8.04.2008

San Sebastian

Proszę oto trochę słońca i ładnej pogody, czyli mój jednodniowy pobyt w San Sebastian, we wrześniu ubiegłego roku. Niestety nie kąpałem się tam, nawet na plaży nie byłem. A wygląda zachęcająco, psy nie wszędzie są mile widziane. W tym hiszpańskim mieście bardzo podobała mi sie roślinność, dużo zieleni, różne fajne krzaki, klomby z kolorowymi kwiatami, ciekawiły mnie też fontanny.
Tutaj idę sobie z Panem udając grzecznego i niekłopotliwego psa:-). Trochę w tym dniu rozrabiałem, nudziło mi się w kawiarni, a później też trochę nieposłuszny byłem. Może to ten upał?
Usiedliśmy w takiej restauracji małej, z mojego powodu na dworze, przy stolikach. Pan specjalnie znalazł stolik w cieniu i obok drzewa i krzaczków, aby było mi też miło. Ja jednak byłem pomimo słońca i długiego spaceru pełen energii i pomysłów. Wcale nie chciało mi sie grzecznie leżeć. Ostatecznie postanowiłem zrobić łaskę i chwilę być spokojnym psem. Nagle na moim widoku pojawił sie mały piesek, który nerwowo wokół mnie biegał i obszczekiwał mnie z bezpiecznej odległości. To zburzyło mój spokój i spokojne leżenie było ostatnią rzeczą o jakiej myślałem..Gdyby nie głód, to pewnie Pani i Pan ani chwili dłużej ze mną by tam nie zostali. Uspokoiłem się na chwilę i od razu zauważyłem, że krzaki obok nadają się do przycięcia, cichcem zabrałem sie do roboty..odciąłem wiele gałązek, a obok drzewa wykopałem wielki dół, ku mojej radości ziemia była wilgotna i szła mi to kopanie bardzo dobrze. Nawet nie wiecie jak szybko i cicho da się wykopać całkiem spory dołek. Byłem dumny pomimo tego, że moją robotę przerwał okrzyk zdziwienia. Cóż, moja praca nie spotkała się z zachwytem. Przeciwnie, Pani i Pan okazali niezadowolenie. Pani urwanymi przeze mnie gałązkami zmiotła wykopaną ziemię w dołek, no po prostu zatarli ślady mojego zaangażowania. Oburzające. W szybkim tempie zjedli co tam mieli do zjedzenia i już stamtąd szliśmy. Widocznie w restauracyjnych ogródkach nie wolno się tak bawić.
Po drodze, na kościelnym placu była taka oto pompa z wodą. Trochę się więc ochłodziłem i napiłem:-)

Tutaj z Panią idę przez taki skwer z śmiesznymi drzewami.
A to już w samochodzie, jak widać lekko zmęczony łażeniem po mieście i straszeniem gołębi.
Co za szczęście, że wtedy jeszcze przy sikaniu nie podnosiłem łapy, bo znaczyłbym każde drzewo:-)
W drodze powrotnej oczywiście sobie drzemałem, mieszkaliśmy niedaleko Biarritz, nawet długo się z San Sebastian więc nie jechało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...