W pierwszy dzień nowego roku zanim poszedłem na spacer wysłuchałem noworocznego koncertu z Wiednia.
Na początku próbowałem jeszcze śledzić ruchy pana dyrygenta, ale w pewnym momencie oczy mi się same jakoś przymknęły i skupiłem się tylko na muzyce. Z tego zasłuchania wyrwały mnie dopiero końcowe oklaski publiczności.
Jednak pan dyrygent się nie denerwował tym, że publika klaszcze, nawet wyglądał na zadowolonego. Pani mi wyjaśniła, że oklaski to jakby nagroda. Niech i tak będzie, ja jako nagrodę wolę psie przysmaki niż brawa:-)
a tu klasyka tego koncertu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość