30.03.2008

wodne zabawy

Po południu okazało się, że jedziemy nad jezioro. Dzień był odpowiedni, bo rano słońce świeciło, a temperatura była powyżej 15stp.C
Jak zauważyłem, że jedziemy na pływanie, to ogarnęła mnie niecierpliwość, całą drogę przesiedziałem, choć zazwyczaj w samochodzie sobie leżę.
Nad jeziorem było sporo osób, ciągle jakieś nowe psy sie pojawiały na ścieżce, gdy akurat pływałem były mi one(te psy) obojętne. Ale gdy byłem na lądzie to chciałem do nich biec, ale nie spotykało się to z entuzjazmem zarówno moich Państwa jak i państwa tych innych psów.
Widać taki mokry jestem mniej atrakcyjny towarzysko.
W wodzie pływały łabędzie i kaczki, ja jednak zwracałem uwagę tylko na mój pomarańczowy aport.
Pan zawsze rzucał mi daleko, Pani niestety słabiutko..
Jezioro trochę falowało, bo wiał wiatr i po aport płynięcie było dość wysiłkowe, za to droga powrotna to już luzik.


Aport już w wodzie, ja lada chwila cały sie zanurzę:

Aport dostarczony, strzepnięcie nadmiaru wody z siebie:

Długi skok, ogon wyprostowany, wzrok czujny:

Mój ogon jak ster, właśnie moje ciało szykuje sie do zwrotu w strone brzegu:

I już spokojnie płynę do brzegu:

Z radością za chwilę przekażę aport Panu:

W drodze do domu:
Zasłużony odpoczynek na mojej doprowadzonej do porządku kanapie:-)


zmiana czasu


Słyszałem, że coś się zmieni, będzie dłużej jasno:-)
Tylko Pani narzeka na to, że krócej pośpi. Sam nadziwić się nie mogę, że kiedyś Pani rano ze mną wychodziła, w okresie gdy budziłem sie w okolicach 5(rano)...
Ale to był czas gdy uczono mnie załatwiania potrzeb fizjologicznych poza domem.
Pierwsze tygodnie Pan ze mną wychodził, potem właśnie Pani, nie wiem jak wyczuwała, że muszę już iść. Może to, że się kręciłem i słyszała, że nie śpię?
Wtedy spałem jeszcze w sypialni.
Gdy zacząłem zostawać w nocy w swoim domku, to wstawałem między 6 a 7.
Teraz rano idę z Panem o 7, ale w skrajnych przypadkach potrafię wytrzymać i do 9.
Między 12 a 13.30 idę z Panią na spacer po okolicy albo na łąkę. Około 18 mam ponowne dłuższe wyjście tyle, że z Panem. A szybkie nocne wyjście mam z Panią i są to bardzo różne godziny.
O, właśnie zmieniła sie godzina!

kula-smakula

pewnie każdy mały labradorek miał kiedyś taka zabawkę. Ja też, nawet jeszcze gdzieś w domu jest ale już się nią nie bawię. Miałem kiedyś swój domek, ludzie nazywali go klatką lub kennelem. Było to bardzo przytulne dla mnie miejsce, miałem tam swój kocyk, maskotki, czasem i rekina. Domek był ustawiony przy ścianie i osłonięty u góry i z boku taką zasłonką abym miał tam miło. Spałem tam w nocy i w czasie gdy zostawałem w domu sam. Do domku wchodziłem z własnej woli, Pani mnie nauczyła tego przy pomocy żółtego sera. Gdy coś nabroiłem, to zawsze biegłem szybko do domku, bo wydawało mi się, że tam mnie nie widać i nikt mnie tam nie znajdzie. Ot szczenięca naiwność.
Na noc drzwiczki były od pewnego momentu tylko przymykane, ale zawsze czekałem aż Pan po mnie rano przyjdzie i sam nie wychodziłem. Któregoś dnia domek zniknął, brakowało mi go początkowo. W zamian nabyłem prawo do małej kanapy z komputerowego pokoju. Teraz mnie to cieszy, ale wtedy żal mi było domku.
Miałem jakieś 6-7miesięcy gdy go straciłem.
A wracając do kuli-smakuli, zawsze ją dostawałem do domku gdy miałem zostać sam. Miała mnie zajmować długie chwile, a tak naprawdę, to dość szybko wyżerałem jej zawartość. Tak samo było z kongiem, nie był az tak fascynujący jak wszędzie o nim pisano. To gumowe kółeczka czasem mnie bardziej ciekawiły.
Nadal mnie interesują.
No a jak już zostawałem sam w pokoju (po likwidacji domku), to książki i gazety były tym co najbardziej mnie zajmowało.
Na filmie zabawa kulą-smakulą


29.03.2008

wielki powrót wiosny

Leżę pod stołem i kontroluję sytuację w kuchni - obok mojej łapy na dywanie wygryzione miejsce, taka pamiątka z mego psiego dzieciństwa

W końcu jakiś przyjemniejszy dzień pod względem pogody sie trafił.
Spędziłem więc trochę czasu na balkonie. Jak wieje właściwie wiatr, to jestem w stanie powiedzieć gdzie mieszka Wolf:-). Tu na zdjęciu właśnie pracuję nozdrzem.


Bo mieszka dość blisko nas. Dziś też się razem bawiliśmy i jakieś inne psy też, ale jego lubię najbardziej.
Dostałem nową zabawkę, taka piłeczka na sztywnym sznurze, wyglądało to jak jakiś naszyjnik. Ale na łące w trakcie zabawy piłeczka sama jakoś odpadła.
Po powrocie czekała mnie niemiła niespodzianka: porządki.
Pani czyściła moją kanapę choć nie narzekałem na jej wygląd. I słyszałem jak opowiadała Panu, że wiadro z woda sie przewróciło, wiec korzystając z okazji wyczyściła moją wykładzinę:-(
Plotkuję? Tylko powtarzam to co usłyszałem, zresztą nazwa bloga jest zobowiązująca:-)
Oczywiście cieszę się, że będzie wszystko świeże, ale muszę czekać do jutra aż wykładzina wyschnie..legowisko mam na noc w dużym pokoju i brak dostępu do swojej kanapy.
W tym mieszkaniu wszędzie są kafle na podłogach, ale tam gdzie ja najczęściej przebywam są wykładziny, żeby łapy mi się nie ślizgały.

Gdy byłem na balkonie sam, to wykorzystałem tę chwilę i wyrwałem z donicy jaśmin, strata mała, bo wyglądał jak taki zabiedzony badylek, ale nie doceniono
mojego zaangażowania w porządkowanie balkonowych roślin.
Najbardziej lubię róże, ale jak do nich się zbliżam, to od razu słyszę ostrzeżenie mnie hamujące.
Przyłapany na wyrywaniu jaśminu..


Miałem dziś też trening na posłuszeństwo, zastanawiam się czy nie opłaca się być posłusznym gdy trzeba. Bo wolałbym czasem coś innego porobić niż trenować, choć panuje opinia, iż uwielbiamy treningi i ćwiczenia:D
Jeszcze mam ładne zdjęcia gdzie doskonale widać mój wspaniały ogon, ale to w innym wpisie już będzie.

28.03.2008

taki tam deszczowy dzień

Dzisiaj udało mi się znowu pobawić z Wolfem. Pomimo tego, że jest on ode mnie starszy nie czuje przed nim respektu i staram sie go sobie podporządkować. Dziś z nami nawet i Rufus sie bawił. Rufus mieszka razem z Wolfem i jest biszkoptowym labradorem, jest starszy od Wolfa i ma za sobą zabieg na swojej męskości.
Ale sie tym nie przejmuje, tyle, że nie zawsze się z nami bawi.
Chociaż może to jest akurat kwestia wieku, ciągle słyszę, że z wiekiem będę stateczniejszy(cokolwiek to oznacza).
Pan Wolfa i Rufusa pochodzi z Finlandii. To co opowiadał podsłuchałem dopiero po powrocie do domu, bo na łące byłem zajęty bieganiem i psimi zabawami.
W Finlandii jest spokój i dużo jezior do pływania. Spokój też ma znaczenie, u nas na psiej łące często jest bardzo tłoczno i nie da się biegać i ćwiczyć. Dlatego gdy tylko jest odpowiednia pogoda i czas to jeździmy do lasu, tam można częściej niż psa spotkać konia.
Po powrocie do domu długo nie potrafiłem się ułożyć do drzemki, taki byłem nakręcony zabawą. Jak wyszedłem wieczorem z Panią, to obszczekałem taki żywopłot z iglaków, wiatr mocno wiał i jakoś podejrzanie mi szumiał. Mam też wrażenie, że w domu za tym żywopłotem mieszka jakiś kocur, a to jest warte obszczekania. Koty denerwują mnie najbardziej z wszystkiego, taka niechęć od pierwszego wejrzenia. Muszą mieć coś na sumieniu, bo zawsze jak mnie widzą to uciekają, a jak mówi się w filmach kryminalnych: niewinny nie ucieka.

Powinienem sie chyba przyznać, że dziś miałem ochrzan od Pani. Zostałem rano sam w domu i gdy już sobie pospałem, to naszła mnie myśl, że może warto sie podszkolić trochę. Wyciągnąłem z półki segregatory od Pana..takie dotyczące zagadnień z informatyki. Byłem ciekawy..najbardziej z tego wszystkiego spodobał mi się niebieski segregator, dobry mocny karton, dużo energii włożyłem w to by go pociąć. Jak Pani wróciła, to chyba miała wrażenie, że szkody są większe. Jakoś tak kawałki papieru się same rozrzucają po całym pokoju. Pewnie znowu pojawi się blokada na dolne półki z książkami.
Ale czy czasem nie mam racji - rok temu rozprawiłem się z książka "Komórka" Stephena Kinga, nowa, nieczytana:-)
Pani niedawno się męczyła z nią, sam słyszałem jak wspominała, że rozczarowała się i nie podobała jej się. Aż żal, że nie rozszarpałem jej całej.


A na dobranoc moje szczenięce chrapanie.

27.03.2008

z sierpnia 2007

Chciałbym jeszcze powspominać swój pobyt w Polsce w sierpniu. Mieszkałem wtedy u Kamy. Ciągle ją zaczepiałem, bo byłem młodszy i wydawało mi się, że będzie się chciała bawić tak jak ja. Ale w domu za bardzo nie mogliśmy się wygłupiać. Na noc musiałem być w sypialni z Panią i Panem, a Kama gdzie indziej.
:-)
Czasem zostawaliśmy sami w całym domu, ale każde gdzie indziej. Odkryłem wtedy, że łóżko jest bardzo niskie i miękkie i cóż..nie trudno sie domyśleć co z tym zrobiłem.
Nie zawsze miałem dobry refleks i zostałem przez Panią od Kamy nakryty..no i moje futro tez mnie demaskowało.
Wiem, że nie wolno ale pokusa była silniejsza. U nas w domu do sypialni nie mogę wchodzić, a samo łóżko jest wysokie. Choć myślę, że dałbym rady wskoczyć:-)
Któregoś dnia pojechaliśmy nad wodę, było to jezioro z jednej strony miało plażę. Pogoda jak na lato była marna więc oprócz nas nikogo więcej nie było.
Pani od Kamy miała aport i ja z Kamą mieliśmy go przynosić z wody.
Nim jednak do tego doszło zauważyłem boję..
Nie wiedziałem jednak co to jest, a na pierwszy rzut oka wyglądało kolorystycznie jak aport więc pobiegłem do wody jak strzała. Chwyciłem w zęby ale jakaś siła nie pozwalała mi odpłynąć. Ten niby-aport był boją oznaczającą teren kąpieliska..
Nie mogłem w to uwierzyć, że tego nie da sie wyciągnąć i dłuższą chwilę młóciłem łapami w wodzie w jednym miejscu. Pan i Pani mnie wołali, ale jak miałem do nich pobiec bez tego niby-aportu?
Pan zdjął buty i po mnie tam przyszedł, wtedy się zorientowałem, że mam już tej boi nie szarpać. Pani oczywiście się stresowała, że jakaś głupota mi tam strzeli do łba.
Dalsza część naszego pobytu nad wodą upłynęła na aportowaniu, pływaniu, biegach z Kama po piasku.



tutaj ja przejąłem aport

czekamy z Kamą na daleki rzut aportem, kto pierwszy go dopadnie:)

Kama na piachu z aportem, cała w ruchu!

a tutaj ja po akcji z bojką..

26.03.2008

zabawa z Wolfem

nadal u nas jest zimowa aura, dziś głównie padał deszcz jednak.
Wczoraj byłem u doktora Węgra, powiedział, że mam wspaniałe zęby i dał mi też zastrzyk, abym nie miał wścieklizny. To mnie trochę zastanawia, bo czasem słyszę, ze "zachowuję sie jak wściekły"..to jak się jest zaszczepionym przeciw jakiejś chorobie, to w jaki sposób można sie zachowywać jakby sie ją miało?
Poszedłem dziś z Panem na łąkę pomimo tego, że trochę padało. Pan chyba myślał, że aż tak długo nie będziemy, bo narzekał później na przemarznięte ręce.
Na łące było trochę innych psów, aleja najbardziej ucieszyłem się z tego, że był tam Wolf!
Wolf mieszka ulicę dalej i też jest czarnym labradorem, rok starszy ode mnie. Mieszka z starszym od siebie biszkoptowym labradorem.
I co najważniejsze -Wolf lubi sie ze mną bawić!
Biegaliśmy razem, lizaliśmy, kotłowali bo trawie i trwało to długo. Miałem naprawdę dużą radość!
Pan sobie gawędził w tym czasie z panem Wolfa.
I inne psy mnie nic a nic nie interesowały dziś. Do domu wróciłem cały mokry i z kawałkami trawy. Pani powiedziała, że czuć mnie łąka. Nie wiem czy to dobrze czy źle.
Cały wieczór sobie spałem, nawet jakieś psie biegi mi się śniły, Pani mówiła, że przez sen merdałem ogonem.



Hej Igor, zobacz ja mam podobne gumowe kółeczko jak Ty! I też czasem jak biegnę, to ono mi sie tak śmiesznie na pysk nakłada:-)
Tu akurat z nim leżę, Pani nie bardzo chciała wklejać kanapowe zdjęcie - bo niby moja kanapa jest za bardzo uświniona przeze mnie i nie nadaje się do prezentowania na blogu:-)
a tu jest link do Igora z kółkiem:-)
http://blondyniblondyna.blox.pl/2008/03/Wielkanoc.html

25.03.2008

wieczorem na kanapie

Tak właśnie wygląda u nas, przed chwilą Pani wychyliła się przez okno i zrobiła to zdjęcie. To chyba największe opady śnieżne u nas tej zimy! A wg kalendarza jest już wiosna..
Po powrocie ze spaceru czułem potrzebę porządnej drzemki. Dostałem zaproszenie na kanapę i przez chwile spoglądałem w tv, bo występował w serialu pies golden retriver, nazywał sie Hotdog..trochę głupie imię dla psa, prawda?
Zanim zdążyłem o tym więcej pomyśleć, to już sobie spałem, lekko pochrapywałem i przybierałem różne pozy. Ostatni kwadrans mego wylegiwania się został uwieczniony:



24.03.2008

lany poniedziałek




Leje, ale głównie z nieba, czasem śnieg, a czasem deszcz ze śniegiem. Rano jak wstaliśmy, to było wszędzie na dworze biało.
Pan postanowił, że pojedziemy na polną drogę, a Pani coś na gardło narzeka, to została w domu i oglądała film o detektywie Poirot.
Pan zrobił krótkie filmiki o mnie na dworze, tak wiało, że ręka trochę mu sie trzęsła:-)
Ale można zobaczyć jakie warunki atmosferyczne panowały podczas naszego spaceru.

23.03.2008

szwajcarskie adhd w śniegu-krótki film





fragment gdy biegałem w Leukerbad po śniegu, moje adhd tylko w kawałku widoczne

niedziela wielkanocna

Obudziłem się pomimo święta dość wcześnie. Dziś znowu był wyścig samochodowy. Te wyścigi dla mnie są nieco denerwujące, nie lubię jazdy samochodem gdy ciągle są zakręty. A zauważyłem, że tak na tym wyścigu jadą - szybko i z nieskończoną liczbą zakrętów. Próbowałem więc zwrócić na siebie uwagę: siadałem przed stolikiem i wgapiałem się w Panią lub Pana wydając półgłośne dźwięki. Potem pojedyncze szczeki coraz głośniej. Zostałem wyproszony. Zero zrozumienia..
W końcu wyścig się skończył, Robert Kubica osiągnął duży sukces, zajął drugie miejsce! Fajnie, ale się cieszę, ze nie muszę z nim jeździć w samochodzie:-))


A tu już ja w lesie:


Ponieważ dziś nie padało i nawet było dość słonecznie pojechaliśmy do lasu. Ku mojej dużej radości po ostatnich deszczach w lesie było sporo kałuż i błota. Oczywiście próbowano odwracać moją uwagę od tych miejsc, jednak czasem udało mi się zmylić ich czujność i wbiegałem dość gwałtownie w wodę i błoto.
Dziś pierwszy raz miałem ubrana pomarańczową kamizelkę ostrzegawczą. Bardzo mnie na początku denerwowała, ale jak już zacząłem szaleć po lesie, to o niej zapomniałem. Ponoć po to ją mam, aby żaden myśliwy mnie w lesie z dziką zwierzyną nie pomylił:-)

Gryzłem różne kije, biegałem z małą piłeczką na sznurku, szybko była cała z błota. Pani i Pan mi ją czasem rzucali w jakieś miejsce i ja jej szukałem. Trening na posłuszeństwo dziś był też atrakcyjny, bo nagrodą była dobra kiełbaska. Starałem się być maksymalnie posłuszny.
Były też zabawy w chowanego. Pani pierwsza mi się schowała za dużym drzewem.
Gapa z niej, bo wlazła w krzaki jeżynowe i ją trochę to podrapało, ja byłem
sprytniejszy i gdy ją znalazłem, to poczekałem aż się z nich wyplącze.
Później Pan sie chował, ale zawsze go znalazłem:-)
Pani stała na leśnej drodze, a Pan był między drzewami, a ja biegałem od niej do niego, od niego do niej, bardzo mi się to podobało.
Ostatni etap spaceru, to już chodzenie przy nodze było.
Niestety na parkingu musiałem poddać się wycieraniu ze mnie błota. To zawsze trwa za długo, staram się poddawać temu w miarę spokojnie.
Potem skok na moje siedzenie w samochodzie, zwinięcie się w kłębek i drzemka w trakcie jazdy do domu.

W domu pomijając oczekiwanie na wieczorny posiłek głownie oddawałem się regeneracji sił, czyli spałem sobie spokojnie.
Na zdjęciach można zobaczyć fragment mojego
adhd, bieganie z piłeczka i szukanie między drzewami.







a to moje najlepsze dzisiejsze zdjęcie - jestem cały w powietrzu, żadna moja łapa nie dotyka ściółki leśnej!

święta w śniegu







I stało się: pada śnieg!
Jednak jestem tym rozczarowany, liczyłem na jakiś świąteczno-wiosenny spacer. Taki choćby jak ten ubiegłoroczny. Choć w tym roku pewnie byśmy pojechali do lasu:-)

21.03.2008

trochę zimy

Dużo śniegu, choinki i wielka przestrzeń:



To zdjęcia z listopada 2007, z Mirowa. Pojechałem tam z Panem do jego rodziców. Był tam też inny pies z którym się na bardzo dużym podwórku bawiłem w śniegu. Potem poszliśmy drogą wśród choinek i tam biegałem z aportem. To chyba najwięcej śniegu ile widziałem "na żywo". Jeszcze gdy mieszkałem w Aresibo to też było snieżnie, ale tego mocno nie pamiętam:
na tym zdjęciu może jestem, a może i nie:-), ale to moja mama i rodzeństwo.
http://www.aresibo.pl/lablador.php?page=miot_ii_wspolne_ii
pod tym linkiem jestem też na śniegu razem z braćmi i siostrami i Piką.

A tutaj w grudniu 2007, w Kolonii na naszej łące podczas przymrozku, krajobraz zimowy..

wietrzna niedziela i wspomnienia






Chyba się zakochałem, ale nie wiem w kim:(
Cały dzień słyszę, że wytrzymać się ze mną nie da. Cóż trochę snuję się po mieszkaniu, popłakuję i podszczekuje. Na dworze czuję jakiś bardzo intrygujący zapach i po prostu muszę stale go szukać, nie spotyka się to z takim zrozumieniem jakiego bym oczekiwał.
Sam nie wiem co się ze mną dzieje. Może to te zmiany pogodowe? Silny wiatr dziś cały dzień wieje, pada deszcz i śnieg. Pobiegałem trochę dziś na łące, nawet spotkałem tam jakiegoś psa, ale on nie chciał ze mną się bawić. Oczywiście pobiegłem do tego psa nie słuchając komend Pana, ale później już byłem grzeczniejszy.
Cofie napisał ile waży i też zostałem zważony:-)
Wpierw Pan stanął na wadze i sprawdził ile waży, a potem stanął ze mną na rękach i wyszło jakieś 34kg.
Nie lubię jak Pan i Pani oglądają filmy, siedzą na kanapach i nie zwracają na mnie uwagi, a jak staram sie głośno o sobie przypomnieć, to muszę iść na swoje miejsce..
Dziś oglądali serial o jakiejś wyspie, następnie "Gry wojenne", tego troche pooglądałem, bo jakiś czas migały lampki i różne dziwne dzwięki było słychać.
Trochę dziś powspominam:
pod koniec ubiegłego roku spotkałem się z dużą ilością goldenów. U Kamy, w Sławkowie, było takie spotkanie i przyszło bardzo dużo goldenów i goldenek. Bardzo się cieszyłem, że poznam towarzystwo Kamy. Ale nie było tak jak myślałem. Część psów mnie zignorowała, a ta druga część mnie nie polubiła..Ja oczywiście każdego chciałem zaczepić, poznać jakoś bliżej i nie spotykało się to z aprobatą, widziałem wyszczerzone zębiska, ostrzegawcze sygnały głosowe itd. Nie zniechęcałem się i nie dałem się przestraszyć, ale co z tego..zabaw wspólnych nie było. A nawet imprezę zakończyłem z wyrwaną kępką futra na karku. Prawdę mówiąc nawet tego nie poczułem, jakiś czas miałem takie łyse miejsce:-)
Następnego dnia po tym goldenowym spotkaniu byłem z nimi na spacerze i tam było inaczej, goniliśmy się, jakieś wygłupy. Tylko w mieszkaniu jakoś nie chciały mnie przyjąć do swego kręgu towarzyskiego..

Na zdjęciach - zapoznaję sie z Lucky oraz już znacznie konkretniej zapoznaję się z Filą:-))
tylko tak groźnie to wyglądało.
I dwa zdjęcia z wspomnianego spaceru.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...