31.07.2008

przy upale psie dumanie

Podczas takiego upału jaki w ostatnich dniach trwa najlepiej myśleć o czymś innym niż słońce.
Wczorajsze pływanie przypomniało mi moje wodne przygody. W chwilach dziś ciężkich przypominałem sobie gdzie pływałem i jak było przyjemnie:-)
Na zdjęciach poniżej Enzo-szczeniak:-)
Miałem wówczas jakieś 6 miesięcy i chwilami byłem taką wodną ciapą.

Nie wiedziałem, że fal nie da się ugryźć.
Hm, to chyba też taki odruch, bo atlantycką fale też chciałem łapać w zęby, a byłem wówczas już starszy niż na poniższym zdjęciu

Idealną zabawą nad wodą jest też kopanie w piachu. Chociaż to tylko ja jestem wtedy szczęśliwy, bo mnie to nie rusza, że później ten piasek stopniowo odpada z suszącego się futra.

Słyszałem, że niektóre psy po kąpieli w morzu czy oceanie mają problemy skórne. Ja nigdy żadnych nie miałem. Nigdy też mnie po takiej kąpieli nie spłukiwano słodką wodą, choćby z tej przyczyny, że takiej nie było w pobliżu:-)
Jak było upalnie to samoistnie i błyskawicznie schnąłem, w innych sytuacjach Pani albo pan wycierają mnie ręcznikiem.
Po pływaniu w różnych rzeczkach, jeziorach też nic mi nie było i wierzę że zawsze tak będzie:-)

Dzisiaj nawet ja, który nie piję wody za wiele, uzupełniałem sobie płyny regularnie. Wieczorem miałem spotkanie na łące i szalałem z Wolfem i Rufusem, był też TEN dalmatyńczyk, chciał ponownie mnie zdominować, ale zdecydowałem się dać mu sygnał ostrzegawczy:-)
Wybawiłem się dobrze i do domu wróciłem zmęczony ale szczęśliwy.
Tylko trudno znaleźć mi miejsce na sen, co jakiś czas się budzę i przemieszczam, wszędzie jest za ciepło..
O, to byłoby na dziś odpowiednie:

30.07.2008

obrazki z pływania

Jeszcze parę zdjęć z wczorajszego chłodzenia sie w jeziorze.
Jak wysiedliśmy z samochodu, to byłem bardzo podekscytowany, bo już wyczułem gdzie jesteśmy. Wbiegłem radośnie do wody i czekałem co będzie dalej. Pan rzucał mi aport i ja wesoło po niego płynąłem.

Czasem jakieś dźwięki sprawiały, że zwracałem uwagę na otoczenie. Ale nigdzie nie odbiegałem. W zatoczce obok naszej kąpali się ludzie z jakimś małym pieskiem, niestety tylko go słyszałem:-)

Czujność

Kaczki sobie płynęły swoją trasą, a ja swoją. Odwracałem wprawdzie łeb w ich kierunku ale nic więcej się nie działo. Kaczki widząc że płynę robiły taki łuk, być może miały jakieś lęki?
W oddali widziałem też łabędzie i słyszałem jak Pan mówił, że z takim ptaszyskiem to lepiej się nie spotkać. Ponoć nie każdy łabędź jest przyjaźnie nastawiony do ludzi i innych zwierząt.

Wróciliśmy do domu i po zjedzeniu swojej wieczornej porcji pożywienia zdrzemnąłem się. Zbudziłem się nagle, poczułem że coś jest nie tak..
Czułem sie pełny, maksymalnie pełny. Usiadłem koło biurek ale chyba się nie zorientowali o co mi chodzi. Pobiegłem więc jak strzała do przedpokoju i usiadłem pod wieszakiem. Pani poszła zobaczyć co się stało. Jak zobaczyła moją minę to od razu ze mną zeszła na dół:-)
A po drodze winda, czekanie aż drzwi z niej się rozsuną, potem trzeba drzwi wejściowe otworzyć, potem jeszcze furtka i w końcu kawałek jakiejś trawy!
Wracałem do domu lekki jak piórko.

film z pływania

dzisiejsze wieczorne wyjście nad jezioro.
plażowiczów naprawdę mało, bo kto do ósmej siedziałby nad wodą:-)
byłem naprawdę szczęśliwy mogąc aportować, pływać.


29.07.2008

pory roku

Zastanawiałem się która pora roku najlepsza, dla mnie oczywiście:-)
Każda ma jakieś zalety. I wady:-)

Wiosną wspaniale świeża trawa, soczyste pędy, na łące i w lesie różne interesujące rośliny kwitną. Temperatura odpowiednia, czyli nie ma zaduchu i spacery mogą być bardzo długie, nie odczuwam zmęczenia. Woda w jeziorze dla mnie już dobra ale dla ludzi o wiele za zimna by do niej wskakiwali. Wiadomo kto na tym skorzysta:-). Da się poleżeć na balkonie.

Lato to obfita roślinność, długo jest jasno i można robić wycieczki w dalsze miejsca. Pojawiają się owoce. Pojawiają się też temperatury o wiele za wysokie, szybciej na spacerze dyszę jak lokomotywa. Nad jeziorem i innymi zbiornikami z wodą tłok, czasem i w fontannie jest tłum:-). Na łące inwazja ślimaków.

Jesień, częstsze deszcze. Czyli pojawia się błoto i wielkie kałuże, sama radość dla mnie. Akweny wodne już zdecydowanie mniej okupowane przez ludzi. W lesie jakoś więcej kijów znajduje, tu i ówdzie kopiec z liści, to urozmaica leśną zabawę. Słońce nie jest takie agresywne.

Zima to przede wszystkim zbyt krótki dzień. Balkon raczej zamknięty, na dworze jakoś goło. Śnieg raczej rzadko spotykany tu gdzie mieszkam. Jak się pojawił parę razy, to dość szybko stopniał.

Najwięcej mam wspomnień z jesiennych wypadów do lasu



jesienne zdjęcia z października 2007

28.07.2008

co robić podczas upału

odpowiedź jest w sumie prosta: nie robić nic.
Ale czy ktoś tak potrafi? Nawet zaryzykowałbym stwierdzenie, że nie ma takiej możliwości by całkiem nic nie robić.
Przecież nawet jak leżę sobie na kanapie to robię parę rzeczy jednocześnie:
leżę
śpię
śnię
myślę
gapię się
chrapię
szczerzę zębiska
obserwuję Pana lub Panią

i tak dalej

tutaj dokumentacja mojego nicnierobienia z ostatnich dni

leżeć dalej czy pójść się położyć w inne miejsce, trudna decyzja

zamyśliłem się, wiele filozoficznych myśli przemknęło mi przez łeb, szybkie jak błyskawica były więc ich nie pamiętam

drzemka najlepsza na regenerację umysłową i fizyczną

coś leży na dywanie, ale czy ja wiem czy warto schodzić z wygodnego miejsca, chwila do namysłu

a w sumie dlaczego się nie pobawić z żyrafą?
albo sznurkiem. trochę ruchu przecież nie zaszkodzi

można poprosić innych, aby włączyli się do zabawy, tylko trzeba dysponować odpowiednio biedno-proszącą miną
z profilu też:-)

po bardziej lub mniej udanej zabawie najlepiej udać się na balkon
tam wygrzać się w słonecznej plamie i nozdrzami wciągać zapach naszych róż


27.07.2008

deszczowo i duszno

albo jest tak upalnie, że dyszę jak lokomotywa, albo pada deszcz.
dziś wpierw poszedłem z Panią na spacer. na pocztę i z powrotem. na poczcie poleżałem sobie grzecznie obserwując otoczenie i w sumie ignorując cmokanie kobiety stojącej za nami. no dobra, byłem ciekaw co ona chce, ale Pani się na mnie tak spojrzała, że wolałem udać niezainteresowanego zaczepkami obcych:-)

wieczorem miało być niby chłodniej, ale nadal było duszno plus błyski i deszcz. wyszedłem z Panem i błyski coraz większe, a nawet i odgłosy burzy. niby się tego nie obawiam, ale jak słyszę grzmot to się odwracam, bo zawsze myślę, że to stuknęło coś za nami.
taka to pogoda przy której nic się nie da sensownego porobić na dworze.
jak wróciłem z Panem do domu to ulewa się zaraz zrobiła większa. pojadłem i ułożyłem się do snu. Pani i Pan oglądali jakiś film, co poszedłem sprawdzić czy już koniec, to okazywało się, że trwa nadal! co mi pozostało? spałem cały wieczór:-)

26.07.2008

balkonowe rozmyślania

Dzisiaj parę chwil spędziłem na balkonie. Lubię tam sobie leżeć, szczególnie gdy pojawia się jakaś plama słoneczna.
Wytrzymuję na słońcu dość długo, potem z takim nagrzanym futrem idę położyć się na kafle.
Gdy nie chce mi się spać, to prowadzę obserwacje wejścia do domu, który widzę z balkonu. To duży dom i ciągle ktoś tam wchodzi, wychodzi, podjeżdżają samochody, rowery, motory, pan z kosiarką..
U nas kosiarki to tak stały element krajobrazu jak okoliczne drzewa.. Codziennie od rana słychać koszenie. Ja gdy tylko idąc na spacer spotkam kosiarkę, to się zatrzymuję i zafascynowany się przyglądam jej pracy.
Obsługa kosiarki zawsze życzliwie na mnie patrzy i się uśmiecha.
Na łące też trawa od niedawna skoszona, kolejny raz tego lata. Wolę jak trochę jest odrośnięta, aby móc co bardziej soczyste pędy sobie podjadać.
Na łąkę wpadają czasem całkiem nowe psy. W tym tygodniu bawiłem się na przykład z psem Perszingiem! Tzn. psem typu Perszing.
Pan bardzo chciał kiedyś mieć takiego psa i długo chyba uważał, że taki właśnie z nim i Panią zamieszka. Pani chciała aby pies był większy i miał sznupę, która da sie ułożyć na ludzkim kolanie.
Nie wiem dokładnie jak w końcu z tego wszystkiego wyszedł labrador, zapewne mój charakter odegrał tu dużą rolę.
A jak ktoś nie wie kim był pies Perszing - to psi bohater serialu "Trzynasty posterunek". Perszing był pupilem komendanta posterunku, w tej roli wystąpił Marek Perepeczko zwany Janosikiem.
Perszing to buldog angielski:
http://www.podajlape.pl/rasa/121/0/Buldog-angielski.php
niestety nigdzie nie znalazłem zdjęcia serialowego Perszinga.

Za to z przyjemnością prezentuję siebie w trzech balkonowych odsłonach.
Leżałem sobie, ale jak zobaczyłem, że Pani idzie z aparatem, to od razu trochę zapozowałem:-)
Sesja była szybka, bo wrócił Pan i musiałem biec się przywitać.



25.07.2008

tak sie cieszyłem z Panią

Tak naprawdę, to nie bardzo się znam na lekarskich wynikach. Na zdjęcia szedłem, bo nie miałem wyboru:-)
Ale jak pan obcy przyniósł dziś dużą kopertę, a w niej był opis moich łap i Pani się zaczęła cieszyć, to też poczułem radość.
Od razu chwyciłem za kość i wlazłem przednimi łapami Pani kolana. Niestety, Pani nie chciała skosztować psiej kości.


może jednak?
zdecydowanie nie, ale Pani mnie za to dużo z radości pomisiowała
Pan jak wrócił z pracy to też się bardzo cieszył.
Nadal będę brał swój specyfik na wzmocnienie stawów, nadal przy każdej okazji będę pływał i .. dbałość o linię też nadal obowiązuje.
Mam chyba najzgrabniejszą talię wśród okolicznych labów:)

radość


wypas



to moje dzisiejsze wyjście na łąkę, w tle miły szum z autostrady.
Łąka jest od jakiegoś czasu skoszona, ale razem z Panią znaleźliśmy zakątek przy kortach tenisowych gdzie soczysta trawa chyba czekała specjalnie na mnie.
Trochę przestoju z wpisami było, Pani wykonała zbyt gwałtowny ruch ręką i kawa z mlekiem oblała m.in klawiaturę..

21.07.2008

nocne strachy



Właśnie wróciłem z nocnego wyjścia.
Długo zachowałem spokój, chociaż różne zapachy mówiły mi, że należy ostrzegawczo szczeknąć.
Pani sugerowała mi spokój.
W alejce coś się poruszyło, wg mnie oczywiście - pojedynczy szczek z mojej strony.
Mam być cicho mówi Pani.. ok ok
Jak być jednak cicho gdy coś przebiega przez jezdnię??
Kot, królik, wiewiórka??? Wszystkie wymienione mnie denerwują:-)
Głośno i wyraźnie zaznaczyłem, że jestem i niech te stworzenia szybko biegną w stronę swoich norek, jamek czy tez koszyków.
Pani wyraźnie była niezadowolona z mojej solówki
:-(

a księżyc dziś wielki i wyraźny, ładnie świeci. przynajmniej coś widać:-)
Pani powiedziała zauważając go "ojej zaś taki wielki księżyc" - jak rozumiem coś jej w nim nie pasuje:-)

20.07.2008

Monschau

Dzisiaj po wyścigu F1 pojechaliśmy na wycieczkę do Monschau:
http://www.monschau.de/
Jak zobaczyłem, że zjeżdżamy do garażu, to czułem, że jakiś wyjazd będzie. Od czasu gdy Kama pojechała do domu, to nigdzie poza łąką naszą nie byłem. Po cichu liczyłem na jakąś leśną wyprawę, ale cóż Monschau nie było takie złe.
Od nas to jakaś godzina drogi, dziś trochę się jazdą denerwowałem, bo wystąpiło wiele serpentyn i wybijało mnie to z drzemki.
Monschau leży w bardzo ładnym miejscu, wokół lasy, szlaki dla piechurów, strumyki.
Tu widać rzekę Rur przepływającą przez miasto, na obu jej brzegach stoją domy, wiele z nich to bardzo stare domy. Można odnieść wrażenie, że te stare belki nie utrzymają ciężaru, takie są wygięte..


Wszystkie ulice w Monschau to bruk, centrum miasteczka jest w zasadzie zamknięte dla samochodów. Czasem jednak jakiś się pojawiał, pomimo to można było spacerować bez obaw, że coś na łapę najedzie.


Tutaj z Panem obok większego mostu i na tle bardzo ładnego budynku. Wyglądam grzecznie, ale podczas spacerowania nie zawsze taki byłem:-)
W tym miasteczku spotkałem bardzo dużo psów, małych, dużych, kudłatych, gładkowłosych.. byłem nimi zainteresowany, ale nie dałem tego po sobie poznać. Za to gdy po drodze wyczułem jakieś psie zapachy, to nic innego nie było ważniejsze, musiałem, po prostu MUSIAŁEM nosem sprawdzić bardzo dokładnie taki pozostawiony ślad!


Na tym zdjęciu widać ile tam drzew i jakiejś innej zieleni. Dodam, że w każdym domu na balkonach, skrzynkach okiennych, ogródkach rosły wspaniałe, kolorowe kwiaty. Sprawiało to, że było miło i wesoło dla oka.


Jeszcze raz z Panem


Kawiarnia której nie odwiedziliśmy:-)
Odwiedziliśmy taką kawiarnio-naleśnikarnię, bo trochę deszcz zaczął padać, a oni dysponowali stolikami z parasolami.
Pani i Pan jedli tam jakieś przyjemnie pachnące naleśniki, a ja zadowoliłem się lokalną, suchą bułką i miską wody przyniesioną przez kelnerkę.


Dom obrośnięty zieleniną, nie przyjrzałem się bliżej co to było, ale mógłbym mieszkać w takim domu. Szczególnie gdyby był tam balkon.


Piesek(sztuczny oczywiście) siedzący przed... jubilerem. Niestety nikt tam ze mną nie wszedł po obrożę wybijaną diamencikami.


Pani twierdzi, że to śmieszne zdjęcie i upiera się, aby je zamieścić. A ja cicho sobie myślę co takiego wesołego jest w zbliżeniu na moje dziury z nosa??


To co psy kochają(przynajmniej niektóre) - fontanna. Zabawna, ale nie wchodziłem pod ten strumień wody:-))


Czy czułem się zmęczony spacerowaniem?
Skądże.

Dom z dzwonkami, nie wiem czy dzwonią, były za wysoko, aby sprawdzić:-)


Pomimo wielu psów kręcących się po miasteczku wszędzie jest czysto. A dla tych, którzy zapomnieli worka pomoc:
Wracaliśmy trochę inną drogą, na szczęście było zdecydowanie mniej serpentyn i mogłem zwinąć się w kłębek i spać. Nagle Pan hamuje i zjeżdżamy w jakąś boczną drogę. Od razu się obudziłem i słyszę, że Pan zauważył zęby smoka i koniecznie musi wyjść je obejrzeć.
Myślę sobie - odważny mój Pan jest, smoków się nie boi.. po chwili doszło do mnie, że chodzi o zęby, a nie całego smoka. Ale jak na ulicy mogłyby się znaleźć smocze zębiska???
A wyjaśnienie zagadki było dla mnie zaskakujące.. to są te "zęby smoka":


dobre co?:-)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Z%C4%99by_smoka

Pan mógł zrobić zdjęcie z daleka, bo był to teren prywatny i wejść nie można było.
więcej u nas w albumie:
http://www.kaleidoscope.pl/thumbnails.php?album=283

Jeszcze wspomnę o dzisiejszym wyścigu. Dość zaskakujące drugie miejsce młodego Piqueta, miał chłopak niesamowity łut szczęścia. Przez wypadek Timo Glocka i safety car, który się pojawił na torze Robert Kubica utracił swoją wspaniale wywalczoną 4 pozycję:-(
Ostatecznie zakończył na takiej pozycji na jakiej zaczął, czyli siódmej.
jednak zdecydowanie lepiej jest gdy kierowcy podczas obecności safety car nie mogą wjeżdżać do alei serwisowej.

album zdjęciowy Picasa

trochę przekornie:-)


Tak sie szczęśliwie składa, że wszystkie zdjęcia, które zamieszczam przy swoich wpisach ułożyły sie w jeden(wielki) album w programie Picasa.
Pani stara się opisać zdjęcia i umiejscowić je na mapie.
Z mapa jeszcze jakoś idzie, ale opisy to będzie dłuższa robota.
Pewne zdjęcia pokazały sie więcej niż raz (gdy jakiś wpis nie został opublikowany, a zdjęcia już były załadowane). Jak Pani w miarę ogarnie ten automatycznie powstały album, to stworzy dodatkowe. Będą tam moje zdjęcia wcześniej nie publikowane ani na blogu, ani na http://www.kaleidoscope.pl/

oto link do mojego albumu
http://picasaweb.google.com/enzowy

19.07.2008

Czego ludzie szukają na moim blogu:-)

Wydawać by sie mogło, że wiadomości o labradorach, albo ogólniej o psach. Ich wychowaniu, zwyczajach, żywieniu, psich zabawach. Zdjęć i filmów z psami. I tak też jest, zdecydowana większość wejść na Enzowe plotki poprzez wyszukiwarki internetowe związana jest z psami.
Są jednak i inne, dość zaskakujące wejścia.
Najczęściej poszukiwanie wiadomości o Robercie Kubicy. Pewnie dlatego, że dość często piszę o jego wynikach sportowych.
Sporo wejść dotyczy piłki nożnej i piłkarza Fernando Torresa.
Wiele osób u mnie szuka teledysku zespołu Donots i informacji o Thomasie Godoj.
I super, bo wszystko to da się znaleźć:-)

ale.. są też wejścia dość zaskakujące i te właśnie chciałbym wymienić:
-"pozycje nocne" (poszukiwane zanim powstał wpis tak zatytułowany)
-"okrycie na kanapę to inaczej" (chyba ktoś krzyżówkę rozwiązywał)
-"plotki na iglaki "(może chodziło o płotki??)
-"zdjęcia miejsc intymnych" (ha, ciekawe czy ktoś był usatysfakcjonowany tym co znalazł)
-"okrzyki o robercie kubicy" (hehe sam jestem ciekaw jakie są te okrzyki)
-"tygrysek-maskotka na komputer"
-"z książkami za pan brat"
-"zdjęcie rtg żyrafy" (dość zaskakujące, prawda?)
-"ile waży rekin" (to chyba po moich notatkach o rekinie-maskotce)
-"wtulam się"
-"kanapy nad jeziora" (ciekawa inicjatywa)
-"wydepilowany ronaldo" (nie zajmowałem sie nigdy opisem owłosienia Ronaldo)
-"czy lubicie sie kąpać" (taaaak)
-"zdjęcie kornika robaka"
-"film robią mi zastrzyk"
-"wąchać paszki"
-"jak reagować na plotki sąsiadów" (oj ktoś miał problem)
-"podrapać swędzi" (logiczne:D)

pewnie osoby szukające wiadomości nie dotyczących psów są rozczarowani, gdy znajdują zamiast konkretów psie wynurzenia.


A jutro wyścig F1 w Niemczech. Faworyt Niemców nie ma dobrej pozycji startowej, Robert Kubica z 4 linii, to i tak lepiej niż można było się spodziewać po jego wczorajszych i dzisiejszych(porannych) problemach z bolidem.
Zobaczymy jak jutro mu pójdzie, oczywiście ja uważam, że sobie poradzi i uzyska tyle punktów, że znów obejmie prowadzenie w klasyfikacji głównej:-)

Trochę się ostatnio lenię z wpisami, ale co chwila pada, więc sobie śpię na kanapie.

16.07.2008

nieprzyjemna sytuacja

Wieczorem wraz z Panem poszedłem na spacer. Trochę czasu spędziliśmy na łące. Później mieliśmy jeszcze zajść do packstation, więc opuściliśmy psią łąkę z jej drugiej strony. Wtedy trzeba przejść obok boiska, pola z jakąś uprawą i takiego baraku. Szliśmy sobie spokojnie.
Obok baraku stoją inne, są to jakieś lokale socjalne, albo coś mające to udawać. Zaraz obok jest osiedle z wielkich bloków. Żeby iść do domu od tej właśnie strony trzeba przejść obok baraków, basenu i gimnazjum.
Nagle pojawiły się dzieci, taka grupa dziesięciu sześcio - ośmiolatków. Patrzały na nas i jeden z nich zapytał Pana czy ja gryzę. Pan powiedział, że gryzę. W sumie jest to prawda, gryzę kijki, piłkę, gumowe kółeczka etc.
Dzieci zamiast odejść w swoją stronę zaczęły nas otaczać i poszczekiwać jak psy, tupać, wydawały z siebie różne dźwięki. Wcześniej nie spotkałem się z takim czymś. Pan jednak szedł pewnie przed siebie i udzielił mi się jego spokój. Postanowiłem udawać, że idę tylko ja i Pan. Szedłem spokojnie przy nodze co chwila spoglądając na Pana, a on dawał mi sygnały, że wszystko jest ok i panuje nad sytuacją. Skupiłem się więc tylko na Panu i przestałem zauważać wspomnianą gromadę dzieci, nawet już ich nie słyszałem. Nie zareagowałem też na rzuconą w naszą stronę butelkę. Pan się nie odwrócił więc i ja zignorowałem wydarzenie.
Pan był potem bardzo ucieszony, że sobie tak poradziłem i zachowałem spokój, dostałem naprawdę miłą pochwałę:-)

15.07.2008

deszczowy Luksemburg

piątek
Zbudziliśmy się a za oknem wisiały wielkie, ciemne chmury. Byłem przekonany, że ten dzień spędzimy w domu wylegując się w różnych miejscach:-)
Jednak po porannym spacerze okazało się, że będzie dłuższe wyjście.
Od razu z Kamą postanowiliśmy sobie, że zdrzemniemy się podczas drogi. Tradycyjnie już oparłem łeb na udku Kamy i zapadłem w sen. Chmury coraz ciemniejsze, deszcz raz padał, a raz wręcz lał tak, że nic widać nie było.
Ale jechaliśmy gdzieś nadal:-)
W końcu wjechaliśmy do jakiegoś miasta, w zasadzie państwa też:-)
W Luksemburgu pogoda była taka sama jak podczas drogi. Ale.. gdy wyszliśmy z parkingu deszcz robił się coraz słabszy i przestało padać!

Prawie od razu znaleźliśmy się na ładnym placyku, pod jakimś Bardzo Ważnym budynkiem - tak myślę, bo zobaczcie jak ten budynek był pilnowany!
Ten młody żołnierz stał tam nieruchomo, nawet miny nie zmieniał.. nic nie przeszkadzało mu to, że turyści robią mu zdjęcia, bądź robią jakieś śmieszne figury przed nim. Stał jak posąg.
A budkę miał po to, aby wejść do niej w czasie deszczu.

Przeszliśmy powoli i dostojnie uliczkami Luksemburga, mijaliśmy wiele ładnych domów.
Doszliśmy do takiego jakby tarasu z którego był taki własnie widok:
Potem z powrotem do centrum miasta, spacer po deptaku. A tam program artystyczny.
Rosyjski, wojskowy chór. Bardzo ładnie śpiewali tylko nie wiemy czy dorabiali sobie tak przy okazji, czy też w tym celu przyjechali do miasta.
Sklep z roślinami, Iza podziwia lawendę, my z Kamą obserwujemy zaś coś całkiem innego:-)

nie wiem czy spacer gdy pada deszcz to coś co lubię najbardziej..
gdy zaczęło kropić schroniliśmy się w pizzerii, gdzie jedni jedli jakieś pyszności, a inni leżeli pod stołem udając, że nie mają apetytu
bardzo ładny sklep, przynajmniej od tej strony, do środka niestety nie wszedłem.
Grzesiek za to wszedł i jakieś zakupy tam zrobił tyle, że ludzkie a nie psie.
Widocznie psich smakołyków tam nie sprzedwano.
Ale ślina i tak mi pociekła:-)))))
Wycieczka mi sie podobała, był czas na sen i czas na chodzenie. Widziałem wiele różnych psów, czasem reagowałem wydając z siebie groźny szczek. Nie chciałem, ale sytuacja mnie do tego zmuszała.
Wiele osób się na mnie i Kamę gapiło, a my wtedy oddawaliśmy im tym samym:-)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...