Jeszcze raz w roli głównej plaża w Saint Pierre la Mer, znajdująca się niedaleko Narbony.
Ta plaża bardzo, ale to bardzo mi się podobała. Była dokładnie taka jak lubię: szeroka, piaszczysta i praktycznie pusta;-)
Wiadomo, było już po sezonie więc stąd ten luz, inaczej to pewnie każdy centymetr plaży jest zajęty. Wtedy na pewno bym tam nie poszedł, bo nie miałbym swobody w bieganiu, pływaniu i kopaniu dołków w piachu.
A tak to korzystałem do oporu:
Te kolorowe bojki to mnie na początku troszkę intrygowały i musiałem je sprawdzić z bliska. Fakt, już kiedyś je widziałem, ale zapomniałem co to jest i teraz musiałem pooglądać ponownie.
Ciekawi mnie to, że jedyne co znajduje zawsze w morzu to mój aport. A przecież powinienem i trafić na jakąś rybę. Obok nas panowie mieli stanowisko łowieckie i coś tam wyciągali co jakiś czas. Nawet wykonałem szybką akcję i pobiegłem w ich kierunku - a konkretniej to w kierunku ich wiaderka z łupami;-)
Pan jednak tak zdecydowanie mnie wołał, że zawróciłem. To posłuszeństwo czasem mi ciąży..
Jak tak pędzę to ponoć groźnie wyglądam.
To ciekawe, bo to akurat są chwile w których jestem bardzo szczęśliwy, zadowolony i rozpiera mnie radość, że jest tak pięknie i że mogę wszystko...
A to ci rybacy plażowi;-)
Tam przy brzegu nie było jakoś mocno głęboko, ja wypływałem dalej niż oni zarzucali wędki, a jednak żadna ryba się o mnie nie otarła. A jednak oni coś wyciągali z tego morza..
Niestety tylko raz byliśmy na tej plaży. Szkoda, bo było tam naprawdę przyjemnie. Po pływaniu musiałem jeszcze przeżyć te wszystkie zabiegi pielęgnacyjne typu spłukiwanie soli, wycieranie futra..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość