19.09.2008

wspomnienia, czyli Enzo-młodzieniec

Parę moich zdjęć przypadkowo odnalezionych na dysku u Pana:-)
Jakaś późna wiosna ubiegłego roku, czas dojrzewania i różnych moich ciekawych pomysłów.
Tu na przykład widać obok miski wydrapaną ścianę. Odkryłem, że na ścianach jest tapeta i jak podrapie ząbkami to schodzi. To był czas gdy jeszcze miałem takie zęby-igiełki.
Ślady po nich są w paru miejscach na ścianach, wprawne oko zauważy choć to zamalowano.

Ach, to był dzień pełen wrażeń!
Odkryłem prysznic, odkryłem nowe możliwości, tyle, że drzwi do łazienki są stale zamknięte.
Wtedy nie dość, że udało mi się wejść do brodzika, to jeszcze okazało się, że z tej rurki leci woda.

Ulubione swego czasu miejsce do spania. Pod biurkami, wśród kabli. One były wtedy już podwieszone w specjalnym korytku, ale jak dostawałem psiego adhd i z całym impetem wbiegałem pod biurka, to często zahaczałem o lekko zwisające kable. Pan często musiał wchodzić pod biurko i na nowo wszystko układać.
Któregoś dnia nastąpiło przemeblowanie i biurka stoją pod ścianą, brak dostępu do kabli..
Naprawdę nie pamiętam dlaczego wtedy akurat przyszło nowe.

Hm..
:-)
W zasadzie powinienem Pani kazać to zdjęcie wywalić.
Nie dość że śmiesznie siedzę, to jeszcze z fafli zwisają mi sople śliny.
Przyznaje, że do dziś potrafię tak naprodukować śliny, szczególnie gdy zaczynam myśleć o jedzeniu. A na tym zdjęciu, to efekt picia wody, te skapujące krople to woda:-)))

Już wtedy wiedziałem gdzie należy spoglądać, aby wyjść na zdjęciu interesująco... albo

zaprezentować psi smutek, taki chwytający za serce:-)

Ha ha.. nie ma to jak wysyłanie subtelnych sygnałów sugerujących, że juz pora na posiłek.

18.09.2008

wygodne pozycje

To jedna z moich ulubionych, w nogach Pana, z łbem opartym o krzesło. Bardzo niekomfortowa dla Pana, bo musi uważać by nie najechać na moje łapy, ucho czy wąsiki.
Po dzisiejszym spacerze z Panią byłem dość zmęczony, a Pan z powodu choroby był wcześniej w domu, więc od razu wkomponowałem się w jego nogi i zasnąłem, Pani gdy spojrzała, to zauważyła, że mój jęzor też poczuł się swobodnie:-). Ja nawet nie wiedziałem, że mi tak zwisa, nie przeszkadzało mi to w spaniu.

To już późny wieczór, po łąkowych, psich wygłupach. Relaks na swoim legowisku. Wtulony w skłębiony polar, w okolicy nozdrza wołowe uszko, obok legowiska pozostałość po wczorajszej pysznej kości.

Mała zmiana pozycji.

Nic mi sie nie chce, kompletnie nic..

Kanapa czeka na czyszczenie, ale mi pasuje i czysta i brudna i z narzutą i bez, byle móc się wygodnie ułożyć. Zazwyczaj łeb trzymam na oparciu, tu nie umiałem się zdecydować i zanim podjąłem właściwą decyzję to już spałem:-)

17.09.2008

ja w ruchu:-) -poprawka



idziemy przez parking niedaleko naszej ulicy. pewnie widać, że oczekuję pochwały(czytaj: nagrody)?
widać trochę ręki mojej Pani i torbę z która chodzimy na spacery. w torbie zawsze są worki, moja szczotka, piłka, chusteczki na ślinę i co najważniejsze smakołyki-nagrody dla mnie:-)


a tutaj idę nieświadomy tego, że jestem filmowany:-)
wcześniej Pani wstawiła drugi raz ten sam film, teraz poprawione:

szukanie jesieni

Wczoraj było widać z okna mojego pokoju balon. Pani mówi, że coś reklamował. Ciekawe czy ja mógłbym takim balonem sobie polatać.
Dziś na spacerze szukałem jesiennych kwiatów. Niestety, za wiele nie zauważyłem. Może powinniśmy pójść trochę dalej, albo do innej dzielnicy. Jesienią jest przecież wiele kolorowych kwiatów. Może się pokażą jak oficjalnie uzna się przyjście jesieni:-)
Jarzębina za to ładnie wygląda.
Tu czerwona:

Tu pomarańczowa:

Drzewko iglaste z czerwonymi kulkami, wyglądało to interesująco. Lepiej niż na tym zdjęciu.

W końcu jakieś kwiatki, ale jak się nazywają to nie wiem.

Przeszliśmy obok blokowiska, na bocznej ścianie wspaniały bluszcz. Najładniej wygląda właśnie we wrześniu i październiku.

Malwy jeszcze dobrze wyglądają, to taka dzika malwa, rosła na przychodnikowym trawniku. Pani ją pierwsza zobaczyła, ja też się zainteresowałem, co widać trochę w prawym, dolnym rogu zdjęcia:-)

I ja w całej okazałości, grzecznie, na chodniku.

mordo ty moja..

14.09.2008

wielki zderzacz hadronów

Rano znalazłem na stoliku gazetę. Leżała otwarta na jakiejś tam stronie, normalnie zaproszenie do czytania. Wobec tego postanowiłem skorzystać. Delikatnie ściągnąłem ją z stolika i poszedłem na swoją kanapę. Gazeta opisywała różne ciekawe miejsca, które warto zwiedzić.
Szczególną uwagę zwróciłem na opisy okolicy Genewy. To przecież tam gdzieś znajduje się siedziba CERNu w której aktualnie pracuje Wielki Zderzacz Hadronów (Large Hadron Collider)
Jednak w artykule nic nie pisało o LHC, tylko jakieś wskazówki dla turystów znalazłem. Może dlatego, że to taka gazeta o podróżach była:-)
Pan gdy wszedł do pokoju i zobaczył mnie czytającego to wcale się nie ucieszył. A przecież powinien być dumny, że próbuje sie dokształcać.
Jak nieco później chciałem rozwinąć umiejętności ogrodnicze, to Pani krótko i zwięźle mi powiedziała co o tym myśli..

Wróćmy na chwile do LHC:-)
Wielki Zderzacz Hadronów jest największą maszyną świata. Jego zasadnicze elementy są umieszczone w okrągłym tunelu w kształcie torusa o długości około 27 km, położonym na głębokości od 50 do 175 m pod ziemią.(za wikipedia.pl)
Niestety wszystko co napisano o LHC jest dla mnie niezrozumiałe.. jedyne co zrozumiałem to fakt, że coś ma się ze sobą zderzyć i skutki tego mogą być różne. Ale nie czuje potrzeby martwienia sie tym na zapas. Ja zawsze martwię się tylko tym co ma być za chwilę lub dwie chwile. Resztą przejmują się Pani i Pan:-)

polska strona LHC
http://lhc.fuw.edu.pl/lhc.html

oficjalna:
http://lhc.web.cern.ch/lhc/

na pewno ktoś jest w stanie pojąć te wszystkie mądrości, które tam można przeczytać i zobaczyć.

W poprzednim wpisie dorzuciłem zdjęcie zwycięzcy dzisiejszego wyścigu na torze Monza.
Jest to zdjęcie gazety, która wyszła po wczorajszych kwalifikacjach. Już sobie wyobrażam te poniedziałkowe tytuły..
Nawet żal mi się zrobiło Quick-Nicka, bo on to już szans nie ma na bycie idolem niemieckich fanów Formuły. Vettel jest młody i dopiero zaczyna w Formule, wszystko przed nim. Oczywiście to rozważania o tym kto ma szansę na zostanie nowym bohaterem w Niemczech, co nie jest równoznaczne z zostaniem Mistrzem Świata F1. Mistrzem będzie Robert Kubica:-)
Przy pewnej dozie szczęścia mógłby i w tym sezonie - to byłoby zaskoczenie!
Wszystko przemawia za tym, że jednak Kubica ma podpisany ten roczny kontrakt z BMW Sauber, jak bolid będzie dopracowany, a team będzie się właściwie angażował, to w przyszłym roku ma szansę na swój pierwszy mistrzowski tytuł.
Dziś pomimo trzeciego miejsca był zadowolony. W końcu startował z 11 pozycji i warunki nie były najlepsze na wyprzedzanie. Vettel startował z pierwszej pozycji, a "Husky"Kovaleinen z drugiej, więc Kubica musiał się wykazać by znaleźć się na tym trzecim miejscu.


Tytuł wpisu jest taki jaki jest pomimo tego, że poruszam i inne tematy w notatce. Ale nazwa "wielki zderzacz hadronów" brzmi tak tajemniczo, a zarazem strasznie, że aż kusi by tak zatytułować wpis. Pewnie i film pod tym tytułem byłby fascynujący:-)
Przyznam, że jak pierwszy raz usłyszałem tę nazwę, to pomyślałem o takim urządzeniu jakie stworzył Donald Sutherland w teledysku do pewnej piosenki Kate Bush:

13.09.2008

przed snem

Dzień zapowiadał się spokojnie. Pan z książką siedział na kanapie, to i ja tam wskoczyłem. Na wyraźne zaproszenie. Drzemałem sobie spokojnie.
Wstała i Pani. Zaczęła się rozmowa na mój temat, że mam wziąć jakieś tabletki. Wzmogłem czujność. Po tych ostatnich specyfikach na gardło już jestem ostrożny i nie biorę tak ufnie wszystkiego. Dostałem tabletki na odrobaczenie. Gdy byłem młody i głupi, to zjadałem je dosłownie z ręki. Teraz się zbuntowałem. Pan je podzielił na małe części i próbował tak mi je włożyć do sznupy bym nie dał rady wypluć. Wyplułem. Dodatkowo pokazałem, że to jest niedobre i stanowczo sprzeciwiam się temu by je połykać.
Pan wziął jabłko i w cząstki jabłka powpychał te kawałki tabletek. Sprytnie, bo trudno mi było to wydłubywać i ostatecznie wziąłem tyle ile trzeba tego paskudztwa. Potem Pani dała mi plasterek kiełbasy i zapomniałem o tym, że miałem te tabletki w sznupie.

Na torze Monza potop, lało tam cały czas i kwalifikacje wypadły zaskakująco.
Robert Kubica pierwszy raz w tym sezonie się nie zakwalifikował do pierwszej dziesiątki! A ja liczyłem na start z pierwszej linii!
Najlepiej dziś pojechał Sebastian Vettel. Od razu komentatorzy z Premiere się nakręcili i zaczęli nazywać Sebę "młodym Schumacherem".
Ha, już w poprzednim sezonie raz go tak określili i potem biedny Sebek nie miał zbyt udanych występów.
Ja tam wierzę, że Robert Kubica sobie jutro dobrze poradzi i będzie zadowolony po wyścigu.
Pani wierzy oczywiście w podium, a Pan jestem przekonany, że jest bardziej sceptyczny:-)

Kubica jedzie z 11 pozycji, czyli z 6 linii, pocieszające, że za sobą ma i Raikkonena i Hamiltona. Ten ostatni, to chyba nigdy z takiego odległego miejsca nie startował. Nie licząc tego razu gdy został przesunięty na tył w ramach kary. Będzie się działo!

Dziś wieczorem bawiłem się chyba z wszystkimi psami jakie mieszkają w okolicy. Było tak tłoczno, że ciężko to sobie wyobrazić. Ale wróciłem zadowolony. Dzisiaj jeden z charcików znowu tak się rozpędził, że zatrzymał się na skarpie przy autostradzie, czyli bardzo daleko. Jego pan musiał biec przez takie zaorane pole, charcik i tak nie słyszał nawoływań. Ciekawe dlaczego one tak często pędzą przed siebie na oślep, nie zważając na nic. Chyba nasza łąka jest po prostu za mała dla nich, powinny mieć więcej przestrzeni.

szczeniaczki

Moja siostra, Eliza niedawno została mamą, pierwszy raz.
Eliza jest do mnie bardzo podobna, albo ja do niej:-). Różnimy się tylko płcią.
Eliza:
http://www.aresibo.pl/lablador.php?page=galeria&name=lb_eliza_2007

W nocy z 1 na 2 września Eliza urodziła osiem szczeniaczków. Jeden niestety odszedł.
Siódemka zacznie drugi tydzień: jeden czarny piesek, 4 biszkoptowe suczki i dwa biszkoptowe pieski. Ich imiona będą zaczynać się na literę L. Jak Lilo, Lora, Liza, Lima, Lazur,Laser, Limahl:-).
Jakie jeszcze mogą być fajne psie imiona na tę literę?
tutaj kłębowisko szczeniaczków:
http://www.aresibo.pl/lablador.php?page=miot_l_wspolne

tak, na paru zdjęciach widać szczeniaki berneńczyka i landseera.
Berneńczyki urodziły się pod koniec sierpnia, ich mama to Deby. Jest 6 suczek i 4 pieski, będą mieć imiona na literę K.
http://www.aresibo.pl/bernenski_pies_pasterski.php?page=miot_k_ciaza

Małe landseery urodziły się również w końcówce sierpnia, Baily została mamą 7 suczek i 5 piesków.
http://www.aresibo.pl/landseer.php?page=miot_j_ciaza

Teraz to w Aresibo musi być wesoło:-). Serdecznie gratulujemy tylu maluchów.
Cofie, Ty na pewno byłeś osobiście pogratulować, więc liczę na jakąś relację:-)

A jutro, w niedzielę trzymamy kciuki za Cofiego, który będzie brał udział w chorzowskiej Wystawie Psów. Powodzenia życzymy także za mojemu bratu Egonowi i Lejdi (przyrodniej siostrze), którzy również liczą na dobre miejsce i medale:-)

12.09.2008

lista zakupów

Znalazłem coś fajnego - możliwość stworzenia sobie listy rzeczy, które chciałoby się mieć.
Trochę pobawiłem się tam, ostatecznie zrobiłem liczbę pięciu rzeczy i postanowiłem systematycznie tam dopisywać wszystko co tylko mi się zamarzy. W końcu Pani i Pan tu często bywają, to i tam zajrzą, niech wiedzą co mi to chodzi po głowie:-)
Link dałem po lewej, ale tutaj też wrzucę.
http://enzo.chce.to

Dziś wieczór z Panią trochę był nerwowy. To znaczy ja sobie spokojnie już spałem i śniłem różne psie historyjki, a tu Pani wyszła na balkon i tam się jakoś dziwnie zachowywała. O tej porze nie wychodzi tam, bo jest ciemno i na co tam patrzeć? hehe.. ja miałbym na co, ale Pani przecież nie widzi tak jak ja.
Stałem więc w pokoju przyglądając się Pani, która wychlała się i prowadziła jakieś obserwacje i nasłuch.
Potem obserwowała korytarz przez takie oczko w drzwiach wejściowych. Oczko to nazywa się "kuklok". Następnie z mojego pokoju monitorowała przez okno ulicę. Byłem w gotowości jakby co, nawet jak już się uspokoiła i siedziała, to ja czujnie nasłuchiwałem. Nic się nie działo.
Pani mi wyjaśniła, że słyszała krzyki, ktoś się wydzierał i usłyszała to w łazience zmywając swój mejkap (cokolwiek to znaczy). Krzyk był konkretny, ale nie dało się określić czy pochodzi z góry, z dołu czy zza ściany...
Z balkonu Pani sprawdziła czy się gdzieś tam świeci, było ciemno. Na korytarzu spokój i zero ruchu. Na wszelki wypadek trochę poczuwałem, to nigdy nie zaszkodzi.

Większość dnia przespałem, padało i padało i dlatego taką senność odczuwałem.
Na spacerze natknąłem się na armię ohydnych ślimaków, były dosłownie wszędzie. Na chodnikach czuły się swobodnie. Zawsze tu tak jest po deszczu.

W niedzielę wyścig:-)))
Z ostatnich doniesień wynika, że team Ferrari nie zmienia swego składu na najbliższe dwa lata. Szkoda. Czy z tego ale wynika, że w przyszłym sezonie będzie w BMW dream-team:

(zdjęcie ze strony motorsport.com)

11.09.2008

treningi i zabawy

Od paru dni codziennie zostaję sam w domu na jakiś czas. Nie wiem konkretnie jaki, bo gdy tylko za Panią zamykają sie drzwi, to lekko obrażony idę spać na swoją kanapę. Jak pies rozżalony to szybciej zasypia:-)
Kiedyś jakbym tak został z dostępem do wszystkich pomieszczeń, to nieźle bym zaszalał. Obecnie jedynie otwarta łazienka byłaby dla mnie interesująca, mógłbym powyciągać skarpety i inne takie z kosza na pranie. Tyle, że właśnie łazienka zawsze jest zamknięta.
Dziś Pani jechała do mieszkania Basi i Rafała, oni pojechali na wakacje a rośliny potrzebują zainteresowania. Kiedyś też u nich byłem, jako szczeniak. Zrobiłem dobre wrażenie, bo cała wizytę przespałem i tylko raz się wtedy zlałem na podłogę. Teraz takie coś nie miałoby miejsca. Sam w to nie wierzę, że mogłem załatwiać się w domu na podłogę... Szybko wybrałem na te potrzeby teren trawiasty:-)
Chociaż nie każda trawa się nadaje: Wieczorem długo byłem na łące. Tylko ja i Wolf z Rufusem. No i nasi Panowie:-).
Rufus już nie bardzo jest skory do wygłupów, ale ja i Wolf to różne zabawy sobie wymyślamy.
Wpierw niewinnie obwąchujemy różne miejsca, skubniemy trochę trawy, pozornie każdy zajęty swoim kawałkiem łąki. Nagle na przykład ja zaczynam biec i już się ścigamy biegnąc grzbiet w grzbiet. Czasem ja rozpędzony wpadam na Wolfa, albo Wolf na mnie. Z boku może to wyglądać nawet groźnie, ale my mamy z tego niezły ubaw.
Wspominałem kiedyś, że pan od Wolfa jest Finem, nie wiem ale czy Wolf i Rufus też pochodzą z Finlandii. Pan Fin prowadzi taką firmę zajmującą się ogródkami, tak w uogólnieniu, bo szczegółów już nie dałem rady podsłuchać. Wolf i Rufus jeżdżą tam razem z nim, leżą sobie na podwórku i kontemplują. W ten sposób nie muszą samotnie siedzieć w domu. Ja mało kiedy zostaję w domu długo sam, radzę sobie jakoś gdy trzeba, ale mam wtedy masę niewykorzystanej energii:-).
Byłem u Pana raz w pracy, możliwe, że wspominałem o tym wydarzeniu..
Wszystko mnie tam interesowało, szczekałem ile się dało i ogólnie trudno było mi tam wytrzymać w spokoju. Byłem wtedy bardzo młody więc to też miało wpływ. Obecnie chyba lepiej bym sobie poradził, ale teraz spokojnie mogę zostać w domu, przynajmniej jest moja kanapa:-).

Z moim wychowaniem to było trochę pracy. Pan gdy byłem malutki robił mi różne ćwiczenia z klikierem. Bardzo się w nie angażowałem. Potem gdy zostawałem z Panią, to ona też uczyła mnie paru rzeczy. Chyba jedną z pierwszych komend jakich sie nauczyłem było "nie rusz". Ciekawe dlaczego..
Pan zawsze wymyślał mi bardzo ciekawe ćwiczenia, w domu, w lesie, na łące.
Chodziłem też do szkoły psiej, ale nie za długo. Teraz też lubię jak robimy różne ćwiczenia, bo jest to dla mnie zawsze jakaś forma zabawy i lubię pochwały:-))

8.09.2008

ćwiczenia

Jak można było zauważyć po wcześniejszym wpisie Pani wzięła dziś na łąkę swój aparat fotograficzny.
Filmiki wyszły z niego lepsze niż zdjęcia, czasem ten aparat długo się "namyśla".
Oprócz aparatu Pani wzięła pokrojony żółty ser, co mnie mocno zachęciło do wsłuchiwania się w poszczególne komendy.
Czego Pani zapomniała?
PIŁKI..
Całe szczęście, że po ostatnich wichurach leży na łące sporo interesujących kijków.

Wpierw była rozgrzewka, czyli rzuty kijem i przyniesienie go przeze mnie do Pani. Piłką Pani rzuca dalej, ale i tak żaden Tomasz Majewski z niej nie będzie:-).
Potem szukałem kijka w trawie, co było nawet widać na jednym z zamieszczonych wcześniej filmików.
I w końcu trening z zostawania. Robię siad, warowanie i Pani odchodzi a ja mam warując czekać aż mnie przywoła.
To nawet fajne ćwiczenie, obojętnie jak daleko Pani odchodzi to czekam. Czasem woła mnie po imieniu, czasem "do mnie", czasem gwizdkiem, a czasem muszę zareagować na ruch ręką.
Dzisiaj był też inny element. Pani odchodziła, odwracała się przodem do mnie i stała tak. Po chwili ruszałem w jej stronę, ale komenda "siad" mnie zatrzymywała.
Na początku wytrzymywałem jakieś 20-30 sekund. Raz nawet chciałem się trochę podczołgać w stronę Pani, ale zauważyła to:-)))
Ostatecznie zrozumiałem, że mam czekać na sygnał, że samo odwrócenie się w moją stronę nic jeszcze nie znaczy. Gdy wytrzymałem minutę zakończyliśmy ćwiczenie. Cieszyłem się jak głupi gdy Pani mnie chwaliła, no i do pochwał dodawała kawałki sera.
Po przyjściu do domu poszedłem powygrzewać się na balkonie, trzeba korzystać z słońca, póki tak miło świeci.
O, tutaj mocniej zaświeciło i musiałem zmrużyć nieco oczy.
Ile jeszcze tych zdjęć??
Jak widać pozuję cierpliwie, ale chciałem się już wygodnie ułożyć i sobie podrzemać.
Jeszcze widok z góry i mam spokój. Trzy godziny domowej samotności.
Oczywiście wykorzystałem ten czas na sen.

chwilę temu:





tęczowo

Pogoda bardzo chwiejna była przez weekend. Nic interesującego poza wyjściami na łąkę więc nie miałem.
Najczęściej gdy wychodziłem to była niby ładna pogoda, za parę chwil pojawiały sie chmury i deszcz. Oczywiście deszcz w żadnym stopniu mi nie przeszkadza. Tylko po powrocie do domu muszę cierpliwie przetrzymać wycieranie łap i podbrzusza.
Na łące była doskonale widoczna tęcza. Widać było jej początek i koniec. Ta na zdjęciu to już widok z domu, nie taki doskonały jak z łąki.
Dzisiaj było dużo zamieszania z wyścigiem w Spa. Wszystkie szczegóły podały już portale internetowe, było emocjonująco. I z dziwna sytuacja w pit stopie Roberta Kubicy podczas drugiego tankowania i wymiany opon. Ponoć wąż tankujący nie chciał się przyczepić do bolidu.
Ha ha..
Wiele można sobie tłumaczyć i robić dobra minę do złej gry, ale dzisiejsza opieszałość mechaników zastanawia. Zresztą jest coś na rzeczy, bo i sam Kubica wypowiedział się po wyścigu dość emocjonująco(jak na niego).

Polak był rozgoryczony. I to nie tylko jeśli chodzi o końcówkę wyścigu na Spa-Francorchamps. - Mam tylko nadzieję, że zespół zacznie też pracować trochę na moją korzyść, ponieważ ostatnie trzy-cztery miesiące chyba trochę przespaliśmy - otwarcie skrytykował swoje BMW Sauber Kubica. - Zespół próbował ostatnio pomóc Nickowi - dodał Polak.
To ważne słowa kierowcy, który trzy miesiące temu, po zwycięskim GP Kanady, apelował do zespołu o wspomożenie go w walce o tytuł, zaznaczając, że sytuację, w której on jest liderem klasyfikacji generalnej, należy wykorzystać. Ale BMW Sauber zrealizowało swoje cele na obecny sezon i skupiło się na pracy nad przyszłorocznym bolidem.
(gazeta.pl)

No cóż, może jeszcze nie podpisał kontraktu z BMW na przyszły sezon i przejdzie do zespołu w którym będzie lepsza atmosfera?
Ja chciałbym, aby jeździł w teamie Ferrari:-))

Idealistycznie myślałem, że w takim teamie to zawsze jest przyjacielsko-rodzinna atmosfera, wszystkim zależy na wynikach obu kierowców. A nawet sądziłem, że tacy kierowcy mogą się przyjaźnić.
Rzeczywistość jest jednak inna, BMW jako niemiecki team chciałoby niemieckiego kierowcy odnoszącego sukcesy. A niestety, nie wyszło :-). Pewnie nie spodziewali się, że Polak tak szybko zacznie się liczyć w wyścigu o mistrzowski tytuł..

Codziennie pojawiają się "sprawdzone" informacje kto, gdzie będzie jeździł w 2009 roku.
Dziś pojawiła się taka, że zamiast Kubicy w BMW będzie jeździł Alonso. No nie wiem, trochę to bezsensu. Czas jednak pokaże jak będzie i ile jest prawdy w tych wszystkich prasowych doniesieniach.

Lubie za to czytać o przyjaźni (chyba tak można to nazwać) pomiędzy Robertem Kubicą a Fernando Alonso. Zawsze wtedy myślę o sobie i Wolfie.
Oni mają wspólną pasję(samochody), razem grają w karty i sobie żartują, zawsze o sobie nawzajem w wywiadach dobrze mówią i czuć że się szanują. Na torze podczas wyścigu są rywalami, ale potem kolegami.
Ja z Wolfem też się bardzo dobrze rozumiemy, nasze zabawy zawsze zaliczają się do udanych. W dodatku to nasze podobieństwo fizyczne :-)
Taka prawdziwa, męska przyjaźń.

Chciałem jeszcze pokazać reklamę z czasów gdy Alonso jeździł w McLarenie z Hamiltonem. Chyba sobie myślał, że się polubią, jednak rzeczywistość okazała się całkiem inna.
Ten spot reklamowy jest dość zabawny dlatego zamieszczam, choć bardziej podoba mi się ten z samolotem.



z samolotem:



Muszę poszukać czy Robert Kubica wziął udział w jakichś zabawnych czy też ciekawych spotach reklamowych, pomijając tą którą zamieściłem już jakiś czas temu.

5.09.2008

plotki z łąki


Przechodzę jakiś trudny okres teraz. Wygląda to na psie zauroczenie. Być może, nie zaprzeczam..
Często leżę pod drzwiami wyjściowymi, często użalam się i popiskuję starając się zwrócić na siebie uwagę.
Jak Pani siedzi przy komputerze, albo na kanapie to gapię się intensywnie sugerując jej, że należy już wyjść na dwór. Jak Pan wraca z pracy, to też się niecierpliwię, że robi różne rzeczy zamiast wziąć smycz i ze mną wyjść.
Ponoć takie zakochanie mija. Wydaje mi się, że raz już nawet przez to przechodziłem.
Dziś (chyba z powodu pogody) Pani ma migrenę, więc wynudziłem się okrutnie. Wieczorem z Panem poszedłem na łąkę, a tam nikogo!!
Pewnie ten deszcz ich zniechęcił. Jest też inna możliwość - Madame Claudia wszystkich odstrasza i tworzy różne towarzyskie koterie, taka osoba, która sieje zamęt. A przecież psi spacer to przyjemność a nie stresy.
I teraz niektórzy tak przychodzą, by móc nie spotkać się z innymi. Nam psom to wszystko jest obojętne, my psy swoje konflikty i anse rozwiązujemy momentalnie. Warknięcie, kły, groźne spojrzenie i sprawa załatwiona. Tylko ludzie proste sprawy tak gmatwają, że po jakimś czasie sami nie wiedzą o co chodziło.
Wczoraj usłyszałem też pochwały od pana od Wolfa:-)
Zawsze udaję, że nie słyszę jak ktoś mnie chwali i podziwia, ale sprawia mi to dużo przyjemności i czuję wówczas sie taki dumny i zadowolony z siebie.
W dodatku jak ktoś chwali moje wychowanie i posłuszeństwo.

Kiedyś pisałem o charcikach. Jedne charciki bardzo fajnie ze mną biegają, ale są też inne. Takie troszkę dzikie? Nie wiem jak inaczej to opisać. Zaczynamy biegać i zawsze któryś tak sie rozpędzi, że biegnie daleko poza łąkę. Ich pani woła, ale to nie daje żadnego efektu. Ale do czego zmierzam - te właśnie charciki maja 20 różnych obroży!
Co je spotykam mają inną założoną. Niektóre obroże są bardzo ozdobne, z świecącymi kamyczkami. Mam nawet podejrzenia, że obroże są kosztowniejsze niż wisiorki mojej Pani:-)

NFL i Formuła 1

Wróciły sportowe emocje, kolejny sezon NFL rozpoczęty.
Tak się składa, że spotkania mają miejsce podczas mojego najgłębszego snu, Pani starała się mi wytłumaczyć, że gdy u nas jest noc, to gdzie indziej jest dzień.
Jakoś dziwne to mi się wydaje, ale wierzę, że mówi mi prawdę, w końcu jest wyedukowana, a ja uczyłem się jedynie posłuszeństwa.
Mam różne skojarzenia z NFL, a konkretniej NFL Europa.
Spotkanie w Kolonii pomiędzy Galaxy a Centurions, Pani z Panem na stadionie, a ja biedny Enzuś w domu. Samotny..
:-)
Miałem wtedy jakieś 5 miesięcy chyba i po prostu spałem sobie, chyba nawet nie zauważyłem tego, że zostałem sam.
Gorzej gdy jeździliśmy na mecze Galaxy do Frankfurtu. Wtedy zostawałem u Jagody i te pierwsze razy zamiast drzemać sobie, to czuwałem w przedpokoju oczekując powrotu Pani i Pana. Później już bardziej wyluzowałem:-)
To właśnie maj 2008 i dywan w przedpokoju u Jagody:-)
Wtedy tez poznałem Kimbę, już go na blogu przedstawiałem i prezentowałem zdjęcia naszych wspólnych zabaw.
Tutaj z Kimbą i jego panem, którego bardzo lubię, na podwórku u Jagody.
http://www.kaleidoscope.pl/index.php?cat=23
czyli wspomnienie z czasów gdy futbol amerykański miał się w Niemczech dobrze.

Dziś w USA mecz pomiędzy NY Giants a Redskins Washington.
Pani ogląda w tv:-)

Coraz bliżej też niedziela i wyścig w Spa, już w sobotę kwalifikacje, w piątek treningi. I dobrze, bo będą skupiać się dziennikarze na tym, a nie plotkach kto gdzie będzie jeździł w przyszłym sezonie. Spekulacje trwają, co sie pojawi niby jakaś sprawdzona wiadomość, to za chwilę jest dementowana. Robert Kubica ponoć ma kontrakt z BMW na kolejny rok, ponoć, bo dziś powiedział, że nie wie gdzie będzie jeździł w nowym sezonie. Zobaczymy, niebawem i tak muszą to oficjalnie ogłosić:-)

W Polsce w tym tygodniu na błyskawicznej wizycie pojawił się Fernando Alonso, dokumentacja z tej wizyty wg mnie jest marna.
http://www.formula1.pl/F1_news-4560-Fernando_Alonso_przylecial_do_Warszawy.html
tu można obejrzeć zdjęcia ze Złotych Tarasów.

Tutaj niby inne , a jednak niewiele sie różnią:
http://menforum.pl/fotogalerie/category/53.html

Za to tutaj dość interesujący opis wizyty:
http://moto.money.pl/go/338__Fernando_Alonso_w_Polsce__3__0__5__1102474583.html

3.09.2008

samokrytyka

We wtorek byliśmy zobaczyć jak idą roboty budowlane w Frankfurcie.
Droga minęła mi spokojnie, właściwie ją przespałem. Na miejscu zwiedziłem dużą łąkę z której chyba w przyszłości będę korzystał. W oddali widziałem nawet jakieś jeziorko więc zapowiada się atrakcyjnie. Podjechaliśmy na miejsce budowy:
Tu z Panią czekam na przedstawiciela firmy budującej. A stoimy na naszej przeszłej ulicy:-)
Za tym płotem trwa budowa, prowadziłem nawet obserwacje, bo ciągle coś tam się działo. A to jakiś dźwig coś przenosił, a to panowie jakieś interesujące rzeczy nosili, stukali, szurali, krzyczeli do siebie.

W końcu przeszliśmy do baraku na rozmowy, ja też. Do pokonania były metalowe schody, trochę dziwne i niezachęcające ale wszedłem za Panem automatycznie.
Na górze było biuro, wszyscy siedzieli przy dużym stole a ja pod stołem.
Panowie na początku cmokali na mnie i coś tam zagadywali, pochwalili też moje błyszczące futro. Zapytali się Pana ile jem jajek. A ja rzadko kiedy jem jajko, często do jedzenia dostaję łyżkę oliwy z pestek winogron.
Zaczęła się dyskusja o prądzie, kablach i innych rzeczach które mnie raczej nie interesowały. Starałem się dyskretnie obwąchać za to nogi tych obcych panów. Nawet jednemu trochę się na nodze ułożyłem, a on udawał, że nic się nie stało.
Po jakimś czasie trzeba było zejść do biura na dole, niestety sprzeciwiłem sie temu.
Wspomniane metalowe schody mnie przeraziły, one były takie ażurowe i wydawały mi się jakieś niestabilne. Obok nich była wąska deseczka i postanowiłem zejść po niej. To nie był dobry pomysł, bo deseczka była szerokości mojej jednej łapy.
Ostatecznie Pan mnie zmobilizował i pomógł zejść, ale wolałbym już nigdy nie mieć do czynienia z takimi schodami.
Rozpoczął się pokaz kafli, gniazdek elektrycznych, umywalek, klamek i tego typu rzeczy. Pani i Pan sprawnie sie decydowali, ale pan kierownik o wszystkim dużo mówił i moja psia cierpliwość sie kończyła. Wykonałem więc głośny i donośny ziew. Wszyscy go zauważyli, ale nie skróciło to spotkania.
Pani dala mi wołowe uszko do pogryzienia, ale tylko chwilę się nim zająłem.
W końcu Pani ze mną poszła pospacerować.
Myślałem, że jedziemy już z powrotem, ale okazało się, że podjechaliśmy do dzielnicy Sachsenhausen. Tam czekała na nas Jagoda z Niną.
I cóż powinienem zakończyć w tym miejscu moją relację, bo od tego momentu byłem ponoć nieznośny:-)
Nawet spacerowanie przy super fontannie nie pomogło. Fontanna tam jest naprawdę fajna i podobało mi się, ale chciałem wrócić do kawiarnianego stolika. A jak już wróciłem to od razu zachowywałem się tak, jakbym nie chciał tam być.
W dodatku nagle spod innego stolika wyskoczył mały piesek, który intensywnie począł na mnie szczekać. Postanowiłem mu odpowiedzieć. A on nie chciał przestać, to ja też..
I później to już wszystko mnie denerwowało i zrobiłem festiwal mojego szczekania.
W ten sposób dość błyskawicznie znaleźliśmy się w samochodzie.
Po 5 minutach spałem kamiennym snem.
W domu zjadłem, napiłem się, wlazłem do Pani na kanapę i spaliśmy tak jakiś czas:-)

Trochę żałuję, że cierpliwości mi wczoraj na cały dzień nie starczyło, tłumaczę to sobie tym, że miałem słabszy dzień.
Dobrze, że przynajmniej podczas spotkania na budowie nie wypadłem najgorzej.

Tu widok na część domu w którym nasze mieszkanie będzie.

2.09.2008

zachowanie

Byłem dzisiaj trochę nieznośny. W zasadzie od tygodnia zachowuję się niegrzecznie. Jak tylko poczułem się dobrze, to ogarnęła mnie fala energii, taka niesamowicie duża.
Objawiło się to powrotem psiego adhd, nawet w domu.. Pan powiedział, że wygląda mu to na cofnięcie się w rozwoju, to znaczy moje cofnięcie się.
Nie wiem jak to interpretować:-)
Cały poprzedni tydzień gdy tylko Pan i Pani siedzieli na kanapie stosowałem psie sztuczki mające na celu zwrócenie na mnie uwagi.
Tak samo robiłem podczas rozmów telefonicznych w ostatnich dniach.
Wczoraj Pan mnie w czasie rozmowy z Marcinem musiał usunąć z pokoju, a dziś Danka chyba wyraźnie słyszała moje szczeknięcia choć była 1000 km stąd.
Sam nie wiem dlaczego tak się zachowuje, po spacerach jestem niby to wybawiony i zmęczony, ale też trochę nakręcony i próbuję sprowokować do dalszych wygłupów otoczenie.
Efekt jest taki, że muszę iść do swojego pokoju, kładę się wówczas obrażony na swojej kanapie i zasypiam w momencie głęboko:-)
Słyszałem za to pochwały na mój temat na łące:-)
Na początku wydawało mi się, że to nie mnie obgadują, ale Pan w domu wszystko Pani opowiedział i tak sie upewniłem, że to chodziło o mnie.
Panu ostatnio udowodniłem, że jak zechcę to i w ekstremalnej sytuacji jestem posłuszny. Zauważyłem kota na ulicy pomiędzy samochodami. Akurat trenowałem chodzenie z Panem przy nodze bez smyczy.. Wewnętrzny głos nakazał mi rzucić się w kierunku kota, Pan mnie przywołał, a ja bez wahania przybiegłem do niego i kot przestał mnie interesować.
W weekend wyścig w Spa.
Trzeba już podgrzewać atmosferę. Plotek o Robercie Kubicy nie będę zamieszczał, bo w ostatnich dniach wszędzie się ich sporo pojawiło. jedyna nie-plotką jest chyba informacja o przedłużeniu kontraktu z BMW Sauber o kolejny rok i znaczna podwyżka wynagrodzenia (co się należało!).
Ta informacja wydaje się prawdziwa, choć oficjalnie tego nie potwierdzono.
Polecam pit stop Roberta Kubicy na wesoło:-)

1.09.2008

dalsza relacja z łąki

Wchodzę na łąkę, biegnę przed siebie ciekawy kogo dziś spotkam. Pan jednak woła, wypada się więc odwrócić.
Zęby czyste, nozdrze również, można więc pozwolić sobie na zdjęcie w zbliżeniu

Staram się wyczuć kto już bryka po trawie

Oj, czuję że będzie wesoło!

To mój kolega Pingo, już trochę zziajany

Ja po lewej, Wolf po prawej. Od razu widać czym Wolf się dziś zajmował:-)

Jeszcze raz Pingo, w całej okazałości.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...