6.06.2010

nowa koleżanka, Jill

Miałem umówione spotkanie z nieznajomą koleżanką.
Jakąś godzinę trzeba było do niej jechać, ale sami zobaczcie, że warto było. Oto Jill:

Jill mieszka z ze swoim Panią i Panem pod Marburgiem, aby do niej dojechać trzeba przebyć kawałek lasu i gdy już będzie można pomyśleć, że dalej już tylko może mieszkać jeleń i dzik pojawiają się dwa domy;-)
Ten w którym mieszka Jill ma duży ogródek i jak będzie widać, olbrzymi teren do biegania.
Jest tam wręcz sielsko, drzewa, kwiaty, trawa i nawet konie w zasięgu wzroku.
Ja zauważyłem je dopiero na zdjęciach, wcześniej jakoś uszły mojej uwadze.

Chwilę poświęciłem na lustrację terenu, domu również. Wpadłem tam znienacka na rozpoznanie;-) Podwórze jednak bardziej mnie interesowało, więc obleciałem wszystkie zakamarki, aż w końcu mogłem na spokojnie nawiązywać psią znajomość.

Od razu ustaliliśmy podział obowiązków w zabawie piłeczką. Ja biegłem prosto za rzuconą piłką, a Jill robiła kółka wokół mnie.
Przyznaje, że na początku łechtało to moją męską dumę, że psica tak mnie adoruje.
Potem jednak okazało się, że ona tak po prostu ma, nie aportuje, tę robotę zostawiała dla mnie;-)
Naprawdę byłem pod wrażeniem tego jak ona wspaniale te okręgi wokół mnie robiła!

Tu moje ostre hamowanie:
Jill zawsze trochę przede mną, szybka jak strzała.

Pogoda była słoneczna i dla ochłody Mark(pan Jill) polał nas woda. Szkoda, że u nas nie ma takiego szlaucha, no ale to też trzeba mieć taką łąkę.
Chwila przestoju w zabawie, stoję w części grillowej ogrodu.

Potem znów seria biegów. Chyba pierwszy raz pies z którym się bawiłem nie odczuwał potrzeby łapania piłki, ale nasza zabawa była naprawdę udana.

Jill ma za sobą trudne chwile. Ten dom to jej drugi dom.
Jej pierwsi Państwo zginęli w wypadku i zanim ktoś dostał się do psów, to one musiały sobie same poradzić. Jill potrafi sobie sama otworzyć puszkę.
Na początku do obecnego domu przyszła tylko na jakiś czas, ale ten czas się wydłużał i potem stało się jasne dla wszystkich, że ona tu zostanie. I naprawdę widać, że wszyscy są zadowoleni i szczęśliwi.
W którymś momencie zauważyłem, że Jill to nie tylko dobra kompanka w zabawie, ale że jest też ładną psicą..
I już wszystko zepsułem, bo ona wolała zdecydowanie relacje koleżeńskie i mnie odganiała, a ja okazałem swoje niezadowolenie głośno i wyraźnie. Ponoć nikomu mój basowy szczek nie przeszkadzał, nie dziwne jak w najbliższej okolicy to tylko konie i zwierzęta leśne..
Zrobiłem się już zniecierpliwiony i trochę złośliwy(???).
W końcu zapadła decyzja o końcu spotkania.
Z jednej strony to mi bardzo żal było wracać, a z drugiej strony to po 5 minutach jazdy spałem jak suseł, pomimo wielkiej burzy która rozpętała się jak tylko ruszyliśmy w drogę.

A tu jeszcze czas zabawy. Oczekiwanie na rzut piłką:
bieg i zdobywanie:
powrót z łupem, a sznupy zadowolone;-)
Zdjęć dużo, ale tacy oboje jesteśmy fotogeniczni;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...