Zbudziliśmy się a za oknem wisiały wielkie, ciemne chmury. Byłem przekonany, że ten dzień spędzimy w domu wylegując się w różnych miejscach:-)
Jednak po porannym spacerze okazało się, że będzie dłuższe wyjście.
Od razu z Kamą postanowiliśmy sobie, że zdrzemniemy się podczas drogi. Tradycyjnie już oparłem łeb na udku Kamy i zapadłem w sen. Chmury coraz ciemniejsze, deszcz raz padał, a raz wręcz lał tak, że nic widać nie było.
Ale jechaliśmy gdzieś nadal:-)
W końcu wjechaliśmy do jakiegoś miasta, w zasadzie państwa też:-)
W Luksemburgu pogoda była taka sama jak podczas drogi. Ale.. gdy wyszliśmy z parkingu deszcz robił się coraz słabszy i przestało padać!
Prawie od razu znaleźliśmy się na ładnym placyku, pod jakimś Bardzo Ważnym budynkiem - tak myślę, bo zobaczcie jak ten budynek był pilnowany!
Ten młody żołnierz stał tam nieruchomo, nawet miny nie zmieniał.. nic nie przeszkadzało mu to, że turyści robią mu zdjęcia, bądź robią jakieś śmieszne figury przed nim. Stał jak posąg.
A budkę miał po to, aby wejść do niej w czasie deszczu.

Doszliśmy do takiego jakby tarasu z którego był taki własnie widok:

Rosyjski, wojskowy chór. Bardzo ładnie śpiewali tylko nie wiemy czy dorabiali sobie tak przy okazji, czy też w tym celu przyjechali do miasta.


nie wiem czy spacer gdy pada deszcz to coś co lubię najbardziej..
gdy zaczęło kropić schroniliśmy się w pizzerii, gdzie jedni jedli jakieś pyszności, a inni leżeli pod stołem udając, że nie mają apetytu
Grzesiek za to wszedł i jakieś zakupy tam zrobił tyle, że ludzkie a nie psie.
Widocznie psich smakołyków tam nie sprzedwano.
Wiele osób się na mnie i Kamę gapiło, a my wtedy oddawaliśmy im tym samym:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość