Jak się zaczęło? Bardzo prosto, od tego:
Na szczęście potem już było lepiej, choć siedząc w torbie u Pani czułem jak się stresuje tym, że jej stopy nie są postawione na ziemi, a na podłodze samolotu. A samolot po prostu wisi i niby się przesuwa w jakimś szalonym tempie, ale pewność że wszystko jest w porządku zyskuje się gdy koła samolotu dotkną ziemi;-).
Na miejscu powitał nas nieco pochmurny poranek, jednak pogoda okazała się dość zmienna: wiało, popadywało, świeciło słońce.
Od razu zauważyłem bujną roślinność:
Z daleka podziwiałem całą gromadę pawi, dostojnie siedziały na barierkach otaczających schody do toalety, oraz na pobliskich dachach.
Psy również spotykałem, ale ten ujął mnie najbardziej..
Podczas tych paru dni zobaczyłem wiele interesujących i ładnych miejsc. Nie mogę napisać, że chodziłem od rana do późnego wieczora, bo siedziałem najczęściej w torebce, od czasu do czasu gdzieś tam zapozowałem. Pani na początku tak była zaaferowana atrakcjami nowego miasta, że zapomniała o tym, że wzięła mnie ze sobą!
Na szczęście czasami jej się przypominało, a czasami ja sam wychylałem łeb i z zainteresowaniem się rozglądałem po okolicy.
Pojawiliśmy się w wielu znanych miejscach Lizbony.
Zamek św. Jerzego
Położony jest w jednej z
najstarszych części miasta i góruje nad nim. Został zbudowany przez Maurów w XII
wieku na fundamentach poprzedniej budowli z V wieku. Castelo de Sao Jorge pełnił
różne funkcje – poczynając od twierdzy, przez królewską rezydencję, po
więzienie. To tutaj, w 1499 roku, po triumfalnym powrocie z Indii, został
przyjęty przez Manuela Pierwszego - Vasco da Gama.
Dodam, że Zamek to po prostu utrzymane w dobrym stanie jego resztki, mury zewnętrzne po ktorych można chodzić i podziwiać rewelacyjne widoki.
Tu rzut okiem na Zamek z innego ciekawego punktu widokowego, Windy Santa Justa:
Oto i wspomniana winda :
Twórcą
tej budowli jest Raul Mesnier de Ronsard, który zapragnął
zbudować coś równie wielkiego, jak jego nauczyciel - Gustave Eiffel.
Jego ziszczeniem marzeń, była żelazna konstrukcja, którą
ukończono w 1902 roku. Czterdziestopięcio metrowa winda miała za zadanie
połączyć Dolne Miasto (Baixa) z Górnym (Bairro Alto).
I połączła. My wjechaliśmy do góry, potem krętymi schodami trzeba było przejść na taras widokowy, długo wystać się nie dało, bo wiatr szalał;-). Potem przeszliśmy kładką do Bairro Alto. Co ciekawe, trzeba dość blisko podejść do windy by zauważyć kładkę, z daleka nie widać tego łącznika. Jeszcze jedno zdjęcie zrobione z tarasu widokowego windy, doskonale widoczny Plac Rossio:
Plac w centrum miasta. Tutaj skupia się
centrum życia Lizbony. Najlepiej zajrzeć tutaj i na przyległe uliczki
wieczorową porą. Plac prezentuje się wtedy nadzwyczaj efektownie, dzięki
iluminacji świetlnej Teatru Narodowego, który zajmuje całą ścianę
placu.
Kolejne charakterystyczne miejsce dla Lizbony, Belem. To tutaj znajduje się i Torre de Belem i Pomnik Odkrywców i Klasztor Hieroinimitów i kawiarnia z pysznymi ciastkami;-)
Oto Torre de Belem,
Wybudowano
z polecenia portugalskiego króla Manuela I Szczęśliwego w latach 1515 -
1520. Wieżę zaprojektował Fernando de Arruda i uchodzi ona za jedyną
zachowaną do dziś budowlę wzniesioną całkowicie w tzw. stylu
manuelińskim. Postawiona w epoce wielkich odkryć geograficznych, wieża pełniła rolę
strażnicy lizbońskiego portu, stała się także punktem orientacyjnym dla
wracających do ojczyzny żeglarzy i symbolem morskiej potęgi Portugalii. W okresach późniejszych pełniła funkcję więzienia. W wyniku wielkiego
trzęsienia ziemi z 1755 budowla przeniesiona została ze środka rzeki w obecne
miejsce.W 1833 przez dwa miesiące był tu więziony generał Józef Bem, twórca Legionu
Polskiego w Portugalii.
Wiatr w tym dniu szalał, Pani posadziła mnie na murku, aż mi skóra ścierpła, bo już oczami wyobraźni widziałem siebie w Tagu! Na szczęście Pani Kamy mnie dyskretnie asekurowała, za co jestem jej wdzięczny, bo ochoty na kąpiel jakoś wyjątkowo tego dnia nie miałem.
Tu, w Klasztorze Hieroinimitów już było spokojniej i na tym murku czułem się bezpiecznie. Sam klasztor może się podobać, szczególnie osobom które jeszcze nigdy żadnego starego klasztoru nie zwiedzały. Można śmiało napisać, że w kolejce do tego klasztoru stoi się dłużej niż się go zwiedza. Stanie w kolejce "umilają" osoby sprzedające okulary słoneczne i szaliki, dużo przy tym gadki i kombinowania.
Budowę, znajdującego się w dzielnicy Belem, Klasztoru rozpoczęto
w 1502 roku z polecenia króla Manuela I Szczęśliwego. Trwała
ona ponad wiek i pochłonęła ogromne wydatki. Prace prowadzone
były m.in. przez: Diogo de Boitaca`e, (1460-1528); Joao de Castilho
(1475-1552); Diogo de Torralva (1500-1566); Jerónimo de Ruao
(1530-1601). Klasztor uważany jest za perłę stylu manuelińskiego,
będącego połączeniem gotyku i renesansu. Krużganki klasztorne
należą do najpiękniejszych w Portugalii. Na szczególną uwagę
zasługuje ogromna ilością zdobień, wśród których znajdują
się m.in.: karawele, liny kotwice, wodorosty i korale. Do roku
1934, klasztor był pod opieką zakonu Św. Hieronima stąd jego
nazwa.
Pomnik Odkrywców widziałem dwa razy: raz obok niego przeszedłem, drugi raz obok niego przepłynąłem statkiem. Dzięki takiemu rejsowi można obejrzeć Lizbonę od nieco innej strony, warto.
Najbardziej
charakterystyczny symbol Lizbony. Betonowy monument wzniesiony w 1960r.,
w 500. rocznicę śmierci Henryka Żeglarza. Tak naprawdę, ten olbrzymi
pomnik upamiętnia wszystkich Portugalczyków, którzy przyczynili się do
"Wieku wielkich okryć" (XV i XVI stulecie). Padrao dos Descobrimentos mierzy 52 metry
wysokości i w centralnej części kształtem przypomina statek, na dziobie
którego stoi Henryk Żeglarz. W jednej ręce trzyma karawelę, a w drugiej
mapę świata. Zaraz za nim twórcy monumentu ustawili blisko trzydzieści
postaci, ważnych dla "Wieku wielkich odkryć". Wśród postaci rozpoznać
można: Vasco da Gama (odkrywca Indii), Pedro Álvares Cabral (odkrywca
Brazylii), Ferdynand Magellan (pierwszy żeglarz, który opłynął glob),
Diogo Cao (pierwszy, który dotarł do rzeki Kongo), Król Manuel I (władca
w trakcie "Wieku wielkich odkryć"). Patrząc na pomnik, nie zapomnijmy spojrzeć pod
nogi! Tuż przed wejściem ułożono bowiem przepiękną mozaikę, która
przedstawia całą kulę ziemską – z zaznaczonymi trasami portugalskich
odkrywców. Mozaika ta jest darem RPA z 1960 roku.
Lizbona widziana z Tagu:
Oczywiście nie mogłem nie zaliczyć przejażdzki słynnym żółtym tramwajem nr 28!
Bardzo mi się podobało, choć raz było tłoczno, innym razem można bylo i usiąść i podziwiać widoki za oknem. W tramwaju trzeba zachować czujność i pilnować portfela;-), wszędzie są nalepki ostrzegające przed kieszonkowcami i nie są to ostrzeżenia na wyrost. Podczas jednej z przejażdzek widziałem atak grupki kieszonkowców.
Obowiązkiem
każdego turysty przyjeżdżającego do Lizbony jest przejażdżka jednowagonowym,
staroświeckim tramwajem o numerze 28. Linia ta przebiega po niebywale stromych i
wąskich uliczkach – w niektórych miejscach wagonik jest kilka centymetrów od
budynków.
Nie można też nie zajść do kawiarni Brasiliera, na kawe i ciastko: