Łany są oddalone o niecałe 30 kilometrów od Głubczyc, gdzie w sobotę drapieżnik - najprawdopodobniej puma, irbis lub lampart - upolował i pożarł sarnę. Pozostałości zwierzęcia, obok których znaleziono ślady łap dużego drapieżnego kota odnalazł w niedzielę wieczorem przypadkowy przechodzień.
W kędzierzyńskim starostwie w poniedziałek wieczorem zebrał się sztab antykryzysowy. Starosta zaapelował do gospodarzy aby zabezpieczyli inwentarz i ograniczyli przebywanie na zewnątrz w godzinach wieczornych i nocnych. Teren będzie patrolowany przez policję i myśliwych. Zdaniem weterynarza ślady obok zniszczonej klatki są bardzo podobne do znajdowanych na miejscu wcześniejszych ataków drapieżnika.
Kilkanaście dni później nieznany drapieżnik grasował w okolicach Białej. W miejscowości Mokra kilkakrotnie atakował zwierzęta gospodarskie. Jego ofiarą padły warchlaki, cielęta i stukilowy tucznik. W sobotę na policję zgłosił się mężczyzna, który widział, jak duży drapieżnik w pogoni za sarną przebiegł po jego samochodzie.
Starosta z Kędzierzyna-Koźla o pomoc poprosił słynnego Antoniego Gucwińskiego, wieloletniego dyrektora wrocławskiego ZOO. "Powiedział nam, że drapieżniki z rodzin pumowatych agresywnie reagują na ludzi jeżdżących rowerami. Zaobserwowano to we wrocławskim ogrodzie zoologicznym. Radzimy więc mieszkańcom, by przez najbliższe dni zrezygnowali z jazdy rowerem" - mówi "Nowej Trybunie Opolskiej" starosta Józef Gisman.
Powoli narasta psychoza. - Kot jest niebezpieczny, ale bez paniki - uspokaja w rozmowie z radiem TOK FM Henryk Ferster, dyr. Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Wojewódzkiego w Opolu. - Zwierz jest niebezpieczny dla ludzi i to trzeba wiedzieć, ale jest bardzo mało prawdopodobne, żeby z własnej inicjatywy zaatakował ludzi. To jest praktycznie niemożliwe - dodaje.
Co robić, jeśli ktoś natknie się na drapieżnika? - Trzeba zachować jak największy dystans, bo to jest zwierzę nieobliczalne - radzi Lesław Sobieraj, dyr. opolskiego ogrodu zoologicznego. - Jeżeli go widzimy w dużym oddaleniu nie można zbliżać się do niego, tylko szukać schronienia w zabudowaniach, w samochodzie i tam czekać aż się oddali - dodaje.
Po ustaleniu gdzie przebywa drapieżnik zostanie on złapany. Nie ma mowy o odstrzale tego zwierzęcia dyrektor Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego, Henryk Ferster
(gazeta.pl, tvn24.pl, dziennik.pl)
(gazeta.pl, tvn24.pl, dziennik.pl)
Od jakiegoś czasu jest to najbardziej poszukiwany drapieżnik w Polsce. Tak naprawdę nikt nie wie kim on jest i skąd się wziął na Opolszczyźnie. Widzę różne deklaracje, że nie grozi mu niebezpieczeństwo, ale jakoś im nie wierzę..
Potem się okaże, że nie było wyboru albo zwierzę było tak agresywne, że trzeba było je zastrzelić.
Wiadomo nie od dziś jak się kończą takie historie..
Miś Bruno, czy też tygrysy które w Warszawie uciekły z cyrku -to pierwsze przykłady jakie przychodzą mi do głowy.
Taki dziki kot skoro już zagryzł tucznika, warchlaki i inna zwierzynę to pewnie jest najedzony, jak więc może być groźny dla rowerzysty?
Nie wiem, pewnie jest jakieś na to wyjaśnienie.
Ciekaw jestem skąd ten zwierz jest, może schowałby się gdzieś w górach i tam żył sobie spokojnie i bezpiecznie?
Bo nawet jak go złapią nie zabijając, to co z nim będzie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość