Nie będę snuł tu rozważań co myślę o petardach, to już poruszałem wcześniej (w okolicach każdego Sylwestra).
Nasza lokalna impreza odbywała się na łące obok tego małego domku, który widać na zdjęciu powyżej.
Jest to Rebhaus i każdy może go wynająć i zorganizować sobie tam jakąś imprezę.
Widok z Rebhausu na okolicę |
Ustanowione zostało w roku 1891 w 600. rocznicę założenia Konfederacji Szwajcarskiej. Od tej pory 1 sierpnia jest najważniejszym świętem państwowym, aczkolwiek jeszcze nie dawno obchodzone ono było nie we wszystkich kantonach jako dzień ustawowo wolny od pracy. 1 sierpnia stał się dniem wolnym od pracy dla wszystkich Szwajcarów dopiero w 1994 r.
Każdego roku 1 sierpnia Prezydent Konfederacji lub członek Rady Federalnej, wygłasza przemowę z miejscowości, gdzie wszystko się zaczęło, czyli z łąki Rütli (Rütliwiese), nad Jeziorem Czterech Kantonów, poniżej Seelisberg, gdzie w 1291 r. spotkali się przedstawiciele 3 kantonów: Uri, Schwyz i Unterwalden, by uzgodnić wspólne działania zjednoczonymi siłami w obronie swoich kantonów przed wszelkimi najeźdźcami. To tu zapisano słowa: "Chcemy być jednym narodem braci, którzy się nie rozdzielą w potrzebie i zagrożeniu".
Rütliwiese to świętość narodowa. Dlatego nie zezwala się na zabudowę tego terenu. Już w roku 1859 dzięki zbiórce dzieci szkolnych wykupiono ten teren i podarowano Konfederacji z żądaniem, by nigdy nie zabudowano tego terenu, by pozostał taki jak przed wiekami.
Dziś jest to ciche miejsce nad jeziorem, dostępne za pomocą statków (mała przystań), z małym muzeum historii Szwajcarii, jednym lokalem gastronomicznym, trzema źródłami i dużym polem piknikowym. Oczywiście nie ma możliwości dojazdu samochodem do łąki. Tylko statkiem i pieszo z Seelisberg albo z Trub - około godziny spaceru.
Przemówienie i muzycy z alphornami |
Tego dnia politycy wszelkiego szczebla wygłasza przemówienia na wiecach w różnych miejscach Szwajcarii. Oczywiście nie można sobie wyobrazić święta narodowego bez fajerwerków, lampionów i świateł w górach. To zawsze największa atrakcja dla dzieci. W niektórych latach z uwagi na panującą suszę wprowadzało się z tego powodu zakaz używania ogni sztucznych, dlatego w niektórych miejscowościach użycie fajerwerków bywało niemożliwe. Naturalnie największe pokazy ogni sztucznych są urządzane niezależnie od pogody w Zurychu, czy Genewie, albowiem urządzane są nad jeziorami i chronione przez zastępy strażackie. W tym roku w 10 kantonach był wprowadzony zakaz używania sztucznych ogni m.in. w kantonach: Zurych, St. Gallen, Genewa, Gryzonia (choć kilka gmin wydało zgodę na fajerwerki), Valais, Ticino. Dlatego tak duża ilość osób wzięła udział w obchodach w Bazylei (120.000 osób), gdzie 25 minutowy seans fajerwerków wystrzeliwanych ze statków zacumowanych na Renie między głównymi mostami miasta obejrzały dziesiątki tysięcy ludzi.
Coraz bardziej popularny jest tzw. brunch świąteczny, czyli poczęstunek podawany przez rolników specjalnie na tę okazję przygotowany dla osób, które wcześniej się zaanonsują w wybranych 400 gospodarstwach rolnych. Tego dnia większość Szwajcarów odwiedza swoje ulubione miejsca związane z historią kraju, gdzie organizowane są przeróżne imprezy kulturalno-rozrywkowe. Na śniadanie nie powinno zabraknąć małych bułeczek pieczonych specjalnie na tę okazję z motywami szwajcarskimi i oczywiście z wetkniętą miniaturową flagą Szwajcarii. Wieczorem ważniejsze obiekty w kraju oświetlano specjalną iluminacją, w której najważniejszym elementem był oczywiście biały krzyż na czerwonym tle.
Na drodze poniżej łąki cały czas odpalano sztuczne ognie i petardy.
Jak widać nawet toi-toi został odpowiednio dobrany:-)
Około 21.30 podpalono ognisko. Stos był naprawdę gigantyczny i dodatkowo wokół niego rosło pełno krzaków i stało wielkie drzewo.
Gałęzie tego drzewa prawie ciągle były w zasięgu płomieni. Ale nic z tego złego nie wynikło. Trudno zrozumieć jakim cudem:-).
Ognisko ponoć było pod kontrolą, choć naprawdę można było mieć wrażenie, ze za chwilę okolica pójdzie z dymem.
Im ciemniej się robiło, tym więcej pojawiało się ogni sztucznych. I widać było, że podobnie w całej okolicy: tu i ówdzie paliły się ogniska, a na niebie błyskały kolorowe ognie.
Z daleka wyglądało to groźnie, ale tutejsza straż pożarna nie musiała interweniować.
Ja ucieszyłem się, że Pani i Pan wrócili do domu zanim przyszła największa fala strzelania petardami.
Ponoć w przyszłości strzelanie ma być mocno ograniczone i ja bardzo bym się z tego cieszył.
Jeszcze jakieś zorganizowane pokazy da się wytrzymać, ale gorzej jak potem przez kolejne godziny komuś się przypomni, że jeszcze ma w kieszeni jakieś petardy i sobie strzeli. Zawsze mnie to wytrąca z równowagi i spokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość