4.01.2010

mroźny dzień

Mróz trzyma. Dzięki temu na dworze nadal śnieg, co mnie weseli.
Lubię jak śnieg skrzypi pod moimi łapami, łatwiej też znajduję ślady bytności psich znajomków;-).
Popołudniu Pani wzięła na nasz spacer moją piłkę. Biegałem za nią szczęśliwy.
Po takim intensywnym spacerze na mrozie zawsze czuję się mocno senny, dziś też nawet nie wiem jak minął mi czas do powrotu Pana z pracy.


Podczas wieczornego spaceru miała miejsce dość niemiła(?) sytuacja.
Biegałem razem z małym Enzo i jeszcze jednym psem, takim szczeniakiem podobnym do amstaffa.
W pewnym momencie pan szczeniaka postanowił odpalić noworoczną racę. Ja oczywiście byłem bardzo ciekaw. Raca została odpalona i wzbiła się wysoko w niebo, tak szybko jak się wzbiła i opadła w dół wybuchając.
Spadła obok mnie. I to bardzo blisko mnie.
Szczeniak wystraszył się dźwięku i pobiegł przed siebie wystraszony, mały Enzo schronił się u swojej pani, a ja nic. Nie bałem się, chyba ludzie się bardziej wystraszyli, że mi coś się stało.
Pan nawet nie musiał nic mówić, bo temu od racy było bardzo głupio.
No i jeszcze musiał odszukać swojego wystraszonego psa!
Pan pomacał mnie dokładnie czy jednak nic mi się nie stało, tak dla pewności. Ja wiedziałem, że jest ok, ale wiadomo, Pan chciał sprawdzić, to nie protestowałem.
W parku jeszcze nie jest posprzątane po zabawie sylwestrowej, wszędzie szkło, papiery i resztki po petardach.
Jak tak biegałem to coś uraziło mnie w łapę i starałem się pozbyć tego co mnie drażniło. Wykonywałem więc taką psią ekwilibrystykę łapową, co Pan odebrał jako konkretny uraz mojej łapy.
Było za ciemno aby mógł tak od razu ocenić co się stało. Wziął mnie na ręce i zaniósł do domu.
Postawił przy windzie i tam zobaczył, że na szczęście nie ma żadnej krwi a ja normalnie już stawiam łapy.
Przyznam, że sam też się trochę wystraszyłem gdy poczułem biedną łapę, na szczęście był to taki chwilowy uraz. Z drugiej strony nie chciałem pokazać, że coś mnie tam zabolało, bo przecież labradory słyną z dużej odporności na ból, musiałem więc zachować się godnie.
W domu moje poduszki Pan dokładnie przejrzał, mnie tylko irytował pewien zapach utrzymujący się na moim udku, Pani twierdzi, że może to ta raca mnie trochę osmaliła;-), ale to nieprawda;-))
Przy okazji wyczyszczono mi uszy, no trudno.
I ogarnęła mnie senność, śnieg się skrzy, -10 stopni...

2 komentarze:

  1. Witaj Enzo i Kasiu :))
    Kiedy w komentarzach, po Waszym wpisie Kasię nazwalam Małgosią - nie mogłam spać w nocy - tak mnie to męczyło, przepraszam najmocniej :))

    Opisana dzisiaj przygoda faktyczne była nieciekawa - na szczęście zakończyło sie wszystko ok.

    Blog w nowym wydaniu baaaardzo nam się podoba :)) Oczywiście zagłosujemy!

    Bankis dzisiaj nie w humorze, bo byłam u Ori w Domu Tymianka i on wszystko 'zwąchał' ;))
    Jak mogłam tulić tyle piesków??? A on czekał i czekał...
    Zwierzyniec Ori nażywo jest jeszcze cudowniejszy niż na obrazkach. Moi nowi przyjaciele dostali ode mnie koce, materac i inne potrzebne im rzeczy. Materac od razu został zaakceptowany - mieszczą się na nim co najmniej 4 psiaki i kot :))

    Przesyłam ciepłe uściski :))

    OdpowiedzUsuń
  2. "wziął mnie na ręce i zaniósł do domu"? rany, szacun;) ile waży Enzo? mam nadzieję, że byliście blisko domu;)... ale tak na serio, dobrze że nic się nie stało... a z fajerwerkami bywa różnie. moje budrysy nie boją się w ogóle, ale tyle psiaków traci dom w tę jedną durną sylwestrową noc:(, własnie pędząc przed siebie bez opamiętania. ehh, te ludzkie zwyczaje...

    OdpowiedzUsuń

napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...