10.09.2015
pierwsze koty za płoty
Przyjechałem na letnisko. W moim przypadku, jak prawie zawsze, trafia to wydarzenie na wrzesień. Nie ma wtedy aż takich upałów i bywa całkiem przyjemna pogoda.
Po przyjeżdzie i wypakowaniu tego co tam trzeba ruszyłem na obchód terenu. Od razu pojawił się komitet powitalny: kot i kotki, razem cztery sztuki.
Na moim(tymczasowym wprawdzie, ale jednak chwilowo moim) trawniku zrobiły sobie jadalnię.
No cóż, rodziło to pewne konflikty. Trzeba było podjąć jakieś tam działania i ostatecznie jadalnia została przeniesiona na trawnik innego domku.
Czasem z kotami wymieniami się powitaniami, ale cóż, one zrobiły się chyba nieco nerwowe, a ja przypłaciłem to pewną bolecią grzbietu.
Codziennie rano słyszę za to koguta i osła, mieszkają w tej samej dolinie co ja, a dżwięk tu niesie. Moje szczekanie też ładnie słychać;-)
Jest też jeden poważny minus: wszystkie winnice są otoczone jakąś siatka, a czasem anwet elektrycznym pastuchem! Nie wiem o co chodzi, dlaczego tak.. To jest bardzo rozczarowujące, bo już sobie wyobrażałem te spacery ściezkami pomiędzy rzędami krzaków. O degustacji nawet nie wspomnę..
Na szczęście mam przynajmniej mój zdrewniały kawałek winnego krzaka z Vaison, z ubiegłych wakacji. Cały rok na mnie czekał w specjalnej skrytce:-)))
Głównie leżę na trawniku, lub tarasiku. I szczerze przyznam, że mógłbym tak leżeć cały dzień, no ewentualnie jakieś spacery po winnicach(ale te niedostępne).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość