26.05.2009
króliki
Upał. Pozostawiam ogromne ilości swojej sierści wszędzie tam gdzie się pojawię.
Pani czasem dwa razy dziennie odkurza.
Wiele dałbym za jakieś własne jezioro, rzekę, albo choćby nadmuchiwany ogrodowy basen..
Pan dziś mi powiedział, że spotkam się z Wolfem! On i Rufus w swoim ogródku maja właśnie taki mały basen. I bezczelnie sobie myślę, że po powitalnych uściskach zanurzę się w wodzie po szyję:-)
Jedziemy do Kolonii rano, Pani i Pan jakieś formalności mieszkaniowe muszą tam pozałatwiać, ja w tym czasie mam zapewne być cierpliwym i grzecznym psem. A gdy tylko Kare wróci z pracy to będzie zabawa z Wolfem i Rufusem. Ogromnie się cieszę, tutaj z nikim się jeszcze nie zapoznałem, spoglądam z daleka i dystansu. Wiadomo, należy wpierw zrobić jakieś rozpoznanie.
Dziś wieczorem wszedłem do pobliskiego stawu, nie cały, tak po brzuch. Ale nie pływałem, bo nic mi Pani nie rzuciła. Ten staw ma taką wodę z kożuchem i kręci się tam masa ptaków wodnych. Ptaki mnie intrygują, ale nie mam przyzwolenia na to by się do nich zbliżyć.
Szkoda?:-)
Jeśli ptaków jest masa, to nie wiem co napisać o królikach, które w tym parku mieszkają?
Królików jest tyle, że nie da się ich na pewno policzyć, czyli można przyjąć, że jest ich nieskończoność plus jeden:-)
Zawsze gdy idę na spacer napotykam pojedyncze króliki lub ich całą gromadkę. Niektóre wcale się mnie nie boją, siedzą w bezruchu i się na mnie gapią. Przez pierwsze dni goniłem za nimi aż się za mną kurzyło. Obecnie mam ćwiczenia dzięki którym za nimi nie biegnę jak szalony i nie obszczekuję ich.
Pan twierdzi, że nie dogoniłbym królika, dziś jednak był zdziwiony gdy podszedł do mnie, a moja sznupa była oparta o takiego jednego króliczka.
Nic mu nie miałem zamiaru zrobić, sam byłem zdziwiony jego bliskością:-)
Chciałem zajrzeć do takiej jamki wykopanej w ziemi, a tam siedział właśnie ten królik. Patrzeliśmy się na siebie, on na pewno bardzo był wystraszony. Ja nie wiedziałem co mam zrobić, więc nie robiłem nic, gdy Pan podszedł i rzucił komendę, odsunąłem się i królik odbiegł.
Teraz się zastanawiam po co tak biegać za tymi zwierzętami, jak potem nie bardzo wiadomo co ma się wydarzyć? Równie dobrze mogę biegać za piłką czy kijem i przynajmniej wiem, że piłkę mam przynieść a kij moge poobgryzać.
Pani mówi, że królik jest po to by go gonić, a nie by go złapać. I że to ma właśnie sens.
Niby jaki? Te ludzkie przysłowia czy też mądrości ludowe czasem są dla mnie niezrozumiałe:-)
Na tym zdjęciu pojawiłem się z zaskoczenia:-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Co za paradoks Enzo! ja znowu mam jezioro pod nosem - dosłownie i nie pływam. Tzn. pływam, ale nie z własnej woli. Jak kiedyś będziesz w okolicy to wleć na kąpiel, a Państwo na ten czarny płyn co się kawa zowie. My w naszym ogrodzie i podwórku od paru lat zaobserwowaliśmy zamiast królików węże, a dokładniej zaskrońce. Moja Pani panicznie boi się węży wiec już na kocyku nie poleży :-( Na szczęście mamy hamak :-)
OdpowiedzUsuńJa zanurzam się w szkolnym stawiku jak nikt nie widzi :)
OdpowiedzUsuńSplendi jakby u nas gdzies byly weze, nawet takie malutkie to Pani tam na pewno by ze mna nie chodzila:-))
OdpowiedzUsuń