30.01.2012

Schwarzi Labbi und die Alpen (1)

Przebywałem jakiś czas w górach, na świeżym powietrzu. Miałem możliwość przypomnieć sobie o tym, że prawdziwa zima, to przede wszystkim śnieg, dużo śniegu. Jeszcze nigdy aż tyle śniegu w swoim życiu nie widziałem - to było po prostu cudowne!
To urocza górska wioska w której mieszkałem. Wpierw trzeba dotrzeć do doliny Loetschental w Wallis.
http://www.loetschental.ch/de/meta/home
Jechałem jak zawsze samochodem, ale w pewnym momencie podróży auto znalazło się na platformie kolejowej. Już kiedyś tak podróżowałem, ale bylem wtedy dość młody i już mi się to przytarło;-)
Obserwowałem więc z zainteresowaniem co to się dzieje, tyle, że jak wjechaliśmy w tunel to po prostu zapadły egipskie ciemności i pozostało mi oddać się drzemce.
Po jakimś czasie znów jechaliśmy normalnie po drogach, tyle że bardzo powoli. Zakręty, dość wąsko, na poboczu gigantyczne zaspy śnieżne.
Dojechaliśmy do miejscowości Wiler, tam auto zostało na parkingu, Tam też nastapił mój pierwszy kontakt z śniegiem, zapadałem się w nim po pachy, bardzo mnie to nakręciło. Trochę czasu spędziliśmy na parkingu, bo Pan wpierw musiał odsnieżyć kawałek by dało się zaparkować. Można powiedzieć, że był to taki samoobsługowy parking, na szczęście łopatę można było sobie pożyczyć.
http://www.loetschental.ch/de/bergbahnen/aktuell
Z parkingu prosto do kolejki - olbrzymi wagonik, ponoć i setka ludzi się w nim mieści.
Rok temu jeździłem podobnymi, ale przyznaję - ten środek lokomocji traktuję z pewnym dystansem. Owszem, wchodzę bezproblemowo, siedzę spokojnie, ale czuję się zadowolony gdy już mogę wysiąść;-)
Pan poszedł po klucz do naszego mieszkania, ja rozglądam się z niedowierzaniem - wszędzie jest tak biało! Miejsce od razu mi się spodobało: spokój, wiekszość ludzi się do mnie uśmiecha.. Właśnie! jeden pan pędził na takim śnieżnym skuterze, jak mnie zauważył to się zatrzymał. I od razu zaczął prawić mi komplementy, to ja zrobiłem zadowoloną minę i wprawiłem swoją kitę w ruch, to ten pan zeskoczył ze skutera i do mnie podszedł. Zrobiliśmy tzw misia, czyli przednie łapy oparłem mu na klacie, a on mnie przygarnął. Jak dowiedział się, że nazywam się Enzo, to zaczął mówić po włosku. Krótkie to było spotkanie, ale takie miłe..
I oto domek w którym zamieszkamy, na parterze. Teoretycznie mamy taras, ale jest on tak zasypany, że można go sobie tylko wyobrazić, śniegu jest do wysokości okien. Przy drzwiach wejściowych do domu wisi podajnik z workami na psie kupy, wspominam o tym, bo to oznacza jedno: tutaj pies jest mile widziany.
Dzień był emocjonujący, turystyczne legowisko już czekało w kąciku aż się na nim zwinę..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...