Nie było jachtu, było za to ładne ferrari i postanowiłem się przy nim dyskretnie polansować. Inni nie byli aż tak dyskretni i właściciel siedzący zapewne w pobliskiej restuaracji być może miał niezły ubaw obserwując jak co któraś osoba pozuje z miną "ja i mój samochód":-)
Za to otwarcie i bez skrępowania pozowałem przed posterunkiem miejscowej żandarmerii.
Dlaczego to chyba nie muszę tłumaczyć:-)
Replika podczas swojej wyprawy do Saint Tropez też zamiast jachtów wybrała ferrari:
Ciekawe czy ja potrafiłbym tak sobie podróżować? Wydaje mi się to dość interesujące, ale jak sobie przypomne te kręte drogi, ktorymi jechałem to nie wiem.. nawet pas bezpieczeństwa mógłby nie pomóc.
St. Tropez trochę mi przypominało miasteczka, które zwiedziłem podczas wakacji w Ligurii.
Włoski akcent w porcie:
Misie, nie wiem czy to tzw. biedne misie, ale jedno jest pewne: teraz to z pewnością czyste misie;-)
Piękna wycieczka :) Pozdrawiamy psiego podróżnika.
OdpowiedzUsuń