Pomimo, że praktycznie lwią część wakacyjnego czasu spędziłem w spokojnym zakątku, to jednak miałem możliwość różnych spotkań. Były one czasem zaskakujące dla obu stron. Jak na przykład to z berneńczykami. Widać je na ścieżce, tylko trzeba sobie kliknąć na zdjęcie.
O poranku na górne pole przyjechały różne maszyny. Ludzi grupka. Zaczęło się winobranie!! Leżałem i obserwowałem mając poważne obawy czy czasem nie zejdą niżej i nie ogołocą i mojego;-) pola!
I nagle na ścieżce pojawiły się dwa niezidentyfikowane obiekty( mój wzrok aż taki sokoli nie jest).
Obiekty dostojnie schodziły w stronę naszego domu. Nagle się zatrzymały i nerwowo zaczęły obwąchiwać okoliczną roślinność. Taaaak, tam były moje ślady. Okazało się, że to dwa berneńczyki, ona i on. Wahały się czy podejść. W sumie nie miałbym nic przeciwko temu, ale już na samym początku on do mnie bezczelnie zagadał, pewnie chciał się popisać przed towarzyską. Jednak ja mam swój honor i odpyskowałem tak jak to potrafię. Po krótkiej wymianie "uprzejmości" psy zawróciły i poszły do ludzi z którymi przyjechały. No trudno, nie było wspólnych zabaw, ale fason muszę trzymać, nie pozwolę by ktoś jakieś głupie komentarze do mnie rzucał na powitanie.
A oto inny napotkany okaz. Na murku pojawił się on - skorpion. Siedział tak sobie i się wygrzewał. Lepiej skorpiona podziwiać z bezpiecznej odległości i nie ma co pchać się do niego z łapami!
Za to taka jaszczurka zielona nie jest groźna. Przeciwnie: to ona ucieka gdy wyczuje za duży ruch blisko siebie. Mieszkała w krzakach przed naszym domkiem i gdy były bardzo słoneczne dni można było ją zauważyć jak się wygrzewa. Z tym, że była bardzo czujna i potrafiła się tak zakamuflować, że tylko po kołysaniu chaszczy można było się domyśleć, że ona tam siedzi.
Ja kompletnie na nią nie zwracałem uwagi, może jakby wyszła na taras, to tak.
I małe jaszczurki. Nie wiem czy to inny gatunek czy też jaszczurka zielona, tylko w młodym wieku;-)
Tych małych codziennie parę wygrzewało się na ścianie domu. One dość śmiało biegały po tarasie i z zaciekawieniem je śledziłem wzrokiem.
Poza tym wokół kręciły się jakieś tajemnicze inne zwierzęta, czułem je, ale nigdy nie widziałem.
Pojawiały się też grubiutkie bąki szukające kwiatów.
No dobra, tak ogólnie to koty się pojawiały, ale ja po prostu nigdy ich nie spotkałem. Niektóre trudniły się żebractwem w restauracyjnych ogródkach. I ponoć bagietką gardziły(skandal!!!!!)
Spotkania.. w wielu miastach i miasteczkach każdy pies mógł skorzystać z salonu piękności.
Te miejsca od dawna mnie intrygują. Co by tam zrobiono z moim futrem? Ze mną całym?
Czyszczenie uszu? Największe zaufanie w tej kwestii mam do Pana. Pomadowanie wąsików? Nabłyszczanie futra? Czernienie bródki?Glansowanie pazurów? Masaż poduszek i przycinanie futra pomiędzy poduszkami?Wyczesanie ogona?I pewnie wiele rzeczy o których nawet nie wiem, że są w ofercie.
Tu proszę zadowolony klient opuszcza salon.
Jaszczurkę często można spotkać w różnych miejscach jako ozdobnik:
A tu jeszcze namalowany pies proszący, by do skrzynki na listy nie wrzucać żadnych reklam.
5.10.2014
3.10.2014
mój wakacyjny kącik
Już trochę czasu minęło odkąd wróciłem do domu. Ale wspominam sobie często popołudniami mój domek pośród winnic. I oczywiście winnice!! Nawet poświęciłem jeden dzień rozważaniom co lepsze: mieć do własnej dyspozycji kawałek łąki z trawą czy też kawałek ziemi z krzakami winogron?
Po głębokiej analizie stwierdziłem, że chciałbym mieć to i to. Zamiast takich kamyczków jak były teraz wokół domu, to mogłaby być trawa, a nieco dalej winogrona. To by mnie bardzo satysfakcjonowało. Kamyczki są denerwujące, włażą pomiędzy poduszki w łapach co mnie denerwuje.
Ale co tam kamyczki, mogłem poleżeć sobie na tarasie. I praktycznie tak spędzałem wakacyjne dni: rano wyjście, sprawdzenie czy z krzakami wszystko w porządku, skosztowanie na ile winogrona są gotowe do zerwania. Wbiegnięcie na pagórek, do krzaków tymianku. Czasem spacer za domek, i sprawdzenie tamtejszych krzaków, spojrzenie na Mount Ventoux(czy w chmurach czy też szczyt widoczny). Potem śniadanie, a po nim już podwórkowy pies. I wcale nie spałem, obserwowałem wszystko, naprawdę żaden drobiazg mi nie umknął.Pola obchodziłem jeszcze popołudniu i wieczorem. Degustacja za każdym razem;-), musiałem trzymać łapę na pulsie.
Oczywiście bywały chwile kiedy drzemałem. Głównie jak zostawałem jako stróż w domku. Wtedy pomiędzy kanapami kładłem się na swoim legowisku i zasypiałem w sekundę. No ale nie było potrzeby by stróżować, taka spokojna okolica, na przykład przez dwa tygodnie żadnego kota nie spotkałem! A musiałem przecież wyspać się porządnie, by potem na podwórku być psem który wszystko widzi i słyszy. Jak nie było odpowiedniej pogody to też siedziałem w domu, trafiła się ulewa, a burze się pojawiały często i były naprawdę porządne. Ale dla mnie to nie było nic strasznego, bo podczas burzy śpię mocno.
Tu też wiele czasu spędziłem, nie na leżakach, nie wydawały mi się zbyt wygodne, choć dla ludzi takie chyba są. Bywało, że cień był tylko dzięki parasolowi, to się wtedy tam chowałem, słońce potrafiło przygrzać mocno.
Zmienna pogoda sprawiała, że było na co patrzeć i co podziwiać.
Gdy nie padało, to do domu wchodziłem w ostateczności, czyli w sytuacji gdy czułem, że zaraz zasnę, a chciałem zasnąć na czymś miękkim. Człapałem więc na legowisko. Ale jakby tak na dworze była buda z jakimś wygodnym legowiskiem, to spałbym w niej.
Najlepsze psie zabawki, to rzecz jasna zdobyczne kije. Jeden pochodził z pojemnika z drewnem przeznaczonym do palenia w kominku, a drugi, to kawałek pnia winorośli.
I ten kawał drewna zabrałem do domu, taka moja pamiątka z wakacji!
Po głębokiej analizie stwierdziłem, że chciałbym mieć to i to. Zamiast takich kamyczków jak były teraz wokół domu, to mogłaby być trawa, a nieco dalej winogrona. To by mnie bardzo satysfakcjonowało. Kamyczki są denerwujące, włażą pomiędzy poduszki w łapach co mnie denerwuje.
Ale co tam kamyczki, mogłem poleżeć sobie na tarasie. I praktycznie tak spędzałem wakacyjne dni: rano wyjście, sprawdzenie czy z krzakami wszystko w porządku, skosztowanie na ile winogrona są gotowe do zerwania. Wbiegnięcie na pagórek, do krzaków tymianku. Czasem spacer za domek, i sprawdzenie tamtejszych krzaków, spojrzenie na Mount Ventoux(czy w chmurach czy też szczyt widoczny). Potem śniadanie, a po nim już podwórkowy pies. I wcale nie spałem, obserwowałem wszystko, naprawdę żaden drobiazg mi nie umknął.Pola obchodziłem jeszcze popołudniu i wieczorem. Degustacja za każdym razem;-), musiałem trzymać łapę na pulsie.
Oczywiście bywały chwile kiedy drzemałem. Głównie jak zostawałem jako stróż w domku. Wtedy pomiędzy kanapami kładłem się na swoim legowisku i zasypiałem w sekundę. No ale nie było potrzeby by stróżować, taka spokojna okolica, na przykład przez dwa tygodnie żadnego kota nie spotkałem! A musiałem przecież wyspać się porządnie, by potem na podwórku być psem który wszystko widzi i słyszy. Jak nie było odpowiedniej pogody to też siedziałem w domu, trafiła się ulewa, a burze się pojawiały często i były naprawdę porządne. Ale dla mnie to nie było nic strasznego, bo podczas burzy śpię mocno.
Tu też wiele czasu spędziłem, nie na leżakach, nie wydawały mi się zbyt wygodne, choć dla ludzi takie chyba są. Bywało, że cień był tylko dzięki parasolowi, to się wtedy tam chowałem, słońce potrafiło przygrzać mocno.
Zmienna pogoda sprawiała, że było na co patrzeć i co podziwiać.
Gdy nie padało, to do domu wchodziłem w ostateczności, czyli w sytuacji gdy czułem, że zaraz zasnę, a chciałem zasnąć na czymś miękkim. Człapałem więc na legowisko. Ale jakby tak na dworze była buda z jakimś wygodnym legowiskiem, to spałbym w niej.
![]() |
mam wejść do domu? jak to... |
![]() |
strażnik winnicy melduje się na stanowisku |
![]() |
widok na domek z pagórka z tymiankami |
Najlepsze psie zabawki, to rzecz jasna zdobyczne kije. Jeden pochodził z pojemnika z drewnem przeznaczonym do palenia w kominku, a drugi, to kawałek pnia winorośli.
I ten kawał drewna zabrałem do domu, taka moja pamiątka z wakacji!
30.09.2014
jesień w Adlikonie
Wróciłem ze swoich francuskich wojaży prosto w kolory jesieni. W wielu miejscach jest już dużo czerwieni. Wydawało mi się, że moja nieobecność w Adlikonie nie była zbyt długa, ale jednak pojawiły się zmiany - przede wszystkim pole buraków jest puste.To po prostu skandal, że zebrano buraki w czasie gdy mnie nie było i nawet nie zdążyłem zobaczyć usypanej buraczanej górki. Bardzo mnie to rozczarowało. Krowia Górka też skoszona, a na mojej codziennej spacerowej trasie leżą już kasztany.
Oto maszyna zgarniająca skoszoną trawę, to akurat działo się na moich oczach..
A oto pole, które jeszcze dwa tygodnie temu było pełne buraków spomiędzy których wyrastały kępki trawy. Obecnie kawał pustej ziemi.
Krowia Górka skoszona, może niebawem jakieś stadko na niej się pojawi? Bardzo bym się ucieszył!
Oto maszyna zgarniająca skoszoną trawę, to akurat działo się na moich oczach..
A oto pole, które jeszcze dwa tygodnie temu było pełne buraków spomiędzy których wyrastały kępki trawy. Obecnie kawał pustej ziemi.
Krowia Górka skoszona, może niebawem jakieś stadko na niej się pojawi? Bardzo bym się ucieszył!
18.09.2014
wczasy w winnicy
Jestem od paru dni w miejscu, które pod wieloma względami jest po prostu idealne. Mały domek w którym pomieszkuję znajduje się pośród winnic. Wokół nie ma nic innego - krzaki pełne winogron, mały lasek z drzewami żołędziowymi i tyle. Brak mi oczywiście zwyczajnej trawy, ale nie od dziś wiadomo, że wszystkie mieć nie można. Cieszę się więc z dorodnych owoców i korzystam ze swobody. Uznałem, że jako swój(tymczasowy) teren będę określał przestrzeń, którą jestem w stanie ogarnąć wzrokiem. Jest tego całkiem spory kawałek;-).
Rano staram się nie budzić o 6-tej, bo wzbudza to jakąś nerwowość wśród ludzi :D. Dziś,po bardzo burzowej nocy wstałem więc przed ósmą. Idę od razu do pobliskiego zagajnika w wiadomym celu, potem śniadanie i już czas relaksu na tarasie. Właściwie, to prowadzę wtedy obserwacje otoczenia. Jeśli na horyzoncie pojawia się cokolwiek, to interweniuje. Rzadko coś się pojawia, bo to takie spokojne miejsce. Czasem sobie skocze pomiędzy krzaki z winogronami, sprawdzam czy już nadają się do zebrania. Obawiam się, że tak i lada dzień wpadnie tu ta maszyna okropna maszyna zrywająca.. Dlatego każdego dnia parę razy delektuję się pysznymi gronami.Codziennie robię obchód poszczególnych kawałków pola, już znam wszystkie ścieżki. Potem odpoczynek przed domem, jak grzeje słońce to w cieniu. Wieczorem oczywiście posiłek, a potem znów polegiwanie na dworze i sprawdzanie krzaków. To być może brzmi nudno, ale ja jestem szczęśliwy. W nocy niestety muszę spać w domu:-)
Rano staram się nie budzić o 6-tej, bo wzbudza to jakąś nerwowość wśród ludzi :D. Dziś,po bardzo burzowej nocy wstałem więc przed ósmą. Idę od razu do pobliskiego zagajnika w wiadomym celu, potem śniadanie i już czas relaksu na tarasie. Właściwie, to prowadzę wtedy obserwacje otoczenia. Jeśli na horyzoncie pojawia się cokolwiek, to interweniuje. Rzadko coś się pojawia, bo to takie spokojne miejsce. Czasem sobie skocze pomiędzy krzaki z winogronami, sprawdzam czy już nadają się do zebrania. Obawiam się, że tak i lada dzień wpadnie tu ta maszyna okropna maszyna zrywająca.. Dlatego każdego dnia parę razy delektuję się pysznymi gronami.Codziennie robię obchód poszczególnych kawałków pola, już znam wszystkie ścieżki. Potem odpoczynek przed domem, jak grzeje słońce to w cieniu. Wieczorem oczywiście posiłek, a potem znów polegiwanie na dworze i sprawdzanie krzaków. To być może brzmi nudno, ale ja jestem szczęśliwy. W nocy niestety muszę spać w domu:-)
12.09.2014
zwierzyna
Przedstawiam zwierzęta mieszkające w Küssnacht am Rigi.
To ładnie położona miejscowość, nad Jeziorem Czterech Kantonów. Łąki są duże, z wspaniałymi widokami. Skubiąc sobie trawę można podglądać co tam dzieje się na jeziorze;-). W miniony weekend gospodarstwa były otwarte dla wszystkich.
Oto koza, dzwonek zawieszony na gustownej obróżce;-)
Ale to chyba jednak on, a nie ona? Bo z taką bródką?
Wspomniany widok z pastwisk.
Dostojna krowa, nawet pijąc lustruje otoczenie.Ale każdy ma respekt przed jej 500kg;-)
Cielak również woli poczekać i podejdzie do wody dopiero wtedy, gdy przy wodopoju nikogo nie będzie.
Jaka jest największa atrakcja w krowiej zagrodzie? Nowiutka skrobaczka! Masaż całego ciała dobrze wypływa na nastrój, krowy to wiedzą.
Jeszcze można czasem spotkać kopiec siana, a nie tylko kwadratowe czy okrągłe wołki.
Była i wystawa traktorów, ale tylko starych lub bardzo starych, wszystkie czyste i błyszczące.
Przy każdej łące i zagrodzie stały tablice informacyjne, z opisem danej rasy i z imionami poszczególnych osobników. Oprócz imion były i inne dane, na przykład waga: imponująca jak dla mnie w każdym przypadku! A to wszystko się działo na imprezie BEEF 14
To ładnie położona miejscowość, nad Jeziorem Czterech Kantonów. Łąki są duże, z wspaniałymi widokami. Skubiąc sobie trawę można podglądać co tam dzieje się na jeziorze;-). W miniony weekend gospodarstwa były otwarte dla wszystkich.
Oto koza, dzwonek zawieszony na gustownej obróżce;-)
Ale to chyba jednak on, a nie ona? Bo z taką bródką?
Wspomniany widok z pastwisk.
Cielak również woli poczekać i podejdzie do wody dopiero wtedy, gdy przy wodopoju nikogo nie będzie.
Jaka jest największa atrakcja w krowiej zagrodzie? Nowiutka skrobaczka! Masaż całego ciała dobrze wypływa na nastrój, krowy to wiedzą.
Jeszcze można czasem spotkać kopiec siana, a nie tylko kwadratowe czy okrągłe wołki.
Była i wystawa traktorów, ale tylko starych lub bardzo starych, wszystkie czyste i błyszczące.
Przy każdej łące i zagrodzie stały tablice informacyjne, z opisem danej rasy i z imionami poszczególnych osobników. Oprócz imion były i inne dane, na przykład waga: imponująca jak dla mnie w każdym przypadku! A to wszystko się działo na imprezie BEEF 14
8.09.2014
dwa lata
Czas biegnie i jak spojrzałem w kalendarz, to mi wyszło że mieszkam dwa lata w Adlikonie. Dwa lata mojej kariery jako wiejskiego psa! Choć nie do końca, bo nie mam swojego podwórka, a to jednak ważny element, w zamian staram się być gospodarzem całej wsi;-). Trzymam łapę na pulsie i staram się wiedzieć co się dzieje w okolicy. Po przyjeździe do Szwajcarii miałem moment zwątpienia - pomieszkiwałem w takim lokum, które mi za bardzo nie spasowało. Były tam intensywne zapachy, które drażniły czasem mój nos, nocami ciągle coś się działo i zamiast spać czuwałem, a miejsce do sikania nie było za rogiem, ale troszkę dalej. Szczęśliwie szybko pojawił się Adlikon i muszę przyznać, że szybko poczułem się tutaj dobrze. Jedyny dla mnie problem, to fakt, że na nasze 1 piętro nie ma windy, nie lubię chodzić po schodach. Ale cała reszta jest taka jak trzeba.
3.09.2014
buraki
Polubiłem to buraczane pole. W ubiegłym roku była tu kukurydza i jakieś zboża. Buraki są zdecydowanie lepsze. Pomiędzy nimi rośnie apetyczna trawa;-). Nie wchodzę w pole, stoję zawsze na tym pasie z trawą, ale kusi by tak wbiec i poczuć jak moje boki łaskoczą te sztywne liście. Ale nie wolno. Jednak ja wiem, że tam gdzieś na środku pola pomieszkuje jakiś buraczany potwór. Mój nos mi to mówi. Nie jest to kot, tyle mam pewności. Drażni mnie, że tam sobie siedzi, a ja nie mogę sprawdzić co on tam robi. Wyjada trawę?poluje na jakieś robaki?myszki?może nadgryza właśnie buraki?? Może powinienem napisać do Stephana Kinga, on pewnie wie jak takie żyjątko może wyglądać i co potrafi. Na wszelki wypadek trzymam dystans, choć ciekawość nie pozwala przejść obojętnie(więc przynajmniej obszczekuję z daleka).
Zielono, ale czuć że idzie jesień.
Zielono, ale czuć że idzie jesień.
Subskrybuj:
Posty (Atom)