Zanim dojechaliśmy do Paryża, to odwiedziliśmy winnicę Loudenne.
W ubiegłym roku też tam byliśmy, ale wówczas siedziałem cały czas w samochodzie, bo na salony mnie nie zaproszono, a pogoda była niezachęcająca do spacerowania(lało naprawdę porządnie).
http://www.lafragette.com/chateau-loudenne/
Tym razem z Panią obszedłem spory kawałek zamkowego ogrodu. Bardzo tam przyjemnie, krzewy przystrzyżone, trawniki równiutkie, widok na Żyrdonę.
Koło pomieszczeń gospodarczych trwały już prace związane z winobraniem.
O tyle przyuważyłem. Pracownicy ręcznie sortowali winogrona, które parę chwil wcześniej inni ludzie zerwali z krzaków.
Tu za mną jeszcze owoce wesoło zwisają, ale pewnie w ciągu kolejnych dni zostały zerwane.
Pani zerwała jedno by skosztować czy słodkie, ponoć takie właśnie było.
Wspomniany widok na rzekę:
W tej winnicy można dogadać się poza francuskim i po angielsku , a jak się trafi na miłą panią z Ukrainy to i po polsku;-)
Fajna ta winnica. A nasze wino czeka na zrobienie... tzn. jeszcze wisi sobie. pozdrawiam, S
OdpowiedzUsuń