Taki spacer miałem i wczoraj i dziś, zdjęcia daję z obu dni. Spacery niczym się nie różniły od tych zwyczajnych, niedzielnych. No ale nie oczekiwałem żadnych niespodzianek. Chyba że.. jakieś jezioro?
Może Pan coś znajdzie, bo chętnie bym już się zanurzył w wodzie.
W lesie też sobie trenuję, sam podnoszę różne kije, lub też całkiem grube drągi. Lubię taki wysiłek.
Powietrze w lesie stało w miejscu i było gęste od różnych pyłków, już po paru minutach cały byłem pokryty warstwą zielono-żółtego pyłku. A jak biegłem, to za mną wzbijały się obłoki kurzu leśnego;-)
Dlatego warto sobie zmoczyć jęzor co jakiś czas:
W zasadzie to nic ciekawego się nie działo, zawsze biegam takimi słabo uczęszczanymi ścieżkami i częściej spotykam ślady saren niż ludzi.To mnie jednak wcale nie martwi.
Dla kogoś taki spacer to może nic ciekawego, ale ja próbuję sobie różnych traw, wącham i analizuję tropy, oznaczam teren(a to jest żmudna robota!). Analiza tropów podsuwa mi do głowy różne historyjki, zastanawiam się czemu ta sarna szła sobie tutaj sama, a już w innym miejscu miała towarzystwo, czemu postój akurat przy tym krzaku, co sobie takie sarny myślą jak wyczuwają np. moją obecność?
Ile razy byłem obserwowany zza zarośli? I czemu jeszcze ani razu nie spotkałem leśniczego??
A to pewnie on postawił przy drodze tablicę by uważać na żaby:
Wczoraj już przy schodzeniu w stronę parkingu spotkałem rowerzystę z małym pieskiem i dużym psiskiem. Podbiegliśmy do siebie (ja i ten duży), obwąchiwanie się .. hmm też był psem, w tym sensie, że posiadał atrybuty męskości. To się z lekka najeżyłem, on tez i w dodatku od razu wskoczył mi na grzbiet chcąc zdominować, o nie!!!!!!! To zabulgotałem, on też coś tam warknął. Jeszcze po trzy słowa prawdy z każdej strony i koniec spotkania, rozejście się. Zauważyłem, że miał wszystkie zęby, ale ja też miałem co pokazać;-))))
A dziś jedzie sobie rowerzysta, ścieżka biegła lekko w dół, więc on był dość rozpędzony. Ja gdy pojawia się rower, to dostaję polecenie siedzenia z boku i czekania, aż rower przejedzie.
Siedzę więc sobie i czekam, a ten rower nagle zaczyna się chwiać, trach, bum... rower leży, rowerzysta też. Ach, nie wytrzymałem w sekundę albo może trzy byłem już obok. Pani nie pozwoliła mi jednak podejść, ale słyszałem jak ten poszkodowany wykrzykuje brzydkie słowa i odrzuca w las jakąś grubą gałąź. Musiałem jeszcze wytrzymać chwile, gdy się podnosił i gdy Pan go pytał czy wszystko w porządku. Dziwne, ale nawet skóry nie miał zdartej,a grzmotnął zdrowo;-). Jakiś speszony był, bo wskoczył na to swoje velo i odjechał szybko jakby to Tour de France było;-).
Ja wtedy od razu pobiegłem w to miejsce gdzie on rzucił gałąź i po chwili już miałem ją w pysku. Taka zwyczajna, ale niosłem ja sobie potem z zadowoleniem. Wpierw myślałem, że on upadł bo mnie się wystraszył, ale na szczęście tak nie było. A gałęzie często leżą na leśnych drogach, na niektórych trasach jest wiele kamieni, a o korzeniach drzew nawet nie wspomnę.
Taki dziś wiatr, że trochę się chmurzy i zapowiadany już na jutro jest deszcz, zobaczymy czy tak będzie.
Już niestety po świętach i nie czas już na życzenia... Takie miałam wyrzuty okropne- i mam nadal, że tak długo się nie odzywałam...
OdpowiedzUsuńMimo wszystko - przyjmijcie proszę moc serdecznych pozdrowień, takich spóźnionych, ale bardzo szczerych . Życzę WAM zdrowia , szczęścia, nieustającej radości i spełnienia wszelkich marzeń... Pięknej wiosny!