po drugiej stronie, jak byłem mały, to często z Panią tam chodziłem. Rosły tam ogromne trawy i krzaki, szło się tam powygłupiać. Potem Pan dowiedział się, że niedobrzy ludzie rozrzucali tam rzeczy szkodzące psom, skupiliśmy się już tylko na psiej łące i wyjazdach do lasu. Zresztą trawy i krzaki skoszono i już nie jest tam dla mnie tak atrakcyjnie jak kiedyś.
Teraz, zimą, czasem z Panią idziemy w taki zaułek i tam mam ćwiczenia z aportem.

Właśnie odnalazłem aport:

Czekam na pochwałę:

Naprawdę nie jest mi zimno:-)
Położyłem się też sam, z własnej woli, Pani mnie trochę obsypała śniegiem, ale prawdę mówiąc nawet tego nie poczułem.
Słońce przygrzewało, śnieg taki sypki, ja zadowolony z zabaw..

Tu jeszcze raz moja sznupa, tyle, że w słonecznych promieniach, wąsiki jak zwykle lekko przyprószone:

pochwała zimy

Bardzo polubiłem zimę. W domu czuję się nieco niezrozumiany w tej nagłej miłości:-)
Może powinienem uściślić: bardzo lubię śnieg. Od dłuższego czasu jest wszystko zasypane śniegiem więc mam sporą radochę.
Nie mogę wręcz się doczekać każdego wyjścia na dwór. I każde mogłoby trwać w nieskończoność. Tyle, że ludzie okazuje się są mniej odporni na zimno niż ja. Ciekawe, ja się nie ubieram wychodząc, a Pan ubiera wielką kurtkę z grubą podpinką, szalik, rękawice, czapka, Pani bardzo podobnie - samo ich ubieranie trwa wg mnie za długo. Już po godzinie im niby to zimno.
Ja biegam, skaczę, turlam się w śniegu, leżę wręcz na nim z własnej, nieprzymuszonej woli i nie odczuwam żadnego zimna. Wychodzi na to, że jestem lepiej wymyślony niż człowiek:-)
Pani mi robi w południe zabawy z aportem, a Pan wieczorami załatwia spotkania z innymi psami.
Jak wracamy do domu, to mokrą mam jedynie sznupę, dlatego, że często ryje w śniegu. Nie jestem brudny i wycieranie łap nie jest takie irytujące.
Sen mam potem mocny i zdrowy, zasypiam błyskawicznie.
W weekend miała już być niby to odwilż, ale okazuje się, że mróz będzie trzymał.
W końcu śnieg chyba lepszy niż błoto.

5.01.2009

śnieg wrócił!

całą noc padał śnieg. obecnie nie wygląda za oknem tak ładnie jak rano i w południe, topi się wszystko. jednak jak wyszedłem z Panią, to miałem wiele radochy. właziłem w zaspy, szukałem nosem pod śniegiem trawy, bardzo lubię śnieg. jest taki dziwny:-)

tak mnie fascynuje, że nawet zapominam o swoich potrzebach fizjologicznych, dobrze, że Pani mi przypomniała:)
pewnie jutro już na łące będzie błoto, ale dziś wyglądało bardzo ładnie i wiele radości mi sprawiło bieganie po śniegu. nawet jeśli dla przypadkowego widza było to chaotyczne widowisko.

swoje zadowolenie wyraziłem szczekając

teraz idę poleżeć na ciepłej kanapie, może jakiś jeszcze większy śnieg mi się przyśni, a Pani mówi, że też będzie leżeć ale w wannie.

4.01.2009

Marienfeld filmowo

Dorzucę jeszcze dwa, krótkie filmy z noworocznego spaceru.



Tak trochę chaotycznie niby sobie biegam, ale lubię truchtać za jakimś nieznanym, nowym mi zapachem. Był to bardzo udany spacer, pomimo, że bez psich zabaw. Wczoraj miałem zabawę na łące, przyszło dużo różnych psów i się wygłupialiśmy.
Wróciłem naprawdę zmęczony, jednak nie dane było mi zapaść w regenerującą siły drzemkę.
Przyszedł do nas Kare, pan Wolfa i Rufusa.
Bardzo, bardzo się ucieszyłem, witałem go tak jakbym go długo nie widział:-)
Myślałem, że będzie się ze mną bawił i mnie ciągle misiował, ale niestety nie zechciał mi poświęcić całej swojej uwagi.
Jak u nas była Mama Pani, Danka, to ja kładłem się tak by mogła dosięgnąć mnie ręką i nadstawiałem albo grzbiet, albo brzuch i byłem misiowany tyle czasu ile chciałem:-)))))
Chciałem Dance pomagać w wstawaniu z kanapy i przemieszczaniu sie po mieszkaniu, ale nie wiedziałem za bardzo jak się do tego zabrać. Dlatego stałem obok, albo szedłem asekurując. Nie wiem czy to jest pomocne, ale miałem duże chęci byc przydatnym.
Wracając do wczorajszej wizyty: widziałem jak Wolf i Rufus pływają łódką, biegają po fińskiej wyspie, kąpią się w morzu, bardzo fajne musieli wtedy mieć wakacje.


3.01.2009

Marienfeld

Jakiś czas po noworocznym koncercie zebraliśmy się i pojechaliśmy na spacer. W takie miejsce, które już poznałem wiosną, Marienfeld.
Dzień jak wspominałem był dość mroźny i można było zaobserwować oszronione trawy:

Marienfeld to po prostu pola, mały strumyk, jakieś krzaki i wielka przestrzeń.

Głównie biegałem po ścieżkach choć na zamarznięte pola też wbiegałem gdy poczułem jakiś nęcący zapach.

Koleina po traktorze(chyba?) sprawiła, że narodziło się małe, psie adhd. Coraz rzadziej mi się to szaleństwo trafia, chyba się starzeję czy coś w tym sensie..
Kiedyś byle drobiazg wywoływał u mnie to dzikie zachowanie. Teraz dość szybko mi przeszło, bo łapy na tym lodzie się troszkę ślizgały.


Tu mi się jakiś rzep przyczepił, na szczęście nie do ogona..

Jak widać tu już nie wyglądam dość świeżo..

Biegnę jak najszybciej sie da, do kogo?

Do ukochanej Pani oczywiście:-)

Noworoczny koncert

W pierwszy dzień nowego roku zanim poszedłem na spacer wysłuchałem noworocznego koncertu z Wiednia.
Na początku próbowałem jeszcze śledzić ruchy pana dyrygenta, ale w pewnym momencie oczy mi się same jakoś przymknęły i skupiłem się tylko na muzyce. Z tego zasłuchania wyrwały mnie dopiero końcowe oklaski publiczności.
Jednak pan dyrygent się nie denerwował tym, że publika klaszcze, nawet wyglądał na zadowolonego. Pani mi wyjaśniła, że oklaski to jakby nagroda. Niech i tak będzie, ja jako nagrodę wolę psie przysmaki niż brawa:-)

a tu klasyka tego koncertu:

2.01.2009

o nocy Sylwestrowej




Mój Sylwester nie był szampański. Choc oblizałem palec Pani, który to ona wczesniej zanurzyła w kieliszku. Nie wiem czy mi to smakowało, za mało by stwierdzić jednoznacznie.
Zanim jednak wybiła północ pojawił się odgłos strzelających petard, czyli coś co mi wyjątkowo działa na nerwy.
Obszczekiwałem ten dźwięk, ale delikatnie mi wyjaśniono, że nie ma to sensu. Po jakimś czasie sam stwierdziłem, że faktycznie - nie ma to sensu.
Po prostu w tym dniu ludzie mają potrzebę by odpalić pewną ilość petard, sztucznych ognii itd., ci którzy tego nie lubią są widać w znacznej mniejszości.
Pani i Pan nie reagowali na wybuchy więc z czasem i ja stwierdziłem, że nie należy się na tym skupiać i po prostu poszedłem sobie spać.
Około 1 w nocy poszliśmy na dwór bym mógł załatwić swoje potrzeby. Na chodnikach i na ulicy leżało pełno śmieci, butelek i wyglądało mało interesująco. Ludzi żadnych już nie było. Wszyscy chyba uciekli gdy przyjechała straż pożarna, która gasiła płonące kosze na śmieci.
Rankiem wyglądało to wszystko gorzej niż w nocy. Dziś jest trochę lepiej, ale mógłby spaść śnieg i zakryć to czego nie posprzątano:-)



1.01.2009

noworoczny spacer

parę obrazków, a jutro szczegóły:-), chciałem Pani podyktować trochę tekstu, ale zajęła się czytaniem kryminału..

tu spontanicznie wbiegam do wody:


tu trochę misiowania i masowania

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...