Genewa przywitała upałem i po wizycie w CERNie, to za bardzo nie chciało mi się spacerować ulicami miasta. Oczywiście to okazywałem;-)
Najfajniejsza wg mnie była fontanna, która eksploduje z jeziora! Interesujący pomysł. Do tej fontanny prowadzi taka wąska ścieżka i jest ona wiecznie pełna. Przynajmniej tego dnia była, wszyscy zmierzali ku wodzie. Tak mi się wydawało, bo ja właśnie taki cel miałem: wejść pod ten zimny prysznić, zmoczyć swoje czarne futro, ochłodzić się.
W połowie drogi większość ludzi wymiękała, chyba dziwiło ich to, że woda może być mokra;-).
My odważnie szliśmy do samego końca i przyznam, że było to bardzo przyjemne uczucie jak wiatr zawiał a krople wody radośnie mnie całego zmoczyły. Panią zresztą też, tyle, że tak mocno słońce grzało, że jej to nie przeszkadzało.
Spacer pod fontannę najbardziej mi się z tego zwiedzania Genewy podobał. Wolałbym sobie poleżeć na kamiennej podłodze w CERNie;-)
Spotkałem różne zakazy, znaki dla psów.
Samo miasto na pewno jest ciekawe, moja przechadzka była za krótka by coś więcej napisać.
Myślę jednak, że przyjemnie jest mieszkać w mieście w którym jest taki bezpośredni dostęp do jeziora, a góry są tak widoczne i tak bliskie.
A obok pracuje sobie cicho Zderzacz;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość