Tak naprawdę to zdjęcie zrobiono już po naszym wspólnym spacerze. Oni czekali na swojego pana, Kare, żeby starł z nich błoto. A ja w innym miejscu czekałem również na oczyszczenie futra.

Potem wpadłem jak burza do mieszkania, aby przywitać się z Wolfem i Rufusem. To było żywiołowe przywitanie;-)
Poszliśmy od razu na psią łąkę. Warunki na spacer były wręcz idealne: lekko siąpiło, ziemia była miękka i łąka była cała błotnista.
Rufus jak zwykle trzymał dystans, z daleka obserwował nasze harce. Ja(muszę to przyznać) byłem w stosunku do Wolfa nieco napastliwy, zbyt mocno chciałem okazać swoja męskość.
Kare nazywa mnie Macho.
Wolf oczywiście nie pozwalał mi się zdominować. Poza tym biegaliśmy jak wariaci po całej łące, jak błyskawice.
Dziś mi żal, że traciłem czas na próby dominacji zamiast się po prostu bawić jak zawsze. Łza w oku mi się kręci jak wspominam nasze codzienne!! spacery..



Dopiero oglądając zdjęcia dowiedziałem się, że w pokoju cały czas siedział kot. To dziwne, ale go nie wyczułem, taki byłem podekscytowany naszym psim spotkaniem! A kocur wpierw mnie z góry obserwował:

A potem siedział w kociej skrytce na kanapie i też tymi ślepiami wodził za mną. On był taki nieruchomy, że nawet Pani myślała, że to maskotka a nie żywe kocisko.

Widok na trybunę fanów Eintrachtu (Binding Szene)

Kto chce to może sobie zerknąć:
http://www.fc-koeln.de/index.php?id=10
Kozioł jest widoczny od razu. I przed każdym meczem pojawia się na stadionie żywy.
Całkiem na górze na klubowej stornie kolońskiej drużyny jest ich hymn do odsłuchania (FC Hymne), wszyscy kibice śpiewają to przed meczem.


I dostałem od Kare worek suszonych rybek!Pychota!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość