19.05.2010

w deszczowy wieczór

Trochę się zagapiłem z wpisami, czasu minęło sporo od poprzedniej notatki..
Jak ostatnio pisałem to było lato, a teraz to nawet nie wiem co jest - chyba pora deszczowa?
Wiem z telewizji, że w Polsce trudna sytuacja.. Do poniedziałku też byłem w Polsce, tylko 4 dni, ale ciągle lało..
Wróciłem i tutaj też pada, tyle, że nie ma zagrożenia powodzią.

Przeczytałem też wiadomości pod moimi majowymi wpisami. Atonek odszedł. Czy to jego Panią(Pana) pocieszy to, że może teraz Atonek jest w miejscu w którym potrafi biegać po lesie i łące, a Jego łapki są zdrowe? Tak właśnie myślę, że jest.
Może kiedyś pustkę po Atonku choć trochę zapełni inny pies? Będzie to inne uczucie, inne przeżycia.. Bardzo nam przykro.

Ostatnio miałem parę przykrości(radości na szczęście też).
Chyba Dżil nie chce być już moim przyjacielem. Głupio mi tak pisać, ale coś jest na rzeczy.
Od pewnego czasu każde nasze spotkanie było dość nerwowe, on szczerzył na mnie kły i powarkiwał. Starałem się być wyrozumiały, bo pamiętam że dojrzewanie to ciężki okres;-)
Czasem mu jednak odwarkiwałem i mówiłem wprost co myślę o jego zachowaniu, on wtedy pyskował.
Nie było już wspólnego biegania i zabaw.
Pewnej majowej niedzieli spacerowałem z Panem. Z daleka zawołał nas Pan Dżila, coś z moim gawędził o treningach. Jednak Dżil mnie wyczuł(jak zawsze) i jego Pani nie utrzymała go - przebiegł ulicę i po prostu od razu na mnie z mordą..
Chciałem mu powiedzieć, żeby trzymał się z daleka, ale cóż.. on był bardzo ale to bardzo dla mnie niedobry.
Próbował mnie ugryźć, ja straszyłem go moimi kłami, których on jednak się nie bał. W końcu na chwilę ode mnie odskoczył i wtedy mój Pan nas oddzielił. Każdy poszedł w swoją stronę. Dżil zrobił to z zazdrości, jakby nie rozumiał, że ja wcale nie chcę mu odbierać jego państwa..
Byłem tym wydarzeniem wytrącony z równowagi, a przede wszystkim było mi smutno. Nawet nie poczułem tego, że zostałem zraniony: moje uszy krwawiły.
W domu okazało się, że rany nie są groźne, zostały odkażone i nie była potrzebna lekarska interwencja.
Dziś mam jeszcze minimalne ślady, ale zagoiło się dość ładnie i nic nie widać.
Spotkała mnie też inna przypadłość;-)
Wpierw Pani miała podejrzenie, że jestem taki wrażliwy i przez moje jelita tak zareagowały na stres. Jednak przyczyna była bardziej prozaiczna: pożarłem stary chleb rozrzucony przy stawie w parku..
Łabędzie i kaczki jedzą więc i ja skosztowałem. Cały dzień(od 4 rano) się męczyłem. Potem dostałem specjalne lekarstwo i mi się poprawiło;-))

I całe szczęście, bo równo tydzień temu miałem umówione w Kolonii spotkanie z Wolfem i Rufusem! Ale o tym oddzielnie napiszę.

2 komentarze:

  1. Dzieki Enzuniu za cieple slowa tez tak mysle.Atonek na zawsze zostanie w moim sercu bo byl dzielnym jamnisiem.Osierocona pani .

    OdpowiedzUsuń
  2. z tego co o nim pisalas, to na pewno byl dzielnym psem. w dodatku mial poczucie humoru i wesola nature, tak wniskuje z wpisow jakie u mnie na blogu zostawil.

    OdpowiedzUsuń

napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...