Hoi Chatze,
zapewne zauważyliście, że od jakiegoś czasu mamy nowego mieszkańca we wsi? Wielki, czarny labrador, mieszka niedaleko koni i koguta. Niestety nie ma jednego miejsca na spacer, wiec znienacka pojawia się w różnych częściach Adlikonu. Szczeka z obcym akcentem, więc na pewno wszyscy wiecie o którym psie piszę. Nazywa się Enzo, szczekliwy i wyrywny, chodzi taki dumny, panisko z miasta. Myślałem, że z czasem on zauważy, że należy nam się szacunek i to psy schodzą nam z drogi, a nie my psom. Że nam się nie pyskuje i nie sugeruje głośno przejścia w inne miejsce, nawet jeśli sobie siedzimy na środku chodnika;-). Pies Enzo nic nie rozumie, mam podejrzenie, że tam gdzie mieszkał wcześniej nie było tak silnej kociej społeczności. Pewnie jak już jakiegoś biednego kotka spotkał, to szczeknął raz i kot uciekał. Nie z nami te numery, o nie!! Mamy swoje przyzwyczajenia, ulubione miejsca do wylegiwania się na słońcu, stanowiska do polowań itd,
żaden labrador nie będzie nam wchodził w paradę. Uważam, że powinien dostosować się do reguł, w końcu inne psy też nauczyliśmy kultury, poszanowania kociego spokoju i tego że wpierw kot, potem pies. Wybaczcie ten przydługi wstęp, już przechodzę do konkretów. Wprowadzić musimy plan Beta.
Zarządzam więc wzmożone działania w stosunku do psa Enzo: obserwowanie go, ale nie wchodzenie w dialog, tzw. ciche spojrzenia. Czajenie się w miejscach w których najczęściej bywa - niech wie, że jesteśmy wszędzie i nasze ulubione kąciki mogą być w każdym miejscu! Maksymalne drażnienie: wchodzenie w drogę, ale bez reakcji na jego poszczekiwania, nie uciekanie w krzaki na jego widok, przemykanie mu pod nosem, czajenie się w trawie - niech nas nie widzi, ale czuje że gdzieś tam jesteśmy. To wszystko ma okrężną nieco drogą uzmysłowić psu Enzo, że ma przestać zwracać nam uwagę, niech obszczekiwanie zostawi dla innych psów, krów, koni czy owiec. Ma nas mijać po cichu i bez straszenia. Tak jak inne psy hehehehe. Moja cierpliwość się skończyła w dniu gdy ten bezczelny pies wszedł na moją ścieżkę i nie miał wcale ochoty mnie przepuścić, w dodatku chamsko siknął na kamień na którym uwielbiałem drzemać. Po nowym roku zdecyduję co dalej.
vill Schpass, Avari
Taką ulotkę(??) znalazłem w pewnym miejscu. Nie była ona przeznaczona dla mnie, ale za to okazało się, że jestem jej hmm.. bohaterem. Negatywnym w dodatku. Szok, szok.
Za mną, w trawie poleguje przyczajony i dobrze ukryty kot. Na szczęście go nie wyczułem, bo pogoniłbym go miłą wiązanką psich dźwięków!!! Jak chcą wojny, to proszę bardzo, jestem gotów! Nie jestem żadnym tchórzem i nie będę chodził bokami udając, że nie widzę i nie czuję kotów. Tylko niech one walczą otwarcie, a nie jakieś takie podchody uprawiają, co to przedszkole? Już niejedno widziałem i słyszałem, wiem, że kot i pies mogą się przyjaźnić, kolegować czy choćby tolerować. Ja osobiście nic do kotów nie mam, wyczuwam ich wrogość do mnie, więc się bronię je oszczekując.
Poczułem się urażony tym jak tutejsze koty o mnie się wyraziły. Ciekaw jestem czy inne psy też były tak "witane", będę musiał zrobić chyba jakieś rozeznanie w tej sprawie. Nas, psów jest tutaj w Adlikonie naprawdę sporo, dlaczego miałoby być tak, że koty są ważniejsze i mamy koło nich przechodzić ze spuszczonym łbem i oczami wbitymi w chodnik? Do wiosny jakieś rozwiązanie muszę wymyślić, zimą pewnie koty w większości będą wygrzewać się na zapieckach, a nie biegać po polach. Czyli częste spotkania czekają nas od wiosny, jestem dumnym i sympatycznym labradorem i tak chcę być też przez innych postrzegany, przez koty również.
I jak traktować je poważnie i serdecznie gdy one wyczyniają takie oto rzeczy i zachowują się tak bardzo niegrzecznie?
Z kotami lepiej nie zadzierać. ;-)))
OdpowiedzUsuń