17.01.2011

po weekendzie

W sobotę pojechałem do lasu, jak to Pani określiła na "dreckowisko". To znaczy dopiero na miejscu okazało się, że w lesie jest głównie błoto. Chyba nie muszę nawet mówić, że mnie to w żaden sposób nie martwiło;-). Oczywiście milej mi się biega po śniegu, jest jakoś przyjemniej. Ale też nie narzekałem na błotne ścieżki, w końcu trzeba sobie radzić w każdych warunkach:-)
Wróciłem do domu delikatnie mówiąc brudny, w garażu zostałem wypucowany na tyle by móc później wejść swobodnie na pokoje;-)))).
W niedziele Pan wziął mnie na spacer po mieście. Cóż, to nie było to co Enzo najbardziej lubi, ale starałem się okazać zainteresowanie.
Chodziliśmy po Westendzie, sporo ciekawych zapachów, to ratowało ten spacer.
Pan potem moje ogólne zachowanie pochwalił, czyli jakoś sobie poradziłem. Jechałem metrem, nawet ok. W sumie ja rzadko jeżdżę komunikacją miejską, parę razy tramwajem, pociągiem, ze dwa razy autobusem.
Właśnie siedzę i czekam aż będzie nasz przystanek:




A dziś jest ważny dzień: w końcu sąd ukarał wyrokiem bez zawieszenia morderców psa.
Słyszałem i widziałem w tv o sprawie tego biednego psa husky. A także o innych sprawach w których pies cierpi lub umiera. Dzisiejszy wyrok może sprawi, że kary dla tych *********** zaczną być konkretne i poczują się ukarani. Dalej żyją, niech przynajmniej ich wolność jest ograniczona, choć przez mój łeb myśl typu "oko za oko" też przemknęła...
Mam nadzieję, że prokurator się odwoła od wyroku i jednak kara będzie wyższa niż jest obecnie. Tak, tak właśnie bym chciał.

Sąd uznał, że ponieważ nie ma dowodów, by oskarżeni wielokrotnie znęcali się nad zwierzętami, nie może przyznać maksymalnych możliwych kar. Dwaj oprawcy psa dostali wyrok 10 miesięcy więzienia; trzeci - ponieważ prowadził auto po pijanemu - do więzienia ma pójść na rok. Wszyscy zapłacą też nawiązki po 2,5 tys. zł na rzecz TOZ-ów z Zakopanego, Nowego Targu i Krakowa.
(...)
Młodsi twierdzili, że wiele pamiętają: pomysł, by ciągnąć psa za samochodem miał wyjść od najstarszego z oskarżonych Wojciecha B. - Co ty chu... gadasz? Kiedy tak mówiłem? - denerwował się B., który przez cały proces utrzymywał, że nie pamięta wydarzeń z nocy, gdy z kolegami urwali psu głowę. Wszystko zwalał na alkohol. Wojciech B. nie przyznał się do znęcania nad zwierzęciem. Twierdził, że nie przyszłoby mu do głowy skrzywdzić zwierzęcia.

Jego koledzy z kolei potwierdzili, że do zdarzenia doszło. Jeden z nich przyznał się do kierowania samochodem po pijanemu, kiedy ciągnął psa. - To miał być żart. Nikt nie myślał o zrobieniu psu krzywdy - zapewniali obaj.

Żart! wyobrażacie sobie taki zajebisty żart?
całość tutaj, jak ktoś ma nerwy to czytać:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8958880,Wyrok_sadu__do_wiezienia_za_brutalne_zabicie_psa.html

1 komentarz:

napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...