
I wtedy już była po prostu sielanka. Jak były posiłki to zajmowaliśmy razem miejsce w okolicy stołu, nosiliśmy tego samego misia, obserwowaliśmy ulice z balkonu, szlismy razem do parku.

Pogoda nas mile (a innych niemile) zaskoczyła - był po prostu upał!
Wpadliśmy z Kamą pomiędzy winorośle jak psy spuszczone z łańcucha (:D).
Każdy z nas biegał po swojemu i widziałem, że Kamie się spodobało!



Wszystkie krzaki przybrały już jesienne barwy, część była już goła, tzn. owoce zostały zebrane. Ale kto szuka ten znajdzie i oczywiście znaleźliśmy takie na których jakieś kiście jeszcze wisiały.
Słodkie:-)



Oczywiście w końcu poczuliśmy zmęczenie, schowaliśmy się z Kamą w cieniu. Potem przy samochodzie wypiliśmy po misce wody i tylko czekaliśmy kiedy będzie możliwość zwinąć się w kłębek i uciąć sobie drzemkę.
To nastąpiło dośc szybko, zatrzymaliśmy się pod znajomą już kotleciarnią, gdzie psy sobie odpoczywały w cieniu, a ludzie zajmowali sie kotletami w panierce.
Ja nawiązałem tam kontakt z obcymi psami, głośno wymieniliśmy różne uwagi. Cóż, ostatecznie odpoczywałem pilnując samochodu. Pozornie.. bo tak naprawdę spałem po 5 minutach jak reks i można by mnie porwać razem z tym samochodem;-)



Przepiękna wycieczka! Ogromnie zazraszczam wypadu do winnicy o tej porze i przy takiej pogodzie. :-)
OdpowiedzUsuńAle pięknie!
OdpowiedzUsuńNo faaajna ta Kama, zazdroszczę Ci przyjaźni z taka przystojną blondynką ...
OdpowiedzUsuńTo ja, Aron :)
Enzo,
OdpowiedzUsuńAle piękna ta Twoja Kama, wcale się nie dziwię, że uwielbiasz spędzać z nią czas. Masz świetny gust!