Dziś pojechałem znów w teren gdzie śniegu nie brakuje. Nawet można powiedzieć, że gruba warstwa śniegu leży na ulicach, chodnikach, a dorodne sople zwisają z dachów, dachów przykrytych śniegową pierzyną. Byłem w Andermatt, chyba najbardziej znanym mieście(hmmm) kantonu Uri. Jechaliśmy i za oknem ciągle była wiosna, w końcu pojawiły się serpentyny.. owszem, śnieg sobie na zboczach górskich leżał, ale droga nadal bezproblemowa. Powiliśmy się tymi serpentynami i pojawiło się Andermatt - szok, jakbym się pojawił nagle w innym świecie.
Biało i to wszędzie.
Najbardziej podobają mi się zasypane dachy. Widoków za bardzo spektakularnych nie było, bo chmury zakryły i błękit nieba i otaczające miasteczko szczyty górskie.
Przeszedłem dziś całe miasteczko w każdą stronę, szedłem już i szlakami dla piechurów gdy nagle pojawiła się tabliczka, że jest to i trasa dla narciarzy biegaczy i sugestia by psy spacerowały sobie w innym miejscu. To poszedłem w inne miejsce. Zapadałem się w śniegu aż po brzuch, ale sobie poradziłem.
Śnieg nawet zaczął padać w pewnym momencie. Pierwszy śnieg w tym roku!!!
Jeszcze przed droga powrotną zjadłem pyszna bułkę i potem nawet serpentyny mnie nie denerwowały, po prostu od razu zasnąłem;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość