Ciąg dalszy łąkowych opowieści. Teraz o tym dlaczego czasem wracam do domu ubłocony jak świnia:D
Przyszedł labrador Cash i zaczął kopać dziurę.
Potem wyrywał zębiskami kępy trawy.
Niewiele się zastanawiając zaczęliśmy z Wolfem mocować się na świeżo porytej ziemi. A Cash kopał sobie obok nie zwracając na nas najmniejszej uwagi.
Tylko zaznaczę, że ja jestem ten w czerwonej obroży, jesteśmy z Wolfem do siebie mocno podobni. Na dalszych zdjęciach nie mam już obroży i tam trudno nas rozróżnić.
Leżę..
Tu po chwili, już oboje jesteśmy bez obroży i można tylko zgadywać czyje są te zgrabne tylne łapy..
Ten wyszczerzony to Wolf, ja jak widać mam cały grzbiet ubłocony..
i jeszcze jedna przewrotka:
Dwa brudasy, ale bardzo szczęśliwe:
Na zakończenie psich zapasów wymiana czułości:-)
Trudno po takim bieganiu, tarzaniu się, podgryzaniu być całkiem czystym. Oczywiście nie codziennie wracam do domu tak brudny, tylko gdy pogoda jest nie za dobra i na łące robi się błoto. Najlepiej gdy jest lekki mróz, ale chyba w najbliższych dniach nie będzie minusowych temperatur.
zdjęcie Casha z trawą w pysku jest genialne :) może tez powinnam zabierać aparat na każdy psi spacer? choć widzę, że u nas aż tyle się nie dzieje. może dlatego, że psy moje już leciwe i do zabaw coraz mniej skore :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Złośnica
Cash jest troche gruby wiec latwiej mu wyrywac trawe niz biegac z nami:-)
OdpowiedzUsuńLabrador Rufus tez ma swoje lata, ale czasem go troche przeganiam po lace:-)