9.12.2011

urodziny

I już po urodzinach, od dwóch dni jestem pięcioletnim psem! Ile jest to lat w psim kalendarzu to nawet nie przeliczam, pięć brzmi zdecydowanie dobrze.
Ile wyszło z moich marzeń? Naprawdę niewiele, może moje marzenia są zbyt nierealne??
A może muszę jeszcze bardziej dopracować szczegóły i trochę wcześniej zadbać o to by marzenia mogły się spełnić?
Na przykład wysłać do Wolfa zaproszenie? Proste ..

Tak sobie dumałem o tych urodzinach, aż nie zauważyłem że zapadłem w głęboki sen..
...łeb zsunął mi się z legowiska. Ja jednak tego nawet nie poczułem, śniłem wtedy pewnie o Marisol-)))
Pierwsze co zobaczyłem po przebudzeniu 7-go grudnia, to była piekna jesienna pogoda. Ani grama śniegu. Króliki pokicały więc chaotycznie, nazwałbym czymś w klimacie tańca nowoczesnego.. Obiektywnie przyznaję, że to nie jest ich wina, że śniegu nie było;-). Marchew jak co rano dała mi Pani. jedna sztukę, ale taką grubiutką.
Pogoda do południa bardzo się zmieniała: a to słońce, a to wichura, a to bardzo intensywny deszcz. Czego nadal nie było? Tak, nie bylo śniegu.

Pani wycelowała w słoneczny czas, wzieliśmy zabawkę i poszliśmy do parku. Świeciło naprawdę mocno, aż trzeba było oczy mrużyć:Potem nastapił czas gier i zabaw, dodatkową atrakcją dla mnie było to, że trawa była bardzo mokra, poślizg byl idealny. Ziemia nieco rozmiękła i było coś co dało się zaliczyć do błota.
Nadal chyba prezentuję się dobrze?
Ponieważ urodziny wypadły w środku tygodnia, to nie było wyjazdu do lasu. To jeszcze przede mną!
Przyszła też pora na prezenty: dostałem psie kiełbaski, bagietkę i zestaw kibica:
Ów zestaw okazał się być za mały! Pomimo tego, że obroża była największa z dostępnych na mój kark była za mała. Smuuuuuutek!! jestem ciekaw co dostanę zamiast obroży i smyczy? Może coś z tego specjalistycznego sklepiku:
Pomimo tego, że dzień był inny niż sobie to wyobraziłem, wieczorem czułem już zmęczenie i na meczach Ligi Mistrzów nieco przysnąłem;-). Co ważne, w wygodnym miejscu..

6.12.2011

spacer

Zamiast do lasu zwiedzanie okolicy.... tak tak cieszę się...........
Wiem, wiem takie spacerowanie ma ponoć dużo zalet, tylko ja ich nie dostrzegam. Jedyne co mnie interesuje, to zapachy. Nie mam jednak możliwości iść tak jak chciałby mój nos, dlatego mogę starać się iść poprawnie za co skapnie mi czasem jakaś nagroda.

Niektóre odcinki drogi pokonuję tramwajem. Po całym Frankfurcie mogę jeździć sobie za darmo, fajnie prawda? To miłe, bo jak dziś pamiętam jak w Strasbourgu mnie wyproszono z tramwaju! I wcale nie chodziło o brak biletu.

Spacery po mieście są takie interesujące:
O, to jest miejsce w mojej okolicy, które lubię.
Budowa, tam jest wiele interesujących rzeczy. Oczywiście, że część jest ogrodzona, wstęp wzbroniony itd. Ale jest pomimo to tam ciekawie i tam chodzę z przyjemnością.
Najbardziej jestem ciekaw ile się spełni z mojego urodzinowego marzenia? Ta część mnie, która jest realistą mówi, że niewiele;-). Marzenia jednak nie są zabronione, bo jak nie teraz, to może innym razem się spełnią?

5.12.2011

Marsylia

Każda wycieczka do Marsylii była interesująca, o taaak bardzo. Wiem to z opowieści repliki i zdjęć. Najbardziej mi szkoda tych wszystkich zapachów, których nie było mi dane zaznać.
Obiektywnie przyznać muszę, że ja w tym czasie spałem sobie w domu, który dawał miły chłód. Grube mury Pitchouline mnie chroniły przed upałem.
Teraz wydaje mi się ten upał jakąś abstrakcją, nawet sobie nie potrafię tego aż tak przypomnieć.
Ale wiem, że szukałem cienia i chłodu.
Dni były długie, niebo bez chmur.. miło mi wrócić myślami do tamtego czasu. Za oknem ciągle ponuro.
Marsylia to miasto kontrastów. Jest tam i ładnie i brzydko. Są zadbane kwartały ulic i są takie mocno zapuszczone. Jest głośno, jest morze ludzi i samochodów.

Tu przechadzka z Place Jean Jaures do Cours Julien. Na Place Jean Jaures akurat sprzątano już po targu, a dojechanie do parkingu znajdującego się w okolicy zajęło wieki. Bardzo dobre ćwiczenie cierpliwości.
Z góry Marsylia wygląda imponująco. To bardzo rozległe miasto i parogodzinne chodzenie po mieście pozwala zobaczyć naprawdę tylko marny jego wycinek.
Im dalej od centrum tym więcej blokowisk, ale takich gigantycznych.

Ta malutka wyspa po lewej, to wyspa If. Znana z tego, że w znajdującym się na niej zamku więziono Hrabiego Monte Christo:)
http://if.monuments-nationaux.fr/

http://pl.wikipedia.org/wiki/Zamek_d%27If

Tu widok na Stary Port (Vieux-Port)
http://www.panoramicearth.com/6237/Marseille/Vieux_Port
Te zdjęcia na Marsylię były robione ze wzgórza na którym znajduje się Notre Dame de la Garde:
http://www.notredamedelagarde.com/-Photos-360o-.html

Choćby dla tych widoków warto wejść(wjechać) na wzgórze. Owszem, to taki stały punkt wszystkich wycieczek i jest tam po prostu sporo ludzi. W okresie letnim to chyba z dziesięć razy więcej niż we wrześniu;-). Widziałem informacje, że pod bazylikę da sie wejść tylko na piszeo, ale to nieprawda. Wjeżdzają autokary i setki aut, przygotowano parę parkingów. Oczywiście, że potem kawałek trzeba dojść, ale:po pierwsze przyjemnie się idzie, po drugie jest to naprawdę niewielki kawałek.
Bazylika jest widoczna z każdego miejsca w mieście. Tu więcej informacji:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bazylika_Notre_Dame_de_la_Garde_w_Marsylii


Być w Marsyli i nie zajrzeć do sklepu Olympique Marseille? Niemożliwe:)
Gdzie sie da to widać znaczki OM, na ulicach mnóstwo ludzi w różnym wieku w koszulkach klubowych.
http://www.om.net/fr/home/0/Accueil
Klub ma ciekawą historię, każdy kto interesuję się piłką nożną powinien ją znać. Od bohatera do zera, tak można to w skrócie ująć. Sezon 92/93 to ten najgorszy dla klubu, został wtedy zdegradowany za korupcję i grał we francuskiej II lidze(Ligue 2). Potem wróciły lepsze czasy. Polecam polską stronę o klubie:
http://demarseille.pl/
A to już dzielnica Panier.
http://www.marseille-provence.info/marseille-marseilles/what-to-see-tourist-attractions/45-marseille-the-old-town-panier.html
tylko po francusku:
http://gilles.susini.free.fr/
Dzielnica jest znana wszystkim czytelnikom książek Jean Claudo Izzo. Napisał on tzw. trylogie marsylską, na ktorą składają się: Total Cheops, Szurmo i Solea. Wszystkie są dostępne w Polsce.
Są to powieści detektywistyczne, ale najważniejsze w nich jest coś innego: oddanie klimatu miasta, życia w nim imigrantów. Izzo nie żyje od 2000 roku, ale jego syn prowadzi stronę internetową, niestety tylko w języku francuskim:
http://www.jeanclaude-izzo.com/

A to przygotowały dzieci z pobliskiej szkoły, ścieżka z "przykazaniami" lub dobrymi radami:
Oczekiwanie na posiłek umila tradycyjny marsylski napój, pastis.
Pastis podlega regulacjom prawnym. Zgodnie z CEE No 1576/89 pastis musi zawierać następujące substancje w określonych stężeniach:
1) 0,05-0,5g olejku lukrecjowego
2) do 100g/l cukru
3) 1500-2000mg/l anetolu
Najważniejszym składnikiem roślinnym jest anyż gwiazdkowy zawierający anetol. Inne dodatki to lukrecja, przyprawy (cynamon, pieprz) oraz zioła, których wybór uzależniony jest od producenta.
A w końcu przychodzi i pora na małe co nieco:))
Należy też pamietać, że Marsylia muzycznie to rap i hip hop. Stąd wywadzą się przecież Fonky Family, IAM, Akhenaton -to tylko ci artyści których ja kojarzę i znam:)
http://www.iam.tm.fr/iam/iam.html
Chciałbym polecić moją ulubioną piosenkę(albo lepiej brzmi:mój ulubiony kawałek?;-)

Iam & F.Family - Bad Boys De Marseille von sayit

i jeszcze:

-Akhenaton - L'Americano von KozureOkami

Tyle wspomnień wakacyjnych. Teraz nic tylko wyglądać pierwszego śniegu za oknem.

3.12.2011

superdupermegahama

Już niebawem będę miał kolejne urodziny. 5-latkiem będę..
Cały czas się zastanawiam czy już wypada mi mieć kryzys wieku średniego, czy to jeszcze za wcześnie?
I czy na pewno muszę mieć ten kryzys, a mozę on jest tylko wymysłem tych wszystkich męskich pisemek? Byc może niektórzy jakoś muszą usprawiedliwić zakup jakichś drogich gadżetów czy sportowego samochodu:DD

Ja wolę się skupić na rozmyślaniu o samym dniu urodzin, określenie "wiek średni" wydaje mi się takie... postarzające! Jestem przecież młody i taki właśnie zamierzam być przez kolejne lata. I nawet tych parę siwych włosów w moim futrze tego nie zmieni.

Jak mógłby mój, wspaniały, urodzinowy dzień wyglądać?
Pobudka, leniwa, za oknem sypie śnieg. Koniecznie! Jakoś tak ładniej by wyglądało wszystko..
Przeciągam się, spoglądam za okno, a tam na sniegu wydeptany króliczymi łapami napis: Enzo, Alles Gute. Ten hołd od kroliczków nastraja mnie pozytywnie. Idę usmiechnięty do sypialni, Pan od razu się budzi i błyskawicznie się ubiera. Ja dla zasady wykonuję parę lwich ryków, to dla mnie coś takiego jak poranna kawa dla Pani.
Zbiegamy po schodach, wpierw prowadzę Pana na przydomowy trawnik, aby pokazać prezent od króliczków. Jeden z nich, taki mało płochliwy przekazuje mi wiadomość: koło mostku w parku coś na mnie czeka.
Ach, to trzeba tam szybko iść! Biegniemy z Panem truchtem, a śnieg wesoło skrzypi pod naszymi łapami.

Przy mostku śnieg z jednego miejsca odgarnięty i stoi tam tort marchewkowy!! Z surowych marchewek króliczki zbudowały zaskakującą konstrukcję, jestem pod wrażeniem. Zachowuję się jak dżentelmen rzecz jasna: zjadam tylko najgrubszą marchew, te drobne pozostawiam króliczkom. One zadowolone się częstują.
fot:przejdznaswoje.pl

Potem Pan organizuje mi zabawy w śniegu. Gdy czuję burczenie w brzuchu daję sygnał, że pora wracać, na pewno Pani już czeka aby mi sypnąć jedzeniem do miski.

W domu oczywiście niespodzianka, zamiast mojej starej miski na wodę stoi taka oto fontanna:
fot:easypet.pl

Bardzo lubię pić bezpośrednio z butelki(np. jak jesteśmy w lesie) i ta fontanna spodobała mi się od pierwszego wejrzenia!
A śniadanie miałem w takiej oto misce:
fot.luxlux.pl
Zaprojektował ja Michael Aram i jest zrobiona z w całości z metalu, w tym przypadku jest to szlachetna stal nierdzewna pokryta antybakteryjnym niklem. Nooo jak to brzmi, prawda?
Jedzenie smakuje mi w każdej misce, ale to miły gadżet taka "miska od znanego projektanta", takie trochę snobistyczne ale nic złego w tym nie widzę.

Zadowolony, z pełnym brzuchem pokręciłem się trochę po mieszkaniu, nie wiedziałem gdzie uciąć sobie drzemkę. Specjalnie dla mnie Pan odtworzył pamiętny mecz Liverpool-AC Milan(Stambuł, 25.05.2005). Wtedy mnie jeszcze nie było na świecie, dlatego znam tylko z nagrań. Mogłem więc zwinąć się wygodnie na kanapie, bo tylko stamtąd sie dobrze patrzy na ekran telewizora.
Postanowiłem przespać pierwszą połowę, drugą oglądałem w półśnie, a oczy szeroko otwarte miałem rzecz jasna na karnych!
Karniaki zaczynają się od 5.55 min:

ech, to byly czasy! dobre dla Liverpoolu...

Złażę z kanapy, wyspany i pełen energii, Pan proponuje wyjście w teren. Czuje, że to moga być jakieś niespodzianki! I faktycznie, schodzimy do garażu, więc będzie to zimowy las. Na leśnym parkingu gdy wysiadam czuję jakieś znajome zapachy. To moi urodzinowi goście -Wolf i Rufus!!
Co tam dizajnerska miska, najważniejsze jest właśnie to spotkanie! Witamy się, biegniemy przed siebie, wąchamy ślady pozostawione przez leśną zwierzynę, czasem sobie po prostu idziemy spokojnie przed siebie.
Czas mija oczywiście za szybko. I nawet nie wiem kiedy nadchodzi ta chwila gdy trzeba wskoczyć do samochodu i wracać. Oczy mi się zamykają, ale jestem spokojny, bo Wolf i Rufus zostają u mnie do nastepnego dnia.
W domu w trójkę zasypiamy w moim pokoju i do kolacji przeżywamy nasz spacer we śnie raz jeszcze.
A kolacja, ta też jest inna. Bagietka jako przystawka, potem sznycelki, ale bez tej bułki tartej. Do tego sałatka z pomidorów, papryki i ogórków. Na deser kawałek aromatycznego sera szwajcarskiego.
Okazuje się, że dostałem też inne prezenty:
foto:hundeleinen.de
oraz parę innych rzeczy.
Wystrojony w nową, czerwoną obrożę poszedłem na wieczorny spacer. Śnieg popadywał, gwiazdy migotały, trzymał lekki mróz. Pomyślałem, że na pewno będzie w parku Mały Enzo i wtedy Wolfa i Rufusa z nim zapoznam.
I Mały Enzo był, a także Mariesol(hurrra), znajomy ogar polski i wszystkie inne psy, które zawsze były do mnie przyjaźnie nastawione.
Stały razem, jakoś tak uroczyście.. Wykonały dla mnie znaną pisoenkę Pink Floyd:



Hmm, czyż nie wzruszające?
Jeszcze tylko pozowanie do wspólnego zdjęcia i już mogliśmy rozpocząć psie harce.
Wróciłem do domu zmęczony ale baaardzo szczęśliwy, a w nocy śniły mi się spotykane często we Francji pudelki, ale tego snu opisywać nie będę...
:)))

I tak to jest mój wymarzony dzień urodzin.
jestem trochę marzycielem, więc może kiedyś tak właśnie będzie?
Ta część mnie, która mysli realistycznie mówi: marchew będzie, ale da mi ją Pani, spacer do lasu będzie ale w weekend, piosenka może być odtworzona z płyty, jak i mecz.. pudelki to we Francji i w dodatku załatwiane randki we własnym zakresie;-))), inne psie harce możliwe itd. itd.
Zobaczymy, środa niebawem;-)

Jeszcze chyba powinienem napisać skąd taki tytuł wpisu?
Hehe, Super-Duper-Mega-Hammer-Hesse to konkurs z lokalnej telewizji. Ludzie robia różne dziwne rzeczy, najczęsciej całkiempozbawione sensu, a inni głosują co było najlepsze.
Dla mnie "superdupermegahama" to coś co robi wrażenie na mnie lub innych, przez to że pojawiają się elementy dość zaskakujące. Jak na przykład tort z marchewek zrobiony przez króliczki;-))

30.11.2011

ukrainskie psy, one też chcą żyć

foto:bild.de


Uprzedzam: to będzie smutny wpis.

Już w przyszłym roku w Polsce i na Ukrainie odbędą się Mistrzostwa Europy w piłce nożnej.
Jako pies żywo zainteresowany sportem będę śledził w miarę możliwości te rozgrywki.
Zastanawiałem się czasem dlaczego Polska nie jest samodzielnym organizatorem? Według mnie wszystko poszłoby dobrze. Wtedy i Stadion Śląski mógłby gościć piłkarzy!
No ale jest jak jest i na przykład taka odległość jak z Gdańska do Doniecka musi robić wrażenie;-)))
W Polsce będzie mecz otwarcia, ale już losowanie grup na Ukrainie, mecz finałowy również...
Nie ma co się czarować, kogo obchodzi mecz otwarcia oprócz kibiców tych drużyn? Mecz finałowy ma ZAWSZE ogromne zainteresowanie.
Tyle wstępu, tyle psich rozważań okołosportowych.
Znacznie bardziej bulwersuje mnie sprawa ukraińskich psów.
Tak się składa, że jest na Ukrainie sporo psów bezpańskich. Już to jest dla mnie smutne i przykre. Postanowiono (kto to był, dajcie mi go tutaj!) "oczyścić " miasta w ktorych będą odbywały się mecze.
I nie, te psy nie trafią do schronisk, nie tych psów nikt nie przygarnie. Te psy zginą.
Widziałem straszne, po prostu straszne filmy z tzw. akcji sprzątających. Wierzę, że kiedyś ci psi mordercy zostaną ukarani przez życie.
Dlatego też wolałbym, aby Polska była samodzielnym organizatorem ME..
I mam nadzieje, że ci którzy wybrali jako swoją bazę mieszkaniową(jak to inaczej ująć??wiadomo o co chodzi) Polskę będą z tego wyboru zadowoleni.

foto ze strony Michael Hillinger


Petycja którą można podpisać, a może i trzeba..
(wł Stop Krzywdzeniu Zwierząt)

Please use your popularity to help saving lives. Europe is struggling with Ucraines policy of pure cruelty. As EURO 2012 football championship is getting closer, Ucraine government is "cleaning" the streets by beating up and burning alive thousands of homeless dogs. Polish and German organizations can't fight alone against this. We need Your help. UKRAINE ISN'T EMOTIONALLY READY TO BE THE HOST OF EURO 2012. Their immature methods are cousing the avalanche of pain. Union of European Football Associations must get involved to stop this barbarous procedures! In order to draw UEFAs attention to the cause, we need to spread the word. We are desperate, please use Your popularity to help us. Spread the word.


http://www.thepetitionsite.com/2/tell-ukraine-to-stop-burning-animals-alive/

Niemieccy piłkarze, którzy są przeciw akcji zabijania zwierząt na Ukrainie (wypowiadali sie w tej sprawie w mediach):
Miro Klose z dogiem Alyia (Foto: Thomas Rabsch/Stern/laif)


Thomas Müller z żoną Lisa i labradorką Micky (foto:picture-alliance / Augenklick)


Mesut Oezil (foto:bild.de)

Toni Kroos (foto:tonikrooslovers.tumbir.com)

i Lukas Podolski, tu akurat z Puppi, ale w domu ma labradora (zdjęć nie znalazłem) (foto:express.de)

Polecam artykuł ze strony tvn24:
Od początku roku wyłapano na Ukrainie tysiące psów. Są one zabijane i zakopywane na śmietniskach, bądź spalane w mobilnych krematoriach.
Sprawdzili to reporterzy "Czarno na Białym", którzy dwa tygodnie spędzili na Ukrainie, by przyjrzeć się procederowi zabijania psów w ramach przygotowań do Euro 2012.
Zwierzęta są wyłapywane i uśmiercane zastrzykami usypiającymi. Wśród nich są nie tylko bezpańskie psy, ale także zwierzęta, które uciekły właścicielom z domu lub oddaliły się zbyt daleko na spacerze.
Reporterzy z TVN 24 trafili do komunalnego zakładu utylizacji zwierząt, 40 km od polskiej granicy. To tu skupuje się martwe zwierzęta, za kilogram psa płaci się ok. 5 hrywien, czyli dwa złote.
- Psy są zabijane i przywożone tu do utylizacji - mówi Swietłana Kalapun, która walczy o prawa zwierząt na Ukrainie. I dodaje, że z psów, które zostały zutylizowane w zakładzie robi się mąkę kostną, a nią karmi zwierzęta.
Jeden z pracowników przyznaje, że dziennie utylizowanych jest nawet 700 kg psów.
Trzymane w chłodniach i zabijane
Psy czekają na śmierć w klatkach, są głodne, wychudzone i wyziębione.
Hycel, z którym rozmawiali reporterzy TVN 24 przyznał, że codziennie wyłapuje bezdomne psy i oddaje je do zakładu utylizacji zwierząt. Tam są zabijane i trzymane w chłodniach, a gdy uzbiera się ich pół tony czy nawet 300 kg, są spalane. Biznes się więc kręci.
- Trzeba oczyścić miasta z bezdomnych psów przed Euro, ale po Euro też będą goście i psy będą przeszkadzać - mówi Lena Kisielowa, która walczy o prawa zwierząt na Ukrainie.

i jeszcze tu warto poczytać o sprawie:
http://euro2012.wp.pl/title,Ukraincy-traktuja-zwierzeta-jak-smieci,wid,14044747,wiadomosc.html?ticaid=1d7e5

21.11.2011

zapowiedź

Jeszcze myślami jestem przy lecie, a widzę, że jesień powoli mija. Wieczór robi się tak szybko, że bywam czasem zaskoczony, że to już pora kolacji i wieczornego wyjścia.
Ranki bywają nawet mroźne, na trawie szron, a z sznupy wydobywa mi się obłoczek oddechu.
Balkon prawie już pusty, rośliny już w mieszkaniu, nie ma późnoporannej drzemki w plamie słońca. Nie ma obserwacji ulicy, nie jestem na bieżąco z plotkami z naszej ulicy;-).
W parku pojawiły się ładnie uformowane kupy liści. Baardzo je lubię, ale mam obawy że lada chwila znikną. Pewnie porządkujący park usuną te kupy, szkoda, bo mam wiele radości z biegania po nich.
Trochę mi smutno, że drzewa i krzaki znów są gołe, nie ma już tych wspaniałych jesiennych kolorów. Ale.. to wszystko oznacza, że idzie zima. Nie będę płakał z tego powodu, o nie! Czekam na mroźną i śnieżną zimę.
A w oczekiwaniu na zimę powspominam raz jeszcze wakacje. Będzie o Marsylii, ciekawym mieście, gdzie zamiast mnie pojechała replika.

Utrecht

Oj to było dawno.. replika pojechała z Panem w delegację do Utrechtu.
Pogoda już była zdecydowanie jesienna.
Miasto przypomina mi Amsterdam, pewnie ze względu na kanały i ilość rowerów:

Atmosfera była senna. W Amsterdamie sporo turystów, coś jednak ciągle się dzieje. Tu było inaczej. Cicho się przyznam, że się trochę wynudziłem. Ciągle hotel, a jak już trafił się spacer, to jakoś nic mnie nie zachwyciło szczególnie.
A nie, zrobiła na mnie wrażenie taka jedna pani, nawet zrobiłem sobie z nią wspólne zdjęcie. Pod pachą się usadowiłem;-)
Co kraj to zakazy;-):

17.11.2011

pies witający



Znalazłem taki film kiedyś w internecie i obejrzałem go z zainteresowaniem. Każdy z nas, psów wita podobnie:)
Te małe pieski mają jednak łatwiej - jeden skok i już są na rękach. W sumie jakby moim panem był taki Pudzian czy Schwarzenegger z dawnych czasow, to kto wie, może też bym wykonał taki skok prosto w ramiona?
Ja witam kręcąc się między nogami danej osoby. To taki pierwszy etap. Czasem na nim się kończy, ale czasem postanawiam jednak zaprezentować swój wzrost(stojąc na dwóch łapach). I to już zależy na kogo skoczę, łapy moge oprzeć na ramionach, na klacie, na brzuchu osoby witanej:)))
Bardzo lubię wszelkie powitania

długie, jesienne wieczory

Trochę czasu minęło od mojej ostatniej notatki. Co wieczór tak naprawdę mam nową w głowie, ale jak rano się budzę, to tylko fragmenty mi się po łbie kołaczą. A Pani ma długi rozruch i jak dopija kawę i jest gotowa, by spisywać moje rozmyślania, to ja już jestem w trakcie mojej pośniadaniowej drzemki.
Chciałbym mieć takie urządzenie, które sczytywałoby moje myśli i od razu przekształcało je w ludzką mowę, a raczej pismo. To by mi wiele ułatwiło.
Oczywiście nie wszystkie myśli, o nie:D

Dopiero co Kama była u mnie, a już i ja ją odwiedziłem. Krótko i niespodziewanie.
Wcześniej się nie przyznałem do tego, ale podczas jej odwiedzin u mnie musiałem iść do lekarza.
Poczułem w pewnej chwili duży dyskomfort w udku i zasygnalizowałem to wyraźnie. Pojechałem z Panem do Frau Cornelii. Tam zostałem jak zawsze obsypany smakołykami. Podejrzewam, że chyba jestem jednak jedynym psem, który sam i z radością wskakuje u niej na stół zabiegowy. Frau Cornelia podotykała mnie i od razu wiedziała co mi dolega. Otóż miałem zwyczajne lumbago! Dostałem zastrzyki i tabletki. Padła też sugestia bym oszczędzał się nieco, czyli pohamować dzikie skoki. A ja co zrobiłem zaraz następnego poranka?
Jak wybiegłem na dwór i nie czułem bólu, to od razu takie psie adhd zrobiłem, że aż króliki chowaly się w tych swoich norach. Po prostu taka radość mnie rozpierała... tak wie, stary a głupi;-)
W Polsce czas spędzałem z Kamą, razem chodziliśmy na spacery, razem sami zostawaliśmy w domu. Od samego początku zachowywałem się kulturalnie. Miał też miejsce pewien incydent..
Otóż wszyscy prowadzili jakąś dyskusję, nie zapowiadało się już na żaden posilek, to z Kamą stwierdziliśmy, że należy iść w jakieś spokojne miejsce.
Sypialnia była dobrym pomysłem. Przede wszystkim dlatego, że drzwi do niej były otwarte.
Poczekałem aż Kama pierwsza wybierze sobie miejsce do leżenia - wybrała moje legowisko. Jak prawdziwy dżentelmen pogodziłem się szybko z tą stratą, byle dama miała wygodnie.
A ja? Chwila namysłu i już leżę w kłębku na łóżku. Jest takie niskie, że żal nie skorzystać.
I tak sobie błogo leżeliśmy, każde zadowolone ze swojego wyboru;-).
Tylko nagle w drzwiach pojawił się Pan. Nie wiem po co, bo akurat zapadałem w mocniejszy sen. Wiadomo jak to się skończyło - przepędzono mnie z łóżka, głośno komentując moje niby to bezczelność i tupet. Byłem wtedy bardzo rozgoryczony.


Zauważyłem, że w parku są coraz większe królicze nory. Trudno tego nie zauważyć, ostatnio w jedną wpadłem. Na szczęście nic się nie stało, ale dość mnie to zaskoczyło. Liście dokładnie zakryły dziurę i po prostu nie zorientowałem się póki w nią łapa mi nie wpadła.
Staram się żyć z królikami w zgodzie, ale myślę, że juz na za wiele sobie pozwalają. A lis sie kręci po okolicy. Przedwczoraj na wieczornym spacerze lis się pojawił. Pan pierwszy go zauważył. Ja go wyczułem jak zawiało, od razu podskoczyłem na wszystkich łapach i głośno do niego zagadałem. Ale lis już gdzieś pobiegł. Może dlatego króliczki kopią coraz głębsze nory, by sie lepiej schować? Ale z tego co wiem, to lis też potrafi ryć głęboko?
Lis uciekł, króliczki też uciekają na mój widok... ale rano zawsze są jakby śmielsze. Choć podejrzewam, że one czasem się ze mnie naśmiewają.
Czasem mi w brzuchu głośno zaburczy i dla nich jest to chyba zabawne. Albo to jak łapami tylnymi kopię liście. Może się też nabijają z tego jak Pani mnie taką różową szczotką czesze?
Ciekawe co za myśli się pojawiaja w tych króliczych łbach?:)


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...