
Najfajniejsza wg mnie była fontanna, która eksploduje z jeziora! Interesujący pomysł. Do tej fontanny prowadzi taka wąska ścieżka i jest ona wiecznie pełna. Przynajmniej tego dnia była, wszyscy zmierzali ku wodzie. Tak mi się wydawało, bo ja właśnie taki cel miałem: wejść pod ten zimny prysznić, zmoczyć swoje czarne futro, ochłodzić się.

My odważnie szliśmy do samego końca i przyznam, że było to bardzo przyjemne uczucie jak wiatr zawiał a krople wody radośnie mnie całego zmoczyły. Panią zresztą też, tyle, że tak mocno słońce grzało, że jej to nie przeszkadzało.
Spacer pod fontannę najbardziej mi się z tego zwiedzania Genewy podobał. Wolałbym sobie poleżeć na kamiennej podłodze w CERNie;-)




Myślę jednak, że przyjemnie jest mieszkać w mieście w którym jest taki bezpośredni dostęp do jeziora, a góry są tak widoczne i tak bliskie.
A obok pracuje sobie cicho Zderzacz;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość