12.06.2013

pewna środa(która szczęśliwie minęła)

Tak już, my psy, mamy, że staramy się szybko wyrzucać z pamięci, to co złe lub zbyt bolesne.
Bo jaki sens ma trzymać w pamięci, to co sprawia jakiś dyskomfort, albo wywołuje nieprzyjemne odczucia? Owszem, czasem rozmyślam o tym co było, ale dużo częściej zastanawiam się nad kolejną godziną, dniem. Bo w przyszłość też za bardzo nie wybiegam.
Środa, której większość spędziłem w klinice Bessy była dla mnie trudnym dniem. Nie miałem możliwości bać się tego dnia wcześniej, bo po prostu nie spodziewałem się tego, że tam zostanę. Pewnie powinienem coś podejrzewać jak parę dni wcześniej do niezbyt przyjemnego badania wygolono mi dolną część brzucha. Badanie było zaskakująco niemiłe, ale Pan mnie trzymał i prosił bym wytrzymał, to wytrzymałem i nawet nie drgnąłem...
No nic, w środę rankiem pojawiłem się z Panem znów w Bessy, dostałem jakiś zastrzyk i nic. 
W sumie nic, ale.. jakaś senność podstępnie do mnie przyszła, nic się nie działo, więc pomyślałem, że może by tak szybka drzemka? A może nie wypada, doktor zaraz przyjdzie.. nie ma doktora i nie ma..
ale jakaś miła pani przyszła i mnie zaprasza na dalsze pokoje. To idę, ale myślę tylko by ułożyć się wygodnie i chociaż pięć minut snu..pięć minut..
Budzę się, obce zapachy, widoki nieznajome, w głowie jakoś dziwnie, jakiś spięty się czuję, ach no tak, mam dziwne wdzianko na sobie. W brzuchu burczy...brzuchu..brzuch..oj tam mnie tak coś pobolewa, nie  - tam mnie po prostu coś napie  mocno boli.
Burczy i boli, leżę w obcym pokoju, ktoś tu jest, ale kto to?? Może jeszcze poleżę, może to sen i zaraz się obudzę i będzie wszystko normalnie??
Straciłem poczucie czasu, wszystko takie za mgłą.
Ktoś coś mówi, pociesza mnie, ktoś przychodzi i zakłada mi obrożę, wstaję odruchowo i człapię tam gdzie prowadzi mnie ta osoba.
Znajome zapachy - Pan i Pani obok mnie, coś mówią, ale ja nie pamiętam co, wiem tylko, że są już ze mną.
Nie potrafię sam wejść do samochodu, to pewnie to wdzianko - nadal je mam na sobie! Nie potrafię wejść po schodach.. ale jestem w domu. Czyli zaraz wszystko będzie jak dawniej. Wiem, że wiele dzieje się wokół, ale nie dociera to do mnie. Dociera za to głód, który chwilowo tłumi ból.
Zjadam z apetytem, tego jestem pewien - od poprzedniego dnia nic nie jadłem!
Potem znów wszystko się zlewa - ktoś coś mówi, może i do mnie? albo o mnie?
Pozbywam się przy pomocy Pana tego ubranka, zrobiło się mokre. Ale nie wiem jak i dlaczego. Mam jakieś dziwne uczucie, że dzieje się coś na co nie mam wpływu, że nie kontroluję swojego ciała. I zły jestem, że jest inaczej niż zawsze, a potem zaraz zmęczony przysypiam.
I najszczęśliwsze są jednak te chwile kiedy śpię.
Dziś, po dwóch tygodniach cały ten dzień chcę pamiętać tylko jako senny koszmar.
Tak jak wcześniej czułem głód, tak nagle zaczepił mnie pełen pęcherz.
Resztkami przyzwoitości zaciskam łapy, ale nie mam tyle siły, nie mam tyle chęci..
Nauka nie poszła w las: w domu, na podłogę się nie sika - więc trzymam ile się da.
Nagle zauważam, że stoję już przed domem. Jak tu się znalazłem? Ach, mam się wysikać.. bardzo, ale to bardzo mi się chce, ale nie potrafię, nie wiem co mam zrobić by poczuć ulgę.
I w pewnej chwili czuję, że jakaś pomocna ręka naciska mi odpowiednie miejsce na brzuchu i mój pęcherz w końcu robi się pusty. Ufff... jakie to było..wyczerpujące.
To może i są takie intymne psie sprawy, ale teraz wiem, że czasem trzeba mówić o nich głośno.
Po zabiegu może być tak, że pies sam nie potrafi się wysikać, opiekun może więc delikatnie nacisnąć na psi pęcherz, to bardzo pomaga..
Ja całą noc niekontrolowanie posikiwałem. Pani podkładała mi szmatki, bo jak czułem wilgoć to się budziłem i bardzo stresowałem. Wg zaleceń doktora miałem pić bez ograniczeń i wypiłem wiele misek wody, tak mnie po tej narkozie suszyło! Jaki to dawało efekt to nie muszę chyba mówić..
Szczęśliwie szczegółów tej nocki nie kojarzę - rano byłem już nieco bardziej kontaktujący.
Poczułem wyraźnie, że mam goły brzuch, na nim wielkie cięcie, plus jedno malutkie. Poczułem też jak zwykle chęć na posiłek - przed nim musiałem połknąć jakieś tabletki. I pomyślałem - środa się skończyła, mam ją za sobą, teraz już każdego dnia będzie lepiej!
I tak właśnie było, dziś mijają dwa tygodnie od wycięcia guzów, a ja jestem w super formie:-)

4 komentarze:

  1. Enzo, to musiało być okropnie nieprzyjemne przeżycie! Jak dobrze że już po wszystkim. Wyobraź sobie jak się martwić musieli o Ciebie Twoi Ludzie!
    Trzymam pazury za szybkie zagojenie i zapomnienie.
    Uściski
    To ja, Aron :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aron, teraz potrafilem o tym napisac, wczesniej nawet nie chcialem o tym myslec..ale, dziele sie radosciami, powinienem chyba wiec i ta chwila w ktorej nie bylo sympatycznie. Sam wiesz, ze raz jest wesolo, a innym razem psie oczy sa smutne.
    no ale byle szlo ku lepszemu:-) usciski:-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Najważniesze, że macie za sobą te okropne chwile! Terazjuż będzie tylko lepiej, życzymy dużo zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  4. o tak, juz koniec roku, a nadal co pomysle o tym maju to az skora mi cierpnie

    OdpowiedzUsuń

napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...