3.05.2009

jeszcze wpis polski

Jeszcze parę wspomnień z Polski.
W sobotę jak przyjechaliśmy, to wieczorem z Panią byłem w Chorzowie, trochę Dankę zaskoczyliśmy:-)
Ja zapomniałem, że trzeba wejść tak wysoko schodami i na każdym piętrze obwąchiwałem wszystkie drzwi i spoglądałem na Panią, która tylko mówiła "wyżej".
U Danki pierwsze co zrobiłem to lustrację, czyli obskoczyłem wszystkie kąty szukając interesujących rzeczy. Znalazłem wiele sztuk obuwia domowego, tu na przykład z papuciem Babci:
Pani jednak odbierała mi wszelkie znaleziska. Maskotkę różowego prosiaczka też.
To poszedłem do innego pomieszczenia prowadzić prace badawcze i odkryłem dwa ptaszki coś tam do siebie gadające w ptasim języku. Zbliżyłem łeb do ich domku i one jakby się speszyły czy coś w tym sensie.
Ale przyszła Irka i skupiłem się na powitaniach. Zjadłem jabłko, wołowe uszko i nagle poczułem, że muszę się zdrzemnąć. Danka misiowała mnie po brzuchu i spałem sobie mocno przez jakiś czas.
Potem zrobiło się ciemno i Pan po nas przyjechał.


W poniedziałek od rana byłem z Panią, Iza i Kamą.
Dzień był słoneczny i w końcu poszliśmy na podwórko. Wymyślałem tam różne zabawy, ale nie wszystkie wg Pani były mądre:-)
Trochę wygłupiałem się z Kamą:
Trochę biegałem samodzielnie sprawdzając wszystkie kąty podwórka. Kama ma bardzo duże podwórko i wg mnie bardzo atrakcyjne, jest tam wszystko co psa może uszczęśliwić. Kama wygrzewała się w słońcu w innej części:
Nagle usłyszałem szum silnika samochodowego, to podjechał Pan, który rankiem gdzieś pojechał. Podbiegłem do ogrodzenia okazać swoją radość:


A to już wtorek, wracamy do domu.
Bardzo wcześnie rano z Panem, Grześkiem i Kamą biegaliśmy po okolicy. Potem już spakowaliśmy się i pojechaliśmy do Katowic, tam z Panią siedziałem w takim jakby parku na terenie szpitala. Zachowywałem się wzorowo. Pani usiadła na ławce, to ja obok, potem nawet się położyłem obserwując jednak cały czas otoczenie. Każdy kto obok mnie przechodził to coś mówił, same dobre rzeczy, skromność nie pozwala mi powtórzyć:-)
Jedna pani podeszła i powiedziała, że "na terenie szpitalnym pies ma mieć kaganiec". Pani nic nie odpowiedziała, bo co miała powiedzieć, że ja nie mam czegoś takiego jak kaganiec? Jednak ta pani, podeszła bliżej i powiedziała, że tylko tak informuje, bo musi i zaczęła mi prawic komplementy i już to okropne słowo "kaganiec" więcej się nie pojawiło..
A tu jeden z postojów podczas drogi powrotnej:
no nuda:-)))

1 komentarz:

  1. Witaj Enzo :))
    Czytam i czytam Twojego bloga, bo tak dawno mnie nie było...
    Mieliśmy popsuty komputer - ten duzy, mojej Pani. Vzasami udawało się jej korzystać z laptopa Mlodego, ale tylko w Bardzo Ważnych Sprawach ;)
    Na szczęście chyba już wszystko będzie ok, więc może i ja częściej będę odwiedzal Cię.
    Byłeś w Polsce! Ale w jak cudownym miejscu! Kama jest śliczna :))
    Podobała mi się historia z wyjadaniem karmy z plecaczka - ja też tak bym zrobił, a co!
    Pani zobaczyła na zdjęciach takie śliczne różowe drzewka tworzące nad chodnikiem baldachimy - zapytaj się swojej Pani, czy przypadkiem nie zna nazwy.
    Nie wiem po co jej takie informacje, bo zauważyłem, że dla niej wszystkie iglaki to - choinki, a to, co ma listki - to drzewka lub krzaki ;) No nic, ale to nic nie zna się na roślinach ;))

    A i dodam, że głosujemy na Twój blog :))

    Uciekam na spacerek - ostatni dzisiaj :)
    Trzymaj się!!

    OdpowiedzUsuń

napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...