W dniu w którym Pani wzięła replikę do Brig ja poszedłem z Panem na wycieczkę.
Wpierw zjechałem gondolą do Wiler, pare minut niby to asfaltem, a potem już ciągle w górę przez las. Asfaltem, bo była to szosa, czarna:-) ale juz pobocze to śnieg, mnóstwo śniegu.
Potem już zaczął się szlak. W miesiącach niezimowych ten szlak to po prostu droga do Lauchernalp, da się tamtędy wjechać samochodem. Zimą nie ma takiej możliwości, pług wprawdzie odśnieża to miejsce, ale korzystają z tego narciarze, saneczkarze, spacerowicze.
Idzie się tamtędy bardzo przyjemnie, serpentynami coraz to wyżej. Choiny po samo niebo, cisza. Zwierzyna leśna gdzieś tam musiała się czaić, ale nie wyczułem.
W tym miejscu miałem mieć pamiątkowe zdjęcie z Panem, wszystko było już przygotowane, ale coś mi odbiło i się zerwałem zasypując obiektyw śniegiem.
Miałem też podczas tej wędrówki interesującą przygodę. Nie pokazałem po sobie, że się nią przejąłem, wolę chyba być takim trochę macho w oczach innych niż wystraszoną ciapą.
Było to tak: poczułem pragnienie. Teoretycznie wody wokół pod dostatkiem, tyle że w postaci śniegu. Jednak pamiętałem, że gdy z szosy wchodziliśmy na drogę w las z boku widoczny był górski strumyk. Musiał się więc gdzieś tam wić pośród drzew lub na poboczu naszej trasy. I nagle zobaczyłem miejsce, które idealnie pasowało mi na źródło świeżej wody.
Trzy skoki i juz jestem, dobrze to wygląda więc nachylam się i nachylam i już sekundę później znajduje sie na dnie jakiejś dziury!!!
Myśli sto mi przelatuje przez łeb, i to w ciągu dwóch sekund.
No co tu robić, podskakuję, ale nie sięgam łapami do brzegu tej dziury, niezłe jaja..
Tak jak dyskretnie wpadłem w ten loch, tak samo dyskretnie chciałem się wydostać. Jednak Pan już zauważył moją nieobecność, słyszę, że mnie nawołuje. Na szczęście widział gdzie się wcześniej kręciłem, też pewnie nie podejrzewał, że w tym miejscu kryje się taka pułapka.
Ach, widzę znajome i przyjazne oblicze Pana nad sobą, uff w sumie nie ma co zgrywać bohatera, ktoś musi mi tu podać pomocną dłoń. Ciekawe tylko co to był za błysk w oku Pana, taki ułamek sekundy, no chyba nie pomyślał, że byłoby z tej sytuacji ekstra foto??
Pan leżąc na śniegu nachyla się, łapie mnie za kark, ja się cały sprężam i tak jak szybko tu wpadłem, tak samo szybko jestem z powrotem na powierzchni.
Oj jak dobrze, otrzepuję się, rzucam spojrzenie pełne wdzięczności w stronę Pana i juz biegne dalej drogą.
Nurtuje mnie jednak kto pomaga takiej małej sarnie gdy wpadnie w podobna dziurę? Albo czy lis dałby radę sam sie wydostać? A młoda, dzika świnia? No przecież jakby dzikowa miała młodego wyciagnąć z takiej kryjówki? I czy ja bym sobie ostatecznie sam poradził?
Hmm choć nad tym wole jednak za bardzo się nie zastanawiać.
To teraz, po czasie mam takie refleksje. Wtedy czułem, że nie ma sensu analizować wydarzenia, zakończyło się dobrze. Lepiej skupić się na spacerowaniu i widokach.
A przed naszym domem trwały prace - śnieg przerzucano z jednego miejsca w drugie;-). Po latarniach widać ile nasypało.
Pięknie, śnieg cudny. Uważaj na dziury Enzo.
OdpowiedzUsuńKasia