Za to plac przy którym targ się znajdował bardzo ładny, wszędzie klomby z kwiatami:




Z Mont de Marsan pojechaliśmy do pobliskiego miasteczka, Labastide d`Armagnac.
Tam było po prostu uroczo. Turysta trafi tam chyba tylko przypadkiem.
Z Panią zaraz wejdziemy na główny plac miasteczka, nawet w porze dejeuner(12-14) jest tu spokojnie i kameralnie.

Siadamy w jednej z dwóch restauracji, każda ma dosłownie parę stolików.
Tu ktoś tylko pił :

Pani która prowadzi restauracje w jakiś tam sposób dogaduje się z moją Panią i Panem. Ciekawe, bo moi raczej nie mówili po francusku, a właścicielka głównie w tym języku:-)
Ale jak to sie mówi: życzliwość i uśmiech to język uniwersalny.
Dobrze, że psi język w każdym kraju jest taki sam i z wszystkimi spotkanymi psami dogaduję się bez problemów.
Na stole pojawiły się różne smakołyki, nic nie spadło w okolice mojej sznupy..

Zrezygnowany ułożyłem się w plamie słonecznej i zasnąłem:

Potem słyszałem jak Pan nadziwić się nie może, że jestem taki spokojny i nie marudzę, więc aby nie było tak idealnie okazałem parę razy zniecierpliwienie, ale powiedzmy, że mieściło się to w jakiejś normie:-). Miasteczko mi się spodobało i nie chciałem wprowadzać nerwowej atmosfery, tak jak w Bayonne.
Podcienie wokół placu, nasza restauracja też była w jednym z takich podcieni.


My siedzieliśmy dokładnie po lewej stronie od tego kościoła. Te widoczne donice to winorośle.

Jedno z nielicznych, a może nawet jedyne? zdjęcie na którym jesteśmy we troje. No, trzeba trochę sie jednak przyjrzeć:-)

Solo:

I ostatni rzut okiem na plac:

To był bardzo miły dzień, choć wytrzymać w spokoju podczas dejeuner jest trudno. Pomijam nęcące zapachy, dla mnie praktycznie każdy zapach jedzenia jest atrakcyjny. Ale ten czas! Wpierw przystawka, potem danie główne, deser i jeszcze kawa, a wszystko to rozciągnięte w czasie. Diner, czyli kolacja trwa ponoć jeszcze dłużej, ale ja tym razem w nich nie uczestniczyłem.
W Bayonne to chyba Pan i Pani byli najszybciej jedzącymi gośćmi, to oczywiście moja zasługa:-). No ale dzięki temu jak już zdecydowali się kolacje jeść poza domem, to mnie ze sobą nie zabierali.
Po powrocie bieg do domu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość