21.05.2009

przeprowadzka

Dzień przeprowadzki rozpoczął się w zasadzie już w piątek. Wszystkie rzeczy zostały poupychane w kartonach, a niektóre meble zmieniły się stertę desek:-)
Odczuwałem w związku z tym wszystkim jakiś nieokreślony niepokój. Działo się coś o czym nie miałem tak naprawdę pojęcia. Słowo przeprowadzka nic konkretnego mi nie mówiło. Parę razy w ciągu ostatnich 12-tu miesięcy byłem we Frankfurcie na inspekcji budowlanej. Jednak nie potrafiłem sobie wyobrazić, że ten dom który powstaje mieści w sobie mieszkanie w którym będę mieszkał. Zbyt abstrakcyjne to jednak dla mnie było.
Wszelkie piątkowe prace obserwowałem z bliska. Na przykład Pan i Marcin rozbierali kuchenne szafki, ja wtedy leżałem w strategicznym miejscu, nie dało się mnie nie zauważyć. Ponoć było to denerwujące, ale to nie moja wina, że mam tak silnie rozwiniętą ciekawość.

Kuchnia zdemontowana, półki ogołocone moje ulubione miejsca do leżenia pozastawiane:
Pod stołem też już nie było przytulnie:Jedynie pod wieszakiem mogę sobie poleżeć...
W końcu nadeszła sobota, wszyscy zerwali się o jakimś brzasku. Pan pojechał z Kare po auto, które miało pomieścić wszystkie nasze rzeczy. Przyjeżdżają a tu miejsce pod domem zastawione, pomimo wielkich znaków informujących o zakazie. Po godzinie dzięki pomocy policji:-) nasze miejsce jest puste. Można się pakować.
Dla mnie zaczyna się jednak czas nudy. Tak, tak.
Ani z Marcinem ani z Rafałem ani z Kare nie mogę się pobawić. Zajmują się oni innymi sprawami. Czekałem też z niecierpliwością na dwa pieski, Pan często wspominał, że na dzień przeprowadzki załatwił dwa pieski.
Pomyślałem, że załatwił dla mnie towarzystwo.
Oto pieski:
Dobry dowcip.. wózki nazwać pieskami..
Ponoć bardzo były pomocne i usprawniły pracę.

Przez pierwszą godzinę siedziałem w sypialni. To była "nagroda" za to, że kręciłem się wszystkim pod nogami. To bzdura oczywiście, bo jak to możliwe bym mógł być jednocześnie pod nogami wielu osób?
Gdy mój pokój zwany komputerowym ogołocono już z wszystkiego co się dało zostałem tam zesłany:
Na szczęście ok. 13-tej przyszedł po mnie Kare i zabrał na łąkę bym mógł pobawić się z Wolfem i Rufusem. Bawiłem się ale myślami byłem przy tym co działo się u mnie w domu..
W końcu nadeszła ta chwila, że mieszkanie wyglądało dla mnie obco. Nie było w nim już nić przytulnego, bo przecież pustka nie może być przytulna..
Pani założyła mi smycz..... "to chodźmy już" powiedziałem..
i poszliśmy. Przemyślałem to wszystko leżąc te parę godzin w samotności.
Nie miałem wpływu na to gdzie będę mieszkał i nikt się mnie nie pytał czy chcę się przeprowadzić. Przez ten ostatni rok zauważyłem że Pani i Pan chcą mnie zachęcić do pozytywnego myślenia o nowym mieście.
Zapewne pokażą mi tu jakieś atrakcyjne(z mojego punktu widzenia)miejsca, sprawią, że nawiąże jakieś atrakcyjne psie znajomości.
Dlatego jechałem już zaciekawiony tym co mnie czeka, a smutek miałem głównie ze względu na Wolfa.

Do Frankfurtu przyjechaliśmy przed Kare, który jechał ciężarówką. Wpadłem więc do pustego mieszkania i od razu zapoznałem się z wszystkimi kątami.
Najbardziej spodobał mi się balkon:-)
Tu z Panem i Rafałem na balkonie. Mieszkamy na pierwszym piętrze, widok na ulicę jest doskonały i widzę wszystko co tam się dzieje. Z każdej pozycji.

Pani poszła ze mną na spacer po okolicy i wracając z niego zauważyliśmy, że przyjechał Kare.
Tu widać w odblaskowej kamizelce pana ochroniarza, a przy samochodzie mój Pan, Marcin i Rafał.
Zaraz zacznie się dla nich drugi etap roboty, to wszystko co wnieśli do tego samochodu muszą teraz wynieść.
Dobrze że pieski będą im pomagać i że w obu domach jest winda:-)
I tak potrwa to wszystko do późnego wieczora.

A to balkon widoczny z ulicy:-)
Tyle, że już nie jest taki zagracony. Obecnie leżą na nim puste kartony i często ja:-)))

Pierwszy dzień po zamieszkaniu we Frankfurcie.
Jako ciekawostkę powiem, że meldunek mam tam już od 13-go maja, od tamtego dnia mam też zielony znaczek, a ten czerwony z Kolonii trzeba było odesłać.

i jeszcze rzut okiem w stronę centrum, od nas 11 min. tramwajem. Jeszcze nie jechałem.
Dziękuję wszystkim za życzenia związane z przeprowadzką, chciałem już wcześniej napisać jak poszło, albo choć jakieś zdjęcie zamieścić, ale Pani kompletnie nie miała kiedy mi w tym pomóc.
Dziś jednak i kabel z aparatu się znalazł i chwila czasu przed snem.
Ponoć jeszcze jest dużo roboty, też mi się tak wydaje:-)
Jednak to co najgorsze już zrobione i najważniejsze, że moje legowisko jest w dobrym miejscu.

5 komentarzy:

  1. Powodzenia Enzusiu

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam
    Czytam Enzowego bloga już od prawie roku i muszę powiedzieć że jest moim ulubionym -
    Mamy z mężem również labka biszkoptowego Bono który ma już 2 lata i z charakteru jest bardzo podobny do Enzo
    Z niecierpliwością czekałam na wpis po przeprowadzce - ciekawe jak poradzi sobie w nowym miejscu
    Pozdrawiam i całusy w sznupę dla Enzowego
    Ewelina i Bono

    OdpowiedzUsuń
  3. hej! super, że wstawiłaś już fotki z nowego miejsca. przeprowadzka z psiej perspektywy to coś, czego jeszcze nigdy nie widziałam;) mam nadzieję, że udokumentujesz to, jak się aklimatyzujecie "na nowym".
    piszę, żeby się pochwalić, że mój Wymarzony Od Lat Wywiad z Ulubionym Reżyserem hula już na necie :) jeśli choć troszkę jesteś ciekawa, znajdziesz go pod tym linkiem: http://www.teatr.dlawas.com/tdw/index.php?option=com_content&task=view&id=9524 Szalenie się cieszę, że moje teksty w kilka dni znalazły się na jednym z największych portali teatralnych:)! pozdrawiam gorąco i wracam do ogarniania mgr... życzę miłej niedzieli! Z-ca

    OdpowiedzUsuń
  4. Enzo gratuluję ci przeprowadzki ,mam nadzieje ze szybko sie zadomowisz w nowym miejscu i twoim państwo również.Ja chorowalem na babeszjoze dlatego piszę dopiero teraz.Chatuś.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziekuje, na pewno sie zaaklimatyzuje, nawet juz wiem w kotrym domu mieszkamy:-)

    Ewelina i Bono, dziekuje za mile slowa i ciesze sie, ze moje opowiesci sa dla Ciebie interesujace. To Bono prawie moj rowiesnik -ja urodzilem sie w grudniu 2006,mam wiec 2 lata i 6 miesiecy:-)
    pozdrowienia dla Ciebie i biszkoptowego Bono.

    Zlosnico, na razie zaznaczylem po psiemu cala okolice, a wylegujac sie na balkonie prowadze obserwacje innych psow i typuje sobie z ktorym by sie blizej zapoznac:-)))

    Chatus!mam nadzieje, ze juz sie dobrze czujesz, tak mi przykro ze chorowales i to na taka trudna chorobe..zaraz do Ciebie zajrze, bo mam ogromne zaleglosci!

    OdpowiedzUsuń

napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...