31.08.2011

leje i wieje

Po fali upałów przyszło ochłodzenie. Były też gwałtowne burze podczas których niebo rozświetlało mnóstwo błyskawic. Pioruny waliły ostro. Ja wtedy siedziałem na balkonie. A to dlatego, że Pani chciała zrobić zdjęcie błyskawicom i sterczała na tym balkonie, a ja po prostu musiałem sprawdzić po co ona tam poszła. To już dla towarzystwa zostałem.
Jak błyskawice rozdzierały niebo, to Pani czasem wydawała taki dziwny dźwięk, nie wiem do dziś co on oznaczał? Czy zachwyt czy byly w nim może jakieś nutki strachu przed wyładowaniami atmosferycznymi?
Wiatr hulał i próbowałem wylapać jakieś ciekawe nuty zapachowe:
Zdjęcia niestety nie wyszły zbyt dobrze, tyle naszego co sie pogapiliśmy.
A jak pada to najlepiej ułożyć się w jakimś kąciku i uciąć sobie drzemkę.
Byłem parę dni temu u lekarza. Wszystko ze mną w porządku, nawet jakaś szczepionkę dostałem ale nic nie poczułem. Bardziej mnie interesowało co z moją łapą. Miałem na niej cos jakby ranę. Sam sobie to wylizałem aż się zagoiło. Nic złego to ponoć nie było, to się uspokoiłem i przestałem tym przejmować. Tyle ze mam teraz tam takie łyse miejsce, jak strup odpadł to razem z futrem. Futro jednak zawsze odrasta.

Z tą jesienią to chyba miałem rację: nie dość że jednak zdecydowanie jest chłodniej, to zauważyłem, że po parku wiewiórki biegają jak zwariowane. Żołędzie i orzechy już w trawie leżą i pewnie te wiewiórki robia zapasy zimowe. Tak przynajmniej widziałem w tv - zbierają jedzenie i magazynują w dziuplach.

29.08.2011

po meczu

Dzisiaj dość wcześnie pojechałem do lasu, od razu wiedziałem co się święci: Eintracht gra mecz u siebie.
I tak właśnie było, Pani i Pan na stadionie, a ja w domu, na szczęście tym razem nie zapomniałem im podrzucić repliki!
Mecz ponoć tym razem nie był porywającym widowiskiem, no ale tak to już bywa, że kibice zawsze mają jakieś tam pretensje plus gotowy plan uzdrowienia gry swojej ulubionej drużyny.
Pół dnia potem słuchałem kto powinien zejść z boiska już przed przerwą, jak piłkarze powinni być ustawieni, jak szybko biegać i inne tego typu złote myśli. Po wysłuchanie tego wszystkiego myślę sobie czy sie nie zgłosić do trenera Eintrachtu z propozycją zostania asystentem-wolontariuszem...
Chociaż widzę, że pies też może pracować na stadionie. Poniżej przykład, psy policyjne, które biegały sobie po lesie otaczającym stadion i sprawdzały czy czasem w krzakach nie ukrył ktoś jakiejś niespodzianki:
Wszystkie drogi w ty lesie prowadzą na stadion:-) Dziś znany jako Commerzbank Arena, a kiedyś był to po prostu Waldstadion i ta nazwa bardziej mi się podoba. No ale ten kto daje pieniądz to w tym świecie rządzi(niestety).
Ludzie sobie beztrosko zmierzają na widowisko, licząc, że będzie przynajmniej takie jak to z ubiegłej niedzieli. A tu takie rozczarowanie, bezbramkowy remis po niemrawej dość grze. Z słabym przeciwnikiem z Paderborn. No cóż, trzeba wierzyć, że następnym razem będzie lepiej:-)

28.08.2011

III Parada Labradorów

Zauważyłem, że dziś dużo osób szukało u mnie zdjęć z warszawskiej Parady Labradorów. I jak juz ktoś znalazł to tylko stare lub linki.
Ja, jak wiadomo z racji tego, że mieszkam daleko nie mam jak uczestniczyć w Paradzie.
Znalazłem jednak relację Dori, są zdjęcia:
http://dori.blox.pl/2011/08/III-Parada-Labradorow-2011.html

a tu więcej zdjęć:
http://www.mmwarszawa.pl/photo/1135702/Labradory+opanowa%C5%82y+Warszaw%C4%99

i jeszcze materiał TVN Warszawa, są i filmiki:
http://www.tvnwarszawa.pl/temat,parada-labradorow-udalo-sie-pobic-rekord-sprzed-roku,267336.html

Może jakiś znajomy labrador z Warszawy lub okolicy napisze jak było?;-)

24.08.2011

Splendor

Hej Splendorze, nigdy się osobiście nie poznaliśmy, ale dzięki internetowi mogliśmy w miarę na bieżąco wiedzieć co się dzieje na naszych podwórkach.
Wirtualnie to ja nawet Twój Kórnik trochę zwiedziłem, bo byłem ciekaw w jakim miejscu mieszkasz.
Pamiętam ten czas gdy na siebie w internecie wpadliśmy.. Razem z Badzielcem i Bankierem komentowaliśmy otaczającą nas rzeczywistość. Bywały smutne momenty, ale częściej było wesoło, wiele sie działo. Dla mnie wszystko wtedy było nowe, a Wy mieliście już pewne doświadczenie życiowe.
Czas jednak biegł. Na Twoim blogu coraz rzadziej się pojawiały informacje, ale widziałem co u Ciebie się dzieje. Żałuję, że nie można wiecznie być młodym i sprawnym, albo przynajmniej sprawnym.
Nie wiem gdzie teraz jesteś Splendorze, ale mam tylko nadzieje, że jest to jakieś miłe i przytulne miejsce i że czasem możesz sobie zerknąć co tam dzieje się w Kórniku.
Ja będę o Tobie pamiętał.

innym razem w winnicy

Kiście winogron już prawie dojrzałe. Niebawem w winnicach zrobi się ruch, ale nie będą to niedzielni spacerowicze(tacy jak ja;-), to będą właściciele z pracownikami.
Widziałem kiedyś we Fracnji winobranie, no z daleka, ale wiem jak to wygląda.
Tym razem było bardzo pochmurno, ciągle istniała obawa, że zacznie padać, ale w sumie tylko postraszyło. Biegałem więc sobie, nawet szukałem błotnych kałuż, ale te z poprzedniego spaceru musiały już dawno wyschnąć. Szkoda.
Za to skosztowałem sobie winogron, moje kubki smakowe mówią mi, że wino będzie dobre. Mógłbym być takim testerem . Niekoniecznie winogron, najbardziej cieszyłbym się z testowania sera i jakichś szynek. Oj to by było fajnie!Muszę dziś przed snem bardziej o tym podumać, wyobrazić to sobie jakoś.
Temperatury są jakieś afrykańskie, po spacerach czuje sie jakbym jakiś maraton przebiegł. Oj teraz często myslę o oceanie! Ale jeszcze lepsza jest jakaś rzeka czy jezioro, tak aby nie opić się za bardzo słoną wodą.
Móglbym mieszkać na przykład nad Sanem, w Dwerniczku(tak mi Pani podpowiada, bo ja nie znam). W upalne dni leżałbym w cieniu drzew, co jakiś czas schodził do rzeki sie popluskać leniwie, a potem znów poleżeć;-). I pomysleć, że cos już o jesieni wspominałem parę dni temu!

To jest człapanie z wywalonym jęzorem..
I dziś i wczoraj po każdym wyjściu z domu tak właśnie wyglądałem.


23.08.2011

tygrys

Pisałem wcześniej o małych tygrysach, które urodziły się u nas w zoo.
Tym razem tygrysia mama, Malea zajeła się młodymi i nie było potrzeby karmienia butelką.
Male tygryski są z Maleą i jak się ma szczęście, to można je zobaczyć. Zdjęcia tylko przez szybę dało się robić. Maluch parę razy sie pojawił, czy to był ciągle ten sam trudno zgadnąć.
Oba tygryski to samce, teraz mają już ponad 3 miesiące(urodziły się na początku maja). Nazywają sie Asim i Taru, który jest na zdjęciu? Kto to wie..

Tygrys Iban, tata tygrysków. Jesienią pojedzie do Warszawy i byc może pozostanie tam aż do maja przyszłego roku. Tam czeka na niego inna tygrysica. Cel tej wizyty można się domyślać jaki;-). Jak dobrze pójdzie to w Warszawie też będą młode tygrysy.


22.08.2011

zdrowa przekąska

Problemy natury technicznej nieco mnie przystopowały.
Bywa, nie mam wpływu na pewne rzeczy (szkoda? albo może tak jest lepiej?)

Na razie film na temat zdrowego odżywiania. W głównej roli występuje polska marchew;-).

14.08.2011

Bodenheim

Korzystając z dobrej pogody udałem się do Bodenheim sprawdzić jak tam rosną winogrona. Nos mi mówi, że zbiory moga być udane.
Miałem też myśl, że fajnie mieć taki kawałek winnicy dla siebie, doglądać sobie, kosztować dojrzewających gron. A potem cieszyć się butelkami leżakującymi w piwnicy;-)
No ale wiadomo, jest jak jest i tyle mego, że mogę sobie podoglądac cudze pola..
Podczas tego spaceru udało mi się też zażyć kąpieli błotnej, w niby to małej i niewinnie wyglądającej kałuży.
Poduszki i łapy całe ubłocone, brzuch też, ale ile to było radości!
Potem chwila odpoczynku na ławce i podziwianie okolicy;-)
Trochę biegów z kawałkiem starej winorośli, a potem gdy jedni konsumowali sznycle drudzy MUSIELI drzemać - nie ma sprawiedliwości na tym świecie!


trochę jesiennie

Spacerowałem sobie z Panią któregoś dnia po parku i stwierdziłem, że pachnie jesienią. Niby jeszcze zielono, liście na drzewach, ale coś było takiego w powietrzu, iż pomyślałem: lato mija.
W parkowym stawie pełno kaczek czy też podobnego ptactwa(nie znam sie za bardzo). Łypały na mnie, ale nie uciekały. Pogoniłbym je trochę, bo czemu nie, ale ponoć dobre wychowanie nie pozwala. I tak sie okazało, że jestem dobrze wychowany:D
A kto wie, może te kaczki chętnie by się ze mną pobawiły?
Jakieś większe ptactwo też się zaraz pojawiło na brzegu, ale łabędź budzi we mnie jednak jakiś tam respekt i od takich ptaków wolę trzymać się z daleka.
To był bardzo spokojny dzień w parku. Cisza, mało ruchu. Park prawdziwe oblężenie przeżywa w weekendy. Wtedy ludzie leżą tam na kocach, lub siedzą na turystycznych krzesełkach, a zamiast ogniska rozpalają grille. Nad parkiem unosi się chmura grillowego dymu i zapach jedzenia z dominującą nutą kiełbasy. Na całym terenie jest bardzo dużo specjalnych miejsc na śmieci, a jednak po weekendzie w trawie można znaleźć, a to kości kurczaka, a to kawałki ryby i inne atrakcje też.

9.08.2011

na krótko w Koeln

Zabawiłem w sobotę na krótko w Kolonii. Zniosłem cierpliwie siedzenie na placu pod katedrą, bo gdzieś tam podświadomie liczyłem na to, że główny powód przyjazdu do tego miasta to Wolf i Rufus.
Ale jakby to powiedział kapitan Kloss podszywający się pod Wujka Dobra Rada: motyla noga*! Spotkania z labradorami NIE było!
Ja wiem, że to była moja psia naiwność, bo niby wiedziałem, że się nie zobaczymy, ale tak sobie po cichutku i nieśmiało myślałem...że może.. chyba jednak innym razem.
Z pozowania niewiele wyszło, bo ludzie mnie rozpraszali. Zamiast Pani zapozowałem takim Japończykom, ten pan miał taki duży aparat, z wielkim obiektywem, to pomyślałem, że może lepiej obrócić się w jego stronę, a nie w kierunku Pani i jej "aparaciku".
Wiele osób do nie zagadywało, ale nie zawsze rozumiałem, bo były to różne języki.
Niektórzy ukradkiem mnie dotykali i głaskali;-), siedziałem wtedy spokojnie, udając że nic się nie dzieje. Inni z kolei pytali Pani czy mogą mnie pogłaskać, wtedy pozwalałem sobie na więcej, na przykład lizałem ręce, a raz nawet twarz. I ten pan wcale nie był zbulwersowany, nawet się cieszył. Dziwne, nie?:-)
Potem trochę spaceru nad Renem, łapa za łapą.
I droga do domu bardzo atrakcyjną trasą, feler tego był taki, że deszcz był bardzo intensywny. Nastąpił moment, że musiałem udać się za potrzebą, Pani ze mną wyszła z samochodu i na leśnym parkingu zauważylismy dziurę w ogrodzeniu. Weszliśmy, to był jakiś dziki sad, drzewa z brzoskwiniami(twarde jeszcze jak kamienie), wielkie jabłka. Atmosfera taka trochę tajemniczo-straszna;-), nawet na chwilę zapomniałem po co tam weszlismy!
Wybiegałem się za to w niedzielę. Ale dziś już o tym pisać nie będę, czuję potrzebe drzemki.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...