Słońce przygrzewało,
chmury jeśli już jakieś były, to nie wyglądało zbyt obiecująco,
czyli nie dawały szansy na cień. Postanowiłem więc, że do Cannes
wyślę replikę, a sam poleżę na chłodnej kamiennej podłodze w
domku. I tak też się stało: ja sobie spałem śniąc o rozgrywkach
rugby w Tuluzie, a replika prażyła się na słońcu – o pardon,
zadawała szyku na canneńskim bulwarze;-).
Cannes okazało się
tłoczne, choć wszystkie gwiazdy filmowe już stąd wyjechały, a
jeśli jakieś jeszcze pozostały to replika i tak ich nie
rozpoznała.
Festiwalowy Pałac to taki
zwykły betonowy kloc, nie wygląda wcale interesująco. Przez schody
rzucono czerwony dywan i dzięki temu wiadomo, że to tutaj właśnie
należy sobie zrobić pamiątkowe zdjęcie. Jedno jest zachwycające:
kwiaty, aż trudno uwierzyć, że te zwisające girlandy są
prawdziwe.
W parku otaczającym Pałac
stoi za to Ewan McGregor, a w zasadzie postać jaką odtwarza w
“Gwiezdnych Wojnach”, to jak widać replikę ucieszyło:-)
Plaże, o tak, całe
mnóstwo, ale przed wejściem na nie wyraźne zakazy dla psów. Pies
może sobie spojrzeć tęsknym okiem z bulwaru i tyle. Plaże jak
najbardziej płatne, takiej publicznej to jakiś marny kawałek. Te
płatne wyglądają zachęcająco: piasek czysty, leżaki równo
ułożone, parasol do dyspozycji, przystojni panowie jako obsługa;-).
No ale jak to się mówi: nie dla psa kiełbasa. Dobrze, że tego na
własne oczy nie widziałem, to jakoś mniej żal, bo jak to replika
powiedziała: morze aż wołało “chodź się popluskać”.
Replika prezentuje sie niezwykle szykownie w Cannes:)
OdpowiedzUsuń