31.08.2008

sesja fotograficzna z Leilą

Wieczorową porą spotkałem się z Leilą na łące.
Oczywiście nie byliśmy sami, tylko na zdjęciach wygląda tak, jakby innych psów nie było:-)
Ale teraz zaprezentuję tylko Leilę i mnie.

Przywitanie w wieczornym słońcu


Trochę zabaw z piłeczką


Ujęcie nieco z góry, na szczęście, to Pan robił, a nie jakiś paparazzo z helikoptera ( u Owczarka tak właśnie było!).
Leila pokazuje tu wprawdzie swoje kły, ale to taki element zabawy i nawet przez chwilę się jej nie bałem:-)


Zazwyczaj to ja gonię Leile, a tu proszę, Pan uchwycił moment kiedy ona mnie ściga, ja jednak zwinnie uskakiwałem.


Lekkie zmęczenie, ale po minach widać, że dobrze się bawimy


W harmonii i zgodzie bieg przed siebie


Tutaj nasz portret z dmuchawcami. Psie szczęście.
Pani mówi, że jest taka piosenka "Dmuchawce, latawce, wiatr". Nawet pasuje: dmuchawce widać, wiatr był, a jako latawce spokojnie nasze uszy mogą wystąpić.


Ponieważ biegniemy dość szybko zdjęcie jest niewyraźne, ale chciałem aby sie tutaj znalazło, bo ciekawie wyglądamy tak podskakując w biegu.


Jeszcze chwila i powrót do domu. Trzeba złapać oddech, powiedzieć sobie jeszcze parę słów i pożegnać do następnego, łąkowego spotkania.

30.08.2008

przed snem

Mam nadzieję, że więcej takich wydarzeń jak to wczorajsze nie będzie. Przecież pies też ma prawo podróżować w dobrych warunkach. Bardzo smutna to była wiadomość i wyobrażam sobie jak ten pies cierpiał.


Wczoraj w nocy siedziałem z Panią gdy zza okna jakieś dziwne dźwięki zaczęły dochodzić.
Przyznaje, byłem nieco senny więc na początku to zignorowałem. Pani jednak otworzyła okno i wzrokiem chciała przebić ciemność by dostrzec co się dzieje na przydomowym trawniku. Albo ciemność była za mocna, albo wzrok za słaby, bo Pani przyniosła sobie latarkę:-)
Ja nie czekając na efekty poszedłem do pokoju z balkonem i tam mój węch mi powiedział, że należy to co biega po trawie zaatakować głosowo. Co też uczyniłem..
Możliwe, że pora nie była odpowiednia, na szczęście Pan spał mocno.
Pani światłem z latarki pomacała pas trawy i w pewnej chwili namierzyła czyjeś oczy. Tych zwierząt musiało być więcej niż jedno, bo robiły niezły hałas.
Wg mojego węchu albo króliki dzikie, albo wiewiórki, i to i to nocami tu biega bez skrępowania.
Chyba snop światła je zaskoczył i uciekły w inne miejsce.

Popołudniowa drzemka i mój profil z klapniętym uchem.
A tutaj pod biurkiem Pana, nawet jak jest ciasno, to potrafię sie tam dobrze ułożyć, jedno z moich ulubionych miejsc do drzemania w ciągu dnia.
Dzisiaj miałem na łące bardzo udany dzień, bawiłem się z wszystkimi moimi przyjaciółmi, biegi, skoki, psie tarzanie. Byłem grzeczny, bo jak Ares i Caruso są, to jakoś nie chce mi się wykonywać prób dominacji na kolegach:-)))

29.08.2008

z prasy

Chyba jednak nigdy nie odwiedzę krainy moich przodków. Dziś Pani przeczytała wiadomość jak pies nie przeżył w luku bagażowym. Oczywiście z winy ludzi.

Billy zapłacił najwyższą cenę za podróż tanią linią lotniczą Centralwings. Nie przeżył lotu z Rzymu do Wrocławia. Zdechł w luku bagażowym. Jego właścicielka twierdzi, że udusił się w dusznym, nagrzanym luku samolotu stojącego na rzymskim lotnisku. Rzecznik linii nie sądzi, żeby złamano przepisy.
Odlot samolotu się opóźniał. Pies siedział w luku. Temperatura na zewnątrz wynosiła około 40 stopni. "Słyszałam skowyt. Prosiłam obsługę, żeby dali Billemu mu wody. Chciałam mu pomóc" - mówi właścicielka labradora, Dorota Kołyna. Kiedy jej pies zdychał w luku, ona siedziała w samolocie. Czuła że coś jest nie tak. Obsługa samolotu nie pozwoliła jej jednak zobaczyć psa.
W "Wiadomościach" rzecznik linii, Kamil Wnuk, tłumaczył: "To było szczekanie, nie ujadanie. Moje koleżanki przekazały mi, że nic złego się nie działo".
Zdaniem rzecznika, psa przewieziono tak jak należy. Tyle tylko, że na lotnisku we Wrocławiu okazało się, że biedny zwierzak nie żyje - zdechł zgodnie z przepisami. (dziennik.pl)


Billy był labradorem. Może da tu głos jakiś pies, który bezstresowo przetrwał podróż samolotem, w luku bagażowym? Pan mówi, że zawsze mogę popłynąć Queen Mary2.
Oczywiście od razu sprawdziłem co to jest Queen Mary:-). Jest to ogromny statek. Tu strona:
http://www.cruiseline.co.uk/qm2-cruises

Ciekawy tylko jestem jak załatwiałbym tam swoje potrzeby fizjologiczne?? I chyba troszkę nudziłbym sie tam - do basenu wskakiwać bym nie mógł, do oceanu też nie, trawników brak.

26.08.2008

Manitou

Jeszcze raz dzisiejsze wyjście z Panią na łąkę. Na zdjęciu przynajmniej nie słychać szumy dochodzącego z autostrady. Trawa prezentuje się ładnie, pewnie niebawem skoszą..
Miałem dziś sesję fryzjerską, Pani mnie czesała na łące, futro ze mnie mocno leci. Podczas czesania całe kłęby schodziły.


Wracając do domu uwieczniła Pani na zdjęciu Manitou, to ten który mnie straszy podczas nocnych wyjść.
Zaparkował dokładnie przed wejściem do naszego domu!

skubanie trawy

podskubuję sobie trawę, trochę może i nerwowo. w tle słychać szum z autostrady



takie moje bezcelowe bieganie po łące, wcześniej bawiłem się kijkiem, rozgryzłem go. zapomnieliśmy piłki zabrać z domu.

25.08.2008

plotki o mnie i Robercie Kubicy

Dzisiaj wieczorem tak szalałem z Wolfem, że po powrocie do domu tylko zjadłem posiłek i poszedłem spać.
No, może nie tak od razu, trochę się po balkonie pokręciłem i kuchni ale senność poczułem szybko:-)
Co innego rano, byłem dość aktywny i zaczepiałem Panią co chwilkę. Denerwowała sie nieco i poszła do sypialni prowadzić rozmowę telefoniczną. Wtedy znalazłem jakiś kawałek plastiku i pociąłem go zębiskami na mniejsze kawałki. Pani jak wyszła z sypialni, to od razu zauważyła mnie i efekt mojej zabawy.
Okazało się, że to był kawałek jakiegoś naczynia kuchennego i dostałem od Pani w nagrodę niezadowolone spojrzenie.
:-)

to moje wieczorno-nocne wygibasy
jak słyszę, że aparat fotograficzny zostaje włączony, to odruchowo muszę choć troszkę otworzyć oko

na dobranoc garść plotek, ciekawostek i faktów o Robercie Kubicy:-)
Po każdym wyścigu widzę, że takie właśnie rzeczy są tutaj poszukiwane.



Kubicę w Ferrari chcieliby widzieć włoscy kibice. Polak w Italii jest popularniejszy niż obaj kierowcy „Czerwonej Strzały” - Kimi Rakkonen i Felipe Massa. Robert bardzo dobrze mówi po włosku - mając 13 lat wyjechał na Półwysep Apeniński. Przed każdym wyścigiem Formuły 1 opowiada w studio włoskiej telewizji o torze. Ma w tym kraju wielu fanów - czytamy w "Fakcie". Kubica i Domenicali długo rozmawiali ze sobą w Walencji, gdzie Polak zajął trzecie miejsce. Włoch wie, że BMW ma pierwszeństwo w podpisaniu nowego kontraktu z Robertem. Ale tylko na przyszły sezon. Co nie znaczy, że nie można przebić Niemców większą kwotą. Raikkonen zarabia 30 mln dolarów, Kubica dziesięć razy mniej. Już raz nazwisko Polaka pojawiło się w oficjalnej książeczce biura prasowego Ferrari – przygotowywanej z okazji wyścigu o Grand Prix Francji. Wówczas tłumaczono to pomyłką, ale wszyscy fachowcy twierdzą, że kwestią czasu jest to, kiedy Kubica wsiądzie do „Czerwonej Strzały”. Bo nikt nie ma wątpliwości, że prędzej czy później tak się stanie. (źródło: dziennik.pl)


Kubica i Hamilton mają podobne poczucie humoru i często to pokazują.Kiedy jeden z dziennikarzy zapytał Brytyjczyka o bóle karku, które zagroziły jego startowi w Walencji, Hamilton odrzekł, że wszystko przez poduszkę na której spał. "Było niewygodnie" - tłumaczył.Kubica od razu to wykorzystał. "Znam kierowcę, który zawsze wozi ze sobą własną poduszkę" - sprytnie zasugerował Brytyjczykowi odpowiednie rozwiązanie. "To ty?" - natychmiast odpowiedział Hamilton. "Nie" - odrzekł na to Kubica. "A myślałem, że zawsze masz ze sobą swojego pluszowego misia" - kierowca McLarena nie zamierzał odpuszczać.
(źródło: wp.pl)



BMW Sauber chce przygotować bolid na kolejny sezon i nie zamierza już teraz walczyć o mistrzostwo świata. Kubica nie jest jednak zadowolony z tej decyzji. "Kubica czeka już na sygnał od Hondy i myśli o tym, jakie ma szanse na przejście do Ferrari" - podejrzewa znany komentator Formuły 1.
James Allen, bo o nim mowa, zauważył, że dyrektor BMW Mario Theissen i Kubica pozostają w chłodnych relacjach. (źródło: wp.pl)

Te chłodne relacje było widać w niedziele, Mario Theissen, zawsze po wyścigu rozmowny unikał dziennikarzy i nie było też widać by wymieniał uściski gratulacyjne z Robertem Kubicą.




Duński dziennik BT pisze, że "walka o tytuł mistrza świata jest w tym roku zacięta jak nigdy". Gazeta przedstawia w poniedziałek obszerną analizę sytuacji w F-1 i sylwetki "czterech asów F1". Sa to Lewis Hamilton, Felipe Massa, Kimi Raikkonen i Robert Kubica.
Kubica przedstawiony jest jako as kier i zdaniem gazety "ma większy wrodzony talent niż obecny mistrz świata Kimi Raikkonen. Niestety jego bolid wydaje się gorszy niż konkurentów, a wsparcie kolegi z zespołu jest raczej chłodne. W dodatku dla BMW może to być nieoczekiwana sytuacja ponieważ zespół jeszcze nigdy nie walczył o podium w klasyfikacji generalnej". (źródło: Gazeta Wyborcza)

Jak widać wieje chłodem w teami BMW:-)
i od pana Mario i od Nicka H.
Może więc pora na cieplejsze klimaty?




Pamiętacie zegarek Roberta Kubicy? W 2006 roku zegarek dostępny był „na zapisy” i rozszedł się równie szybko, jak Kubica pokonuje okrążenie toru. Utrzymanie współpracy promocyjnej z Robertem Kubicą, oraz sukces ubiegłorocznej emisji, skłonił firmę Certina do wypuszczenia na rynek zegarka DS Podium Robert Kubica 2007 oraz drugiego limitowanego zegarka DS Podium Square, BMW Sauber F1 Team. (źródło: luxlux.pl )

http://www.motofanshop.com/zegarek-certina-robert-kubica.html
pod tym linkiem wspomniany zegarek można bardzo dokładnie obejrzeć.




reklama BMW z Robertem Kubica i Nickiem Heidfeldem





po niedzieli

Na naszej ulicy trwa przy jednym z domków budowa, wykopano na trawniku dół, pojawiły sie różne maszyny i dodatkowy hałas. Jak w południe idę na spacer, albo z niego wracam, to zawsze sie przyglądam tym koparkom, dźwigom i bliżej niezidentyfikowanym maszynom. Na swój sposób mnie one fascynują. Tylko w nocy jak wychodzę, to czerwona maszyna o nazwie Manitou mnie troszkę przeraża. Gdy tylko rzucę okiem w jej stronę, to włos mi sie na karku jeży i muszę trochę poszczekać.
Manitou w nocy jest cicha i nieruchoma, ale jakoś mnie niepokoi. Może kiedyś Stephen King bohaterem swojej nowej książki zrobi taki dźwig czy koparkę?:-)

Jak już wspominam o budowie i sprzęcie ciężkim, to proszę, oto miejsce w którym w przyszłym roku zamieszkam. Zdjęcia autorstwa Dirka, wykonane w sierpniu.

Dzisiaj był też kolejny wyścig F1, w Walencji na nowym torze. Tor bardzo interesujący, przebiegał przez miasto, port i most, zresztą na tej stronie można sie próbnie przejechać:
http://www.formulaunovalencia.com/
Robert Kubica w sobotnich kwalifikacjach bardzo dobrze sobie poradził i startował w niedzielę z drugiej linii. Pomimo drobnych problemów dojechał na metę trzeci, za Massą i Hamiltonem.
Polecam opis wyścigu:
http://www.f1wm.pl/php/wiad_gen.php?id=9464

A 3-go września w Polsce z wizyta będzie Fernando Alonso.
Impreza w Warszawie, w Złotych Tarasach od 10 do 14.30

Liczyłem na trochę inny weekend. Siły mi wróciły, energii mam tyle, że mógłbym szaleć na łące pół dnia, z przerwą na posiłek:-)
Niestety przez sobotę i niedzielę to chyba ja byłem w tym domu w najlepszej formie!
Innych terenów niż łąka nie zaliczyłem. Cóż, bywa.
Pan jakiś zmęczony, Pani też jakaś niemrawa. Może też mają tego wirusa co ja?? Choć to był psi wirus i ludzi on nie atakuje:-)
Dlatego dziś po wyścigu widziałem i marnowanie szampana Mumm i konferencje prasową i mędrkowanie pana Keke Rosberga.
Jak kolejny raz zamiast "Kubica" powiedział "Kubika", to poszedłem na balkon się wygrzać.
Wszyscy komentatorzy w niemieckiej tv wyraźnie i bezproblemowo potrafią powiedzieć "Kubica", ale dla Pana Keke jest to wielka trudność.

A wieczorem, po moim powrocie z łąki, w polskiej tv (itvn) rozpoczął się festiwal wspomnień w Sobocie.
To już muszę chyba opisać oddzielnie:-)))



24.08.2008

Olimpijczycy

I już koniec Igrzysk w Pekinie. Czasem coś tam udało mi się obejrzeć. Wczoraj na przykład panie skaczące na wielki, gruby materac, wbrew logice wskakiwały na niego nad powieszoną wysoko poprzeczką, zamiast pod nią. Po co sobie utrudniać proste rzeczy?
Pani mi jednak powiedziała, że ta konkurencja, to skok wzwyż, czyli ta pani lepsza która wyżej skoczy. Coś w tym jest, czasem słyszę o podnoszeniu poprzeczki i nie dotyczy to wcale sportu.

Chciałbym przedstawić trzech olimpijczyków polskich, których polubiłem. Oczywiście to medaliści.
Dlaczego akurat ich polubiłem? Trudno jednoznacznie sprecyzować, ale powiedzmy, że chodzi o całokształt:-)

Tomasz Majewski, złoty medal w pchnięciu kulą.
Bardzo sympatyczny, wesoły pan, bezpośredni i szczery. Takie sprawia wrażenie.
Przyszło mi do łba, że świetnie rzucałby mi piłkę, daleko i bez wysiłku:-)

Tu zwycięski i szczęśliwy Pan Majewski
wywiad z Gazety Wyborczej:
http://www.sport.pl/sport/1,65025,5598303,Tomasz_Majewski_dzien_po_____Lzy__Nie_wyglupiajcie.html


Szymon Kołecki, srebrny medal w podnoszeniu ciężarów.

z medalem:
rzecz o fryzurze:
http://tybetwatch.blox.pl/2008/08/Protest-Szymona-Koleckiego-w-Pekinie.html

a tutaj wywiad z wicemistrzem olimpijskim, o tym jak wracał po kontuzji do formy i dlaczego pekińskie srebro więcej dla niego znaczy niż to z Sydney.
http://www.sport.pl/sport/1,92416,5597732,Szymon_Kolecki_wicemistrzem___Szesc_tygodni_temu_bylem.html


Maja Włoszczowska, srebrny medal w kolarstwie( MTB).

wywiad o Tybecie i szansach na olimpijski medal.
http://www.sport.pl/kolarstwo/1,64993,5142890.html

Dyscyplina chyba dość mało popularna, wymaga od sportowca siły, wytrzymałości, opanowania.
Jazda na rowerze na pewno jest przyjemna, tak słyszałem od Pana i Pani. Ale..

- Przejeżdżałam rocznie 15 tysięcy, czyli przez cztery lata okrążyłam ziemię półtora razy. Upadków było sporo, blizn na kolanach i łokciach kilkanaście. Do tego wiele straconych spotkań z rodziną i przyjaciółmi, bo 260 dni w roku spędzam poza domem..

to jednak trochę przerażające:-). Najwyraźniej pani Mai trening sprawia przyjemność i nie przejmuje się upadkami.

Sportowiec przecież w naturze ma waleczność, upada, podnosi sie z grymasem bólu na twarzy i walczy dalej.

Chyba, że..
dziś widziałem jak jedna pani skręciła sobie kostkę podczas konkursu skoku wzwyż, oj
próbowała się podnieść ale efekt był taki, że zabrano ja gdzieś na noszach.

Pod polecanymi przeze mnie wywiadami ludzie dyskutują. Czy protesty mają sens, czy ogolenie głowy to wsparcie czy glupawy pomysł itd, ja nie czytam tych dyskusji, wole sobie poleżeć na kanapie niż przejmować się wypowiedziami w większości anonimowych ludzi. Wiele tych wypowiedzi jest żałosnych. Tylko Pani czasem czyta te jałowe dyskusje całkiem niepotrzebnie.

U nas wisi flaga Tybetu, wielka i widzę czasem jak łopocze, ostatnie dni są wietrzne.







muzycznie

Piosenka Thomasa Godoja była numerem jeden na niemieckiej liście najlepiej sprzedawanych singli. Również w Szwajcarii i Austrii singiel miał bardzo dobre notowania, a debiutancka płyta Thomasa nadal sie świetnie sprzedaje.
Chciałem wcześniej o tym napisać, ale sie zagapiłem:-)
Ma być kolejna część Idola w niemieckiej tv, ciekawy jestem czy będzie ktoś komu będzie warto kibicować.

Teledysk do piosenki "Love is you" można obejrzeć tutaj:
http://www.thomasgodoj.de/

klikając na pasku u góry na "video"

tutaj można tylko posłuchać:




Jest to typowa ballada rockowa.
Większość piosenek wykonanych przez Thomasa w programie DSDS (Idol) mogłaby śmiało znaleźć się na jego płycie jako covery, początkowo miano nawet taką płytę wypuścić.
A może były to tylko plotki? Ale Pani twierdzi, że byłby to dobry pomysł.
Obecny singiel to piosenka po niemiecku, też można teledysk obejrzeć na podanej wyżej, oficjalnej, stronie Thomasa.
Trasa koncertowa ma być pod koniec roku i jest takie zainteresowanie, że zwiększono ilość koncertów.

Życzymy Tomkowi jak najwięcej sprzedanych płyt, udanych koncertów i swobody w podejmowaniu muzycznych decyzji:-)

inna strona:
http://www.thomas-godoj.de/
w dziale Media polecam DSDS videos, czyli wykonania piosenek na żywo.

23.08.2008

forma wraca?

fragment ubiegłorocznego, jesiennego psiego adhd


Dzisiaj w końcu mogłem się spotkać z moimi przyjaciółmi z łąki:-)
Energia mnie tak roznosiła, że podczas porannego wyjścia miałem gigantyczne psie adhd!
Pan był pod dużym wrażeniem, widziałem kątem oka jak stał i spoglądał nieco zaskoczony. Wtedy pewnie postanowił, że wieczorem będę mógł już sobie pobrykać w psim towarzystwie.
Przez te ostatnie dni chodziłem tylko na spokojne spacery. Bez kontaktu z innymi psami.
Po prostu nuda.
Uczciwie ale powiem, że na początku tygodnia nie miałem chęci na zabawę. Czułem się zmęczony kaszlem i najwięcej radości miałem z wylegiwania się na kanapie, albo pod biurkiem Pani.
A jak Pani robiła coś w innych pomieszczeniach, to szedłem za nią i leżałem jak najbliżej niej. Potem Pan wracał i leżałem już obok niego:-)
Nawet leżenie w słońcu na balkonie mnie wtedy nie interesowało.
Rano i wieczorem paskudna tabletka. Za każdym razem byłem przekonany, że to coś o lepszym smaku i dobrowolnie brałem do sznupy, jednak nie dało się tego przełknąć samodzielnie. Pan więc musiał mi pomagać.
Co wieczór lekarstwo do uszu, mam teraz bardzo ładne uszka! Choć Pani mówi, że czuć je z daleka, pachną tym lekarstwem.
Wieczorem na łące byłem naprawdę pełen energii, musiałem nadrobić stracony czas i szalałem mocno. Skoki, biegi, psie adhd, turlanie się, co tylko można sobie wyobrazić:-)
Pan oczywiście dowiedział się kto mnie zaraził, to moja ulubiona towarzyska zabawa, Leila.
Przeszła tą samą kurację co ja, zaraziła mnie nieświadomie. Tak mówi jej pani.
Pogoda u nas trochę sie pogorszyła, dziś znacznie chłodniej i często pada. Ale pływać można, tylko, że na razie pływanie nie wchodzi w rachubę. Może przynajmniej jakieś wyjście do lasu sie trafi?:-)
A za miesiąc, dokładnie 20-go września jadę na wakacje i cieszę się bardzo, szczególnie na to pływanie.

Dziękuję wszystkim za życzenia powrotu do zdrowia:-)

18.08.2008

już po spotkaniu z doktorem

Tak, to prawda jestem nie w formie.
Jak Pan dziś poszedł do pracy, to chwilę spokojnie podrzemałem, a potem poczułem, że coś mnie drażni w gardzieli.
Próbowałem się tego pozbyć, niestety nie da się tego zrobić w dyskretny sposób i Pani wyskoczyła z sypialni w sekundzie.
Z czasem coraz bardziej mnie to gardło denerwowało. Pani mnie uspokajała jak dostawałem ataku chrząknięć. Chyba myślała, że coś niedozwolonego chciałem zjeść i teraz mi to siedzi w krtani.
Dostałem środek dwóch bułek, żeby móc wykrztusić trochę łatwiej to co mi przeszkadza. No ale to jednak nie było to..
Nie denerwowałem się za mocno, bo Pani mi powiedziała, że pojadę do doktora jak Pan wróci.
Na wszelki wypadek aby o mnie nie zapomniano:-) chodziłem za Panią dziś krok w krok.
Pan przyszedł i nawet jego torba z laptopem mnie nie interesowała.
W poczekalni niezbyt dobrze sie zachowywałem, ostatnio trochę mi odbija, obszczekuję inne psy i takie tam..
:-(
Pan sie tym smuci, a Pani myśli że to minie, a ja sam nie wiem skąd to sie bierze.
W poczekalni siedziało parę psów i kura w wiklinowym koszyku.
Tak, taka kura na rosół, wyraźnie czułem, że miałem z jej siostrami już do czynienia, tyle, że były one w innej formie.
Pan doktor zajrzał w moją gardziel, szybkim ruchem włożył mi pod ogon termometr(temp.39,4), zbadał moją ślinię, zakroplił uszy, przepłukał moją męskość. Diagnoza - zapalenie wirusowe gardła.
Dostałem dwa zastrzyki, ale tego nigdy nie czuję. W domu będę brał jakieś inne leki, no i przez najbliższe dni chyba zero psich zabaw.
Ale do tygodnia ma mi się poprawić.
Teraz już uspokojony sobie wypoczywam na swojej kanapie, albo koło Pana czy tez Pani.

A tu wczorajsza nocka, jeszcze bez drapania w gardle.

17.08.2008

układanka

przy pomocy Badzielca udało się wkleić właściwy rozmiar puzzle.
obrazek być może trochę drastyczny

jest to reklama wisząca swego czasu w niemieckich miastach
da się ułożyć, przetestowaliśmy:-)
choć zmniejszenie zdjęcia znacznie utrudnia i szczegóły mniej widoczne





provided by flash-gear.com




testy


puzzle cos nie wychodzi, ale może inna sztuczka się uda:-)
wystarczy myszką najechac na zdjęcie.
foto z ubiegłego roku, z czerwca


16.08.2008

kącik z zabawkami

oto moje zabawki, chwilowo leżące w tzw. kupie
Najczęściej są porozwalane po całym mieszkaniu, bo tak jakoś lubię je roznosić:-)
Część zabawek jest schowana, ponoć dlatego, że i tak wszystkim jednocześnie się nie bawię.
Piłki z którymi chodzę na dwór leżą na półce w przedpokoju. Rekin aktualnie w wannie, ponoć nadawał się do kąpieli.
A tutaj:
dwa nadjedzone wołowe uszka light
kość długowieczna
sznur gruby
sznurki różnego typu związane ze sobą
żyrafa zakończona sznurkami
gumowe grube kółko
maskotka tygrysek

W ostatnim czasie najbardziej lubię żyrafę, miała takie rogi, ale już je odgryzłem.


Wczoraj jednak leżałem sobie z tygryskiem.
Jak byłem młodszy, to sądziłem, że piloty do tv i telefony też służą do zabawy. Jeden z telefonów do dziś ma ślad mojego kła.
Teraz są te przedmioty mi obojętne.
Zdecydowanie bardziej intryguje mnie pranie. Gdy tylko mam okazję to uprowadzam jakieś skarpetki czy też majtki:-)
Reszta już tak nie interesuje mnie. Pani się denerwuje gdy to widzi, bo musi ponownie wrzucić to do prania. Bo ja najczęściej takie świeżo wyprane porywam:-)

Jeszcze powiem jakie zabawki mam schowane: aporty, jeden taki zwykły, dwa do wody, małe kółeczka gumowe, zabawkę gumową wyglądającą jak zębatka, kong, kula - smakula, może jeszcze jakieś niespodzianki tam są, ale nie pamiętam.

Pan wrócił do domu,

a ja postanowiłem mu pomóc i zanieść jego torbę do pokoju.
Już wiele razy próbowałem to uczynić, ale Pani zawsze panikuje, że za ciężko mam:-)
Wczoraj dano mi szansę:




a, w tej torbie jest oczywiście laptop:-)

14.08.2008

strój do pływania

W nocy Pani włączyła program na którym były wyścigi w basenie.
raz pływacy byli w wodzie, raz pływaczki. chociaż czasem można było mieć wrażenie, że to wyścig mieszany:-)
Medalu dla Polski nie było.
Z mojego punktu widzenia, to trochę śmieszne to pływanie.
Wchodzi grupa pływaków, każdy w dresie, z butelką wody, słuchawkami na uszach. Siadają, każdy przed wyznaczonym dla niego torem basenowym. Głos z megafonu ich przedstawia, oni wtedy machają ręką, klepią się po udach, poprawiają śmieszne okularki. Ściągają
wierzchnie okrycie zostając w stroju do pływania.
A każdy ma inny strój! A to nogawki do łydki, a do przed kolano, albo same spodenki, u kobiet fikuśne wycięcia. Tak jednak to wszystko szybko trwa, że ja dłużej to opisuje, niż oni się przygotowują:-)
Wszyscy mężczyźni są bez owłosienia. Przyjrzałem sie dokładnie!
Klata gładziutka, łapy hm.. tzn. ręce gładkie, nogi również bez włosów! A jak był pan bez czepka, to głowę też miał bez owłosienia.
Niektórzy spędzili w basenie niecała minutę i już musieli odejść do szatni! Czyli zanim sie rozkręcili w tej wodzie już ich wyganiano.
Najwięcej się zastanawiam nad tym owłosieniem. Czemu tak robią? Pewnie lepiej się takim gołym pływa. To mnie zmartwiło, bo ja i moje futro to nierozerwalna całość, nie chciałbym być taki goły.
I co z moimi wąsikami wtedy??
Chciałbym jednak szybko pływać. Trzeba wybrać.
Zrozumiałem wczoraj, że nigdy nie zrobię kariery pływackiej:-)

Peace



Sądziłem, że jak będą Igrzyska, to będę mógł śledzić zmagania sportowców na bieżąco. A tymczasem może ze dwa razy widziałem wspaniałe wodne wyścigi. Raz ścigali się mężczyźni w basenie, a innym razem też mężczyźni tyle, że na takich małych łódkach na torze wodnym.

Znacznie częściej lecą u nas w domu(w tv) programy informacyjne w których widzę czołgi, strzelanie itd.
Mnie polityka interesuje o tyle o ile dotyczy mnie. Czyli gdzie jako pies mogę wjechać bezproblemowo, gdzie muszę mieć jakieś dodatkowe szczepienia i inne tego typu rzeczy. Tak więc polityka to nie jest to co przeciętnego psa interesuje. Przeciętnego psa interesuje miska, wygodny kąt do spania, dogodne miejsce do załatwienia swoich potrzeb fizjologicznych i rozrywka, czyli zabawki, psie spędy i indywidualnie dopasowana dawka ruchu. To wszystko zapewniają właściciele, czyli u mnie Pani i Pan. Polityką mogę nazwać różne działania z ich strony względem mnie i z mojej strony w stosunku do nich:-)
Jestem z góry na straconej pozycji, bo jestem sam, a ich jest dwoje. Pan tu by dodał zapewne, że moje dwa zwoje mózgowe od razu skazują mnie na porażkę w grach polityczno - dyplomatycznych.
Chciałbym pozostać politycznym ignorantem, ale codziennie w ucho wpada mi jakaś dyskusja dotycząca Gruzji, Rosji, działań Polski w tej sprawie, co jest dobrze, a co źle. Gdy idę do pokoju z tv z nadzieją na pooglądanie pływaków, kajakarzy lub choćby gimnastyczek, to widzę wojenne relacje z dzienników polskich, niemieckich, brytyjskich czy amerykańskich.
Czyli nie chcąc wiedzieć niczego wiem prawie wszystko.
Niby zawieszenie broni, a ciągle docierają wieści o ruchach wojsk rosyjskich w stronę Tbilisi.

Nie wiem dokładnie co to jest wojna i nie chcę wiedzieć. Jestem do wszystkich nastawiony pokojowo. Wszelkie psie konflikty rozwiązuję błyskawicznie. Pies wyda z siebie dźwięk i ten drugi wie od razu jakie ma szanse, jak jest mądry to pokazuje swoją uległość i idzie bawić się z innymi. Dziś na łące spotkałem Aresa i jego kumpli, ale pamiętałem kto jest silniejszy...
Wiele razy pisałem, że denerwują mnie koty. Zastanowiłem się nad tym, nawet nie mam pewności czy dogoniłbym takiego kota. W zasadzie to mam chęć go złapać i ostrzec, aby na mnie tak nie prychał i tyle. Czyli można uznać, że do kotów też mam pokojowe nastawienie (z domieszką lekkiej irytacji).
Ludzie jednak bardziej relacje między sobą komplikują.
Pani mówiła, że Igrzyska to niby czas pokoju. Zamiast starać się w tym czasie rozwiązywać wszystkie konflikty, to niektórzy perfidnie rozpoczynają nowe.
Niestety wszystkiego co słyszałem na temat tego konfliktu(rosyjsko-gruzińskiego) nie mogę tu napisać, bo to już przemyślenia Pana i Pani a nie moje.


Jest też Pekin problematyczny. Ale Pani mi mówi, abym sobie łba tym nie zaprzątał. Wolę za dużo nie pytać, bo już przypadkiem dowiedziałem się, że na czas Igrzysk z menu w Pekinie znikają dania z psa.
Naprawdę naiwnie na początku myślałem, że nie będzie dostępna nigdzie psia karma i zastanawiało mnie co w niej jest złego. Prawda okazała się brutalna i wolę o tym nie rozmyślać.
http://www.sport.pl/sport/1,92385,5445760,Pekin_2008__smakosze_nie_zjedza_miesa_z_psa.html
to ta wiadomość, żeby nie było, że coś zmyślam.
Jednak i tak wierzę, że w Chinach pies może czuć się bezpieczny!
(chyba)
Ale to nie jadłospis sprawił, że u mnie w domu Igrzyska mają słabą oglądalność. Tu też wpływ ma ta polityka, która ponoć psuje przyjemność oglądania zmagań sportowców.

Zresztą polskim sportowcom jak do tej pory nie idzie najlepiej. Choć może nad ranem Otylia Jędrzejczak zdobędzie medal? Pomimo tej politycznej otoczki byłoby to radosne wydarzenie.

Takie to moje psie rozważania polityczne. A raczej tak sobie tłumacze to co usłyszę.

10.08.2008

rozmyślania o pływaniu

Chciałem już wcześniej parę słów napisać, ale Pani wykonywała albo jakieś prace porządkowe, albo leżała na kanapie i oglądała jakieś filmy czy coś tam.
Potem poczuła ból głowy i na moje sugestie by zrobić wpis odpowiadała "Enzusiu daj spokój".
Może powinienem jak Owczarek nauczyć się sam pisać na klawiaturze?
Byłbym wówczas taki niezależny:-)

Teraz to już wszystkie myśli, które chciałem tu zostawić mi uleciały.
Dziś w telewizji widziałem fragment jakichś wyścigów na basenie. Ponoć to były eliminacje do finału męskiego. Nie wnikałem w szczegóły. Ale taki duży basen! I ten pan, który płynął zdecydowanie szybciej niż inni. I płynął w bardzo różny sposób. Pani mi powiedziała, że są różne style pływania. Delfinem, żabką, kraulem i pieskiem też się ponoć pływa:-). Ów mężczyzna płynął delfinem, bardzo mi się to podobało. Później już użył innego stylu i ostatecznie wygrał ten wyścig. Pani wytłumaczyła mi, że to taki pierwszy etap był a ten główny wyścig dopiero będzie miał miejsce. Muszę obejrzeć jak będą ścigać się w basenie najlepsi.
Zastanawiałem się, kto byłby szybszy w jeziorze, ja czy taki pływak?
Muszę Pana poprosić o mierzenie mi czasu podczas następnej wyprawy nad jezioro.
Ja mam dużo siły i długo wytrzymuje w wodzie. Na przykład odpływam od brzegu na pewną głębokość i odwracam sie czekając aż Pan rzuci aport, w tym czasie moje łapy ciągle pracują. Tak sobie nimi przebieram w wodzie, a tylko mój łeb wystaje nad wodę:-).
Gdy widzę, że aport rzucony, to robie taki jakby wyskok i bez większego wysiłku płynę w jego stronę.

Dzisiaj idę sobie spokojnie z Panem wieczorem na łąkę i kogo tam spotykam?
Mastifa Aresa i jego świtę.
Lekko sie zmieszałem ale tchórzostwo nie w moim stylu, więc po prostu zachowałem dystans i dałem sygnał, że nie mam zamiaru ich zaczepiać i przyjąłem do wiadomości, że są silniejsi i mają przewagę.
Trochę lepiej mi się na psiej duszy zrobiło jak sobie pomyślałem, że Ares też musi mieć przed kimś respekt.
Na przykład przed nim:

8.08.2008

relaks



mój wkład w porządki:-)
wolę wprawdzie gdy jest inna szczotka założona, przyjemniejszy jest wtedy masaż.
znowu mocno pada, już nie liczę dziś na udane wyjście, może jutro będzie lepsza pogoda.

7.08.2008

pływanie - zdjęcia

Leje coraz mocniej, deszcz wali w szyby samochodowe, ciemno jak późnym wieczorem, my spokojnie jedziemy nad jezioro:-)
Patrzę przez okno trochę zaniepokojony, a może tylko zdziwiony?

Podczas moich wyczynów nad jeziorem ani kropla deszczu już nie spadła, żadna błyskawica się nie pojawiła, ani też pomruk burzy.
Spoglądam w stronę Pana, który szykuje się do rzutu aportem:-)

Aport rzucony, więc i ja się rzucam na wodę.

Wyłowiony i dostarczony(aport), teraz czekam na pochwałę i nagrodę.

Niebo z zestawem różnych chmur, ta czarna od nas właśnie odchodziła.

Rzut kijem też miał miejsce, tu warto zauważyć jak mój ogon śmiesznie wygląda

I jeszcze widok na jezioro i niebo w okolicach 20-tej. Dobrze, że zawróciliśmy i jednak mogłem popływać.

wiadomo, dobre spanie po pływaniu

właśnie Pani policzyła i wyszło, że dziś mam równo 20 miesięcy!

burzowy wieczór



Na wieczór było zaplanowane pływanie. Trochę się ściemniło jakby miała być burza, ale zeszliśmy do samochodu.
W drodze nad jezioro nagle pojawiła się burza, błyskawice, bardzo mocna ulewa. Gałęzie z drzew latały wkoło, a liście na ulicy wykonywały jakiś dziwny taniec.
A my uparcie jechaliśmy:-)
Nigdzie nie było widać czystego kawałka nieba, wszędzie chmury. Pani powiedziała, że się boi być nad jeziorem i Pan zawrócił. Trafiliśmy na korek spowodowany wypadkiem.
Chwilkę tam postaliśmy i Pan zauważył, że się przejaśnia, przejaśniało się dokładnie tam gdzie jest jezioro!
Wobec tego wróciliśmy ku mojej radości nad jezioro:-)
Oczywiście było pusto, ani grillowiczów, ani plażowiczów, ani biegaczy czy też kolarzy. Tylko my i kaczki.

6.08.2008

zaczepki

Dzisiaj to sie nie popisałem wieczorem na łące..
Choć powinienem to inaczej ująć, wg mnie wszystko było w porządku, tylko Pan nie był zachwycony.
Cały dzień trwał wielki upał, więc z Panią pobiegałem sobie w cieniu, bez jakichś większych szaleństw. Z Panem poszedłem o 19-tej, czyli o porze gdy wszyscy moi łąkowi przyjaciele przychodzą.
Dziś też było wesoło , towarzystwo dopisało.
Wpadła też Madame Claudia, choć zazwyczaj przychodzi wcześniej. Wspominam o niej, bo to właścicielka naszego obecnego mieszkania. Jej pies jest w porządku, ale ona sama trochę działa mi na nerwy. Innym chyba tez, bo wymyślili jej ksywkę "Madame".
Jej plecak leżał zachęcająco na trawie i jakoś tak spontanicznie podniosłem przy nim tylną łapę i siknąłem. Wydawało mi się to nawet dowcipne, ale Pan wyraźnie poczuł się zakłopotany moim uczynkiem. Przepraszał, a ja się dziwię, w końcu plecak jak jego nazwa wskazuje powinien znajdować się na plecach..
Inne psy od razu też się zainteresowały tym plecakiem i Madame musiała już go bardziej pilnować.
Od razu powiem, że nigdy takiego czegoś wcześniej nie zrobiłem. Sam nie wiem co sprawiło, że tak postąpiłem.
Ale byłem w doskonałym nastroju. I postanowiłem zagadać po męsku Aresa.
A Ares to mastif, już o nim pisałem i nawet go pokazałem na blogu:
http://enzowy.blogspot.com/search?q=mastif
Ares żyje w stadzie z innym wielkim psem i jeszcze jednym pieskiem, malutkim.
Męska zaczepka polegała na tym, że zawarczałem sobie na Aresa. Oj nie był zachwycony i od razu dał mi do zrozumienia co o tym myśli, a jego stado go poparło. Poczułem, że z tą trójką to marne me szanse więc uwaliłem sie na grzbiet poddając, ale nadal pokazywałem zębiska.
Trochę krwi się polało, ale nic groźnego.
Moja duma nieco ucierpiała, wszyscy widzieli jak leżę w tej poddańczej pozycji. Trudno, widać że z Aresem nie ma co zaczynać.
Potem się wszystko uspokoiło, otrzepałem się i było wesoło jak zawsze.
W domu sie powylizywałem , podumałem trochę i pora na porządną drzemkę.

wady, zalety

Tak pomyślałem nad samooceną.
Od razu wymieniłem wiele swoich zalet, ale Pani mi sugeruje, że każdy ma i zalety i wady.
Czyli to taka delikatna sugestia, że ja też mam, te no wady.
I mam wrażenie, że Pani pomoże mi w wymienianiu moich wad:-)

Ale zacznijmy po psiemu. Wpierw zalety, potem wady jak wpierw lepsze kąski z miski się wyjada, a potem to co zostaje.

Jestem pojętny, szybko sie uczę i kojarzę. Potrafię być bardzo posłuszny i cierpliwy. Wykonywanie zadań, ćwiczeń sprawia mi wielką radość i jestem dumny gdy słyszę pochwały za dobrą robotę.
Mam wrodzona wesołość i chęć do zabawy. Lubię wszelką aktywność. Biegam szybko i zwinnie, nawet przed charcikami nie mam kompleksów. Pływam bardzo dobrze. Do kąpieli w wannie idę bez zahamowań. Wszelkie leki pożeram bez oporów i prosto z ręki. W spokoju znoszę wycieranie łap i brzucha po błotnych spacerach. Lubie gdy Pani mnie czeszę, z czyszczeniem uszu jest nieco gorzej, ale Pan sobie radzi.
W domu nie jestem zbyt szczekliwy, gdy zostaję sam to sobie śpię i zostaję sam na całym mieszkaniu. Już od dawna nie niszczę rzeczy, zresztą za wiele nie zniszczyłem będąc szczeniakiem.
Lubię jazdę samochodem i wycieczki do różnych nowych miejsc, poprawnie zachowuję się w autobusie, tramwaju, restauracji (Pani mówi, że mogłoby być lepiej).
Dobrze znoszę wizytę u weterynarza, choć jakiś dystans przed tym lekarskim stołem odczuwam.
Nie wybrzydzam co do jedzenia i co dostanę to zjadam z apetytem (to co znajdę samodzielnie też, ale Pani mówi, że to zdecydowanie wada a nie zaleta).
Lubię wszystkie psy i zawsze jestem nastawiony do nich przyjaźnie i pozytywnie.
Wszystkich ludzi też bardzo lubię i jestem otwarty na nowe znajomości:-)
Najbardziej ufam jednak Pani i Panu, bo wiem, że starają się o to, abym miał szczęśliwe, psie życie.

I wypada przejść do moich wad..
lekka zarozumiałość(naprawdę nie wiem o co chodzi), upartość i czasowa głuchota, pojawia się najczęściej w parze z jakimś fascynującym zapachem.
Chęć dominacji nad innymi psami. Marudność, Pani twierdzi, że niczym nieuzasadniona.
Grzebanie na wieszaku z praniem i ściąganie z niego skarpet. Czasami pojawiająca się nachalność, szczególnie względem kogoś nowego.
Penetrowanie nozdrzem po stoliku i stole( na ile się da).
I niestety skoki na obce osoby, rzadko kiedy ale jednak mają miejsce takie zdarzenia. To stawia Pana czy Panią w kłopotliwej zawsze sytuacji.
Nie lubię kotów, przepraszam za to wszystkie koty, ale to silniejsze ode mnie. Ich zapach działa na mnie wyjątkowo..

Reasumując: zalet jest zdecydowanie więcej, skromność nie pozwoliła mi wymienić ich wszystkich:D
Jestem typowym labradorem i z charakteru i z wyglądu i bardzo się z tego cieszę.

Dziś chciałem pokazać jak się wygłupiają zebry, bardzo to przypomina moje psie zabawy.
I na drugim filmie gepardy, nawet jak chodzą to robią to tak szybko.. nawet sobie nie wyobrażam
jak powoli ja przy nich biegam:-)





5.08.2008

czułości

Oto moja klasyczna, nocna pozycja na legowisku.
Pełen luz i swoboda. Legowisko jest bardzo wygodne, ma doskonały brzeg - mogę sobie na nim wygodnie układać łeb. Ludzie głowy podczas snu mają na poduszkach, ja też lubię trzymać łeb wyżej niż.. no inne części psiego ciała. Lubię też mieć na legowisku jakiś kocyk, ręcznik, ewentualnie starą koszulę flanelową. Pani na bieżąco dba o ich świeżość, na brudnym spać nie bardzo lubię. Legowisko jest duże, mam wystarczająco miejsca.

Czasem ktoś się przyczepi:)

Cierpliwie te czułości wytrzymuję nie okazując ani przez sekundę zniecierpliwienia.
Tak naprawdę to lubię być przytulany i głaskany.

Lubię także pozować do zdjęć.
Choć czasem po prostu wygodnie mi się leży i nie chce mi się zmieniać pozycji. Czekam, gapiąc się w obiektyw, aż Panu znudzi się robienie mi kolejnego zdjęcia. Na wszelki wypadek nawet okiem nie ruszam, bo jak już mają być jakieś zdjęcia, to niech są wyraźne:-)

I w końcu sam, z wygodnie ułożonym łbem i resztką kości przed nosem.

4.08.2008

Po niedzieli

Cały dzień gromadziły się chmury. Co wcale jednak nie przeszkadzało słońcu mocno przypiekać, nawet lekki spacer kończyłem z zwisającym jęzorem.
Po 23.00 wyszedłem z Panią na nocną toaletę i ledwo wróciliśmy to usłyszeliśmy miły szum dochodzący zza okna. Pada! Jak będzie lało całą noc to jest szansa, że będzie czym oddychać jutro. Mam na myśli rześkie powietrze.
Poszedłem dziś z Panem na łąkę nieco wcześniej i spotkałem i Rufusa z Wolfem i Snoopiego i charciki.
Pan uważa, że trochę charcika sprowokowałem do dzikiego biegania - tak się charcik zapamiętał w tych biegach, że odbiegł daleko od łąki. Wołania swojej pani zignorował. Słyszałem dziś jak Pan mnie przed Panią chwalił za posłuszeństwo, że nie odbiegam jak niektóre psy poza łąkę i wracam na przywołanie. Oczywiście że tak robię. Po prostu mi się to opłaca:-)
My, psy, to przekupne bestie jesteśmy.

Wczorajsze kwalifikacje dla Roberta Kubicy skończyły się pomyślnie, starował dziś z drugiej linii.
Niestety pomimo wielu starań ostateczne dziś miejsce ósme, jeden punkt do klasyfikacji indywidualnej.
Może jednak korzystniejsze byłoby przejście do Ferrari..
Choć dziś Ferrari też najlepiej nie wypadło, Felipe Massa świetnie jechał, z wielką klasą, a 3 okrążenia przed końcem wyścigu jego bolid stanął. I nic, cały wyścig prowadził, a ostatecznie nie zdobył żadnego punktu.. To jest zawsze dramat dla sportowca. Ponoć silnik nawalił. Na mój psi rozum to lepiej odpaść w 3 z kolei okrążeniu niż na 3 przed końcem wyścigu..
67 okrążenia na czele i potem oglądać jak świętują inni.

Wieczorem leżałem sobie przy fotelu od czasu do czasu zerkając na film "Into the Wild". Dużo przyrody tam było i głuszy leśnej, nie śledziłem akcji uważnie, bo byłem nieco zmęczony po łąkowych szaleństwach.
Ale w jednym momencie omal się nie zerwałem na wszystkie cztery łapy. Główny bohater zrobił swoją paszczą odgłos wycia wilków. Wyszło mu to bardzo realistycznie! Byłem w takim półśnie i zanim zrozumiałem, że to dźwięk z telewizora dochodzący czujnie rozglądałem się wokoło szukając zwierzyny.
Człowiek jednak wiele potrafi, nawet wydawać zwierzęce odgłosy tak perfekcyjnie, że jest w stanie mnie zmylić:-)


Dziś zamiast mojego zdjęcia piosenka z filmu "Into the Wild" w wykonaniu Eddie`go Vedder`a.
Polski tytuł filmu- "Wszystko za życie", wg Pani nietrafny.
Film smutny, ale wart obejrzenia jeśli ktoś lubi filmy o szukaniu sensu, celu w życiu. Drodze do szczęścia, czymkolwiek ono jest, tu wolność, niezależność, samotność, samodzielność, życie w zgodzie z przyrodą. I czy właśnie o to chodziło.
Arizona, Kalifornia, Alaska pokazane nie jako widokówka dla turysty.
Muzyka współgrająca z obrazem idealnie.

2.08.2008

Labrador

Kiedyś chciałbym zwiedzić półwysep Labrador. A konkretnie Nową Fundlandię, aby poznać krainę moich przodków. Ponoć to najbardziej zaniedbana część Kanady.
W oczach Kanadyjczyków Nowofundlandczycy, nazywani Nufie, uchodzą za prowincjuszy i nieudaczników. W kraju krążą tysiące dowcipów na ich temat.
Hmm.. Nufie ładnie brzmi, jak dobre psie imię. Na pewno to słowo ma dobry wydźwięk, w moich psich uszach tak!
Jestem przekonany, że ci ludzie są sympatyczni i kochają psy.

Za to opis geograficzny z mojego punktu widzenia jest bardzo zachęcający:
Wyspa (Nowa Fundlandia) jest bogata w wody śródlądowe. Przepływają przez nią dwie rzeki, znajduje się kilka mniejszych jezior. Niektóre obszary wyspy są bagniste.
Byłoby tam co robić, zabawy mnóstwo. Temperatury dość niskie, śnieg, deszcz, mgły. Oczywiście na cały rok to byłoby to dla mnie zbyt ekstremalne, bo przecież lubię wygrzewać się w słońcu, opychać się pędami świeżej trawy i kopać w piachu. Ale parę tygodni tam byłoby na pewno dobrą przygodą!
Oczywiście to tylko psie marzenie, bo wątpię abym pojechał gdzieś, gdzie nie da się dotrzeć samochodem. Słyszałem o samolotach, ale duże psiska na czas lotu nie są ze swoimi bliskimi tylko w luku bagażowym:-(
Byłoby to przeżycie dla mnie na pewno stresujące, zresztą dla Pani też, bo tyle godzin lotu to nie na jej nerwy:-)
I też nie wiem czy Pani i Pan tak tą częścią Kanady by się fascynowali jak ja. Szczególnie te bagniste fragmenty mogłyby ich nie zachwycać.
http://www.newfoundlandlabrador.com/

oficjalna
http://www.gov.nf.ca/

wirtualne zwiedzanie(to mi wypada zrobić)
http://www.virtual-tours-newfoundland.ca/


A co my, psy labradory mamy wspólnego z tym kawałkiem ziemi?
Ponoć to miejsce z którego pochodzą nasi labradorzy przodkowie.
Trochę historii:

Pierwszy Labrador pojawił się w 1839 roku. Posiadaczem psa był hodowca Duke of Buccleuch. Przyczynił się on znacznie do powstania dzisiejszego obrazu Labradora. Jeszcze w połowie XIX wieku opisywane psy nie stanowiły odrębnej rasy, były niepodobne jeden do drugiego. Łączyło je tylko pochodzenie: Nowa Funlandia, wyspa położona u wschodnich wybrzeży Kanady. Gdy pod koniec XVI wieku zajęli ją Anglicy, żyły tam psy, które towarzyszyły rybakom w połowach, nurkując w poszukiwaniu ryb i wyciągając sieci na ląd.

Angielscy rybacy wyróżnili dwa typy psów: jeden - ciężki, duży, długowłosy nowofunland wykorzystywany do wyciągania łodzi i sieci z wody, na lądzie zaprzęgany do wózków oraz drugi - mniejszy, bardziej ruchliwy, z krótką, ale bardzo gęstą i nieprzepuszczającą wody sierścią, pies St. John's (nazwa angielskiej osady, która uchodzi za miejsce wyhodowania takich Labradorów jakie mamy obecnie), prawie wyłącznie angażowany do pracy w wodzie. Oba te typy były właściwie czarne. Praca w lodowatej wodzie nie stanowiła dla nich problemu (na Nowej Funlandii panuje subarktyczny klimat ze średnimi rocznymi temperaturami niewiele poniżej zera).
W Wielkiej Brytanii sądzono początkowo, że sa to psy tubylców, którymi byli osiadli na wyspie Eskimosi. Jednakże, chociaż pochodzenie psów z Nowej Funlandii jest do dziś nieznane, hipoteza ta jest mało prawdopodobna. Wszystkie psy północy wyróżniały się stojącymi uszami i zakręconym nad grzbietem ogonem, natomiast myśliwskie psy dowodne miały wiszące uszy i prosty, noszony w dole ogon. Prawdopodobniejsza wydaje się hipoteza, że Anglicy sami przywieźli jakieś psy na kanadyjską wyspę i je tam zostawili, a parę wieków później "odkryli na nowo". Nie można też wykluczyć, że psy takie przywieźli Portugalczycy, którzy panowali na Nowej Funlandii od XVI do połowy XVIII w.

skorzystałem z opisu zamieszczonego na stronie:
http://www.labrador.retriever.com.pl/historia.html
można tam znaleźć więcej informacji


W tym roku szaleć będę we Francji, za jakieś półtora miesiąca. Będzie piach, las, ocean i pewnie inne atrakcje. Jeszcze się nie zastanawiam nad tym, bo dla mnie to jeszcze jest odległy czas.

A tu ja młodszy o jakieś osiem miesięcy

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...