31.12.2013

zakwas

 Po wycieczce wiadomo co się pojawiło: zakwasy!
Aż tak się tym nie przejmowałem, bo po prostu spałem i spałem. A jak już się obudziłem i chciało mi się napić adlikonki, to dumałem dłuższą chwilę: ruszać się czy nie?
Zbierałem się więc w sobie, ogłaszałem taką wewnętrzną mobilizację i jak robocop dreptałem w stronę miski. A i podczas snu jak widać różne historie się trafiały.. chciałem się wygodniej ułożyć, a tu łeb mi spadł na podłogę. Pomyślałem, cóż, niech leży, w końcu czy to mi przeszkadza aż tak?
Na szczęście zakwasy w końcu mijają.

Pomimo, że jak wspominałem w naszej miejscowości nie ma śniegu, to jednak ja mam takie oto zdjęcie:
 To górka nawiezionego śniegu. Przyjechała duża przyczepa pełna śniegu i oto od drugiego dnia świąt mamy w Adlikonie górkę śniegu. Jest to element wystroju baru, który powstał w sąsiedztwie naszego domu. Taki bar działający tylko w okresie poświąteczno-noworocznym. Wieczorami jest ognisko i śpiewy. Jak tylko rozbiorą bar, to pierwszą rzeczą którą zrobię oznakowanie tej śnieżnej górki;-))

30.12.2013

Enzo na górskim stoku

czyli dalsza opowieść o wczorajszym pobycie w Haslibergu.
Kto powiedział, że należy biegać tylko wytyczonym szlakiem? Można na przykład przebiec skrótem..
można wskoczyć w zaspę. A potem mieć mały problem z wydobyciem się z niej;-)
Ale czy czasem nie jestem super umięśniony? Jestem! To co, ja sobie z kupą śniegu nie poradzę? Pewnie, że się wydostanę!

W zaspie można też schłodzić sobie trochę brzuch, korzystałem. Był taki moment, że słońce naprawdę mocno świeciło. Wystarczyło chwilę poleżeć na śniegu i już było jak trzeba.
Moja wycieczka trwała ponad trzy godziny. Wjazd gondolą to chwila, potem już wędrówka. Wpierw wspaniałym szlakiem dla piechurów, potem kawałek trasą narciarską. To nie było za fajne! ale tak było zorganizowane, że piesi i narciarze mieli część trasy wspólną. My jednak odbiliśmy w inna. Tą dzieliliśmy z saneczkarzami, ale to już było lepsze.
Po drodze była przerwa na mały posiłek: zjadłem pyszną bułkę i zapiłem śniegiem;-)
Mnóstwo było kawałków gdy było mocno w dół, raz zabawiłem się w psa husky: ja gnałem przed siebie, a Pani zjeżdżała za mną trzymając się smyczy;-)))
Nic nie mówiła, więc może było to fajne. Potem już droga szła raczej nie aż tak w dół, więc zajmowałem się odgadywaniem jaki to pies szedł przede mną. A było ich sporo, na zostawianych przez nich śladach robiłem swoje, żeby wszyscy wiedzieli, że i ja tędy przechodziłem.
Przeszedłem około 7 km, a w zasadzie więcej! bo przecież często biegałem pomiędzy Panią a Panem, a także robiłem bieg przed siebie i z powrotem i inne takie. Szkoda, że nie miałem jakiegoś swojego licznika, na pewno dane byłyby interesujące.
Do samego końca spaceru tryskałem energią. Jeszcze tylko zjazd gondolą na dół. A tu każdy wagonik zajęty i trzeba się do kogoś dosiąść. Wskoczyłem z Panem więc w taki zajęty przez trójkę osób. Nieco się pościskali bym mógł mieć trochę miejsca. Pomiędzy nogami ludzi się dobrze siedzi, bo jest się o co oprzeć;-). Ale..oni odsuwali swoje nogi gdy tylko jak się bokiem przytulałem. A wyglądałem jak chodząca poczciwość - nawet ośliniony nie byłem;-))
No trudno, dobrze że nogi od Pana były dla mnie dostępne.
Potem już ułożyłem się na swoim stanowisku w samochodzie i spałem jak suseł. W domu zjadłem i od razu poszedłem na legowisko i spałem jak miś!(czyli głęboko i mocno posapując bądź pochrapując)


alpejskie widoki

Tyle ładnych widoków było, że muszę przygotować o nich oddzielny wpis! Gdzie nie spojrzałem, to piękne góry, drzewa ośnieżone, skrzący śnieg, błękit nieba, chmury..

Bywało, że na drodze nikogo nie było i wtedy biegłem sobie przed siebie czując się jak właściciel tego terenu. No a przynajmniej tego kawałka który mogłem ogarnąć wzrokiem.

Bywały całe połacie śniegu na których ani człowiek ani zwierzę nie zostawili śladu..aż kusiło by tam wskakiwać i czasem tak robiłem!

Tu i ówdzie jakaś chatka, z niektórych wydobywały się wspaniałe zapachy (jedzenia). Tam pewnie sobie narciarze odpoczywają po dniu pełnym wysiłku.


znalazłem zimę

Wczoraj postanowiłem poszukać tej prawdziwej zimy! W tv widzę, że ona jest i to dość blisko mojej okolicy, dlaczego więc nie pójść  pojechać i się z nią nie spotkać? Wybór padł na okolice Hasliberg, nieco ponad godzina jazdy samochodem, końcówka ku mojemu niezadowoleniu lekkimi serpentynami.
Potem wjazd gondolą na wysokość 1840m.n.p.m do stacji Kaeserstatt. I już można poszaleć


Nie wiem czy lubię te wszystkie wagoniki kolejek wysokogórskich, szczególnie jak widzę minę Pani, to mam mieszane odczucia. Sam staram się podczas tej krótkiej przejażdżki drzemać, tylko te podskoki jak mijamy słupy mnie wybijają z rytmu. Ale siedzę cicho i czekam na stację końcową;-)
 Pomiędzy trasami dla narciarzy, snowboardzistów, saneczkarzy jest i droga dla tych co wędrują na nogach. Szliśmy szlakiem różowym, oznaczonym wesołym bałwankiem.
 Czasami droga biegła lasem, wokół ośnieżone choiny(przy nich nasza domowa choinka wygląda jak kwiat doniczkowy).
 To co najpiękniejsze podczas wędrówki w zimowych górach: można zanurzyć się aż po uszy w śniegu. Jest to bardzo przyjemne uczucie i chętnie zbaczam z trasy w zaspy śnieżne!
To tylko wstęp do mojej relacji z wczorajszego spaceru!

26.12.2013

myliłem się!

Jednak jest śnieg! Wczoraj cały dzień deszczu, dziś nagle zmiana: wpierw deszcze ze śniegiem, a potem sam śnieg. Wyglądało to obiecująco. Ale.. temperatura niezbyt zimowa, więc w Adlikonie to tylko na dachach śnieg został. Ulice i ścieżki czarne.
Na Regensbergu za to zima jak marzenie.
Energia mnie rozpierała i dziczałem jak pijany zając(tak się mówi czasami jak ktoś szaleje). Łapy w śniegu, pazury czyściutkie, bez błota. Uroczo. Dzikiej zwierzyny nie zauważyłem, zapewne ona wyczuła mnie wcześniej i się pochowała, albo podglądała moje wariactwo z ukrycia..

25.12.2013

pod choinką

Tym razem choinka nie stoi na balkonie. Zajmuje mój kącik obserwacyjny, ale wybaczam jej to;-)
Tradycyjnie pod choinką leżał pakiecik i dla mnie. Owinięty w papier - bardzo lubię szarpać papierowe opakowania.
 Poczułem że pakunek pachnie jak basenowe klapki...
 i faktycznie! W paczce były nowiutkie klapki, rozmiar 42.
I po latach oczekiwania w końcu zostałem właścicielem własnych klapków!! W końcu nie będę słyszał
próśb by je zostawić w spokoju, nie ruszać itd. Mogę je gryźć, biegać z nimi, ślinić, zabierać do legowiska! Wspaniale:-)

22.12.2013

widoki

Ostatni w tym roku pobyt we Frankfurcie. Trochę sobie po lesie stadionowym pobiegałem.

W hotelu wprawdzie nie było mojego ukochanego legowiska, ale nie narzekałem. Turystyczne miałem ułożone pod biurkiem, więc powstała jakby buda;-). A hotelowa wykładzina była też wygodna i mogłem swoje orki robić w każdym miejscu.

 Miły widok z okna:

Ale już w niedzielę w południe biegałem po lesie z którego nie było widać wieżowców, a ośnieżone Alpy. Nie wiem sam który widok jest mi milszy, bo wszędzie potrafię znaleźć jakieś plusy(minusy też, to prawda;-)


piękna wiosna tej zimy

To już pewne: świąteczne dni na pewno nie będą pełne śniegu. Istnieje też szansa, że może nie być nawet przymrozku. Temperatura waha się w granicach 7-12 stopni. Dlatego niektóre rośliny stwierdziły, że zbliża się wiosna i należy strzelić kwieciem.
cały krzak w różowych kwiatach

i złoty deszcz się pojawił

jeszcze raz różowość

a tu drzewo z baziami
Wiem, że te rośliny czeka spore rozczarowanie. Zima będzie niezależnie od wszystkiego. Jednak przyjemnie podczas spaceru widzieć odrobinę kolorów. Sam postanowiłem przyjrzeć się łąkom, pewnie znajdzie się tam coś dobrego do poskubania.

 Niebo bezchmurne, za domami przebijają Alpy.
 Krowia Górka pusta, o pardon, koty na niej polują;-)

19.12.2013

1000!!

Powinienem chyba zacząć od kur i koguta. Postanowiłem przeprowadzić małe śledztwo i dowiedzieć się co się stało. Trasę popołudniowych spacerów zorganizowałem tak, aby przechodzić obok koguciej zagrody. Pomyślałem sobie, że obok biegnie droga dostępna dla każdego, nikt się nie będzie więc dziwił, że tam się kręcę. Może jakiś człowiek pojawiłby się na podwórku, to bym Panią poprosił aby zagaiła, że dawno tego pięknego koguta nie było widać. Wszystko miałem obmyślone. I co?
Idę, a tam na podwórku kury łażą i grzebią łapami jak za starych czasów! Jakby nie było tygodni, ba - miesięcy! bez ich obecności. Byłem po prostu zaskoczony zastaną sytuacją. A może to jakiś.. matrix? Ktoś wyłapał moje myśli gdy tamtędy przechodziłem i szybko kurnik znów został zapełniony? Nie wiedziałem co myśleć, naprawdę! Na wszelki wypadek przechodzę tam teraz codziennie. I kury nadal są.. nawet jak były brzydsze dni. Nie wiem do jakiej temperatury drób może biegać po podwórku? Pomyślałem, że zagadam koguta, niech wyjaśnia co się z nimi działo;-). Podchodzę do ogrodzenia, a tu pojawia się jakiś dziadek i trawę zaczyna kosić, spłoszyło mnie to. 
Ciągle się też zastanawiam po co w grudniu kosić taką przemarzniętą trawę. Widzę w tej historii białe plamy i podejrzewam, że muszę zaakceptować fakty: koguciej gromadki nie było, ale teraz są w komplecie. I tyle.
Moje drugie zdziwienie to zniknięcie z dnia na dzień Śnieżka. Niestety Szarotka nie chce o tym rozmawiać, a ja podejrzenia swoje(smutne) mam. Nigdy koni nie pytałem w jakim są wieku, co do zdrowia to nigdy nie słyszałem narzekań. No ale..
Szarotka jednak nie jest samotna, jest z nim Szatyn. Z tego co zauważyłem, to dobrze się dogadują, nawet już miały kurs bryczką i Szatyn szedł z Szarotką tak równo jakby od dawna robili to razem.
Dla mnie jednak jest to duża zmiana, nowa postać. Potrzebuję chwili czasu by się przyzwyczaić że jest inaczej. Oczywiście nowego kolegę bacznie obserwuję i czuję, że też bywam przez niego obserwowany.
Tu też zaszła zmiana. Powyciągano tyczki, wycięto trawę, krzaki i drzewa.
Po roku oczekiwań jednak zacznie się tu jakaś budowa. Koty na pewno niezadowolone, bo to był jeden z ich popularniejszych  terenów łowieckich. Ja tu wprawdzie nie biegałem( na zdjęciu nie widać, ale ten plac przylega do dość ruchliwej drogi), ale też żałuję, że nie będzie to już pozarastana łąka.
I tak kończę pierwszy tysiąc blogowych wpisów:-), i sam sobie życzę kolejnego tysiąca!

18.12.2013

zima, jaka zima?

Gdzie się zimo zagubiłaś? Czasami czuję lekki mróz, czasami rankiem moje łapy się rozjeżdżają na pokrytym szronem asfalcie. Ale.. w ciągu dnia jest słonecznie, dużo błota.. W ogródkach i na balkonach widuję: różnej wielkości powozy mikołajowe, renifery, choinki, gwiazdki, dzwonki, sarenki, itd. wszystko zbudowane z setek światełek. Po zmierzchu w Adlikonie jest wszystko rozświetlone. Tylko tego śniegu brak!
Spoglądam codziennie na prognozę pogody w tv. I biało już w Gryzonii , biało w Wallis, czyli wszędzie tam gdzie mnie nie ma. Trzeba być cierpliwym, w końcu przecież i tutaj dotrze biała zima!

Żeby się nie nazywało, że jest zbyt jesiennie: dzisiejszy poranek, czyli szron na trawie i krzakach.

A ten wpis to już mój 999  blogowy wpis!





LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...