29.05.2008

Donots - Stop the Clocks





strona zespołu:
http://www.donots.com/

Lies
Demand another lie
No matter how i try
Wish i could disappear
I know myself
I know myself well enough
Down
The only way is down
My face down on the ground
What am i doing here?
I know myself
I know myself well enough

And if i could stop the clocks
If i could make this moment mine
I´d make the most of a bad time
I wish i could stop the clocks
And wash away those lies
It´s all that i could wish for tonight

Down
The only way is down
My face down on the ground
What am i doing here?
I know myself
I know myself well enough
And now my angels need angels
To help me get out of this hell
I know myself well enough
To know that i don´t know myself

And if i could stop the clocks
If i could make this moment mine
I´d make the most of a bad time
I wish i could stop the clocks
And wash away those lies
It´s all that i could wish for tonight

And if i could stop the clocks
If i could make this moment mine
I´d make the most of a bad time
I wish i could stop the clocks
And wash away those lies
It´s all that i could wish for tonight
[ Stop The Clocks Lyrics on http://www.lyricsmania.com/ ]

26.05.2008

kwiaty dla Piki

Dla mojej Mamy, Piki są te kwiaty. Oczywiście z okazji dzisiejszego Dnia Matki.
to właśnie Pika:
http://www.aresibo.pl/lablador.php?page=o_piki

tutaj egzotyczny kwiat:
tutaj łąka pełna kolorowych kwiatów:
a także tulipan z niezapominajkami:-)

kret

tak się relaksowałem przed wyjściem z Panią na spacer, deszcz padał, atmosfera senna tylko czasem zmieniałem pozycje w legowisku
gdy sie już przebudziłem to leżałem obserwując Panią, ruszyć mi się z legowiska nie chciało
no chyba, że idziemy na spacer..

Wcześniej zapomniałem napisać o krecie łąkowym.
Na łące rosła sobie trawa, bardzo fajnie było, bo ja lubię taka gęstwinę. Można porzuć zielsko, wyrwać jakieś mlecze, powąchać jakieś roślinki. Lepiej się piłki szukało, więcej przy tym jest zabawy, ogólnie łąka z wysoką trawą to jest to!
Parę dni temu kosiarki ścięły wszystko, cały teren jest równy jak boisko piłkarskie, tyle, że czasem krzak, czasem drzewo.
Wygląda tak jak widać na zdjęciach z psimi przyjaciółmi.
Nie wiem czy trawa szybko rośnie?
W pierwszym dniu po ścięciu trawy poszedłem z Panem na spacer i na ścieżce chodził taki mały, zagubiony krecik. Bardzo byłem go ciekawy, jednak Pan kazał mi warować gdy sam się zajął kretem. Przeniósł go z ścieżki w inne miejsce, aby nie był narażony na zaczepki psów(!!!).
Pan chyba nie wierzy do końca w dobre psie intencje:-)
Ja życzę temu krecikowi jak najlepiej, na pewno już wyrył sobie jakieś krecie korytarze i jest bezpieczny..
Na zdjęciach też jestem czarny i niewidoczny jak krecik..czasem potrafię się tak ułożyć, że nie widać gdzie mój łeb, a gdzie mój..koniec:-)

przyjaciele łakowi cz.III

Tutaj charcik z którym często biegam oraz labrador Snoopy, z nim bardzo często sie spotykam i szalejemy na łące. Ten czarny to oczywiście ja:-)tutaj jest jeszcze goldenka Leila, czasem do nas przychodzi. Ale najczęstszy łakowy skład ostatnio to ja, charciki, Snoopy, Wolf i Rufus.
podgryzanie ze Snoopym
ramię w ramię, czyli męska przyjaźń w psim wydaniu
ujęcie z profilu, ja i Leila
takie tam różnice zdań:-)
trochę zmęczeni, ale szczęśliwi

przyjaciele z łąki cz.II

mój kolega mastif angielski..taki przed nim czuje respekt, że nawet nie pamiętam jak ma na imię.
on jest bardzo spokojny, nigdy nie biega, tylko dostojnie kroczy, jakby sie przechadzał, a nie zwyczajnie szedł:-)

czyż nie jest to wspaniały widok?
kwintesencja spokoju i opanowania

i jaka cierpliwość, zaczepiamy go , zachęcamy do zabaw, namawiamy na szaleństwo, nic z tego. grzecznie zachowuje dystans..

to pierwszy pies przy którym poczułem się mały i to pod każdym względem.


przyjaciele z łąki, cz.I

chciałbym przedstawić Wam moich psich przyjaciół z łąki. Spotykamy się popołudniu , oczywiście nie codziennie w tak licznej grupie, ale zawsze ktoś jest i zabawy są udane.

Pierwsi których przedstawiam to Wolf i Rufus.
Wolf jest czarny, Rufus wiadomo -biszkopt.
Już trochę o nich pisałem. To ich Pan jest z Finlandii i pojechali tam z nim kiedyś, pływali w super czystych jeziorach. Bardzo ich lubię, Pan mówi, że Wolf to cały ja, na szczęście ja mam czerwona obrożę, a Wolf niebieską i da się nas w ten sposób szybko odróżnić.
Wolf i Rufus potrafią godzinami leżeć na tarasie i obserwować otoczenie.

wbiegają na łąkę:
dołącza Cash, ten biegnący jako pierwszy. Cash też jest miły i sie lubimy.
Wolf sprawdzający kto dziś był już na łące:

25.05.2008

Robert Kubica drugi w Monte Carlo

tak, tak od rana było wiadomo, że to dziś najbardziej oczekiwany moment:-)
W ten sposób mój plan leśny poszedł w ..hmm runął:-)
Jak wyszedłem ok 12 z Panią to lekko kropiło, potem jednak zrobiło sie bardzo słonecznie!
Balkon otwarty, bo Pani sprawdzała jak się mają nasze róże.
Moja relacja z wyścigu w Monte Carlo:
pierwszy kwadrans, problemy z bolidami mieli już Kovalainen, Rosberg, Alonso, Button, Heidfeld, Glock, Hamilton, Coulthard, Bourdais..ufff ja w tym czasie robię właśnie to co widać poniżej:-)
wyleguję się przy balkonie i tylko słucham odgłosów jakże pasjonującego wyścigu..


emocje rosły więc i ja trochę zmieniłem ułożenie, wprawne oko zauważy:-)
ujęcie nieco kosmiczne
Pani z nerwów fotografowała róże, sugerując, że warto je uwiecznić zanim ja je zdewastuje..
ta różowa została przeze mnie faktycznie trochę nadgryziona, ale czy ktoś gdzieś widzi by było jej źle? wygląda przecież wspaniale..
te ponoć bardzo ładnie pachną, muszę w to wierzyć, bo swoim nozdrzem nie sięgnę tak wysoko
ten krzaczek ma wiele drobnych czerwonych kwiatów, teraz też są już mocno wyrośnięte i nie dosięgam.
W czasie obchodu balkonu Robert Kubica wyprzedził kogo sie dało i jechał sobie pierwszy! Potem niestety musiał zatankować i wyjechał na trzeciej pozycji. Na prowadzeniu Hamilton i wygląda na to, że powiększa swoją przewagę..Ja postanowiłem skorzystać z słońca i w tym czasie nagrzewałem się na balkonie..
oczywiście czujnie nasłuchując co tam w Monte Carlo się dzieje:-)
a działo się, kolejne uderzenia w bandę, stłuczki, najechania bolidów na siebie, zmiany opon, kolega z teamu Kubicy pędzi na ostatnim miejscu..
coś jednak sie zmienia, Massa po wymianie opon wyjeżdża na trzecie miejsce! I już wiadomo, że Kubica zrobi wszystko by nie dać mu sie wyprzedzić. Fascynująca walka w Monte Carlo, bardzo udany wyścig, dawno sie tak nie zrelaksowałem:-))))

łąkowo-filmowo

zdjęcie: maj 2007, Frankfurt Sachsenhausen
Spodziewałem się dziś jakiejś wycieczki, w końcu weekend, ale niestety nigdzie nie pojechaliśmy. Rano trochę na łące pobawiłem się ze swoimi psimi przyjaciółmi, w południe spacer z Panią..Potem pojechali gdzieś sami, niezbyt daleko, jakiś najbliższy market:-)))
Pani dziś postanowiła pozbyć się mojej sierści leżącej to tu to tam w całym mieszkaniu. Hoover chodził bez końca, ja lubię ten szum, dobrze mnie usypia. Kudły wiadomo, że znów są..
Popołudniu Pan zabrał mnie na łąkę. Tam były znajome mi charciki! Z nimi jest świetna zabawa. Biegamy ile się da, nie myślcie, że zostaję za nimi w tyle, biegamy obok siebie.
Pan powiedział, że to tylko pozornie zabawa, bo ja staram się je dogonić w celach seksualnych, one to wiedzą i uciekają, a obserwatorzy myślą, że sobie po prostu radośnie biegamy dla samego biegania. Leżałem pod stołem jak Pan wygłaszał tą swoją teorię, udawałem, że mocno śpię..
Potem przyszedł jeszcze Wolf i Rufus, a jak już zbieraliśmy się to pojawił się Snoopy..śmietanka towarzyska:-)
Wymęczony wróciłem do domu, na balkonie leżał mój Rekin i postanowiłem go wykorzystać, na tyle ile sił miałem.
Wieczorem moi puścili film o morzu:
http://www.monolith.pl/u571/u571.htm
http://www.filmweb.pl/f1335/U-571,(2000)
spałem wpierw w enzowym kąciku, ale dostałem zaproszenie na kanapę więc skorzystałem. Jednak intrygujące dźwięki dobiegające z głośnika nie pozwalały mi zasnąć, nasłuchiwałem..ta łódź raz była na morzu a raz pod wodą, a załoga też często nasłuchiwała i lęk mieli w oczach gdy ten intrygujący dźwięk sie pojawiał. Dodatkowo były wybuchy..Ale zakończenie nie było złe. Grał tam aktor, który Panią drażni epatowaniem swoją goła klatą gdzie sie da, trzeba jednak przyznać, że w tym filmie zagrał przekonująco. Zagrał też John Bon Jovi, ale nie został w trakcie filmu rozpoznany ani przez Panią ani też Pana:-)
Ciekaw jestem jak minie nam niedziela, wiadomo, wyścig w Monte Carlo, ale potem na pewno coś specjalnego dla mnie.

22.05.2008

Eifel

Pojechaliśmy w stronę granicy z Belgią, niedaleko miasta Monschau. A konkretnie miejsce znane jako Heartbreak Crossroad & Bunker 221. Dla mnie las jak każdy inny, świeża trawa, bardzo dorodne pędy. Droga żwirowo-asfaltowa czy coś w tym rodzaju. W każdym razie nie było to podłoże typowo leśne. Szliśmy sobie tą drogą i mijaliśmy innych turystów, potem zrobiło się pusto . Pan chciał iść w stronę tego bunkra ale okazało się, że leśne drogi zostały zamknięte i szło się przemieszczać jedynie główna drogą. Była to niemiła niespodzianka, bo też chciałem trochę poznać środek lasu, ale Pan to chyba był najbardziej rozczarowany, musiał skorygować naszą trasę. Poszliśmy sobie cały czas prosto i wróciliśmy tą samą drogą, a w planach było takie kółko zahaczające o pozostałości bunkra.
takie w lesie leżały kawałki drzew, zainteresowały mnie tylko wyglądem, ciekawie to sie prezentuje
posłusznie biegnę przywołany przez Pana. a chwilę wcześniej na drodze pojawił się leśny zwierz, jakaś sarna czy też jeleń! niestety nie zauważyłem tego, tylko usłyszałem jak Pan mówił Pani..szkoda, chętnie bym spotkał taką zwierzynę "oko w oko"
( Pani coś się skrzywiła słysząc to teraz:-)
ten las poniżej to już belgijski las, miejsce zwane Hasselpfad, na tych terenach są często ćwiczenia wojskowe i wtedy te wszystkie ścieżki są zamknięte dla turystów. ale dziś można było sobie chodzić.
miłosne i wierne spojrzenie:
razem z Panią spoglądam na pozostałości po wojennych okopach, Pani stoi za drzewem:-)
ten las ma taka dydaktyczną ścieżkę, przed każdym pozostałym okopem jest tabliczka informująca kto w tym okopie siedział, czy Niemcy czy Amerykanie, albo czy dół nie powstał po jakimś wybuchu. tak to wygląda:
przeszliśmy całą ścieżkę, oczywiście ja byłem tym najmniej zainteresowany ale podsłuchiwałem sobie pogawędkę Pani i Pana żeby wiedzieć gdzie jestem. Ja szukałem innych atrakcji - krzaków do gryzienia, korzeni do ciągnięcia, kijków do obgryzania, miejsc do kopania dziur. I zawsze coś tam znalazłem:-)
o, tutaj na prawdziwej leśnej drodze z Panem. W tym lesie było bardzo spokojnie i cicho.
jako ciekawostkę chciałem jeszcze pokazać wyrwane z korzeniami zdrowe drzewo, nie wiem jak to możliwe, że tak się biedne drzewo przewaliło..

belgijskie lasy

dziś wypad w stronę granicy belgijskiej.
od nas dość blisko tyle, że trzeba od pewnego momentu było jechać przez różne wsie i miasteczka co mnie skutecznie wybudziło z drzemki. Miliony zakrętów:-(
tutaj biegam wśród trawy i sobie przeżuwam co ciekawsze pędy. po lewej Belgia, po prawej Niemcy, ciekawe co nie?:-)




tutaj ten sam las:



a tutaj już las całkowicie położony w Belgii, pełno było w nim stanowisk z okresu II wojny światowej, ale opisze więcej w notatce ze zdjęciami, tu tylko filmiki.
Pani siedziała na uciętym drzewie, a ja obok niej, nagle jakiś zapach mnie zaciekawił i zacząłem kopać nie przejmując się tym, że smycz mi przeszkadza:-)

wróciły filmiki!

daję więc zaległy, wylegiwanie sie na moim legowisku:-)

środa taka jak inne środy

młody Enzo, maj 2007, jeszcze nie zajmowałem tyle miejsca na kanapie co teraz:-)
uszy miałem takie wielkie..
czerwiec 2007, tak sie poukładałem, że dobrze trzeba sie przyjrzeć gdzie moja sznupa, to trudniejsze o tyle, że oczy mam zamknięte, mocno spię..
sierpień 2007 i zarośnięta łąka:

Dziś trochę wspomnieniowo. Nic nowego sie nie działo, na łące zabawy z charcikiem i Snoopim(biszkoptowy lab), w domu w tv widziałem przez chwile Roksi pomagającą Carlosowi, ale później musiałem iść do siebie, bo niezbyt dobrze się zachowywałem. Hm w zasadzie przypomniało mi sie, że w południe zdewastowałem jeden różany kwiat, wpierw zaintrygowały mnie zapałki w donicy i troszkę rozgrzebałem ziemię, potem chciałem uchwycić takie różowe płatki i jakoś tak cały ten pąk znalazł się w mojej sznupie..
Pożułem go chwilę i wycofałem się z balkonu jak gdyby nic..Pani jednak tam poszła i oczywiście od razu zobaczyła różane płatki.
Ziemia na moim jęzorze chyba mnie zdradziła.
wieczorem drzemałem sobie spokojnie, bo ani tańce ani mecz piłkarski mnie nie zainteresowały.
Jutro mamy jechać na jakaś wycieczkę, bo Pan ma wolny dzień. Ciekawe co wymyślili, byle było gdzie pobiegać:-)

21.05.2008

jeszcze wpis przed snem

trochę historii przed snem:-)
czerwiec 2007 i moje nowe, dorosłe zębiska:
luty 2007, czyli mój szczenięcy czas, w ramionach mojego kochanego Pana:-))
a to już obecny czas, czyli chwil kilka temu:

znikły na blogu filmiki, Pan uspokaja, że pewnie wrócą same. Mam nadzieję..


Wieczór minął już spokojnie, biegałem z charcikiem po łące i Pan twierdzi, że szło mi dobrze..Pani przestała się na mnie w końcu gniewać. Oj trochę mi głupio, że tak się dziś połakomiłem na coś co nie jest jedzeniem..ale nie umiałem się powstrzymać!
Przecież ludzie też czasem jedzą to czego nie powinni, zdradzać domowych sekretów nie będę, ale każdy ma choć trochę nieczyste sumienie..
Dziś w serialu Desperate Housewives wystąpiła ładna goldenka Roxi! chętnie bym ją zapoznał, ale oceanu nie dam rady przepłynąć hehe..Roxi była taka jak Igor i Guliwer, czyli pies-asystent.
Pomagała niewidomemu Carlosowi, nawet na łóżku się wylegiwała:-)
http://guliverpsieserce.blox.pl/html

i jeszcze chciałbym przywitać nowego psiego przyjaciela Bożeny i Przemka, Ariesa:
http://rudzielec.blox.pl/2008/05/CZARNULEC.html
dziś jego trzecia noc w nowym domu


pora na wieczorną toaletę i sen

20.05.2008

jestem świnią

Będzie tutaj film z tego jak się wyleguje na legowisku, tyle że w chwili obecnej blogspot coś nawalił i filmy nie są widoczne.

Poszedłem z Panią na spacer w okolice w których jeszcze nie byłem. Wpierw przeszliśmy przez centrum handlowe, dostałem pochwałę. Ale przyznam, że takie marmurowe słupy aż kusiły żeby pod nimi siknąć.. Potem ruchliwą ulicą, szedłem spokojnie, czasem coś powąchałem, zaznaczyłem itd. Byłem z siebie dumny, bo Pani mnie chwaliła, tylko gdy spodnie jej obśliniłem była niezadowolona:-)
Już wracaliśmy i na jednej z uliczek (wracaliśmy takimi bocznymi uliczkami) poczułem pewien zapach i błyskawicznie to co pachniało pochwyciłem w pysk. Pani zauważyła i chciała to mi wyciągnąć, bo na prośbę nie reagowałem. Jej szczęście, że nie wsunęła mi ręki do pyska, tylko rozchyliła go sądząc, że to coś mi wypadnie...
Cóż..teraz to mi nawet wstyd, ale była to śmierdząca sprawa..Zeżarłem to po chamsku i tak jakbym nic dziś nie jadł..Pani była maksymalnie wkurzona. Nawet jeszcze bardziej. Wyzwała mnie od świń i śmierdzieli..Drogę powrotną zaliczyliśmy w jakimś sprinterskim tempie, ani razu się do mnie nie odezwała i udawała, że mnie nie ma. Teraz leżę pod jej biurkiem, ale nie pozwala mi się wtulić w nogi..Może jak przepłukam pysk wodą będzie lepiej? Każdemu się taka wpadka zdarza, naprawdę nie wiem co mnie pokusiło, bo zasadniczo nie konsumuje takich świnstw..

relaks w południe

bez zbędnych słów:
byki faktycznie bywają nieprzewidywalne:
http://wiadomosci.onet.pl/1752432,12,item.html

18.05.2008

las w okolicy Vossenack, wycieczka dzisiejsza

Pogoda była dziś taka sobie, zapowiadało sie na deszcz i sądziłem, że nic nie wyjdzie z zapowiadanej przez Pana wycieczki. Pan sprawdził dokładnie prognozę i postanowił jej zaufać. Jak się okazało całkiem słusznie, bo nie padało pomimo sporego zachmurzenia. Jechaliśmy może godzinę, niestety znaczną część nie po autostradzie. Cierpliwie to zniosłem:-)
Dojechaliśmy to małej miejscowości Vossenack. Przeszliśmy przez kawałek tej wsi, potem między polami i łąkami w stronę lasu. Zapachy były fascynujące choć z tego co zauważyłem jedynie dla mnie. Pani i Pan nazywali to "naturalnym nawozem".
Po drodze minęliśmy pastwisko z zwierzętami zwanymi krowami, trochę się zjeżyłem na ich widok, ale Pani kazała mi być cicho.
Sam las obfitował w strome ścieżki, kałuże i świeże pędy trawy.
Bardzo mi się tam podobało, oczywiście z naszej trójki ja miałem najlepszą kondycję:-)
Musiałem na nich często czekać, obserwować czy sobie radzą - nie wybiegałem za mocno do przodu, wolę ich widzieć. Jak mnie wołali, to grzecznie przybiegałem lub siedziałem wyczekująco. No dobra, raz pobiegłem w stronę nęcącego mnie zapachu, lepiej nie napiszę co tam znalazłem, choć Pan od razu poczuł gdy wróciłem..

W całej okazałości moja enzowość na leśnej drodze:
delikatne taplanie się w kałuży:
tu ten kijek z filmu zamieszczonego w poprzednim wpisie:

W lesie nie zawsze biegałem luźno, tam gdzie jest teren pod ochroną psy muszą być na smyczy. Ale mi to nie przeszkadza, bo chodzę wtedy sobie po prostu wolniej. Szedłem z Panem przez taki teren, a Pani była znacznie od nas oddalona( ponoć kontemplowała widoki i przyrodę, ale wg mnie to zwykły brak kondycji!)
Doszliśmy z Panem do takiej ławeczki i Pan odpiął smycz i powiedział abym pobiegł do Pani, potem od Pani znów pobiegłem do Pana, a potem wbiegłem trochę w las, bo jakieś kocie zapachy czuć było. Nie słyszałem, że jedzie jakieś auto, zdziwiłem się więc czemu nagle Pani po mnie przybiegła i złapała za obrożę. Z auta wyszedł jakiś pan w zielonym ubraniu o którym Pan powiedział "leśniczy".
Pomyślałem, że leśniczy to właściciel całego lasu, ale on tylko pilnuje tego lasu, dogląda czy wszystko tam jest jak należy.
Zaraz grzecznie z Panią siedziałem na owej leśnej ławce, smycz przypięta:-)
Leśniczy dał sobie wytłumaczyć, że tylko chwilę luźno biegałem. Pan od razu zagaił go o jakąś drogę, która w 1944 jeździły w lesie czołgi i leśniczy tematu smyczy już nie poruszał.
Widziałem tam w lesie kocura, ponoć to jakieś zwierzę pod ochroną, Pani cały czas twierdziła, że wygląda jak zwykłe kocisko, a nie jakiś leśny zwierzak.
Doszliśmy do domu z którego dochodziły zapachy jedzeniowe
http://www.mestrenger-muehle.de/
Psy były mile w środku widziane i tym sposobem znalazłem sie w sali pełnej różnego rodzaju poroża:-)
Ułożyłem się zadowolony obok krzesła na którym zasiadł Pan i postanowiłem oddać sie regenerującej siły drzemce. Kelnerka mnie takiego drzemiącego zauważyła i poczęła sie rozczulać skutecznie mnie wytrącając z snu. Już mi się leżeć nie chciało, miałem ochotę zapoznać się z wszystkimi innymi gośćmi..Pan jednak dał mi do zrozumienia, że nic z tego nie będzie, zająłem się więc bierną obserwacją.
Inne psy też się pojawiły, ale my już wówczas wychodziliśmy, trzeba było jeszcze dojść do parkingu w Vossenack. Prawie cały czas pod górkę, litościwie zamilczę kto szedł ostatni, moge tylko powiedzieć, że nie byłem to ja:-)

Tutaj już pastwiska w drodze powrotnej, czyli minęliśmy las.
Jeszcze chwila i spotkamy byczki:-)
Bardzo mnie one zdenerwowały, stał taki jeden przy ogrodzeniu i gapił sie bez skrępowania na mnie tymi wielkimi ślepiami, nie wnikam czy to było inteligentne czy też nie spojrzenie..ale bardzo zaczepne!
Odpowiedziałem głośno i wyraźnie, byczek sie trochę przestraszył, ale w sekundzie całe stado przybiegło i tłoczyło się przy ogrodzeniu, krowy chyba nie są skoczne, bo nie próbowały przeskakiwać. Byłem cały napięty, bo teraz gapiły sie wszystkie, a nie tylko ten jeden! Chciałem trochę więcej popyskować, ale Pan zdecydowanym krokiem ze mną przeszedł obok ogrodzenia(heh innej drogi nie było).
Nie uwierzycie, ale wszystkie te zwierzęta szły obok nas, tyle, że za drucianym ogrodzeniem! I ciągle zaczepiały mnie swoimi spojrzeniami..
Zasłużony odpoczynek podczas drogi do domu:


A to leśna "zwierzyna" - omijam, na naszej psiej łące rok temu był milion podobnych ślimaków i tylko raz próbowałem się bliżej zapoznać, ale coś mi nie podeszły i jakieś takie dziwne w dotyku są..
A ten ma domek na grzbiecie:
"Przyjazne" stadko..ta cała grupa biegła przy ogrodzeniu obok mnie, tyle, że dalej już iść nie mogły, to stały i sie gapiły aż zniknąłem im z widoku
zaczepne spojrzenie:
a na koniec leśna roślinność:

tutaj strona o tym regionie gdzie jeździmy do lasu:
http://www.huertgenwald.de/index.htm

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...