25.04.2010

Sandplacken-Linden Berg

Na początku wiele osób szło tą ścieżką co my. Potem jednak skręciliśmy i zrobiło się pusto. Pomijając rowerzystów, ci co jechali z górki, to byli dla mnie groźni, tak pędzili, że szok. Musiałem wtedy czekać na poboczu, problem był taki, że czasem rowerzyści pojawiali się znienacka i było ich słychać gdy byli za naszymi plecami.Lekkie zachmurzenie, ale 23 stopnie ciepła.
Różne ścieżki były na naszej trasie, jedne szerokie, inne wąskie i zarośnięte, na większość padało słońce, w rowach niestety żadnego wesołego strumyczka.
Las taki duży a ja taki mały
Nieskromnie powiem, że ja byłem zawsze na czele wycieczki, no dobra przynajmniej do miejsca zwanego Ferdinand Weg;-)
O jaka ścieżka, z przeszkodami. Dla mnie żaden problem, albo obiegnę, albo przejdę dołem, albo przeskoczę górą.. Tu sprawnie się wspinam i już za chwilę jestem
Oj ten fragment był ciężki i ja i Pani mamy dość. Ferdynard zdaje się nie mieć końca..
Psiamać..nadal pod górke. Nadal przygrzewa..Nadal brak strumyka jakiegoś..
Ale jest przynajmniej woda w butelce!!
Ech, poczułem przypływ sił! Ile to jeszcze trzeba iść?
Ponoć 1600 metrów, Pani mówi, że spoko, czyli musi być już gdzieś blisko nasz parking.
W końcu na swoim legowisku, to zawsze jest i będzie najlepsze miejsce!

3 komentarze:

  1. och wspaniała wyprawa !
    "psiamać" bardzo mnie rozbawiło (((:

    OdpowiedzUsuń
  2. Enzo(chwilowo niezlaogowany4.05.2010, 00:10

    Kit, thanks:-)))

    Ivon, bardzo lubie nasze wyprawy, zawsze to cos nowego -zapachy, miejsca
    Staram sie byc kulturalny, czasem jednak ciezko;-))

    OdpowiedzUsuń

napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...