Weekend spędziłem w bardzo spokojnym miejscu. Z głośnych dźwięków słyszałem jedynie szum górskiego potoku i dzwonienie krowich dzwonków.
Wszędzie były łąki i pastwiska, te drugie oczywiście pozajmowane.
Będąc na spacerze kusiło mnie by wbiec na pastwisko, ale nie było takiej opcji, jedynie na długość smyczy przechodziłem pod linką i z brzegu sobie skubałem zielonego. Wierze, że krowy nie miały mi tego za złe;-)
Ponieważ było ciepło i szybko to odczułem, pragnienie też ugasiłem w korytku zorganizowanym na pastwisku.
Jeszcze łąki tu nie były skoszone, więc widoki naprawdę miłe dla oka:
Podziwiałem ile mogłem.
Potem miałem mały wypadek-przypadek...
Penetrując podmokły teren trafiłem sznupą na niewielkie bagno i jak widać niżej uświniłem się nieco..
Szczęśliwie mogłem się ogarnąć w tym wodnym korytku i po paru chwilach znów moja prezencja była nienaganna;-)
Takie tereny to po prostu bajka! :)
OdpowiedzUsuń