30.01.2010

Wolf i Rufus u mnie w domu

Czy ktoś wie jak wielki może być psi smutek?
Pewnie nie...
Mój smutek jest ogromny, jak ocean.
W zasadzie to był bardzo udany dzień, to był wspaniały dzień!
Smucę się jedynie tym, że się skończył, a Wolf i Rufus pojechali już do swojego domu.
Do końca nie było pewności czy dziś przyjadą.. ich pan miał trudną sytuację zawodową i mógł się nie wyrobić na czas.
Rankiem pogoda była średnia do podróżowania, a z każdą godziną się warunki drogowe pogarszały.
Przejechanie tych 200km z Kolonii zajęło im sporo czasu.
Wyszedłem im z Panem naprzeciw  - spotkaliśmy się przy drzwiach wejściowych do naszego domu.
Przyznaję: po prostu zwariowałem ze szczęścia:-)
Poszliśmy do parku, oni (Wolf i Rufus) zapoznawali się z nowym terenem, a ja niecierpliwiłem się, chciałem biegać z Wolfem, ścigać się, siłować;-)
Nie widzieliśmy się od sierpnia 2009, to sporo czasu..
Wolf spoważniał, a co gorsza - ma siwą brodę! szok!!
Rufus jak zawsze, miły i wesoły ale nie wtrącający się w nasze wygłupy.
Wróciliśmy do domu, od razu powstało bajoro, bo w trójkę piliśmy wodę, a tylko Wolf potrafi się tak napić, że wokół miski jest sucho.
Nie byłbym sobą gdybym nie próbował swoich przyjaciół zdominować, to jest to czego Wolf bardzo nie lubi i szczerzy wtedy na mnie kły. Dla niewtajemniczonych może wyglądać to groźnie, ale to takie nasze męskie gierki.
Kare wyjął taką wielką matę i rozłożył w kuchni, takie powiedzmy turystyczne psie legowisko;-)
Pani, Pan i Kare ubrali się, pomisiowali nas przed wyjściem i zostaliśmy sami.
Odczekaliśmy aż na sieni zrobił się spokój i zaczęliśmy się cieszyć, że nie ma nikogo kto zrzędzi, kto nas pilnuje.
Jeszcze chwile powariowaliśmy jak dzikie zające, Rufus spoglądał wesoło, ale powiedział, że on już wyrósł z takich szaleństw i najlepszą dla niego rozrywką jest leżenie w ogrodzie i drzemka.
;-)
Zaproponowałem więc zwiedzenie mego królestwa - poszedłem w stronę sypialni, a tam niespodzianka, drzwi zamknięte. Naciskałem klatą, ale nie pomogło. Pokazałem swój pokój, legowisko pod oknem,  wygodne miejsca pod biurkami, kanapę która służy mi do leżenia tylko gdy narzucona jest na niej specjalna szmatka.
Przeszliśmy do kuchni i dużego pokoju, mój kącik jadalny już poznali podczas picia wody.
Obwąchali wszystkie kąty. Spodobało im się to, że z okien mam tak świetny widok, balkon też zebrał dobre opinie choć mogliśmy go obejrzeć tylko przez szybę.
Wskazałem też miejsce gdzie jest ukryta moja żywność, ale wejść się tam nie dało;-)))))
(hehe ale byśmy poucztowali).
W końcu stwierdziliśmy, że pora na to co psy lubią najbardziej poza jedzeniem, spaniem i zabawą: zajęliśmy się plotkowaniem.
Na początku musiałem opowiedzieć o moich nowych znajomych. Mówiłem więc o Dżilu, malym Enzo i Dżeksonie, o tym jacy są ich panie i panowie.
Opisywałem wycieczki do lasu, trochę poopowiadałem o Francji i pływaniu w oceanie.
Wolf i Rufus byli kiedyś w Finlandii, mają tam taki rodzinny kawałek ziemi. Widziałem kiedyś filmy z ich wyjazdu - woda, zieleń i przestrzeń, lubią jak opowiadam o oceanie.
Potem oni opowiadali o tym co nowego na kolońskiej łące. Pojawiły się nowe psy, wiadomo.
Obgadywaliśmy wspólnych znajomych. Goldenka Leila ponoć w dobrej formie;-)))
Niestety nie mogę napisać dokładnie co sobie za newsy przekazywaliśmy, bo to w pewnym sensie takie nasze tajemnice.
Poruszaliśmy też poważniejsze tematy, jak np bulwersującą sprawę psiego smalcu, porzucanie psów i to, że wiele z nich mieszka w azylach psich i może nigdy już nie zaznać ciepła domowego ogniska.
Te tematy nas wprowadziły w dość smutny nastrój, postanowiłem opowiedzieć coś pokrzepiającego i bohaterem mojej opowieści został uratowany z kry pies Dryfus (podaje  imię  za Boraksem).
Zgodnie stwierdziliśmy, że mamy wiele szczęścia w swoim psim życiu..
Rufus jako najstarszy z nas zadecydował, że pora przerwać w tym momencie gadanie i należy się zdrzemnąć. Wstał i poszedł sobie na moje legowisko. My z Wolfem zostaliśmy na turystycznej szmatce, pożartowaliśmy jeszcze trochę, zwinęliśmy się w kłębki i po chwili wszyscy zgodnie pochrapywaliśmy..
A za oknem szalała burza śnieżna, Pani, Pan i Kare siedzieli na stadionie i obserwowali jak Eintracht przegrywa z FC Koeln ( no przynajmniej Kare miał radość:D)

Zapadła ciemność, przemieszczaliśmy się po pokojach, aż nadszedł moment, że ludzie wrócili do domu i mogliśmy zjeść wieczorny posiłek;-)
Potem jeszcze wyjście do parku, trochę zabaw i przyszła pora na pożegnanie.
Naprawdę nie mogłem w to uwierzyć i choć widziałem z balkonu jak odjeżdżają, to długo sobie popłakiwałem pod drzwiami...

Rufus i figura typu "biedny labrador"

Rufus i Wolf z świecącymi ślepiami

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...